Różne interpretacje jednej rzeczywistości
ewolucją kulturową. I usiłuje dopatrywać się w działaniu tej ewolucji kulturowej odpowiednika genów, które nazwał memami. I stara się wykazać, że mcmy (w jego rozumieniu jakieś nowe idee, pomysły) ścierają się ze sobą, że lepsze wygrywają, gorsze przegrywają. To uważam za całkowicie chybione i niepotrzebne, bo ewolucja kulturowa odbywa się właśnie na zasadzie Lamarckowskiej tak, że dopatrywanie się „na siłę” jakiejś analogii z ewolucją organiczną jest po prostu fałszywe. Bo przecież w ewolucji kulturowej odbywa się dziedziczenie cech nabytych. Wiedzę, którą człowiek jeden nabył, przekazuje swoim potomkom chociażby duchowym. Więc tutaj nie należy doszukiwać się jakichś replikatorów kulturowych w postaci wspomnianych wcześniej memów i doszukiwać się analogii ich zachowania z replikatorami biologicznymi, czyli genami.
Według R. Dawkinsa podstawą ewolucji są więc geny. Wszystkie inne zjawiska ewolucji są wtórne w stosunku do tej właściwości genów. One posiadają własność do powielania się w jak największej liczbie kopii. Wyższe poziomy pozostają niezmienione tak jak w mutacjach neutralnych, o których mówi M. Kimura. Natomiast Dawkins - podkreślam to mocno - nic nowego nie odkrył. Ale po prostu zreinterpretował dotychczasową wiedzę ewolucyjną. Dotychczas wszystkim biologom wydawało się, że jednostką ewolucji jest organizm. Wiadomym było nadto, że geny tym organizmem rządzą, ale ciągle jednak myślano, że to organizm właśnie, jego korzyść, „napędza” ewolucję. Tymczasem korzyść organizmu nie ma dla ewolucji żadnego znaczenia, natomiast korzyść genu ma znaczenie decydujące. Po lekturze prac Dawkinsa zmieniło się moje spojrzenie, na przyrodę. Gdy oglądam filmy przyrodnicze, nierzadko ze scenami walki o samicę (których przecież nie brakuje), rozumiem już, że dzieje się to w interesie genów, bo każde z tych zwierząt jest tak zaprogramowane, by swoje geny przekazać. Realistyczna koncepcja Dawkinsa bardzo mi zatem jako przyrodnikowi odpowiada. A to< z kolei prowadzi do wyciągnięcia określonych wniosków. Ponieważ my sami jesteśmy organizmami, więc organizm staje się - czemd
z punktu widzenia psychologicznego nie można się dziwić - czymś L takim centralnym, jeżeli chodzi o ewolucję.
Niemniej jednak R. Dawkins opiera swoje refleksje na fałszywej,
: błędnej wręcz tezie, bo usiłuje interpretować ewolucję kulturową tak jakby to była ewolucja biologiczna.
2.2. Dwa podstawowe nurty' kreacjonizmu
Kreacjonizm można rozumieć różnorako. O tej różnorodności decyduje rn.in. kontekst, w którym funkcjonuje ta idea. Dlatego a wydaje się celowe najpierw ukazanie podłoża różnorodności znaczeniowej kreacjonizmu w kilku jej wersjach. W konsekwencji . łatwiej zrozumie się samą ideę kreacjonizmu oraz rozmaite wypowiedzi różnych uczonych, prezentujących odmienne orientacje filozoficzne. Najogólniej, kreacjonizm to pogląd dotyczący stwórczego pojawienia się świata i życia na Ziemi oraz wskazujący zasady (ih istnienia.
;2.1. Kreacjonizm tradycyjny (klasyczny)
‘Punktem wyjścia metafizycznych rozwiązań klasycznej teorii “arzania jest „rozpoznanie”, że w bycie najważniejszy jest akt enia: ipsuni esse perfectissimum omnium; comparatum enim ad ftia ut actus*9. Istnienie jest doskonałością istoty (czym dany byt '), jest dla niej aktem i stanowi warunek wszelkiego działania, bilu, zmiany. Stosunek istnienia do istoty ma się tak, jak aktu do “ości. Oczywiście, istnienie różni się od istoty rzeczowo, a nie . ó pojęciowo. „Ze względu na doniosłość różnicy między istotą tnieniem należałoby wyraźnie podkreślić, że jest to różnica lodząca między istotą a tym stanem rzeczy, który określamy ęm „istnieć”. Różnica ta jest niewątpliwie realna, występuje ona