SPOŁECZEŃSTWO W OBEC KO/UilU I WIAPY. 167
nia o czci rodziców ? Ale czyż tenże Bóg nie nakazuje także posłuszeństwa żony względem męża? Jeśli objawiona ludziom wola Stwórcy straciła swą powagę w jednym to i w drugim razie. Po-czerpnięte znowu z rozumu argumenta tracą swą przekonywającą siłę w obec przyjętej przez rodziców zasady równouprawnienia wszystkich ludzi, bez względu na ich uzdolnienie, boc i dziecko przecie jest człowiekiem, a więc upośledzonem byc nie powinno. Jeżeli matka wbrew oczywistości utrzymuje, że posiada wszystkie niezbędne do samoistnego bytu warunki, nie potrzebując przewodnictwa męża; to dla czegóż nie mieliby tegoż utrzymywać synowie, którzy młodzieńczego nawet nie doszedłszy wieku, siłą i odwagą prześcigają nieraz matkę? Nie trzeba byc prorokiem aby przepowiedzieć, że jeśli rozwój idei socyalnych nie zmieni kierunku, to staniemy niebawem w obec równie jasno sformułowanej kwestyi emancypacyi dzieci, jak dziś sformułowana jest kwestya emancypa-cyi kobiet. Antyreligijne prawodawstwo utorowało już w wielu krajach w tym kierunku drogę, nakazując przymusowe uczęszczanie dzieci płci obojej do szkół bezwyznaniowych. Skoro zaś samo państwo odejmuje rodzicom jedno z najważniejszych praw przez Boga im udzielonych, prawo mianowicie wychowywania swego potomstwa wedle wymagań własnego sumienia, to czemuż dzieci nie miałyby byc z czasem tąż drogą prawodawczą całkowicie od przewagi rodziców wyzwolone, aby pod wyłączną opieką państwa od kolebki pozostawać? Nie jestże to jedynie kwestya czasu? Zwłaszcza jeśli uwzględnimy ten smutny w bezwyznaniowych sferach objaw, że próżność i zarozumiałość młodzieży wzrasta w tymże przerażającym stosunku, w jakim miłość rodzinna i gotowość do wzajemnych ofiar upada.
Gdyby zaś socyalne to przeobrażenie ostatecznie się spełniło, gdyby rodzice zeszli istotnie do roli przedsiębiorców dostarczających państwu pewną ilość głów do szkół rządowych szkolnego mate-ryału, najmniejszego nie zachowując na ich wychowanie wpływu, to potrzebujemyż mówić w coby się obróciła źyciodawcza zasada solidarności rodzinnej, z wzajemnego tryskająca przywiązania, co trud miarą uzdolnienia, owoce zaś wspólnej pracy miarą istotnych każdego potrzeb rozdziela? Biada wówczas ułomnym, chorowitym lub w jakibądź sposób upośledzonym od natury dzieciom! Dla