190 PITAGOREJCZYCY.
godne rzeczy głoszone o bogach. On sam rozpowiadał o sobie, że był niegdyś Euforbem, który zginął z ręki Menelausza pod Troją, a poznał w Argos tarczę swoje w świątyni Hery. Te i wiele innych legend krążyły o nim wśród łatwowiernych, (a kto nim wtedy nie był!) i dodawały mu uroku niezwykłego. Żeby sam rozsiewał te bajki, jak mniemają niektórzy1), trudno uwierzyć; prawdopodobnie
0 nich najczęścićj nie wiedział, a tylko swoje dawniejsze preexy-stencye w innych ciałach, uważał za rzecz niewątpliwa. To pewna, że moralność i rycerskość, pobożność i oświata, wzrastały we Włoszech z każdym rokiem, a ścisły sojusz wszystkich tam Greków, jedyne zbawienie skuteczne od nacierających plemion italskich, zdawał się rzeczą dokonaną. Aby ujawnić go widzialnym znakiem, zgodziły się miasta na jedne wspólną monetę, jak niegdyś wykazał znakomity archeolog ks. de Luynes; niewątpliwie Pitagorejczycy gorąco popierali ten projekt, jako nowy węzeł dla wielkićj sprawy zjednoczenia. Jeszcze krok jeden naprzód, a byłaby powstała w Wło szech grecka konfederacya, podobna do tćj, którą założyli Ateń-czycy po bitwie pod Salaminą; półwysep apeniński byłby zamienił się w rzeczywistą Wielką Grecyą, a cały Zachód byłby dostał sie pod łagodne jarzmo Hellady. Ale było inaczćj zapisanem w księdze przeznaczeń.
Dyktatura moralna Pitagorasa trwała już jakie lat 20, kiedy nieprzewidziane wypadki do gruntu zburzyły jego śmiałą, polityczna
1 religijną budowę. Krotona od północy graniczyła z drugą osadą achajską, daleko możniejszą, którćj imię pozostało na zawsze symbolem zniewieściałości i zbytków. Założone w VIII. wieku nad Kra-thysem, w dolinie zdumiewająco żyznćj i z rozkosznym klimatem, miasto Sybaris urosło w nadzwyczajną potęgę. Prowadzać politykę ostrożną i wyrozumiałą, podbili Sybaryci tubylców oenotryj-skich i japygskich, przeszli potem Apenin i nawet nad tyreńskiem morzem, pod zazdrosnem okiem Etrusków, założyli szereg osad, z których wysunięta najbardzićj na północ P o s i d o n i a (Paestum), kilka mil od Salemu, dziś jeszcze porywającym widokiem swoich świątyń, hojnie wynagradza za kilkogodzinną podróż po przez bagna, pustkowia i zarośla.
') N. p. Frań. Lenormant (La Grandt Grece Tom II. p. 52).