316 Gwiazda wytrwałości
z trzydziestego pierwszego... I pamiętają. Lu* biąT Belgowie, wdzięczny naród. Nie zapomnieli. To nie francuski bourgeois ten sam za Bourbona co za Louis Filipa...
— Czego nie zapomnieli? — wtrącił nie bardzo rozumiejący Sztum.
Staremu panu podniosły się zdumieniem siwe brwi wąskie.
— Jak to czego? To młodzi się^pytają dziś, na emigracji, czego? A o czym to panowie mówili na początku? P o wstania nam nie zapomnieli. Ot co! Powstania! To nie pamiętacie, że tacy jak wy, w. noc listopadową, ciemno było jak dziś, dziś noc taka sama. O polską sprawę wtedy mniej szło jak o europejską... o ludów... o tę belgijską... Belgowie za broń chwycili... Wolność sami wzięli. Car odebrać chciał. Car! Nasze wojsko miało pójść. Na Belgię! Tłumić! — I poszło! Na Belweder!
Stary pan podniecił się nagle. Wyrzucał siewa w gorączce jakiejś, ożywieniu. Ożywienie zapadało w znudzoną już obojętność oficerów Iwanowski postrzygł uszami do Sztuma, mrugnął na Witka, Kłażewskiemu zdało się, że stary to przychwycił, więc starał się rozładować grzecznie:
— Pan szanowny ma pamięć do historii...
— Pamięć do historii? A cóż ja innego robię? Piszę, zbieram. Jak nie mam pamiętać... Ojciec umierał, pamiętam, wtedy. Pamiętam, umierał ojciec... Był listopad i było ciemno...
Wbiegła służąca, że strzały i że gwardie wyszły na ulicę. Bo koszary gwardii były najbliższe naszych. Potem do pani Rautenstrau-chowej, która mieszkała najbliżej, poszli powiedzieć... Ojciec umierał...
Sztum od kilku minut słuchał z podejrzliwą uwagą:
— Przepraszam pana... może nie zrozumiałem... pan mówi, że ojciec pana... bardzo mi przykro, istotnie... że ojciec pana umarł... kiedy?... w rocznicę listopadową.?^
Stary bzłówiek’ zaprzeczył głową:
— W rocznicę? W rocznicę już w Warszawie był Paskiewicz. W ten dzień właśnie. Nie w dzień, raczej w noc. W ową noc listopadową.
Sztum upewniał się:
— W Noc Listopadową.
Stary człowiek kiwnął dumnie głową:
— Tak, panie. W Noc Listopadową.
Sztum jeszcze się upewniał. Sztum był zawsze wielki pedant:
— Zaraz, zaraz, więc jak? W noc listopadową, 29 listopada 1830 roku? Tysiąc osiemset trzydziestego roku — podkreślił słowo osiem. — W noc wybuchu powstania?
Stary człowiek skinął głową tak samo i spokojnie jakoś, z uporem:
— Tak, panie. Mój ojciec, świeć Panie nad jego duszą, umierał właśnie wtedy, kiedy Wysocki, biedny Wysocki, szedł na Belweder.
Zapanowało kłopotliwe milczenie. Zza lady