Zakrwawione rękawy: wewnętrzny krąg morderców 247
z historyków oceniał, że Malenkow ponosił odpowiedzialność za śmierć 150 000 ludzi.
Malenkow, drobny, blady, z piegami na nosie i ciemnymi, lekko mongolskimi oczami, miał szerokie, kobiece biodra, gruszkowate kształty i wysoki głos. Nic dziwnego, że Żdanow nazwał go „Melanią”. Wydawało się, że spod fałd i wałków tłuszczu próbuje się wydobyć szczupły, głodny mężczyzna. Jego prapradziadek przybył z Macedonii za panowania Mikołaja I, ale, jak żartował Beria, z pewnością nie był Aleksandrem Wielkim. Przodkowie Malenkowa administrowali dla carów Orenburgiem. Ten potomek generałów i admirałów uważał się za posadnika, wybieralnego rządcę starego Nowgorodu, lub za czynownika, jak jego antenaci. W przeciwieństwie do nieokrzesanych gburów w rodzaju Kaganowicza, który krzyczał, a nawet podnosił rękę na swoich urzędników, Malenkow wstawał, kiedy podwładni wchodzili do jego gabinetu, i mówił cicho pięknym, literackim językiem. Nigdy też nie przeklinał, chociaż to, co powiedział, często mroziło krew w żyłach.
Ojciec Malenkowa zaszokował swoją rodzinę, poślubiając groźną córkę kowala, z którą miał trzech synów. Najmłodszy, Gieorgij, bardzo kochał swoją dominującą matkę. Uczęszczał do miejscowego klasycznego gimnazjum, ucząc się łaciny i francuskiego, a później studiował w Wyższej Szkole Technicznej. Podobnie jak Żdanow, uchodził wśród szewców i stolarzy za człowieka wykształconego. Wzorem wielu innych ambitnych młodych ludzi wstąpił do partii podczas wojny domowej: jego rodzina twierdzi, że służył w kawalerii, niebawem jednak znalazł sobie bezpieczniejszy przydział w Wydziale Propagandy, gdzie spotkał swoją apodyktyczną żonę, Walerię Gołubcewą, wywodzącą się z podobnego środowiska.
Malenkow dał się poznać jako wspaniały ojciec dla swoich wykształconych dzieci, które sam uczył i czytywał im poezje, nawet gdy słaniał się na nogach ze zmęczenia. Żona pomogła mu zdobyć stanowisko w Komitecie Centralnym, gdzie, dostrzeżony przez Mołotowa, trafił do Sekretariatu i na początku lat trzydziestych został sekretarzem Politbiura. Był jednym z tych gorliwych młodych ludzi w rodzaju Jeżowa, którzy swoim oddaniem i pracowitością zwrócili na siebie uwagę Kaganowicza, a później Stalina. W towarzystwie wyróżniał się jednak błyskotliwym poczuciem humoru.
Ten sprytny, lecz eunuchowaty przywódca nigdy nie odzywał się bez potrzeby i zawsze słuchał Stalina, zapisując jego słowa w notatniku opatrzonym nagłówkiem Instrukcje towarzysza Stalina. Zastąpił Jeżowa na stanowisku szefa Wydziału Kadr KC, zajmującego się sprawami personalnymi. W 1937 roku, jak stwierdził Mikojan, odegrał „szczególną rolę”. Był biurokratycznym mistrzem terroru. Jedna lakoniczna notatka zachowana w archiwum