203
Tu na jednym zagonie marchew swe złote z ziemi pokazuje Jono, obok niój na drugim groch się krzewi, zieleni, kwitnie. Tylko co wyrwali marchew', zrównali grunt cokolwdek, i inne rzucili weń ziarno, to natychmiast wschodzi i wzrasta; tymczasem groch już dojrzały swe opuchłe zwiesza stryczki, a wpośród niego wysoka kokocela (!) silną łodygę na sąsiednie zarzuciła drzewo, szerokim okryła go liściem i swe ogórki długie iakby herkulesowe maczugi na słońce wystawia.
A gdyby i tego wszystkiego zabrakło, czyż kasztany, pinie, figi, pomarańcze, cytryny nie ciskają im ciągle pod nogi swych pożywnych owoców? Czyż morze nie dostarcza tych tysiąca muszli i skorupek, tych tuk ulubionych tam frutti di marę?
I cóż z tego?... Myśliszże, iż w tym raju gdzie i niebo ziemia, gdzie wszystko człowiekowi sprzyja, pieści go ■ obdarza, nędza i łzy nieznane?... bynajmniej. Nigdzie nie ujrzysz tyle błagalnych rąk, nic usłyszysz tyle skarg i na los wyrzekari; czemu? bo człowiek nie do rozkoszy na tę posłany ziemię, bo rozkosz go psuje, do lenistwa zachęca i do tysiąca podnieca błędów. Biada mu, biada konieczną tu mistrzynią.
Ale już mi więcój tego nie powtarzaj czemu? dlaczego? bo te słowa zdają się na umęczenie człowieka stworzone. Pytania bez odpowiedzi, nierozwiązane nigdy problemata, pocóż powstają w naszym niedołężnym umyśle? poco tłoczą, czy niepotrzebnie rozdyma'ą naszą ciasną duszę?
Oto i w chwili kiedy siadłam pisać do ciebie, chmura co horyzont mój zaciemniała, pękła nademną, burza się zerwała, wiatr drzewami miotał, morze ryczało..... Cała natura trzęsła się, drżała.....Teraz już wszystko ucichło, wszystko do porządku, do spo
koju wróciło. Niebo swemi krociami brylantów błyszczy, morze je odbija, słowik wrócił pod liścia zasłonę i tysiące trelów w powietrze sieje, kwiat pomarańczy przesyca je wonią. Każdy żywioł swą dopełnia zadaną tu pracę, każdy do tego koncertu świata, do tój ogólnćj harmonii swe dodaje pienia, me pytając czemu?
i') Rodzaj' tykwy, który tam dla ludu do głównych należy pożywienia przedmiutów.