u nlhul^Uu gu tyniłiuu śmittć się i opinii i Hiuniomu ,v S|U,K‘?tMu‘j lud/kości, u jet*cze bardziej potomności nawet zrozumieć Atyllę chichoczącego nad gro-tH*nv -c bidzie żył w pamięci potomnych jako Bicz Hoiy, lecz naród nie może sobie pozwolić, aby korzyło z luksusu cynizmu, nie może ryiykować znalezienia się poza nawiasem opinii ludzkości, ponieważ na-iod nigdy nie umiera, a kiedy orgie skutecznej przemocy stracą swą silę, nadejdzie dzień, kiedy będzie musiał zyc nie swymi wspomnieniami, ale tym co ludzkość zapamięta. Żywy, nie zmarły Kain został napiętnowany jako bratobójca”. Potem Morier przypomina księciu pruskiemu, że był wychowany w nienawiści do Napoleona i do zła, które jego militaryzm dokonał w Europie, ale jeśliby teraz Niemcy zaatakowały i złamały Francję pod jakimkolwiek pretekstem ,,to jeszcze większy stopień nienawiści złączy się z ich imieniem w przyszłości. Działania przeto Niemiec, w tym wypadku byłyby nacechowane pedantycznym i akademickim okrucieństwem, naukowym cynizmem, czego historia nigdy by nie zapomniała, a ludzkość potrzebowałaby długiego czasu na wybaczenie”.
Nie można zaprzeczyć, że ten estetyzujący pięknoduch liberalizmu angielskiego jasno zrozumiał, czym się stały zjednoczone Niemcy dla Europy i ludzkości. Morier był jednak tylko obserwatorem, nie miał żadnego wpływu na wypadki. Widział jednak przenikliwie, do czego prowadzi naród niemiecki polityka Bismarcka, tego najdoskonalszego junkra pruskiego. My bylibyśmy dziś skłonni powiedzieć, że od Bismarcka do l Hitlera droga była już wytyczona i dla świadomych i widoczna w 1875 r. Niemniej wydaje się, że historyk i tak łatwych wniosków wyciągać nie powinien. Nie i można bowiem przyjmować fatalizmu w dziejach na-[ rodów, bo wtedy byłyby one rozgrzeszone ze wszyst-
kich zbrodni, których w ich Imieniu dokonywali tyrani. Sądzimy więc, że zgodnie z sumieniem historyka można po przeczytaniu wypowiedzi Moriera z 1875 r., tylko stwierdzić, że ten obserwator widział tendencje wśród sfer kierujących Rzeszą Niemiecką, które okazały się katastrofalne, nie tylko dla narodu niemieckiego, ale całej Europy.
Kiedy w połowie maja 1875 r. alarm wojenny nagle się zakończył, zaczął się spór o intencje Bismarcka, o sens całej sprawy, która rzutowała na dalsze stosunki dyplomatyczne między głównymi mocarstwami. Czy istotnie Niemcy dążyły do wojny prewencyjnej, a interwencja Rosji i Anglii zmusiła je do zachowania pokoju, czy też Niemcom zależało jedynie na tym, aby Francję zniechęcić do wojny odwetowej i ostrzec ją, że nie może się do niej przygotowywać bez narażania się na ewentualne zapobiegawcze wystąpienia Niemiec** To, iż Bismarck nie tylko nie krył się z koncepcją wojny prewencyjnej, ale ją jawnie głosił, może skłaniać do interpretacji, że w gruncie rzeczy nie myślał na serio o jej realizacji, a raczej chciał w ten sposób przestrzec zarówno Francję, jak i Europę, pokazując zdecydowanie Niemiec do rozpoczęcia wojny, jeśli Francja nie będzie dostatecznie uległa.
Od razu po zakończeniu alarmu dyplomacja niemiecka zajęła stanowisko, sugerując że nie miała zamiaru wywoływania wojny, a rzekoma interwencja rosyjska była tylko intrygą Gorczakowa, który chciał przed Europą wystąpić jako obrońca pokoju. Jeśli idzie o stosunki między trzema cesarstwami, a ta sprawa nas tu najbardziej interesuje, to w wyniku kryzysu nastąpiło wyraźne zbliżenie między Berlinem a Wiedniem, ale bez szkody dla dobrych stosunków między Wiedniem a Petersburgiem.
157