322 Gwiazda wytrwałości Gwiazda wytrwałości 323
322 Gwiazda wytrwałości Gwiazda wytrwałości 323
dyszał. Świtało za oknem, kiedy ojciec skoń-cyl na moich rękach i kiedy zapukał kołatką doktor Chevalier. Miał pochlapany krwią surdut i ręce, bo szedł ze szpitala. Powiedział, że wielki książę nie żyje i Kuruta, i Potocki Sta-, niaław, i generał Hausman. Et votre pere?” — przypomniał sobie. ,,ll e$t morf” — powiedziana1* — „II a vecu assez pour rendre son der-flićr souffle dans une patrie librę”. Pamiętam jtik dziś. I zaraz potem przyszli do mnie stu-dimci i oficerowie z kokardkami narodowymi u;) piersiach, francuskimi, rewolucyjnymi,
znowu o ruchu jakimś mówią. Ale że to płt profesur wie, jak to jest na świecie; pof wiosną mówią, że wojna będzie, a na jesiea że rewolucja. A jeszcze, że słyszeli we Fm-cji i w tej drugiej”. Wtedy obudził się ojck i zawołał mnie zaraz. Poszedłem. Jędrzej odszedł. Miał przyjść dopiero na drugi dziet Przyprowadzić stolarza. Na miarę trum-j
Ja tymczasem usiadłem przy odfcu. Ojd-K oddychał gorzej i świstało mu w gardle. Siedziałem przy nim i patrzyłem do mojego p:-koju ponad to książki za okno. Było corc ciemniej. Naszą ulicą mało kto chodził wieczorem, więc słyszało się kroki. Ojciec sk męczył, brakło mu tchu, podnosiłem mu poduszki. Poszedłem po drugie do siebie i wiec? posłyszałem strzały. Jakby strzały. Od Befr"t-deru. Potem z pół godziny było cicho, aż nras ktoś biegł ulicą i to słychać było głośno. wet ojciec słyszał. Strzałów nie słyszał jatek. Były daleko. Weszła Franciszka z narządu nymi wywarami dla ojca, które przepisał dok tor Chevalier. Powiedziała, że mówili, że pożar jakiś. Ojciec się zląkł, czy blisko. Uspakajała, że nie, że daleko. I że ugasili. Gdst& aż na Solcu.
Sztum słuchał ze wszystkich najpilniej.
— Ojciec coraz gorzej chwytał oddech i Lulały go piersi przy tym, kiedy strzały dcidil całkiem wyraźnie, ale z innej już strony, -sl miasta. (Potem dowiedziałem się, że to wtedy, kiedy wystąpiły inne pułki, warn*-arsenał, rozbrojono w teatrze oficerów rosyj- . ikich.) Coraz to ktoś biegł ulicą koło nas, cza-icm krzyczał, raz pognali konno. Potem ojciec rzęził i posłałem Franciszkę po doktora, ale wróciła bez niego i powiedziała, że Jezus Maria! Rewolucyja francuska, że wielki kniaź ibit, że jeden generał polski zabity na Mostowej leży. Czy na Lesznie. Mówiła pacierze głośno. Zgromiłem ją, by nie straszyła mi ojca, ale ojciec już nie.słyszał. Usta mu się tylko poruszały, powietrze nimi chwytał i raz, gdy były nowe strzały, jakby oczy otworzył. ,\k nie, na pewno nic nie słyszał. I tak szły sfodziny jedna po drugiej na zegarze, świece dopalały się i trzeba było nowe wstawiać. X tu la moich rękach konał mi ojciec, a tam na ulicy rodziła się wolność! Przyszedł ksiądz ud Franciszkanów jakiś zestrachany, udzielił iir articulo i zaraz wybiegł. Było coraz głośniej aa mieście, ale ojciec tego wszystkiego już nie