kulturę ludową, zatem winniśmy pokazywać, jak to w zagrodzie chłopskiej bywało, oczywiście możliwie atrakcyjnie. Kropka. Co więcej, sami etnografowie z biegiem czasu mogliby zacząć tak myśleć, bo nie jest łatwo oprzeć się presji oczekiwań i schematów. Na szczęście tak nie myślą!
W przypadku krakowskiego muzeum etnograficznego podobnemu powierzchownemu ujęciu sprzeciwia się sam duch założycielski. Jak zobaczyliśmy wyżej, Sewerynowi Udzieli nie o chłopówjedynie chodziło i nie o kulturę małej ojczyzny. W tożsamość krakowskiego muzeum została wpisana funkcja myślenia, refeksji, badań. W tym duchu dzisiaj nie tylko pracujemy nad inspiracjami, jakie płyną z kolekcji historycznej, ale i opisujemy świat nam współczesny - fenomen działkowiczów, współczesne wesela, użytek, jaki czyni się ze zdjęć rodzinnych, czy to, jak zmienia się wartość ziemi. Jednocześnie tworzymy sytuacje, w których pragniemy dzielić się licencją na etnograficzny ogląd świata. Podejmujemy tematy współczesne, które dzięki etnograficznemu podejściu zyskują nowe światło. Pracujemy poza siedzibą, prowadząc m.in. zajęcia dla dzieci z kazimierskich podwórek. Z nimi także chcemy dzielić się możliwością odkrywania rzeczywistości od podszewki, zarówno tej bliższej (dom, podwórko, okolice), jak i dalszej (galerie handlowe, dzielnica). Jesteśmy przekonani, że nabycie podobnych umiejętności pomoże im odnaleźć się w ich trudnym świecie, oswoić go, nabyć w nim większej samodzielności. A że są to działania wykraczające poza utarty kanon muzeum? Jakie to ma znaczenie? Mielibyśmy przeczyć dynamizmowi etnografii? Stracić w ogóle słuch na wymagania, j akie stawia rodowód naszego muzeum?
Jakże daleko odeszliśmy od źródeł!
Na koniec nie mogę nie odnieść się do obecnej ustawy o muzeach. Wcześniej czy później będzie przecież musiała wziąć pod uwagę zjawisko muzeów prywatnych. Nie poprzez ich reglamentację, ale dostrzeżenie i docenienie zjawiska, które wiele mówi.
Otóż w obecnej ustawowej definicji muzeum uderzają trzy braki:
1) Brak odniesienia do źródeł. Ustawa pomija rodowody muzeów, motywacje założycieli, zróżnicowanie misji. Miast tego tworzy jednolity format. To pierwsze nieszczęście.
2) Brak wskazania wagi współczesnych poszukiwań i badań. Wedle obecnej ustawowej definicji muzeum ma spełniać funkcję pouczającego pomnika historii. To drugie nieszczęście.
3) Brak ukierunkowania na muzeum, które uczestnicząc w procesach współczesności jest żywym organizmem tkanki kulturowej i społecznej. To wyzerowanie funkcji dynamicznej jest najbardziej dojmujące.
Tworząc / stwarzając muzea dziś, nie można, jak sądzę, kształtować ich z pominięciem tych trzech żywotnych perspektyw. Kolekcje? Oczywiście, są niezbywalną podstawą, tak samo jak troska o nie, nie tylko w wymiarze konserwatorskim. O jakości muzeum decyduje jednak odpowiedź na pytanie „Po co?”, decyduje misja założycielska oraz konsekwencja, z jaką muzeum odważy się poszukiwać dróg realizacji tejże misji w sposób otwarty, procesowy, dynamiczny, daleki od syndromu świątyni i twierdzy.