454 Rozdział 11
454 Rozdział 11
Skutnik ratuje Priscillę Triado.
dramat. Nikt nie pospieszył z pomocą, nikt nawet nie zadzwonił na policję. Takie przypadki wcale nie należą do rzadkości. Historia, o której opowiemy, zdarzyła się kilka lat temu w Greenbelt, w stanie Maiyland.
Gwałciciel zaatakował dziewiętnastoletnią kobietę na tyłach budynku, w którym mieszkała. Przez kilkanaście minut krzyczała i walczyła z napastnikiem. W ciągu tych kilkunastu minut udało mu się, nie wzbudzając niczyjego zainteresowania, przeprowadzić szamoczącą się ofiarę pod oknami sąsiedniego mieszkania i zgwałcić ją.
Wszyscy mieszkańcy Lenny
budynku słyszeli krzyki ofiary. „To nie brzmiało jak głos ludzki — stwierdziła Dorothy Piles, sąsiadka, dodając: — Poczułam się słabo. Wszycy poczuliśmy się źle, nie chcieliśmy być zamieszani w tę historię. Może dlatego nikt nie wezwał policji" („Washington Post", September 19, 1986).
Na szczęście natura ludzka ma także swą lepszą stronę. Niedawny sondaż Gallupa wykazał, że 80 milionów Amerykanów zaangażowanych jest w pracę społeczną. Wielu z nich spędza kilkanaście godzin tygodniowo, pomagając tym, którym gorzej się w żydu powiodło. Niezliczone rzesze ludzi, włączając w to pracowników społecznych, pielęgniarki, strażaków i nauczycieli, poświęcają swe życie w służbie dla innych.
Zdarza się, że pomoc drugiemu człowiekowi udzielana jest w dramatycznych okolicznościach z narażeniem własnego życia. Takie wydarzenia przykuwają uwagę całych społecznośd.
Za przykład niech posłuży katastrofa lotnicza w styczniu 1982 r. Air Florida, lot numer 90, startował podczas zamieci śnieżnej. Uniósł się ponad płytę lotniska w Waszyngtonie, ale nie zdołał nabrać wysokości. Uderzył w most na Potomaku.
Z piekielnym świstem pogrążył się w wodzie, roztrzaskując przedtem taflę lodu, która pokrywała rzekę.
(Większość pasażerów ji załogi zginęła na skutek siły uderzenia. Jednak kilka ocalałych osób rozpaczliwie uchwyciło się tylnej, nie zatopionej części samolotu. Bardzo szybko na miejsce zdarzenia przyleciał helikopter z pobliskiego Parku Narodowego.
W akcji ratunkowej ważyła każda minuta, gdyż nikt nie mógłby długo przeżyć w wodzie o temperaturze -1°C.
Załoga helikoptera spuściła linę ratunkową, licząc na to, że uda się przyholować rozbitków do brzegu, gdzie oczekiwały już na nich wyspecjalizowane ekipy ratowników. Jednak wielu pasażerów znajdowało się w stanie szoku.
Nie potrafili uchwydć kołyszącej się w rytm porywów wiatru liny.
Jeden z ocalałych, łysiejący mężczyzna po pięćdziesiątce, zachował wyraźnie lepszą kondycję niż pozostali i zdołał ją pochwycić. Zamiast pozwolić, aby helikopter przeniósł go w bezpieczne miejsce, podał linę innemu rozbitkowi. Powtórzył to jeszcze parę razy — za każdym nawrotem helikoptera chwytał linę i wsuwał ją w czyjeś dłonie.
Priscilli Triado, jednej z ratowanych osób, lina wyślizgnęła się z rąk podczas wciągania. Nieprzytomna wpadła znów do lodowatej wody. Z wybrzeża przyglądał się temu Lenny Skutnik, urzędnik działu budżetu Kongresu. Bez chwili wahania pozbył się płaszcza i butów