tpn w alpach i za alpami1801

VI.

CAPU OL. — WAIYKAN. — RAFAEL SANZIO Z UIBJNO I MICHA! • ANIOŁ BUONARuPTI.

0 pałacach ci mówiąc, najznakomitsze, tojost papiezkie, zostawiłam na koniec, dla zwrócenia bardziej twćj na nie uwagi.

O Capiiolu już przy wstępie do Rzymu kilka słów rzuciłam, ale o nim więcój jest do powiedzenia. Na samo jego imię, już sig myśl podnosi, po bohaterskich zaczyna bujać czasach. Zdaje się iżbyśmy tam powinni jakie olbrzymie napotkać cienie... lecz to już teraz do poetycznych należy marzeń.... napotykamy lam wprawdzie, ale nie cienie, tylko olbrzymie posągi, k^fóre tam witają, których tam w dziedzińcu, w sieniach, w salach i galeryach, słowem wszed.de pełno.

Teraźniejszy też Capitol, całkiem już katolickich czasów, daleko bardzićj z kunsztownego niż historycznego powinien być uważany stanowiska. Starożytność zostawiła mu tylko nazwisko; a jeśli młody nazwiska tego dziedzic, szczytnemi także może sig pochwalić wspommeniami, w nich imiona Petrurki, Tassa i tym podobne, największym jaśnieją blaskiem.

Capitol, który Włochy zowią teraz il CampidoyUo, wydał mi się daleko mniejszy, niż w imaginacyi mej istniał. Wchodzi się na plac jego przez pyszne wschody, u dołu przez dwóch potężnych lwów strzeżone, u góry przez dwa równie potężne Casto-ra i Poluxa posągi. W środku placu, spiżowy Marek-4ureli na