26 ERWIN PANOFSKY
często nieudolnie, w rękopisach karolińskich, skąd przeniknęły do późniejszych iluminacji, lecz że już w XIII, a najpóźniej w XIV wieku zastąpiły je przedstawienia całkowicie odmienne.
W ilustracjach do tekstu astronomicznego, wykonanych w IX w., il. 15 takie postacie mitologiczne jak Bootes, Perseusz, Herkules czy Merkury występują w swej czysto klasycznej postaci, to samo dotyczy bożków pogańskich, pojawiających się w encyklopedii Hrabana Maura.28 Przy całej nieporadności, wynikającej w dużej mierze z nieudolności artysty, kopiującego w XI w. nie zachowany do dziś rękopis karoliński, postacie w ilustracjach do tekstu Hrabana nie są najwidoczniej zbudowane na podstawie 12,13 opisu, ale zależne od pierwowzorów antycznych poprzez tradycję przedstawieniową.
W kilka wieków później te pierwotne przedstawienia popadają w zapomnienie i ustępują miejsca przedstawieniom całkowicie nowym bądź też opartym na źródłach wschodnich, w których współczesny widz nigdy by już nie rozpoznał bóstw klasycznych. Wenus jawi się w nich jako wytworna młoda dama grająca na lutni lub wąchająca różę, Jowisz jako sę-il 14 dzia z rękawiczkami w dłoni, a Merkury jako wiekowy uczony lub nawet biskup.24 Dopiero z nadejściem właściwego renesansu Jowisz przedzierzgnął się z powrotem w postać klasycznego Zeusa, Merkury zaś odzyskał młodzieńcze piękno Hermesa.25
Wszystko to wskazuje, że ów rozdział tematów klasycznych od klasycznych motywów dokonał się zarówno na skutek braku tradycji przedstawieniowej, jak i wbrew niej. Sztuka karolińska, gorączkowo asymi-lująca tradycyjne wzory, kopiowała przedstawienie antyczne, owo stopienie starożytnego tematu ze starożytnym motywem, lecz antyczny ten obraz został zarzucony w szczytowym okresie sztuki średniowiecznej i powrócił dopiero we włoskim ąuattrocento. Ponowne scalenie starożytnych tematów i motywów było przywilejem właściwego renesansu, po upływie momentu, który moglibyśmy nazwać godziną 0.
Dla umysłu średniowiecznego klasyczna starożytność była zbyt odległa, a jednocześnie w nazbyt silnym stopniu obecna, by mógł pojmować ją jako zjawisko historyczne. Nieprzerwaną ciągłość tradycji odczuwano tak dalece, że np. cesarz niemiecki uznawany był za bezpośredniego następcę Cezara i Augusta, że lingwiści traktowali Cycerona i Donata jako swych poprzedników, a matematycy uznawali za swego przodka Euklidesa. Jednakże panowało powszechne przekonanie, że istnieje nieprzebyta przepaść między cywilizacją pogańską i chrześcijańską.28 Dwu tych tendencji nie można było od razu zrównoważyć tak, by stworzyć poczucie dystansu historycznego. Dla wielu świat klasyczny przybrał odległy, baśniowy charakter, podobnie jak współczesny wschód pogański, tak że Villard de Hon-necourt mógł był nazwać grobowiec rzymski „la sepouture d’un sarrazin”, a Aleksander Wielki i Wergiliusz jawili się jako wschodni czarodzieje. Dla innych świat klasyczny był praźródłem szanowanej wiedzy i uświęconych tradycją instytucji. Nikt jednak w średniowieczu nie mógł pojmować cywilizacji antycznej jako odrębnego i zamkniętego zjawiska, należącego