LX DRAMAT WYOBRAŹNI
przecież odległości - także blask oka Sawy i kolory lejące się z jego żupana gdy jechał „śród lip”, otoczony lipami... Zmy-ślała? Ależ nie, tu po prostu tak ludzie widzą.
Większość scen dzieje się nocą, a więc noc wyznacza także obraz kosmosu. Tradycyjnie w poezji kosmos bywa przestrzenią, ku której ulatuje się wzrokiem i myślą, otwartą przestrzenią zagubienia, ale i spokoju. W Śnie srebrnym Salomei wszechświat nie niesie ukojenia. Został spojony z ziemią ta sama co na niej groźna duchowość w nim się przejawia. Wszystko stanowi jedność wspólnego ducha, kosmos jest bliżej, ale nie można w nim znaleźć ucieczki, nie ma po co dążyć do gwiazd.
W Śnie srebrnym Salomei z niebios emanuje niepokój, księżyc bywa krwawy, gwiazdy sine i złowieszczo szczekają Nie tylko w nocy niebiosa są złowieszcze; również we dnie zioną ogniem, rzucają znaki nadchodzących nieszczęść. Jutrzenka pojawia się jako „ogień płonącej aurory”. Słońce-jako sygnał do rozpoczęcia okrutnej walki: „Ubrane w ogniste słupy; /1 wiodło nas na robotę / Mieczową” (a. III, w. 148-150), i krwawą poświatą towarzyszy Kozakom: ich spisy „słońce rozogniści /1 na wierzchołkach oświeci” (tamże, w. 322-323). Głowa Gruszczyńskiego - „Słońce tej okropnej sceny [...]/ Spokojna, a purpurowa, / Od męki ciemiów serdecznych” (tamże, w. 475, 477-478). I nad trupami szlachty w cerkwi: „Dusze umęczonych wiszą / Na krzyżach i Boga chwalą, / A słońca jasne się palą / Koło ich głów jak tarcze złote” (a. IV, w. 444-447). Potem jeszcze, w relacji Pafnucego - słońce znów jako aureola męczeńska. Zawsze więc - ozłaca śmierć i mękę, kojarzy się ze śmiercią.
W słońcu lub w ciemności, jednakowo wyraziste jest tło
Snu srebrnego; kolorem akcji jest zaś czerwień hajdamackiej i szlacheckiej krwi. Jest tej czerwieni o wiele więcej jeszcze, niż by wynikało wprost z akcji, tak jakby odbijała się ona, potęgowała w świecie realnym i wizyjnym. Wszędzie ogień, pochodnie, kagańce, krwawo błyskające na ciemnym tle nocy. A wokół bohaterów — krwawnik, róża, krwawa latarnia, krwawe jarzębiny, komalina, korale, krwawe upiory tańcujące w pożarach... Krwią ociekają postacie: Tymenko idzie „ze krwią po mordzie / Kapającąjak berberys”, z jego widma leją się „dwa koralowe strumienie”, Pafnucy jest malowniczo „krwi okryty rosą”, Salusia woła „ach utonę... / W tej krwi”, i „z Chrystusa krew wytryska / Coraz jaśniejsza i bledsza”. Odblask krwi wszędzie uderza wyobraźnię: „krwawy księżyc”, „krwawa rosa”, „szatan czerwony”, „krwi modlitwa ciemna”, „powietrze czerwone”, „krwawe błękity”, „myśli zakrwawione”. Groźna czerwień obejmuje ziemię i zjawiska kosmiczne, przenika modlitwy, owłada myślami.
Niepokoi i to przecież, że czerwień niesie walory dwojakie, wyraźnie ze sobą kontrastujące: krew — ale także intensywna barwa życia, natury, owe róże i jarzębiny. Dwoistość, dwuznaczność tej krwawości uderza w śnie Sałynki, w którym widziała siebie schowaną w róży, pokłutą przez ciernie; była „zziębła i rumiana, / Jak czerwona włóczka zwita / W kłębu-szek” (a. I, w. 799-801). Zły to sen - lecz Leon nazwie go srebrnym, i uspokajająco skomentuje: „że się chowałaś w róży, / To dobrze, pisano w górze, / Że w twem życiu będą róże” (tamże, w. 805—806). I ciernie. Piękno i krew.
Czerwień emanuje na wszystko, wszystko zagarnia. Jej złowieszczość i zarazem symboliczność zaznacza się szcze-