LXJI DRAMAT WYOBRAŹNI
gółnie przy zetknięciu z kolorem białym. Czerwień wciąż go profanuje, biel pod czerwienią (lub czernią) ginie. Biel-niewin-ność towarzyszy Salomei - ale zaskakująco deformowana: dziewczyna widzi „białe, krwawe duchy”, „gołębie krwią zwalane”, gołąbka, który się „złotem rumieni”. Jej biały gor-secik opłomienia czerwona róża, i nawet śni „biało - biało [...] jedna tylko na śniegu / Plama okropna - czerwona”. Jest w dramacie i narcyz przemieniony w różę, są prześcieradła ogniste, jest „płótno [...] na blechu / Pokrwawione ducha dłonią”, jest biały żupan zbryzgany krwią, „biała” babka Gruszczyńskich staje się „czarnym trupem”, jest „bladość zielona” i „bladość czarna, ołowiana”. Niezmiernie rzadko biel pozostaje bielą nie skalaną krwią czernią trupią zielonością.
Słowacki w tytule dramatu wyeksponował jednak nie kolory buntu i odwetu, czerwieni i czemi, lecz srebro. Srebrny sen. Co więcej, poeta wyraźnie wyprowadza czytelników na manowce, sugerując, że idzie o ów sen Salusi, w którym widziała matkę w ołowianej spódnicy i z trupią główką a siebie w pączku róży - ten właśnie sen Słowacki ustami Leona nazywa srebrnym. Jest to ślad prowadzący ku rozwiązaniu zagadki tytułu - ale chyba nie ten sen stanowi klucz do dramatu. Nie jest aż tak ważny, dotyczy tylko losów rodziny Salusi.
Srebro, srebrzystość, współtworzy w dramacie metaforykę irrealności, jakby unoszenia ducha gdzieś w przestworza. Są w nim „wróblów chmurki / Niby harfy szare, srebrne”, gwiazdy jak „świeczniki srebrne”, komety srebrne warkocze, są srebrne miesiące i srebrne mgły, i „srebrne łabędzie stawy, / Gdzie przy harfach grają dusze”. Chciałoby się rzec, że srebro jest kolorem ducha - gdyby duch nie był tak bardzo schlapany
krwią, sczerwieniony. Srebrzystość zresztą także bywa krwawa i niejednoznaczna, na przykład przy Księżniczce, która jest „srebmo-różana” i zapowiada, że, jak srebrne łabędzie / Spłynę na krwi czerwieni”.
Srebrna poświata jest jednak przede wszystkim tonacją nadziei, tęsknot czy oczekiwań, tonacją, w jakiej widzi się Wemyhorę - zwykły limy dziad, a niezwykły właśnie, srebrny. Jego słowa są takie, jakby „na miesięcznym srebrze” duch ludu „malował nic kolorowe”, jego lira jest jak duch srebrny, ma srebrne klawisze, jest jak srebrna brzoza pochyła; przy Wemy-horze nawet woda źródlana srebrnieje, jest jak tarcza lana ze srebra. I w zwidach Wemyhora pojawia się na srebrnym koniu41, ulatuje w (srebrną) mgłę.
Srebro jest też wokół Sałynki: ma „srebrną duszę”, widać ją wśród srebrnych brzóz, a na końcu jako „srebrny dar” w srebrnym prześcieradle przynoszą ją popadianki.
Srebro jest więc kolorem duchowości i nadziei. Jest także kolorem Salomei, jej życia w śnie, letargu i powrotu do życia; i ona także do tego srebmo-duchowego świata należy. A tytuł dramatu? Na pewno jest niejednoznaczny. Może tłumaczą go wspomniane słowa Leona. Lecz można srebrnym snem Salomei nazwać wszystko, co działo się z dziewczyną od chwili oszukańczego ślubu do momentu ocknięcia się na dworze Regimentarza; gdy swymi skrzydłami chronił ją Anioł Stróż i przenosił nieskalaną przez okropności koliszczyzny. Była upopadianek, rozmawiała z Semenką — a jakby jej nie było, nazbyt straszna realność zamieniła się w sen. A jeszcze inaczej
41 W innym miejscu dramatu mówi się o koniu białym.