320
PŁATOtł.
ustające ćwiczenie się w cnocie, zrobii siebie i swego ulubieńca podobnym do Boga, dostępuje przyjęcia do najwyższego, nadziemskiego misteryum, które niegdyś już oglądali w życiu dawniejszem i lepszem 1). Jest oczywistem, że niejako kapłanem tej inicyacyi jest nauczyciel kochający, siłą zaś ożywczą, która podnosi go do godności tak wielkiej, jest piękność młodzieńca, promieniejąca w dwóch kierunkach. Raz odsłania ona piękność nadziemską przed wzrokiem zakochanego i zachęca do naśladowania Bóstwa, któremu niegdyś towarzyszył w pochodzie do prawdy. Ale do tej pracy nad samym sobą przyłącza się niebawem druga; kochający zamienia się w pedagoga, aby młodzieńcowi, którego widok czarujący sprawił w nim przemianę tak wielką i odrodził go dla świata wyższego, wywdzięczyć się usługą podobną, wskazując mu drogę do Bóstwa. Ponieważ zaś wzorem niedościgłym pedagoga, zakochanego w znaczeniu najszlachetniejszem, był Sokrates, przeto słusznie osobistość jego obie części dialogu jednoczy w całość harmonijną. On jest filozofem prawdziwym, bo myślą przebywa przy prawdach wieczystych; jest także mówcą doskonałym, bo słowem potężnem swojem przelewa prawdy owe w dusze uczniów. Ale nie byłby ani jednym, ani drugim, gdyby nie był zarazem wielkim dusz miłośnikiem.
Taka jest miłość u Platona w swej formie najdawniejszej a zarazem najskrajniejszej, a chociaż dzisiaj zwykle przez wyraz ów rozumiemy co innego, nie można jej odmówić charakteru wzniosłego i dla spraw ludzkich bardzo potrzebnego. Niesłusznie ogół tak pojętą miłość obraca w pośmiewisko i »platoniczną« nazywa, chcąc
x) Phaedr. p. 257 e— 252, b, gdzie Platon ślicznie tłumaczy, jak każda dusza pod wpływem miłości przypomina sobie żywo szczegóły dawnej przedziemskiej exy-steucyi swojej i naśladuje cnoty tejo boga, w którego orszaku niegdyś przebywała; następnie usiłuje tę samą doskonałość przelać na ulubieńca. »Gdy tak śledzą i starają się odnaleść w sobie, każdy naturi boga swego (t. j. tego, w którego orszaku niegdyś odwiedzali krainę prawdy), dobne im się powodzi, ponieważ często zmuszeni są wpatrywać się w boga (t. j. nie tylko uyślą , lecz także patrząc na piękną postać przyjaciela, w którym piękność nadzmysłowa odbija się) a w pamięci zbliżając się clo niego, naśladują z zapałem jego obyczaje i zyyczaje, o ile to danem jest człowiekowi wobec boga; sądząc zaś, że przyczyną tego jt;t kochanek, jeszcze bardziej go miłują i t. d.« Kończy Platon, że główuem ich jragnieuiem jest , zrobić przyjaciół swoich podobnymi nie tylko do siebie lecz i dc boga (e?ę ópotórąTa auroię y.al ren &ew) i t. d.