328 Gwiazda wytrwałości
dzieć u mnie w Wilnie. Albo w Warszawie. Ani jednej.książki nie wywiozłem we wrześniu...
W Sztumie zbudził się inkwizytor:
— To pan we wrześniu wyjechał z Warszawy? We wrześniu?
Stary zdziwił się:
— Ano wrzesień był przecież, kiedy popisywali kapitulacyją — wymawiaj znowu tał dziwnie: „kapitulacyją”. — Kiedy rząd i seja. i wojsko poszły na Zakroczyn, Zawichost, Czersk, do Płocka...
— Jak to do Płocka — irytował s»t Sztum — jakiego tam Płocka? Zaleszczyk.
(Nie przerywaj — spotkał upominając? wzrok księdza — nie przerywaj, daj wreszcitr spokój. Nie rozumiesz? Biedny stary, pomieszało mu się wszystko w głowie. Że też z tobu,. Sztum...
— Dobrze, już dobrze — sygnalizował wzrok Sztuma — już nic, co chcesz ode mni* Że się dziwię?...).
— Do Płocka — powtórzył stary. — Dr Płocka. To były te tygodnie konania. Jii tamte godziny z ojcem, kiedy rodziło się wszystko. Już było wiadome, że żadna pomoc ci’ przyjdzie i że powstanie padło nie dostawać? pomocy od tych, co powstania z Zachodu ra-dali...
— O czym on mówi — myślał Sztum — o którym powstaniu? Warszawskim? — Ali' nie zapytał.
— O, i jeszcze jedną rzecz, jedną chciałem panom pokazać — ożywił się naraz nowym napływem stary. Tylko gdziem to zapodział? Jest! — I przebierał w jakimś pudle pełnym starych monet.
V
— To pan i numizmata? — zapytał Sztum. — O, jakie piękne monety!
— Najlepszy zbiór polskich monet — oburzył się stary. — W Puławach takiego_nie aieli! Gdzie ja to mam? Pisałem przecież onaszych monetach. Gdzie ja to mam?... Jest!
To, co trzymał w ręku i nad czym nachylili 3ię czterej oficerowie, nie było jednak monetą. Na karteluszu pożółkłego papieru, wycie-nlowany piórkiem, widniał zarys jakby orderu o gwiaździstym kształcie. Iwan, który znał się na orderach jak Sztum na gramatykach hinduskich, nie mógł sobie przypomnieć. Nie, nie znał takiego orderu.
— Order? — zapytał.
Stary, zapatrzony w rysunek pokiwał poważnie głową.
— Tak, order. Ostatni nasz order. „Gwiaz-da wytrwałości”.
~ Polski order? — nie mógł wytrzymać Sztum. — Nie ma takiego polskiego orderu!
Stary potrząsnął głową:
— Nie ma — i jest. Uchwalił go, trochę na stój wniosek, powiem to panom, sejm, nie pomnę już, w Zawichoście jeszcze czy Płocku ;ui, już na samym końcu. Bo wtedy najpotrzebniejsza była cnota wytrwałości. Taki mój