PODZIEMNA ROSJA
zachwiał się i omal nie upadł. Scenę tę widziało z okien aresztu śledczego wielu aresztantów, przeważnie politycznych. Zdawało im się, że Trepów uderzył Bogolubowa. Więźniowie byli ludźmi młodymi i strachu epoki Mikołaja I, na nieszczęście gubernatora, nie przeżyli. Więcej, gorąco pragnęli pokazać swój stosunek do władzy. Toteż gubernator usłyszał przekleństwa i poleciało w niego wszystko, co można było rzucić pomiędzy kratami: kubki, książki, szczoteczki do zębów. Rozwścieczony do reszty Trepów polecił postąpić jak za dobrych czasów świętej pamięci Mikołaja I - ukarać „po ojcowsku", czyli wychłostać Bogolubowa. Sądząc, że już po incydencie, gubernator odjechał.
Wszakże dopiero teraz wszystko się zaczęło.
Strażnicy więzienni nienawidzili politycznych i na oczach patrzących z okien aresztantów nieśpiesznie wnosili kije do karceru, do którego wsadzili Bogolubowa. W ten sposób drażnili politycznych. Ci zaś byli ludźmi nerwowymi i niektórzy z nich wpadli w histerię. Przez kraty przeklinali władzę, grożąc powszechnym buntem. Atmosfera niebezpiecznie się zaogniła. O zajściu musiano powiadomić ministra sprawiedliwości, hrabiego Pahlena. Minister, podobnie jak Trepów, był gorliwym służbistą. Oświadczył, że gubernator postąpił, jak należało.
- Jeśli się zaczną rozruchy, poślemy na Szpalerną szlauch pożarowy, żeby ich oblać zimną wodą, a jeśli rozruchy będą się przedłużać, to do tej hałastry będziemy strzelać.
Jednakowoż rozruchy się nie zaczęły i znowu wydawało się, że incydent został zażegnany.
Wszelako kolejny raz nie uwzględniono tego, że nowa epoka nie harmonizuje z działalnością gorliwych służbistów. Całą tę historię ze wszystkimi szczegółami natychmiast opisały petersburskie gazety. Dziennikarze, jak się należało spodziewać, nie darzyli sympatią gubernatora, artykuły utrzymane więc były w odpowiednim tonie.
I zaczęło się!
Dwudziestego czwartego stycznia 1878 roku Trepów, zapomniawszy już o całym zajściu, przyjmował interesantów w gubematorskiej kancelarii. Znajdowała się wśród nich dziewczyna średniego wzrostu, o bezbarwnej, niezdrowej cerze i gładko zaczesanych włosach. Ubrana była w szary burnus z bezsensownymi festonami na brzuchu. W jednej ręce trzymała podanie, drugą chowała pod burnusem. Podając Trepowowi jedną rękę, drugą odrzuciła poły szaty i wystrzeliła z bliska w gubernatora z rewol-weru-buldoga.
Była wyraźnie zdenerwowana. Jak sama potem opowie, „bardzo trudno podnieść rękę na człowieka". Toteż wystrzał wypadł niedorzecznie.
304