JA JESTEM ZMARTWYCHWSTANIEM I ŻYCIEM. 53
szej wyobraźni horyzontem, w odległej, bliżej nieokreślonej przyszłości graniczącej niemal z pojęciem nieskończoności.
Zbawienie przecież, jakie człowiek osiąga zaraz po śmierci, (uwzględniając potrzebę oczyszczenia) dotyczy całego, integralnego człowieka. Przyjmowanie stanu pośredniego, w oparciu o neoplatońskie rozumienie natury człowieka — zresztą jako pomocnicza konstrukcja pojęciowa — umożliwiało w swoim czasie odrzucenie koncepcji gnostyckich i nawiązującego do nich dualizmu manichejskiego. Jeśli w ogóle w teologii stworzenia i interpretującej go eschatologii uzasadnione jest pytanie o stworzenie świata i jego ostateczne wypełnienie, to jako niezgodne z wymiarem „transhistorycznym” jest pytanie o czasowy początek lub koniec świata.
Konsekwentnie rozwijana antropologia w ujęciu św. Tomasza i to całkowicie zgodna z treścią wiary i myślą biblijną, uzasadniać się zdaje w pełni próby poszukiwania innego rozwiązania, uwzględniającego nie tyle złożoność, co raczej integralność natury ludzkiej.
Warto i trzeba podjąć ten wysiłek także ze względu na praktyczne korzyści w życiu chrześcijańskim, przybliżające wpływ i zasięg prawdy
0 zmartwychwstaniu. Dziwić nas może przy tym jedynie, że wraz ze wzrostem autorytetu św. Tomasza, nie szło bynajmniej w parze interpretowanie zgodnie z jego myślą natury człowieka, co znajdowało np. swój wyraz -w akcentowaniu i podkreślaniu duszy i jej nieśmiertelności, stanowiącym jednak równocześnie podstawę niezbyt właściwej oceny ciała
1 spraw doczesnych. Pojęcie duchowości chrześcijańskiej czy duchowej doskonałości moralnej przez długi czas utożsamiało się z pewnym lekceważeniem i pogardą cielesności, stanowiącej poniekąd gorszą — bo śmiertelną — część natury człowieka.
Dzień ostateczny.
Nadejście Królestwa Bożego, zajmujące tak wiele miejsca w nauczaniu Jezusa a utożsamiające się z „dniem ostatecznym”, jest zdarzeniem, które domaga się otwartej postawy człowieka, związanej ściśle z jego wewnętrzną przemianą, ale równocześnie jest zdarzeniem znajdującym się poza zasięgiem wysiłków i działań ludzkich. Oczekiwane jako mające nadejść w przyszłości, równocześnie wchodzi samo centrum naszej historii prowadząc ją ku wypełnieniu ostatecznemu. Jest więc równocześnie tak blisko, że każdy człowiek znajduje się już w obliczu ostatecznej decyzji, ostatecznego dnia, objawiającego rzeczywiście pełnię Królestwa Bożego.
Musimy bowiem pamiętać, że rezygnując z wyobrażeń przestrzennych apokaliptyki dotyczących lokalizacji stanów eschatycznych — z czym eschatologia już się pogodziła — nie możemy równocześnie trzymać się za-