background image

SCIENTIFIC AMERICAN: 

Które z pytaƒ trapiàcych obecnie

fizyków uwa˝a pan za najwa˝niejsze?

LAWRENCE KRAUSS:

Pytania, które mnie najbardziej fa-

scynujà, dotyczà natury ciemnej energii, kwantowego opisu
zjawiska parowania czarnych dziur oraz istnienia dodatko-
wych wymiarów. Wszystkie te kwestie sà ze sobà powiàzane
i wszystkie wymagajà ca∏kowicie nowego podejÊcia do grawi-
tacji kwantowej. KtoÊ musi wpaÊç na jakiÊ niezwyk∏y, nowa-
torski pomys∏, lecz trudno powiedzieç, kiedy to si´ stanie. Sto
lat temu doprawdy nie mo˝na by∏o przewidzieç, ˝e w∏aÊnie za
rok Albert Einstein og∏osi swà wspania∏à teori´.

Sàdz´, ˝e problemy te zostanà rozwiàzane na drodze czy-

sto teoretycznej, a nie empirycznej, poniewa˝ zjawiska, któ-
re mog∏yby nas naprowadziç na w∏aÊciwy trop w poszukiwa-
niach teoretycznych, prawdopodobnie sà poza zasi´giem
obecnych technik eksperymentalnych. Za∏o˝´ si´ równie˝, 
˝e ich rozwiàzania nie b´dà przypomina∏y niczego, czym
zajmowaliÊmy si´ dotychczas, nie wy∏àczajàc teorii strun.

SA:

Czy teoria strun jest fizycznym odpowiednikiem „Boga,

który zawiód∏”, jak okreÊlano niegdyÊ ideologi´ komunizmu?

LK:

Niekoniecznie. Niemniej rzeczywiÊcie uwa˝am, ˝e jej

czas ju˝ raczej minà∏. U podstaw zarówno teorii strun, jak i
innej modnej teorii fizycznej, p´tlowej grawitacji kwantowej,
le˝y ta sama zasadnicza myÊl – ˝e w ogólnej teorii wzgl´dno-
Êci pojawia si´ pewien problem matematyczny.

Chodzi o to, ˝e gdy próbujemy badaç zjawiska fizyczne w

coraz mniejszej skali, grawitacja przysparza nam coraz wi´k-
szych k∏opotów, a˝ w koƒcu gubimy si´ w matematycznych

nieskoƒczonoÊciach. Wi´kszoÊç wysi∏ków zmierzajàcych do
stworzenia kwantowej teorii grawitacji polega na próbach
nadania tym nieskoƒczonoÊciom jakiejÊ sensownej interpre-
tacji. Teoria strun i p´tlowa grawitacja kwantowa omijajà ten
problem, zak∏adajàc, ˝e w dostatecznie ma∏ych skalach rze-
czywistoÊç ca∏kowicie zmienia oblicze. Obie te teorie bazujà
na koncepcji, ˝e nie istniejà czàstki punktowe o zerowych
rozmiarach, i w ten sposób unikajà matematycznych nieskoƒ-
czonoÊci. Wydaje mi si´, ˝e zasadnicza ró˝nica mi´dzy nimi
polega na tym, ˝e teoria strun jest znacznie bogatsza pod
wzgl´dem koncepcyjnym i matematycznym.

Teoria strun nie przyczyni∏a si´ w wi´kszym stopniu do

rozwiàzania problemów fizycznych, ale doprowadzi∏a do wie-
lu wa˝nych odkryç matematycznych i to w∏aÊnie jej strona
matematyczna jest tak fascynujàca. O ile mi wiadomo, p´tlo-
wa grawitacja kwantowa nie osiàgn´∏a nawet tego. 

SA:

Chce pan powiedzieç, ˝e teoria strun prowadzi nas na

manowce?

LK:

Ani teoria strun, ani p´tlowa grawitacja kwantowa nie

mia∏y nam wiele do powiedzenia o g∏ównych nierozwiàza-
nych problemach fizyki; przede wszystkim nie wyjaÊni∏y, dla-
czego WszechÊwiat jest pe∏en ciemnej energii. To pytanie jest
obecnie najwa˝niejsze. Jedynà rzeczà, jakà zawdzi´czamy
teorii strun, jest koncepcja mnogich wszechÊwiatów czy te˝
dodatkowych wymiarów. Nie ma w tym zresztà nic dziwne-
go, poniewa˝ w tej teorii dodatkowe wymiary sà czymÊ abso-
lutnie niezb´dnym. Jednak ta ciekawa koncepcja rodzi kolej-
ny problem. Jedyna matematycznie spójna teoria strun mia∏a
poczàtkowo 26 wymiarów; póêniej zredukowano ich liczb´

66

ÂWIAT NAUKI WRZESIE¡ 2004

Dziekan Wydzia∏u Fizyki w Case Western Reserve University, Lawrence M. Krauss, zdoby∏ rozg∏os w Êrodowisku naukowym

proroczà sugestià, ˝e kluczem do wyjaÊnienia poczàtków WszechÊwiata mo˝e byç tajemnicza ciemna energia. S∏ynie równie˝

ze Êmia∏ych wypowiedzi w kwestiach spo∏ecznych. W lutym tego roku znalaz∏ si´ w gronie 60 wybitnych naukowców – sygna-

tariuszy listu otwartego „Przywróçmy uczciwoÊç w wykorzystywaniu nauki do celów politycznych”, w którym skrytykowano

przypadki nadu˝ywania nauki przez administracj´ Busha. Jednak czytelnikom jest chyba najlepiej znany jako autor komen-

tarzy prasowych i ksià˝ek popularnonaukowych. Jego wydany w 1995 roku bestseller The Physics of Star Trek przet∏umaczo-

no na 15 j´zyków, w tym na polski (ukaza∏ si´ pod tytu∏em „Fizyka podró˝y mi´dzygwiezdnych”). Obecnie koƒczy swà siód-

mà ksià˝k´ popularnonaukowà Hiding in the Mirror: The Mysterious Allure of Extra Dimensions (Ukryte zwierciad∏o: tajemniczy

urok dodatkowych wymiarów), którà okreÊla jako „studium naszego d∏ugotrwa∏ego literackiego, artystycznego i naukowego

romansu z ideà ukrytych wszechÊwiatów”. O swoich licznych pasjach naukowych i spo∏ecznych opowiada w wywiadzie,

który dla Scientific American przeprowadzi∏a Claudia Dreifus.

BEZ STRACHU

PRZED NAUKÑ 

O fizyce i spo∏ecznych problemach nauki mówi Lawrence M. Krauss

LAWRENCE M.

KRAUSS

ROZMOWA

background image

MARK JENKINSON

do 11. Tymczasem WszechÊwiat, w którym ˝yjemy, jest czte-
rowymiarowy (trzy wymiary przestrzenne plus czas). Mnó-
stwo s∏ów poÊwi´cono na wyjaÊnianie, dlaczego tych wszyst-
kich dodatkowych wymiarów nie dostrzegamy. Ostatnio
niektórzy próbowali uczyniç z tej wady zalet´, sugerujàc, ˝e
dodatkowe wymiary da∏oby si´ jednak jakoÊ zaobserwowaç. 

SA:

Skoƒczy∏ pan w∏aÊnie pisaç ksià˝k´ o wszechÊwiatach

równoleg∏ych. Sàdzi pan, ˝e one naprawd´ istniejà?

LK:

Odpowiem w ten sposób – jest to bardzo ciekawy obszar

badaƒ, zw∏aszcza dla m∏odych naukowców. To w∏aÊnie jeden
z moich by∏ych doktorantów jest odpowiedzialny za najnow-
szy przyp∏yw zainteresowania tà ideà. Ale mimo wszystko czu-
j´, ˝e te dodatkowe wymiary pachnà raczej brzydko. To, co
mówi nam fizyka czàstek elementarnych na temat unifikacji
wszystkich oddzia∏ywaƒ, zdaje si´ iÊç w zupe∏nie innym kierun-
ku ni˝ wskazany przez modele wszechÊwiatów równoleg∏ych.
Owszem, takie modele sà pi´kne i podniecajàce, ale gdybym
mia∏ si´ zak∏adaç, postawi∏bym raczej na to, ˝e hipoteza dodat-
kowych wymiarów jest fa∏szywa. Zobaczymy.

SA:

Jak dosz∏o do tego, ˝e napisa∏ pan The Physics of Star Trek?

LK:

W∏aÊciwie ca∏a historia zacz´∏a si´ jako ˝art gdzieÊ ko∏o

roku 1993. W∏aÊnie koƒczy∏em Fear of Physics [Strach przed
fizykà] dla Basic Books i rozmawia∏em z redaktorkà mojej
ksià˝ki o tym, co ewentualnie móg∏bym jeszcze dla nich na-
pisaç. W pewnej chwili wspomnia∏a, ˝e jej córka jest fana-
tycznà mi∏oÊniczkà serialu Star Trek. „A mo˝e by tak Fizyka Star
Treku
?” – zapyta∏a i rozeÊmia∏a si´.

Tego samego wieczora przyszed∏ mi na myÊl teleporter,

cz´sto wykorzystywane w Star Treku urzàdzenie, które roz-
k∏ada nas na atomy, przenosi niemal momentalnie w jakieÊ
inne miejsce i sk∏ada z powrotem. Czego potrzeba, aby mo˝-
na by∏o coÊ takiego skonstruowaç? RozmyÊlania te dopro-
wadzi∏y mnie do sporzàdzenia listy wszystkich cudownych
efektów, które mo˝na obejrzeç w serialu i które mog∏yby
sk∏oniç widzów do zainteresowania si´ fizykà. JeÊli ludzie
a˝ tak emocjonujà si´ rzeczami ca∏kowicie wydumanymi
przez scenarzystów, pomyÊla∏em sobie, to dlaczego nie mia-
∏aby si´ im spodobaç prawdziwa nauka, tysiàckrotnie bar-
dziej zadziwiajàca?

DoÊç bezceremonialnie obszed∏em si´ z tymi efektami w

Star Treku, które sà po prostu niemo˝liwe. Przedstawi∏em za
to czytelnikom znacznie bardziej fascynujàce mo˝liwoÊci, ja-
kie kryjà si´ w Êwiecie realnym. Prawdziwa nauka rodzi kon-
cepcje, których ˝aden pisarz science fiction nie Êmia∏by nawet
zaproponowaç. PomyÊlcie tylko o kosmicznej antygrawitacji,
którà zajmuj´ si´ na co dzieƒ: czy ktokolwiek pojmie, jak to
jest mo˝liwe, ˝e ca∏kiem pusta przestrzeƒ ma niezerowà ener-
gi´? Przecie˝ to absolutnie zdumiewajàce!

SA:

Dlaczego?

LK:

GdybyÊmy zapytali dziecko, ile energii jest w pustej prze-

strzeni, odpowiedzia∏oby, ˝e w ogóle jej tam nie ma, bo to
jest jedyna racjonalna odpowiedê. Tymczasem dowiadujemy
si´, ˝e wcale tak nie jest. Nawet gdy ju˝ wszystko usuniemy
z przestrzeni, coÊ w niej jednak zostanie.

Co gorsza, jeÊli dopuÊcimy, by energia pustej przestrzeni

by∏a ró˝na od zera, to ze wszystkich znanych nam praw fizy-
ki wynika, ˝e mo˝e ona byç wprost nieprawdopodobnie du-
˝a. A zatem kiedy ju˝ otworzymy t´ tam´, pojawia si´ pytanie,
jaka jest energia pró˝ni w naszym WszechÊwiecie. Z tego, co
obecnie wiemy o grawitacji i mechanice kwantowej, wynika,
˝e jej wartoÊç powinna byç o oko∏o 120 rz´dów wielkoÊci
wi´ksza od wartoÊci, którà wyznaczono z obserwacji. Jedyn-
ka ze stu dwudziestu zerami! W jaki sposób obni˝yç energi´
w tak olbrzymim stopniu, by nie wyzerowaç jej przy tym ca∏-
kowicie, to doprawdy twardy orzech do zgryzienia. Takich
„problemów dok∏adnego dostrojenia” jest wi´cej, ale w opinii
wielu fizyków w∏aÊnie ten jest najtrudniejszy. 

Gdy uda nam si´ go rozwiàzaç, staniemy przed konieczno-

Êcià wyjaÊnienia, dlaczego wartoÊç wyznaczona z obserwacji
jest akurat o 120 rz´dów wielkoÊci ni˝sza od oczekiwanej na
podstawie rozwa˝aƒ teoretycznych. Nikt nie ma najmniej-
szego poj´cia, jak si´ do tego zabraç. I w∏aÊnie dlatego ener-
gia pró˝ni uchodzi za najbardziej intrygujàcà rzecz w fizy-
ce. Rzeczy dziwne i niepoj´te zawsze budzà najwi´kszà
fascynacj´.

SA:

Nale˝y pan do nielicznego grona czo∏owych fizyków, któ-

rzy zabierajà g∏os na forum publicznym jako autorytety inte-
lektualne. W po∏owie ubieg∏ego wieku z tego rodzaju dzia∏al-
noÊcià uczonych mieliÊmy do czynienia znacznie cz´Êciej.

WRZESIE¡ 2004 ÂWIAT NAUKI

67

LAWRENCE M. KRAUSS w wielu sprawach ma zdecydowanà opini´.
Jego zdaniem teoria strun nie powiedzia∏a nam niczego o naturze ciem-
nej energii.

background image

Albert Einstein cieszy∏ si´ s∏awà tak wielkà, ˝e czasopisma
przeÊciga∏y si´ w publikowaniu jego opinii na ka˝dy mo˝liwy
temat – od rozbrojenia jàdrowego do syjonizmu. Jak pan sà-
dzi, dlaczego tacy jak pan sà dziÊ rzadkoÊcià? 

LK:

Nie mog´ wypowiadaç si´ za innych. OsobiÊcie uwa˝am,

˝e oprócz prowadzenia w∏asnych badaƒ mojà misjà jest po-
konywanie przepaÊci, jaka wytworzy∏a si´ mi´dzy naukami

przyrodniczymi a pozosta∏à cz´Êcià kultury. ˚yjemy w spo∏e-
czeƒstwie, które uwa˝a za normalne, ˝e ludzie wykszta∏ceni
sà naukowymi analfabetami. Nie zawsze tak by∏o. Na poczàt-
ku XX wieku nie mo˝na by∏o uchodziç za intelektualist´, je-
Êli nie potrafi∏o si´ w∏àczyç do rozmowy o najnowszych od-
kryciach naukowych. Dzisiaj nawet w najpowa˝niejszych
magazynach pretendujàcych do wysokiego poziomu intelek-
tualnego bez trudu znaleêç mo˝na recenzj´ ksià˝ki traktujà-
cej o naukach przyrodniczych, której autor bez ˝enady stwier-
dza: „To by∏o Êwietne. Nic z tego nie zrozumia∏em”. Gdyby
chodzi∏o o recenzj´ któregoÊ z dzie∏ Johna Kennetha Gal-
braitha, chyba nikt nie wa˝y∏by si´ afiszowaç ze swojà igno-
rancjà ekonomicznà.

SA:

Jak dosz∏o do tego, ˝e analfabetyzm naukowy nikogo nie

razi?

LK:

Wszyscy wiemy, jak niski bywa poziom nauczania przed-

miotów przyrodniczych. Cz´sto, nawet w szko∏ach Êrednich,
lekcje prowadzone sà przez nauczycieli bez ˝adnego wykszta∏-
cenia przyrodniczego. Gdy moja córka by∏a w drugiej kla-
sie, zajrza∏em do jej szko∏y. Wprost nie mog∏em uwierzyç, ˝e
jej nauczycielka ma powa˝ne trudnoÊci z t∏umaczeniem na-
wet najprostszych poj´ç z zakresu nauk przyrodniczych i bar-
dzo nie lubi tego robiç. Obawiam si´, ˝e jest to zjawisko po-
wszechne. Trzeba te˝ przyznaç, ˝e sama nauka staje si´ coraz
bardziej ezoteryczna i coraz mniej niespecjalistów rozumie,
o co w niej chodzi.

Jest prawdà – i nie mówi´ tego bynajmniej pierwszy – ˝e

amerykaƒscy naukowcy po II wojnie Êwiatowej utworzyli za-
mkni´ty, elitarny klan. Sekrety, dzi´ki którym zmienili Êwiat,
pozwala∏y im wymigiwaç si´ od powinnoÊci obywatelskich. Za-
miast byç cz´Êcià spo∏eczeƒstwa, znaleêli si´ ponad nim.

Bardzo d∏ugo, z pewnoÊcià co najmniej do lat siedemdziesià-

tych, amerykaƒskie Êrodowisko naukowe w ogóle nie by∏o prze-
konane o potrzebie utrzymywania kontaktu z resztà spo∏eczeƒ-
stwa. To by∏y dobre czasy dla nauki, pieni´dzy na badania nie
brakowa∏o. Otrzeêwienie przysz∏o w roku 1993, gdy Kongres
zablokowa∏ finansowanie budowy zderzacza SSC (Supercon-
ducting Supercollider). By∏ to niewàtpliwy sygna∏, ˝e fizycy ro-
bià coÊ nie tak, jak trzeba.

Nie uda∏o nam si´ wówczas przekonaç opinii publicznej –

a nawet i cz´Êci samego Êrodowiska naukowego – o sensow-

noÊci wydania miliardów dolarów na ten cel. Odtàd jest dla
nas jasne: nie dostaniemy pieni´dzy na badania naukowe, je-
Êli nie b´dziemy umieli wyt∏umaczyç spo∏eczeƒstwu, o co w
nich chodzi. Moim konikiem sta∏y si´ próby ukazania ludziom
ciekawych idei naukowych w kontekÊcie ich w∏asnego ˝ycia.

SA:

Wa˝na sprawa, z którà jest pan uto˝samiany, to walka

przeciwko nauczaniu kreacjonizmu w szko∏ach. W ostatnich
latach sporo pan podró˝owa∏, uczestniczàc w debatach, pod-
czas których spiera∏ si´ pan z kreacjonistami o programy na-
uczania w szko∏ach Êrednich stanu Ohio. Bawi∏o to pana?

LK:

To by∏a bodaj najmniej zabawna rzecz, jakà robi∏em w

˝yciu. Ukazywanie ludziom, jak frapujàca mo˝e byç nauka, to
frajda sama w sobie, natomiast odpieranie ataków na nauk´
jest nieprawdopodobnà stratà czasu – nawet wtedy gdy poja-
wia si´ taka koniecznoÊç.

Poczu∏em si´ zmobilizowany po tym, jak kilku kreacjonistów

wesz∏o w sk∏ad Komisji Standardów Rady Edukacyjnej stanu
Ohio. Przedstawiony przez nich projekt programu naucza-
nia przedmiotów przyrodniczych w szko∏ach Êrednich podwa-
˝a∏ teori´ ewolucji. KreacjoniÊci przeciwstawiali jej ca∏kowi-

cie wydumanà koncepcj´ tzw. inteligentnego projektu, w myÊl
której zmiany zachodzà we WszechÊwiecie nie tylko z ko-
niecznoÊci lub przypadku, jak tego chce fizyka, lecz tak˝e dla-
tego, ˝e sà z góry zaplanowane. 

Na niemal rok zosta∏em wciàgni´ty w wir czegoÊ, co ˝ywo

przypomina∏o kampani´ politycznà. Zakoƒczy∏o si´ to jedno-
czeÊnie naszym zwyci´stwem i naszà pora˝kà. WygraliÊmy,
poniewa˝ uda∏o si´ nam nie dopuÊciç do umieszczenia kon-
cepcji inteligentnego projektu w programach lekcyjnych. Prze-

68

ÂWIAT NAUKI WRZESIE¡ 2004

JA

Y L

A

PRETE 

AP Photo

KRAUSS (stoi) przemawia 11 marca 2002 roku do cz∏onków Komisji
Standardów Rady Edukacyjnej stanu Ohio, usi∏ujàc nie dopuÊciç do
wprowadzenia doktrynalnych treÊci religijnych do programów nauczania
przedmiotów przyrodniczych w szko∏ach publicznych. Rada przychyli∏a
si´ do jego zdania, ale kreacjoniÊci nie skapitulowali.

„Nie mam nic przeciwko nauczaniu

koncepcji opartych na wierze. 

Nie wolno jednak utrzymywaç, 

˝e sà to koncepcje naukowe”.

LAWRENCE M.

KRAUSS

ROZMOWA

background image

graliÊmy, poniewa˝ trzymajàc si´ zasady „bezstronnoÊci”, Ra-
da zaleci∏a, by „jasno powiedzieç uczniom, ˝e naukowcy w
dalszym ciàgu podchodzà krytycznie do teorii ewolucji”. Ostro
przeciwko temu oponowa∏em, proponujàc w zamian stwier-
dzenie, ˝e naukowcy podchodzà krytycznie do ka˝dej teorii.

Obawia∏em si´, ˝e dopisek ten zostanie skwapliwie wyko-

rzystany przez oponentów teorii ewolucji, którzy b´dà utrzymy-
waç, jakoby nauka kwestionowa∏a jej szczegó∏owe aspekty. Nie-
stety, mia∏em racj´. Nie minà∏ tydzieƒ, jak musia∏em od∏o˝yç na
bok swoje badania, poniewa˝ kreacjoniÊci wznowili harce w
Ohio: jedna z opracowanych przez nich lekcji wzorcowych by-
∏a diatrybà inteligentnego projektu. W ten sposób, niejako tyl-
nymi drzwiami, uda∏o im si´ przemyciç do programu naucza-
nia w zasadzie wszystko, co chcieli w nim umieÊciç. Sta∏o si´
to ju˝ m´czàce do tego stopnia, ˝e mia∏em ochot´ powiedzieç:
daj sobie z tym wszystkim spokój, zajmij si´ czymÊ innym. Ale
wtedy uÊwiadomi∏em sobie, ˝e w∏aÊnie o to chodzi∏o Phillipowi
Johnsonowi, owemu prawnikowi, który sformu∏owa∏ strategi´
kreacjonistów, mówiàc: „B´dziemy szli i szli, i szli, a˝ w koƒ-
cu ewolucjoniÊci si´ zm´czà”.

SA:

Czy aby naukowcy nie wpadajà we w∏asne sid∏a, gdy w dys-

kusjach z antydarwinistami usi∏ujà byç wierni zasadzie „spra-
wiedliwoÊci” i traktujà ich jako równorz´dnych partnerów? 

LK:

Niestety, tak. Trzeba bowiem pami´taç, ˝e nauka jako ta-

ka wcale nie opiera si´ na zasadzie sprawiedliwoÊci. Naukow-
cy dowodzà metodami empirycznymi prawdziwoÊci jednych
rzeczy, a odrzucajà inne, które nie wytrzyma∏y próby doÊwiad-
czenia. Koniec, kropka. Na tym polega post´p naukowy.

Nie mam nic przeciwko temu, by na lekcjach religii na-

uczano ró˝nych koncepcji opartych na wierze. Wyst´puj´ je-
dynie przeciwko przedstawianiu tych koncepcji w taki sposób,
jakby mia∏y wartoÊç naukowà. I bardzo mnie denerwuje, 
˝e ktoÊ taki jak Bill Gates, którego dzia∏alnoÊç filantropijnà
skàdinàd ceni´, pomaga finansowaç jednego z g∏ównych
promotorów koncepcji inteligentnego projektu, gdy wspiera
zdominowany przez konserwatystów oÊrodek quasi-studiów
spo∏ecznych o nazwie Discovery Institute. Tak jest, Discove-
ry Institute otrzyma∏ ostatnio dotacj´ z Gates Foundation. To
prawda, ˝e niemal dziesi´ciomilionowy grant, ju˝ drugi, jaki
dostali od Gatesa, nie jest bezpoÊrednio przeznaczony na pro-
pagowanie idei inteligentnego projektu. Uwiarygodnia jed-
nak instytucj´, której cele i dzia∏alnoÊç na podstawie moich
w∏asnych kontaktów z nià uwa˝am za intelektualnie podej-
rzane. Podczas debaty nad standardami nauczania przedmio-
tów przyrodniczych w Ohio przedstawiciele Discovery Insti-
tute upierali si´, ˝e teoria ewolucji budzi wàtpliwoÊci, których
w rzeczywistoÊci wcale nie ma, i próbowali sprowadziç dys-
kusj´ do kwestii równorz´dnego partnerstwa, o którym w
tym przypadku w ogóle nie mo˝e byç mowy. [Uwaga redakcji
amerykaƒskiej: Amy Low, rzecznik prasowy Bill and Melinda
Gates Foundation, powiadomi∏a nas, ˝e fundacja „postanowi-
∏a nie komentowaç opinii doktora Kraussa”.
]

SA:

Dlaczego ten grant niepokoi pana w takim stopniu, ˝e

uzna∏ pan za konieczne, by o nim wspomnieç?

LK:

Poniewa˝ ˝yjemy w czasach, gdy wa˝ne problemy na-

ukowe próbuje si´ rozstrzygaç za pomocà czegoÊ w rodzaju

kampanii reklamowych, a prawda ust´puje pola chwytliwym
sloganom lub sztucznie fabrykowanym kontrowersjom. Wi-
dz´ tu zagro˝enie zarówno dla nauki, jak i dla spo∏eczeƒ-
stwa, poniewa˝ w przeciwieƒstwie do kwestii politycznych to,
czego dowiadujemy si´ na podstawie obserwacji i ekspery-

mentów, nie mo˝e byç przedmiotem negocjacji ani jakiejkol-
wiek manipulacji.

Podajàc w wàtpliwoÊç stosowane przez nas metody, kre-

acjoniÊci podwa˝ajà wiarygodnoÊç nauki w ogóle. Dzi´ki te-
mu ∏atwiej im ukazywaç w fa∏szywym Êwietle te odkrycia na-
ukowe, które odnoszà si´ do kontrowersyjnych zagadnieƒ
politycznych.

Widaç to wyraênie w przypadku takich kwestii, jak komór-

ki macierzyste, aborcja, globalne ocieplenie czy te˝ obrona
przeciwrakietowa. Jakie stanowisko zajà∏ Pentagon, gdy testy
projektowanego systemu obrony przeciwrakietowej wyka-
za∏y, ˝e jego skutecznoÊç jest wielce wàtpliwa? „˚adnych
dalszych testów, zanim go do koƒca nie zbudujemy”.

SA:

Kiedy znajduje pan czas na uprawianie nauki, piszàc ty-

le ksià˝ek popularnonaukowych i b´dàc zaanga˝owanym w
dzia∏alnoÊç politycznà? 

LK:

Pracuj´ naukowo w przerwach mi´dzy tymi innymi za-

j´ciami, najcz´Êciej póêno w nocy, tak˝e wtedy gdy tylko mam
okazj´ przysiàÊç i podyskutowaç ze studentami bàdê Êwie˝o
upieczonymi naukowcami. Jest wr´cz zdumiewajàce, ile mo˝-
na zdzia∏aç w ten sposób. W ostatnim czasie takie dyskusje da-
jà mi bardzo du˝o.

Nieraz ca∏ymi miesiàcami zajmuj´ si´ rzeczami pozanauko-

wymi, co wp´dza mnie w coraz g∏´bszà depresj´. Opowiadanie
o nauce to rzecz bardzo wa˝na, byç mo˝e najwa˝niejsza z te-
go, co robi´. Gdy jednak sam nie pracuj´ naukowo, czuj´ si´,
jakbym oszukiwa∏ ludzi Z drugiej strony, gdy nie zajmuj´ si´
sprawami publicznymi, tak˝e mam takie wra˝enie.

SA:

Dlaczego mia∏by pan czuç si´ jak oszust?

LK:

Poniewa˝ nauka nie powstaje w pró˝ni. Jest wytwo-

rem spo∏ecznym i jej wyniki majà ogromne znaczenie dla spo-
∏eczeƒstwa, nawet wtedy gdy chodzi tylko o wskazanie perspek-
tywy, z której mo˝emy spojrzeç na nasze miejsca w kosmosie.

Zajmowanie si´ wy∏àcznie produkowaniem nowej wiedzy,

bez podejmowania ˝adnych wysi∏ków w celu jej objaÊniania
i popularyzacji, to stanowczo za ma∏o. Jestem zdania, ˝e nie
od ka˝dego naukowca mo˝na wymagaç, aby poÊwi´ca∏ czas
na przyst´pne przedstawianie trudnych kwestii naukowych.
Jest jednak niezmiernie wa˝ne, by przynajmniej niektórzy z
nas bili na alarm, gdy w spo∏eczeƒstwie tak bardzo zale˝nym
od nauki, jak nasze ponawiane sà próby ukazania jej osiàgni´ç
w fa∏szywym Êwietle.

n

WRZESIE¡ 2004 ÂWIAT NAUKI

69

„˚yjemy w spo∏eczeƒstwie, 
które uwa˝a za normalne, 
˝e wykszta∏ceni ludzie  
sà naukowymi analfabetami”.