D.K.: - Wspomniała Pani o ośrodku w Lubiatowie; czy moglibyśmy poznać plany, jakie Pani z nim wiąże?
- To jest najważniejsze przedsięwzięcie naszej fundacji, choć na razie nadal szumi tam las. Mamy prawie 4,5 ha terenu z dawnymi zabudowaniami wojskowymi. Znajdują się tam m.in.: plac apelowy wylany betonem, stacja paliw, garaże i... ogromny schron do montażu głowic rakietowych. Zrobię tam wspaniałą salę gimnastyczną W tej chwili czekamy na plan zagospodarowania przestrzennego, bez którego nie mogę wykonać ani jednego ruchu. Niestety, niektóre mury i fundamenty są popękane i nie opłaca nam się ich remontować. Kalkulujemy, ile by nas kosztowało zburzenie, a ile remont. Otworzyłam w Gdańsku małe biuro fundacji. Pracują tam już moi ludzie, dyrektorem budowy całego ośrodka jest Tomasz Gzowski. Zatrudniam również w sekretariacie absolwentkę psychologii, osobę niepełnosprawną, z porażeniem mózgowym.
W Lubiatowie planujemy otworzyć dzienne warsztaty terapeutyczne dla osób niepełnosprawnych. Postaramy się wykorzystać atut przyrody - takie „warsztaty leśne”. Z Lasami Państwowymi mam umowę, która nie pozwala mi ściąć ani jednego drzewa, co jest słuszne. Powstanie też całoroczny Ośrodek Terapeutycz-no-Wczasowy dla osób niepełnosprawnych. To powinno być takie miejsce, gdzie osoby, które straciły nadzieję na normalne życie, radość życia, nie mogą siebie zaakceptować w nowej sytuacji, nie mogą sobie poradzić z chorobą, będą przyjeżdżać po radość i norrhalność. Chcemy, aby przy każdej osobie chorej, niepełnosprawnej, był ktoś, kto już to przeszedł i poradził sobie. Powinni to być właśnie tacy wolontariusze, studenci, młodzi ludzie, którzy się uczą - tacy właśnie asystenci. W związku z tym chciałabym nawiązać kontakty z wyższymi uczelniami. Kiedyś rozmaw iałam w programie Spotkajmy się o potrzebie stworzenia takiego miejsca.. Ktoś wówczas powiedział: „W życiu bym sobie nie poradził, gdyby nie to, że obok mnie znaleźli się ludzie, którzy przez to przeszli. Oni mi powiedzieli: - No to co, że nie masz nóg. A po cholerę ci te nogi? Na kółkach szybciej!”.
Bardzo ważny będzie oczywiście nadzór lekarski, ale tam mają być ludzie o stabilnym stanie zdrowia, to nie ma być miejsce, które zastąpi szpital albo sanatorium - raczej ośrodek psycho-logiczno-terapeutyczny. Takie są najbardziej potrzebne.
Potrzebuję na ten ośrodek kilkanaście milionów. Robiłam kampanię społeczną, która niestety nie przebiła się specjalnie. Nakręciliśmy z Maćkiem Stuhrem i Mają Ostaszewską filmy reklamowe, które w zamyśle miały informować o naszym zamiarze, otrzymaliśmy linię charytatywną od Telekomunikacji Polskiej i numer ese-mesowy od trzech telefonii komórkowych. Ale trudno! Powtórzymy taką akcje za jakiś czas, jeśli tylko media zechcą pomóc. Wszystko przed nami. Mamy coraz więcej Przyjaciół. Utworzymy honorowy komitet budowy tego ośrodka pod nazwą „Spotkajmy się”. Wielu kolegów chce mi pomóc.
S.S.: - Właśnie, słyszałem też o akcji Anny dla Anny...
- Anie z Warszawy już po raz trzeci robią taką akcję. Na ostatniej uzbierały dla naszych podopiecznych 60 tys. złotych. Niedawno „Gala” zwróciła się do mnie z propozycją przekazania na moją fundację pieniędzy uzyskanych z aukcji zdjęć z kalendarza Radość macierzyństwa, w którym znalazły się polskie gwiazdy filmu i piosenki sfotografowane w ciąży lub ze swoimi dziećmi. Za te pieniądze chcemy ufundować indywidualne stypendia po tysiąc złotych miesięcznie dla niepeł nosprawnych matek lub dla matek niepełnosprawnych dzieci. Dla wielu będzie to chwilowa odmiana życia. Opiekujemy się m.in. rodziną, która zaadoptowała dzieci chore na AIDS. Jest tylu wspaniałych ludzi, którym trzeba pomóc.
Potrzebujemy funduszy na budowę ośrodka w Lubiatowie, a tutaj z 1% zaczynamy budować Radwanowice. Jak będziemy mieć już projekt
Konspekt nr 4/2006 (27)