- W okolicy krążą plotki. Zdaje się, że Reginald ma gościa.
Na szczęście mogłam sobie tylko wyobrażać, co oznacza bycie gościem Reginalda. Podobnie jak tylko wyobraźnia potrafiła mi podpowiedzieć, jaki typ osoby uznałby, że warto się u Reginalda zatrzymać.
- Życzę mu dużo sił.
- No tak. Wiesz. Ten właśnie gość jest głównym bohaterem plotek. On nie jest magiczny. Przedostał się bez przewodnika, więc pewnie miał sporo sił.
- Łucja też tak zrobiła.
- Bo z tego co wiem, miała taką potrzebę. W końcu działa jej się krzywda. Ten gość mógł, ale nie musiał, być ranny, gdy się tu dostał, zdaje się jednak, że miał jakąś pomoc ze strony magii.
- Właśnie powiedziałeś, że nie miał przewodnika.
Bron spojrzał na mnie szeroko otwartymi oczyma,
po czym stwierdził:
- Przewodnik to nie to samo, co magiczny ślad. Wiesz o tym, prawda?
- Prawdę mówiąc, nie, nie wiem. Nie wiem też, o co ci chodzi. - Czekałam, a kiedy nic więcej nie powiedział, dodałam: - To Łucja miała ten magiczny ślad, gdy tu dotarła?
Bron pokręcił głową.
- Łucja nie miała ani przewodnika, ani magii. Myślę, że udało jej się przedostać, bo ma w sobie trochę magicznej krwi.
Usiadłam prosto.
- Magiczna krew? Czy to ona nadaje jej ten blask, gdy patrzy się na nią z boku?
Bron przyjrzał mi się z zainteresowaniem.
- Widzisz to?
Skinęłam głową.
- Floss powiedziała, że widzisz wnętrze. To ciekawe. Nie ma was tak wiele.
Zarumieniłam się.
- Nie wiedziałam nawet, że to mam, nim Floss mi o tym powiedziała. Wciąż próbuję zrozumieć, co to znaczy. Czy to na przykład oznacza, że jestem magiczną istotą?
Bron uśmiechnął się szeroko.
- A czy wszyscy nimi nie jesteśmy? - zapytał dumnie.
- Rodzice by mnie zabili, gdyby to była prawda.
- Nie są miłośnikami magii, jak rozumiem?
Roześmiałam się.
- To delikatnie powiedziane.
Też się roześmiał.
- No cóż - odezwał się trochę smutno. - Nie próbuj tego zrozumieć. Po prostu niech tak będzie. To może znaczyć, że masz w sobie magiczną krew albo jesteś wrażliwa, albo po prostu bardzo spostrzegawcza. Jak będziesz się tym za bardzo przejmować, możesz to spłoszyć. Lepiej przejmijmy się gościem Reginalda.
Znów poczułam chłód i wiedziałam, po prostu wiedziałam, co mówił Bron.
- To Major, prawda?
Bron przyglądał mi się uważnie.
- To możliwe.
Warknęłam.
- Raz prawie udało mu się podążyć za Floss, a nie przepada za nią, bo nie docenia jego uroku. Nie żeby jakiś miał. Jest wściekły na Tonią, że go rzucił i zszedł się z Maxem. A to tylko powody jego niechęci, o których ja wiem.
181