2S8 Podrzucona książka ■ Podrzucona książka 263
2S8 Podrzucona książka ■ Podrzucona książka 263
narodzie, o kawał żelaza do obrony, i o garść prochu; a tyś mi dał artykuł gazety. A nartó ów odpowie: Pani moja, kiedyż wołałaś d: mnie? I odpowie Wolność: Oto wołałam usfó-mi tych pielgrzymów, a nie słuchaliście mnie, idźcie więc w niewolę, kędy będzie świst kna-ta i chrzęst ukazów.
I rzeknie Wolność do drugiego narodu: Ot: by Jam w utrapieniu i w nrLdzy i prosiłam c:?-bie, narodzie, o opiekę prawa i o opatrzenie a tyś na mnie rzucał ordonansami. I odpourt naród: Pani moja, kiedyś przychodziła mnie? I odpowie Wolność: Przychodziłam ć: ciebie w stroju tych pielgrzymów, a tyś -mr,; wzgardził; idźże więc w niewolę, kędy będ>; świst knuta i chrzęst ukazów.
Zaprawdę mówię Wam., iż pielgrzymstw Wasze stanie się dla mocarstw kamieniem obrazy
W tym miejscu kończyła się strona i dwi następne kartki z trudem dawały się odlepi-:: Ambroży, który łatwiej sobie dawał radę a* świecą lub ze starterem niż z książką, rozlepiał je, ile mógł, z trudem. Ale zauważył prą’ tej czynności, że wokoło niego i za nim ucichło, przystanęło i zasłuchało się coś znacznie więcej ludzi.
' Po chwili słychać było ten sam niewprav.Tr w czytaniu, śpiewny jakiś głos Ambrożcg’
„Odrzuciły mocarstwa kamień Wasz od budowy europejskiej, a oto kamień ten stanie się kamieniem węgielnym i głową przyszłej hudowy, a na kogo on upadnie, tego skruszy, i kto nań potknie się, ten upadnie i nie powstanie.
A z wielkiej budowy politycznej europejskiej nie zostanie kamień na kamieniu.
Bo przeniesiona będzie stolica Wolności.
Jeruzalem, która mordujesz ludzi mówiących o Wolności, mordujesz proroki twoje; i lud, który morduje proroki swe, uderza sam debie w serce swoje, jako szalony samobójca”.
I potem już, sam nie wiedząc jak go zebrało, czytał Ambroś dalej o rządcach francuskich i mędrcach francuskich, co obiecywali wolność, i o rządcach i mędrcach angielskich, i o kupcach i handlarzach obojga narodów, co .przysłali pieniądz na zgnębienie wolności”. Tak, były to niezawodne przepowiednie.
„A oto przyjdą dni, że będziecie lizać złoto Wasze i żuć papier Wasz, a nikt Wam nie przyśle chleba i wody...”
Mowa książki była niejasna, zwyczajnie jak w takich przepowiedniach bywa, ale chwilami wydawała się im jaśniejsza niż wszystko, co jest wkoło nich obecnie. Ciemniało tak, że zapalić musieli światło reflektora, obłożywszy ]t; tylko kocami. Poprzez ten blackout i spoza yeh płacht, w gęstniejącym chłodzie mroku
i