262 Yictor W. Turner
pogrzebowych mają związek z członkostwem abusua, ponieważ to krewni matrylinearni, oskarżają jeden drugiego o czary, a w większości przypadków śmierci jej spowodowanie przypisuje się czarom. Istnieje także inne złowrogie znaczenie kryjące się w pojęciu więzów krwi. Symbolika czerwieni jest także związana z kultem ziemi, Asase Ya, uważanej za „żeńskie bóstwo” (Rattray 1927). Jak uważa Rattray, „menstruacja (kyiri bara) nie była dla niej tabu; ona lubiła ludzką krew” (tamże; 342).
Mógłbym mnożyć cytaty z niezwykle szczegółowych danych Rattray’a (1927) na temat symboliki czerwieni, by wykazać związek, jaki Aszanti zauważają pomiędzy pierwiastkiem żeńskim, śmiercią, zabijaniem, czarami, brakiem powodzenia, menstruacyjną nieczystością a ofiarą z ludzi i zwierząt. Na przykład, Aszanti mają „czerwony” sumem, czyli „fetysz”, który jest „czymś w rodzaju kozła ofiarnego czy czegoś takiego, co bierze na siebie całe zło i grzechy świata” (tamże; 13). Jest on zanurzony w czerwonej farbie esono (zrobionej ze sproszkowanej kory drzewa adwino, prawdopodobnie z gatunku Pterocarpus), która jest „substytutem ludzkiej krwi” i używana jest w obrzędach związanych z kultem ziemi. Ten fetysz, zwany kunkuma, jest także „splamiony i opryskany krwią owiec i ptactwa, które zostały złożone w ofierze”, a wewnątrz niego znajduje się „ukryty fragment włókna (baba) użytego przez menstruującą kobietę” (tamże: 13). Widzimy tutaj krew ofiarną i menstruację w wyraźnym związku z burzycielami porządku naturalnego i społecznego - „złem i grzechami”. Ostatni już przykład, być może najbardziej interesujący ze wszystkich, będzie musiał na razie wystarczyć. Raz do roku następuje rytualne pogwałcenie pierwotnego sanktuarium ntom, wspomnianego wcześniej ntoro Bosommuru. Należy ono często do samego Asantehene. W dzień rytuału „król zostaje posmarowany czerwoną farbą esono” (tamże: 136). W ten sposób biel ntoro i rzeka Bosommuru zostają pogwałcone. Później w trakcie oczyszczania sanktuarium skrapia się je wodą zaczerpniętą z wielu świętych rzek, którą miesza się w misie z białą gliną.
W wielu społeczeństwach patrylinearnych, szczególnie w takich, w których istnieje zemsta rodowa, to właśnie dziedziczenie w linii męskiej związane bywa z ambiwalentną symboliką krwi. Ale u Aszanti, gdzie matrylinearność jest zasadą dominującą, stosunek dziedziczenia w linii męskiej jest uważany za prawię na pewno rokujący pomyślnie, związany z Bogiem-Niebem i bogami wielkich rzek, którzy zarządzają płodnością, zdrowiem, siłą i wszystkimi wartościami życiowymi podzielanymi przez wszystkich. Po raz kolejny spotykamy się ze strukturalnie podrzędnymi jako wyższymi moralnie i rytualnie, ze słabością jako sakralną mocą.
Nadszedł czas, by ponownie uważnie przyjrzeć się hipotezie, która stara się wyjaśnić istnienie takich samych cech w tak na pozór różnych zjawiskach, jak neofici w liminalnej fazie rytuału, poddani obcym autochtoni, małe narody, dworskie błazny, święci żebracy, dobrzy Samarytanie, ruchy millenarystyczne,
„włóczędzy dharmy” („dharma bums")', matrylinearność w systemie patrylinear-nym, patrylinearność w systemie matryłinearnym, zakony klauzurowe. To rzeczywiście niezbyt jednorodnie dobrana grupa zjawisk społecznych! Niemniej wszystkie one mają wspólne cechy: są osobami albo zasadami, które (1) lokują się w szparach struktury społecznej, (2) pozostają na marginesie w owej strukturze albo (3) zajmują jej najniższe szczeble. Prowadzi nas to z powrotem do problemu definicji struktury społecznej. Jednym z uznanych źródeł definicji jest A Dictionary ofthe Social Sciences (Gould, Kolb 1964), w którym A. W. Eister przeprowadza przegląd głównych określeń tej koncepcji. Spencer i wielu nowoczesnych socjologów uważało strukturę społeczną za „mniej lub bardziej wyróżniający się układ (którego może istnieć więcej niż jeden typ) wyspecjalizowanych i wzajemnie zależnych instytucji (podkreślenie Eistera) i zinstytucjonalizowanych organizacji pozycji i/lub aktorów, którzy je zajmują, wykształconych w toku naturalnego biegu spraw, w miarę jak grupy osobników ludzkich z danymi potrzebami i możliwościami pozostawały ze sobą w interakcji (w różnych jej typach i sposobach) i dostosowywały się do środowiska (Eister 1964: 668-669). Bardziej analityczne określenie Raymonda Firth’a (1951: 32) brzmi: „W typach społeczeństw normalnie badanych przez antropologów, struktura społeczna może zawierać zasadnicze czy podstawowe relacje wyrastające z systemu klasowego opartego na związkach z ziemią. Inne aspekty struktury społecznej wyrastają z członkostwa jednostki w innych rodzajach trwałych grup, takich jak klany, kasty, grupy wiekowe, czy tajne stowarzyszenia. Inne podstawowe relacje są zależne od pozycji w systemie pokrewieństwa.”
Większość definicji zawiera ideę układu pozycji czy statusów. Większość zawiera instytucjonalizację oraz trwanie grup i wewnętrznych związków. Przedstawiciele nauk społecznych zapuszczali się w celach łupieżczych w poszukiwaniu koncepcji, idei, modeli, w takie dziedziny, jak mechanika klasyczna, morfologia i fizjologia zwierząt i roślin, a ostatnio, razem z Levi-Straussem, w lingwistykę strukturalną. We wszystkich rozumieniach występuje idea superorganicznego układu części, czy pozycji, która stale, pomimo upływu czasu, trzyma się w mocy z mniej lub bardziej stopniowymi modyfikacjami. Koncepcja „konfliktu” została włączona w koncepcję „struktury społecznej”, ponieważ zróżnicowanie między częściami przeradza się w opozycję pomiędzy nimi, a rzadki status staje się obiektem walki między osobami i grupami, które zgłaszają do niego roszczenia.
Inny wymiar „społeczeństwa”, którym jestem tu zainteresowany, jest znacznie trudniejszy do zdefiniowania. G. A. Hillery (1955) przeanalizował 94 definicje pojęcia „wspólnota” i doszedł do wniosku, że „poza pojęciem, że ludzie są zaangażowani we wspólnotę (community) nie ma całkowitej zgody, co do natury wspólnoty” (Hillery 1955: 119). To pole wydaje się więc stale otwarte dla podejmowania nowych prób! Starałem się zrezygnować z idei, że communitas posiada specyficzne umiejscowienie terytorialne, często ograniczone w charakterze,
1 Tytuł książki Jacka Kerouaca The Dharma Bums, która została wydana po polsku w tłumaczeniu Marka Obarskiego pod tytułem Włóczędzy dharmy (przyp. red.).