34 K. MOSZYŃSKI:
drugie fest już niemal wyłącznie zajęciem dzieci. Podobne „polowanie" z kamieniem na szpaki podpatrzył na Polesiu J. Weyssenhoff i poświęcił mu piękny obraz w swej „Puszczy". W Dalmacji bywa ono połączone z pewnym zabiegiem łowieckim. Dwaj chłopcy zatrzymują się z dwu stron krzaka, zajętego przez stado kosów, na odległości 20 kroków od niego; poczem nagle z krzykiem pędzą do krzaka i, stając przed nim*z podniesionemi rękoma, wszczynają nieopisaną wrzawę. Zaskoczone ptactwo zlatuje na ziemię, ale w tej samej chwili sypie się na nie grad kamieni.
46. W stosunku do wyżej opisanych „narzędzi" łowieckich —
(używanych na naszych ziemiach niewątpliwie od szeregu tysięcy lat — ^nrfż^oszczep i siekierą znamionują już znaczny postęp. Nóż znajduje zastosowanie podezas polowania, połączonego ze ściganiem (§ 34), zabija się nim zwierzęta obezwładnione przez zmęczenie. Tak np. sztyletami zabijają Czarnogórcy zgonione samy. — Oszczep był donie-dawna dość pospolity śród wielko- i białoruskich włościan (ob. § 397); oddawał on znaczne usługi zwłaszcza podczas polowania na niedźwie-dzie, a tradycja ludowa na Wielkorusi i Polesiu do dziś pamięta wiele v szczegółów o dawnych łowcach, co to w pojedynkę z psem tylko, oszczepem i toporem chodzili na niedźwiedzia.
Jeszcze od nich dzielniejsi byli górale z Beskidu. Aleksander Ubysz, któremu zawdzięczamy sporo ważnych szczegółów o zeszłowiecznem łowiectwie ludowem w Małopolsce (ale któremu, mimo wszystko, całkiem bezwzględnie ufać nie można), świadczy, że górale ci polowali na niedźwiedzie „uzbrojeni co najwięcej w żelazne widły, a najczęściej w nieodstępną tylko siekierę". Sądząc ze słów Ubysza, górale karpaccy posługiwali się siekierą, jak mało który inny lud europejski, czy azjatycki (ob. § 396); ciupagą, rzucaną z ręki, zabijali rysie, żbiki, a nawet kuny, ukryte w gałęziach drzew; miała to być w pierwszej połowie ubiegłego wieku główna broń łowiecka w Beskidach i z nią też chodzono kłusować.
j 47. Prastarem narzędziem łowieckiem jest łuk. Jeszcze niezbyt I dawno znali go tu i owdzie słowiańscy łowcy (§ 399); dziś jednak, j jako broń łowiecka, wyginął na terytorjach słowiańskich doszczętnie.
.Także, rozwiniętą z łuku lub, mówiąc ściślej, z samostrzału, kuszę i (ob. § 399) można już tylko widzieć jako zabawkę w rękach dzieci? i Wreszcie i proca stanowi dziś jedynie dziecinną zabawkę, rozpo-! -wszechnioną zresztą przeważnie po miastach i przedmieściach; choć w Tatrach, a także w Bułgarji etc. niedawno jeszcze służyła jako na-I :**ędzie łowieckie (ob. § 398). Tylko z Lublina mam dotychczas no-I tatkę o dmuchawce, z której, podobnie jak z procy, strzelali nie-1 kiedy .wyrostki podmiejskie do ptactwa (ob. §.400).
Jttiejsce kamieni, kijów, maczug, oszczepów, siekier, łuków, kusz, '.proc i miotaczy (ob. § 399) zajęła od dość już dawna broń paliLa*-
Dostała się ona powszechnie do rąk włościan, a dzięki swej oczywistej wyższości nad wszelkiego rodzaju innemi narzędziami łowiec-kiemi spowodowała w wielu krajach, gdzie otwarte polowanie nie jest włościanom zabronione, całkowity niemal zanik dawnego łowieckiego sprzętu. Z łatwo zrozumiałych powodów nie przedstawia ona jednak dla etnografa objektu godnego uwagi (porówn. wyżej Wstęp).
4&. Omawialiśmy dotychczas łowy, polegające na bezpośredniem zabijaniu, czy też chwytaniu zwierzyny przez łowcę lub jego pomocników, do których zaliczyliśmy psy i oswojone ptaki drapieżne. Pozostał nam do bliższego rozpatrzenia jeszcze jeden, bardzo obszerny i pod względem etnograficznym szczególnie zajmujący, dział łowiecki; polega on na zastosowaniu rozlicznych i nieraz bardzo pomysłowych samołówek i sieci. Zanim się jednak z nim zapoznamy, poświęcić musimy wprzód nieco uwagi truciu zwierząt dzikich oraz chwytaniu ptactwa na lep. Omówić je możemy na tern miejscu tern łatwiej, że ostatecznie przedmiot zatruty, czy też pokryty lepem, nie różni się pod względem funkcji od samołówek.
Jako trucizny używa się, coprawda, na ziemiach słowiańskich, niemal wyłącznie, rozmaitych środków kupnych (strychnina, sublimat etc.); dlatego łowieckie trucie zwierząt (za pośrednictwem zatrutej padliny i t. p.) nie przedstawia się zbyt zajmująco. Jednak cośniecoś przetrwało w tradycji i z dawnych czasów. Tak wiemy, te na witebskiej Białorusi używali włościanie trucizn domowego wyrobu z zą.-v^wa^^nęi_międ^» ż zielonego mąku^z lulka (Hyoscyamus niger L.) i t. p.; zbierali też owoce jakiejś rzadkiej, bliżej nieokreślonej, dzikiej rośliny, służącej specjalnie do trucia zwierząt drapieżnych. Wielkorusi syberyjscy używają jako trucizny m. i. niegaszonego wapna. Trutki z sublirnatu sporządzają oni w ten sposób, że drobno sproszkowaną ti^tiznę wsypują do maleńkich torebek z wosku łub ciasta, wielkości naparstka, igoczem każdą taką torebkę zalepiają i maczaj*ą wielokrotnie w rozpuszczonem maśle, póki nie stanie się podobną do bryłki tłuszczu. — Tu i owdzie na Białorusi chwytają kuropatwy, upoiwszy je grochem, nasyconym samogonką, t. j. wódką domowego wyrobu.
49. Użycie lepu . jest ogromnie rozpowszechnione zwłaszcza w zachodnich krajach Serbochorwacji, w Karpatach zachodnich i w Polsce. Stosowane było i na Rusi. Znane jest i na Węgrzech. Oddawna też było praktykowane w Europie południowo-zachodniej i zachodniej. Chwyta się ptactwo na lep w różny sposób. Niekiedy ptasznicy słowiańscy zwilżają_lepem żywe, obnażone z,liści gałązki krzewów, ><io których ma być zwabione ptactwo. Albo używa się^ruchomych ^-pręcików. i__rozgŁJttóret po obmażaniu lepem, umocowuje się na odpowiednich miejscach. Wreszcie lepem pokrywają łowcy desżczułki albo patyczki, umocowane na długiej rękojeści. W tyra ostatnim wypadku