102
i. MOSZYŃSKI: KULTURA LUDOWA SŁOWIAN
i Ameryki. Bowiem na znacznych obszarach tych lądów już od tysięcy lat dokonało się w wielu krajach przejście od gospodarki przyswajającej, czysto naturalnej, stojącej w zasadzie na poziomie życia zwierzęcego, do gospodarki specyficznie ludzkiej, hodowlanej. Z chwilą kiedy to przejście zostało wszczęte, rozpoczęło się potężne, choć zrazu jeszcze dość powolne posuwanie naprzód całej ludzkiej kultury. Ludzkość wkroczyła na drogę genjalną i pozwalającą rokować najlepsze nadzieje na przyszłość: poczęła stwarzać warunki nieodzowne dla swego istnienia nawet tam, gdzie ich przedtem nie było.
112. Jak dokonany został ów brzemienny w skutki krok, wiodący od gospodarki przyswajającej do wytwórczej, hodowlanej, dokładnie jeszcze nie wiemy. Dawniej sądzono, że wszyscy hodowcy roślin przebyć musieli stadjum pasterstwa, zaś przedtem - stadjum łowiecko-zbierackie. Według dawnych pojęć rozwój gospodarki ludzkiej ująćby więc można w schemat: 1) zbieractwo i łowiectwo (wraz z rybołówstwem), 2) pasterstwo i 3) uprawa roślin. Nowsze badania nie potwierdziły takiej ewolucji jako obowiązującej ogół ludzkości. Okazało się, że wiele ludów przeszło bezpośrednio od zbieracko-ło-wieckiego trybu życia do uprawy roślin. Nie może więc być mowy o tern, aby hodowla zwierząt stanowiła obowiązkowe ogniwo, łączące gospodarkę prymitywną z uprawą roślin. Według najnowszych hipotez rzecz przedstawiałaby się inaczej. Gospodarka prymitywna mia-nowicie rozszczepić się miała w dwu kierunkach; jeden z nich nace-chowanybył przewagą pasterstwa, drugi zaś przewagą ręcznej uprawy roślin, czyli t. zw. kopieniactwa. Zczasem wskutek przesunięć etnicż^ nych i rozchodzenia się tal kulturalnych dwa ostatnio wymienione rodzaje gospodarki zmieszały się ze sobą, dając w rezultacie rolnictwo, t. j. wyższą uprawę roślin, dokonywaną przy pomocy zwierząt.
113. Takie ogólne ujęcie obchodzącego nas tu zagadnienia~nie wyświetla jednak szczegółowych kwestyj, na jakich drogach przyszło do zapoczątkowania kopieniactwa i hodowli zwierząt. Pierwszej z tych dwu kwestyj poświęcimy nieco uwagi w rozdziale następnym (§ 148), tu zajmiemy się tylko drugą. Otóż sądzono przez czas jakiś, że zapoczątkowanie hodowli zwierząt da się poprostu wytłumaczyć popędem do przyswajania dzikich zwierząt, jaki istotnie obserwujemy u niektórych ludów prymitywnych czy niecywilizowanych. Przy bliż-szem jednak roztrząsaniu rzeczy okazało się, że takie tłumaczenie żadną miarą nie wystarcza i że punktów wyjścia dla hodowli większych zwierząt ssących szukać należy nie w uprawianem dla rozrywki przyswajaniu pojedynczych osobników, lecz w pewnym typie użytkowania dzikich stad. Z niektórych krajów świata, np. z Azji północno-wschodniej, posiadamy wiadomości o hodowli zwierząt, którą właściwie zaledwie hodowlą nazwać można; jest to raczej symbioza grupy ludzkiej z półdzikiem stadem ochranianych, ale i wyzyskiwanych przez