Elżbieta Zakrzewska-Man,
220
pracy) polegali tu właśnie na możliwości uporządkowania sytuacji we własnym zakresie, bez konieczności odwoływania się do fachowości kogoś innego. Czyli gdyby personel „po-ważnie" przyznawał status podejrzenia własnemu orzeczeniu, tym samym podawałby w wątpliwość własne kwalifikacje.
Podsumowując, powiedzieć można, że pierwszy ze strukturalnych elementów zachodzących w procesie definiowania sytuacji narodzin dziecka z zespołem Downa bazuje na profesjonalnych kompetencjach personelu. Jednak w owe kompetencje od samego początku uwikłana jest wiedza o charakterze społecznym, na przykład typu: „w jaki sposób najlepiej podawać informacje, aby marka mogła je przyjąć". Rolą tego typu wiedzy jest takie manipulowanie wiedzą medyczną, aby sprawiała ona takie wrażenie, na jakie „zasługuje’ — mianowicie obiektywnie przedstawiała, „jak się rzeczy mają". Innymi słowy, wykorzystywanie wiedzy o charakterze społecznym ina za zadanie podtrzymywanie i wzmacnianie wiedzy o charakterze medycznym, sprawienie, by była ona przekazywani tak dobitnie, jak co jest tylko możliwe.
Drugim strukturalnym elementem omawianego procesu jest problem rozpowszechniania się definicji i sprawiania, by była ona obowiązująca dla wszystkich. O mechanizmach transmitowania własnej wiedzy personelu na matkę mówiłam juz wcześniej, przy okazji omawiania zagadnienia, w jaki sposób personel prowokuje matkę do „wczucia się" w taką sytuację, jaką zdefiniował sam personel. Obecnie chciałabym zastanowić się nad problemem, w jaki sposób wiedza o zespole Downa wędruje między lekarzami a pielęgniarkami, a następnie — w jaki konkretnie sposób ta „uzgodniona" wiedza rozprzestrzenia się dalej i jest udostępniana laikom. Do zasobu wiedzy każdego laika należy przekonanie o tym, że Icbr: odpowiedzialny jest za diagnozowanie pacjenta i ordynowt-nic postępowania wobec niego. Do pielęgniarek zaś należy tęadzanic się, choćby na poziomie zachowań, z diagnozą i wykonywanie poleceń. Nie będę tu wdawała sic w zawiłości ttbeji między lekarzami a pielęgniarkami, w których punktem newralgicznym jest zakres autonomii pielęgniarek i możliwość podejmowania przez nie samodzielnych decyzji. W każdym razie, dła wszystkich jest oczywiste, że w przypadku narodzin dziecka z zespołem Downa to lekarz jest osobą, która zinstytucjonalizuje” ten stan rzeczy, ewentualnie po konsultacjach z innymi doświadczonymi lekarzami. W wypowiedziach niemal wszystkich respondentów, oprócz jednej pielęgniarki, rzeczywisty przebieg wypadków nie jest sprzeczny z. lą ogólnie przyjętą normą. Pielęgniarki przyznają, że urnę się domyślają, iż na oddziale jest dziecko ?. zespołem Downa, jednak „oficjalne” potwierdzenie nadchodzi zawsze zc strony lekarza. Na pytanie: „Kto stwierdza, że dziecko ma zespól Downa? Czy pielęgniarki i salowe są informowane przez lekarzy?” otrzymałam następujące odpowiedzi:
Pielęgniarka: „Same się domyślamy, ale lekarz też informuje. jak koleżanki przejmują dyżur, przy zdawaniu dyżuru przekazujemy sobie, że jesi takie dziecko. Salowe nic biorą udziału w zdawaniu raportu, nic pielęgnują dzieci. Oczywiście wiedzą, bo słyszą nasze rozmowy, ale specjalnie nikt ich nie informuje”.
Pielęgniarka: „Oficjalnie nas nie trzeba informować, to widać. Mv między sobą inaczej rozmawiamy, a inaczej z rodzicami Iw domyśle: status ..podejrzenia" jest nieprawdziwy — przyp. EZM\. Często koleżanki nas informują, że jest Down na oddziale".
Pielęgniarka: „Same zauważamy. Oprócz tego, jest to Wyszczególnione w raporcie, ze względu na opiekę, pielęgnację dziecka i zachowanie się wobec matki".