JAK WYCHOWAĆ CEZARA
Mikołaj lubił porozumiewać się za pomocą instrukcji.
Już nazajutrz Aleksander otrzymał pierwszą instrukcję. Wszystko w niej było przedstawione w punktach.
Pierwszym twym celem jest zapoznanie się z państwem, w którym wcześniej
czy później będziesz panować.
Po drugie: Sądy twoje podczas podróży winny być niezwykle ostrożne. Unikaj uwag, jedziesz bowiem nie osądzać, ale poznawać. Wstawać należy
o piątej rano, a wyjeżdżać o szóstej...
Sasza przejechał przez całą europejską Rosję. Z każdego gubernialne-go miasta wysyłał przez kuriera list - raport dla drogiego papy. Cała podróż została dokładnie opisana w jego listach do Mikołaja.
Jakże był szczęśliwy, poczuwszy wolność, jakże wesoły i beztroski stał się w oddaleniu od surowego ojca.
W Kostromie zwiedził monaster Ipatijewski, z którego wywodziła się ich dynastia. Tutaj w celi klasztornej pędził życie jego przodek - pierwszy Romanow powołany na tron. Po nieskończonych waśniach czasu Wielkiej Smuty, po carobójstwach i napaściach cudzoziemców sobór ziemski wybrał na cara szesnastoletniego Michała Romanowa, spokrewnionego z wygasłą dynastią carów moskiewskich.
Stojąc na murze klasztoru, Aleksander widział Wołgę.
W 1613 roku, gdy rzeka zamarzła, ku murom klasztoru sunęła długa procesja. W zimowym słońcu lśniły zbroje wojowników i złoto strojów bojarskich, zaś na czele procesji podążali, niosąc wspaniałe ikony, duchowni w drogocennych szatach. Ludzie szli do Ipatijewskiego monasteru uprosić młodego Michała Romanowa, aby zgodził się zostać ich władcą.
Jak zareagował ten jego przodek? Michał płakał i krzyczał: „Nie chcę być waszym carem".
Jakby już tam, w monasterze Ipatijewskim, przewidywał, jak ciężka okaże się czapka Monomacha dla jego potomków. Uległ jednak. Ziemia rosyjska przysięgła, że Romanowowie będą panować jako samodzierżcy odpowiedzialni wyłącznie przed Bogiem.
Następcę tronu wszędzie witały z czcią tysiące ludzi. Również w Kostromie, gdy płynął Wołgą, lud całymi godzinami stał po kolana w rzece, aby bodaj spojrzeć na ziemskie bóstwo.
Kiedy wychodził z soboru, olbrzymi tłum z okrzykami „hura!" usiłował podejść jak najbliżej, żeby choć dotknąć żywego bóstwa. Członkowie świty, broniący Saszę przed naporem tłumu, na długo zachowali siniaki i skaleczenia, których doznali na skutek entuzjazmu ludu.
81