534 K. MOSZYŃSKI! KULTURA LUDOWA SŁOWIAN
runy (joodobnież jak w kalinę, leszczynę etc.). W przeciwieństwie do tego, cośmy widzieli na zachodzie Bałkanów, — w środkowej i wschodniej części tego półwyspu lipa nie posiada żadnego prawie znaczenia w kulcie czy obrzędach, co jest tem ciekawsze, że dalej na wschód na Kaukazie, którego ludowa kultura wiele ma wspólnego z kulturą bałkańską, drzewo to znów wybija się — co najmniej w zachodniej Transkaukazji — na jedno z naczelnych miejsc w kultowym użytku. Tak, powiedzmy, w b. gubernji kutaiskiej lipy uchodzą za drzewa święte; w Imeretji obsadzają niemi cerkwie, jak u nas kościoły; „zrąbać lipę na drwa i spalić uważa się za grzech". Być może małe znaczenie lipy w ludowem życiu religijnem w głębi Bałkanów tłumaczy się całkiem prosto rzadkością jej występowania na tamtejszych obsza*' rach; dokładnych jednak wiadomości brak mi w tym względzie.
4S3. Rola brzozy w kultowych i obrzędowych praktykach Słowian jest naogół mniejsza niż obu drzew poprzednich (jeśli pominiemy używanie tego wcześnie na wiosnę zieleniejącego drzewa w charakterze maików, a gałęzi jego do majenia chat). Etnogeograficznie biorąc, staje się ona tem donioślejsza, im bardziej posuwamy się ku północy i zwłaszcza ku północnemu wschodowi (Ruś, zwłaszcza płn.-wschodnia, Skandynawja, Ugrofinowie i inne ludy syberyjskie), natomiast na Bałkanach — gdzie i samo drzewo jest ponoć rzadkie — zanika. Północny zasiąg ma jako „dobre" drzewo równieżjjirzębina, ciesząca się szczególnie wiełkiem uznaniem (m. i. jako roślina apótropeiczna) u Biało- i Wielkorusów, a poza tem u Finów, Bałtów, Skandynawów, Szkotów i Irlandczyków. Nie znaczy to, aby nie miała ona mieć pewnych wartości także w ludowej religji Słowian zachodnich (i części Niemców) oraz Słowian południowych (porówn. m. i. bułgarską nazwę jarzębiny: sainodivsko diryo).
: Do mniej znaczących, ale bądź co bądź wziętych drzew i krze-
• wów należą: klony1, jawory (głównie na Bałkanach), sosny, leszczyny, jesiony2, wiązy wzgl. brzosty (głównie na Bałkanach), i jabłonie, jałowce, wierzby i niektóre inne. Uderza zupełnie znikoma rola tak wspaniałego drzewa, jak buk, który zresztą i w obrzędowości czy kulcie ludowym Niemców ma stosunkowo niewielkie znaczenie. Ten szczegół, zaznaczmy nawiasem, pozbawia wszelkich cech prawdopodobieństwa hipotezę, usiłującą objaśnić pierwszorzędne miejsce, zajmowane przez dąb, jadalnością jego owoców. Wszak buk dostarcza owoców, które pod względem użytkowym znacznie przewyższają żołędzie.
Dwuznaczne wierzenia krążą o osinie (a poczęści i o wierzbie);
jest ona z jednej strony pogardzana i ma jakoby pozostawać w związku z nieczystemi mocami, a z drugiej uważa się ją za apotrojjeiczną i używa przeciwko tymże mocom. Coś podobnego powtarza się u części Małorusinów, u Polaków, Słowaków i Czechów odnośnie do bzu czarnego (Sambucus nigra L.), pod którym mają przebywać złe demony, i dlatego nie należy go wyrywać ani nawet korzeni jego potrącać, ani też zanieczyszczać miejsca, gdzie rośnie. Ta sama jednak roślina ma także u niektórych wymienionych ludów i u Słoweńców zabezpieczać od złego, a w Polsce (w Międzyrzeckiem), zwracając się do niej o uleczenie zębów, wieśniacy tytułują ją „świętą" (:„Święty bzie, weź moje bo lenie, pod swoje zdrowe korzenie"). Jest to zresztą krzew ogromnie czczony w płn.-zachodniej Europie (w Niemczech, w krajach skandynawskich etc.). Jak stwierdzają niektóre dane •(np. ze Szwecji), dawniej składano pod nim (— oczywiście w związku z tem, że pospolicie rośnie przy domostwach, na przychaciach i t. p. —) ofiary dla bóstw czy demonów domowych. Być bardzo może, iż wierzenia o bzie przyszły do Słowian z zachodu (cf. też § 257), ale sama roślina była im znana oddawna; świadczy za tem jej ogólno-słowiań-ska nazwa: b^zt.
434. Z roślin nienależących do drzew wymieńmy tu naprzód pasorzytującą na drzewach, osławioną w zachodnio-europejskiej literaturze (nietylko etnologicznej) jemiołę (Yiscum album L.) — owo świę.te.jŁiele Celtów. W III tomie „Wisły" podano o niej następującą, bardzo zajmującą wiadomość z Polski (z Sieradzkiego): „Wieczorem... przed wigilją Bożego Narodzenia gospodarz wchodzi do lasu na sosnę, upatruje na niej jemiołę, obija ją obuchem, ale nie ostrzem siekiery, i rzuca nadół ostrożnie, aby drugi człowiek, stojący na ziemi, mógł ją pochwycić w powietrzu, albowiem z ziemi żadna gałązka podniesiona być nie powinna; poczem jemiołę w ten sposób zebraną kładą wraz z woskiem do uli pszczół, w przekonaniu, iż obfitość miodu będzie na rok przyszły". Niestety ta wiadomość została podana przez I. Piątkowską, której to autorce, jak już mówiliśmy (§ 400), ufać nie można. Co prawda w tej chwili nie umiem powiedzieć, czy i skąd Piątkowska przytoczoną informację odpisała; bądź co bądź wystarczy jednak to, co podkreśliliśmy w § 400, aby raz na zawsze podać w podejrzenie wszjrstkie jej informacje. — Kwestjonarjusz, według którego przeprowadzono w r. 1930/31 poszukiwania etnograficzne w całej Polsce, zawierał między innemi pytania: „Czy nie używano do czego Tośliny, co rośnie na drzewach, wygląda jak zielona szeroka miotła i ma białe jagody? Jak ją zwali? W jaki sposób zrywali z drzewa?" Wszystkie ważniejsze dane, zawarte w odpowiedziach na te pytania, dają się streścić w następującem uogólnieniu. Naprzód jemioła znajduje dość częste zastosowanie u ludu rdzennie polskiego i białoruskiego (rzadziej u Małorusinów) jako środek leczniczy, i to
Gałązki czj' liście klonu (podobnie jak dębu, lipy etc.) mają u nas i gdzie indziej właściwości apotropeiczne (porówn. tu str. 332, gdzie mowa o pentagramie).
Gałązki jego według bardzo dawnego i w całej niemal Europie (m. i. u wszystkich Słowian) znanego wierzenia mają odstraszać gady.