213
z koroną na czole, uważać ich za królów; a część ludności oddająca się sztukom, podsycana ich pieniędzmi, zapominała w swych pracowniach, ile ich ojcowie i bracia na huczniejszych sławy polach krwi przeleli.
Wpośród tego zadziwiającego zbiegowiska gieniuszów, z których tu ledwo kilka najgłówniejszych wymieniłam, trzy gwiazdy jaśniejsze jeszcze od innych, na tem arlystycznćm zaświeciły niebie. Leonardo da Vinci, Michał-Anioł Buonarolli, i Rafael Sanzio z Urbinu, tworzą tę konstellacyą, jakiej ani przed, ani po nich, już nie ujrzano nigdy.
Pierwszy otworzył, ostatni zamknął tę świetną epokę, w połowie piętnastego wieku zrodzoną, skończoną w połowie następnego; a Michał-Anioł, nietylko środek jćj imieniem swem zapełnił, ale przeżywszy Rafaela, długo jeszcze po nim swą sławą świat zdumiewał.
Imię to, wspólnie z imieniem Danta, którego było odgłosem, tak dotąd hucznie brzmi w artystycznych Włoszech, iż niepodobna z nim się rozminąć; i też parę już razy z nim spotkaliśmy się. Czeka ono nas jeszcze pod sklepieniem Watykanu, gdzie je jakby w apoteozie ujrzymy. Tam takoż i Rafael, złotemi litery, swoje obok niego zapisał; i tam. jako w prawdziwćj ich sławy ojczyźnie o nich mówić wypadnie.
Zastanawiając się zaś nad malarstwem i stopniowym tej sztuki we Włoszech postępem, niepodobna lekce pominąć Leonarda da Vinci. Onto piórwszy z niej zrzuciwszy prawie niemowlęce jeszcze spowicia, uchwyciwszy ją gdy jeszcze nieśmiałym, dziecinnym postępowała krokiem, odrazu na najwyższym doskonałości postawił szczycie. I jako znakomity malarz, i jako wzór tych gienialnych ludzi, których typ już zdaje się zatracony, Leonard godzien osobistego, że tak powiem, poznania.
Urodzony w 1442 roku nad Arna brzegami, w dworku zwanym Vinci, w braku innego, od tego dworku wziął swe nazwisko. Wiadomo jednak iż był synem notaryusza rzeczy pospolitej flo-renckićj, zwanego Ser Pierro, i bardzo od ojca kochanym.
Leonard, od najmłodszych lat, zwracał na siebie uwagę tak pięknością i dziecinną gracyą, jak niezwyczajnemi zdolnościami.