Meredith Pierce historia napisana przeze mnie Rozdział IV

background image

Ro

zd

zi

I

V

: Me

re

d

ith

P

ie

rc

e

-

h

is

to

ri

a na

p

is

an

a prz

ez

e

m

n

ie

b

y

mo

n

al

is

a0

0

61

**Meredith**

Podjechałam na parking niedaleko polany, na której pokonałam

Tatię. Wszędzie było cicho, a mój samochód był jedynym zaparkowanym
autem w okolicy. Po chwili wysiadałam z niego, wyciągając z tylniej
kieszeni spodni wyrwaną kartkę z księgi Petrovy.
Rozejrzałam się raz jeszcze dookoła, ale nikogo nie widziałam. Żadnej
żywej duszy w pobliżu. Panował mrok, a moja wyobraźnia znowu zaczęła
podsuwać mi rozmaite scenariusze. Jeżeli naszyjnik faktycznie miał takie
właściwości o jakich wspomniała Bonnie to powinnam być bezpieczna,
prawda?. Nie wiem czemu zaczęłam zadawać sobie w tej chwili pytania,
ale w tym miejscu było coś strasznego, przesiąkniętego wydarzeniami
ostatnich tygodni. Nie mniej nie po to tu przyjechałam, by na nowo
wszystko przeżywać. Wzięłam się w garść. Wyciągnęłam z torebki telefon
ustawiając w nim tryb latarki, a następnie ruszyłam przed siebie.

background image

Ro

zd

zi

I

V

: Me

re

d

ith

P

ie

rc

e

-

h

is

to

ri

a na

p

is

an

a prz

ez

e

m

n

ie

b

y

mo

n

al

is

a0

0

62

**Damon**

Szedłem prostą drogą do domu. Wszędzie panowała cisza, a lekko

unosząca się nad gruntem mgła dodawał smaczku całemu wystrojowi
ulicy. Mógłbym przysiąc, że sceneria wyglądała jak w jakimś horrorze.
Brakowało jedynie ludzi biegających z przerażeniem w różnych
kierunkach krzyczący - Goni mnie wampir!. Uśmiechnąłem się do siebie
myśląc, jakie to byłoby zabawne. Zdecydowanie wrócił mi mój dobry
humor.

Rozmowa z Alarickiem rzeczywiście przyniosła jakieś korzyści.

Chcąc czy nie musiałem to wreszcie przyznać sam przed sobą. Pozbyłem
się pewnych męczących myśli zaprzątających mój umysł od kilku dni.
Tak, oczywiście narzekałem i szukałem dziury w całym. Zapewne taka
byłaby odpowiedź mojego brata. Może faktycznie miałby rację?.
Wiedziałem, że nie powinienem tak do tego podchodzić. Meredith była
człowiekiem i to nieśmiertelnym człowiekiem, z którym chciałem spędzić
wieczność. Prawdę mówiąc byłem szczęściarzem, nie zamierzałem się
zmieniać, a ona dobrze o tym wiedziała. Meredith kochała mnie
i akceptowała takiego jakim byłem. Doszedłem do wniosku, że czas
przestać zajmować się bzdurami i jak najszybciej wrócić do domu.

**Meredith**

Przedzierając się pomiędzy krzakami wyszłam dokładnie na tą samą

polanę, na którą zwabiłam wcześniej Tatię. To tutaj miało miejsce nasze
ostatnie starcie, doprowadzając do śmierci nas obydwu. Nie mniej,
mi udało się powrócić do życia, a jej nie.
Raz jeszcze spojrzałam na miejsce, gdzie upadłam. Oczami wyobraźni

background image

Ro

zd

zi

I

V

: Me

re

d

ith

P

ie

rc

e

-

h

is

to

ri

a na

p

is

an

a prz

ez

e

m

n

ie

b

y

mo

n

al

is

a0

0

63

widziałam Damona trzymającego mnie w swoich ramionach. Zabrał mnie
wtedy do swojego snu zapewniając w ten sposób spokojną śmierć. Nigdy
w swoim życiu nie czułam się tak spokojna jak wtedy. Obróciłam swoją
twarz nieco w lewo przypominając sobie wyraz twarzy Stefana, na której
malowało się przerażenie, jakby dopiero teraz zdawał sobie sprawę, że to
koniec. Dobrze pamiętam ten ostatni raz, kiedy spojrzałam na Klausa.
Jego oczy wyrażały wtedy to wszystko, czego nie potrafił wyrazić
słowami. Okłamałam go, a mimo tego nie dał wiary mojej obietnicy
wyjazdu razem z nim z Mystic Falls. Zastanawiałam się, dlaczego?.
Niestety było to tylko kolejne pytanie bez odpowiedzi. Zanim następne
pytania zaczęły pojawiać się w mojej głowie, postanowiłam odsunąć
od siebie tą całą huśtawkę emocji jaka mi teraz towarzyszyła i skupić
na tym po co dokładnie tutaj przyszłam.

Zachowując kamienny wyraz twarzy, zrobiłam kilka kroków przed

siebie widząc wypaloną na ziemi trawę w kształcie okręgu. Ukucnęłam
przy nim dotykając jej, aż dziwne, że od tamtego czasu w dalszym ciągu
wydawała się być tak wypłowiała. Ciężko było przywołać wspomnienia,
a co gorzej jeszcze o tym pamiętać. Przypominanie sobie pewnego wzroku
Tati, gdy na mnie patrzyła wywoływało u mnie jedynie złość i gniew,
tak bardzo jej nienawidziłam, a mimo wszystko tak bardzo jej teraz
potrzebowałam.
Wzięłam duży wdech powietrza rozluźniając mięśnie. Nie było już
odwrotu, byłam zbyt bardzo zdeterminowana, by tego nie zrobić. Stanęłam
dokładnie poza okręgiem, po czym raz jeszcze spojrzałam na kartkę,
zaczynając czytać.

Post mortem autem non est principium. Uitae et morti, inter caelum et
infernum, ut affligerem vos, signatum sanguine terram.

1

W czasie wyczytywania poszczególnych słów dookoła okręgu zapłonął
żywy ogień, którego ciepło mogłam prawie poczuć na własnej skórze.
Miałam wrażenie, że w tym momencie nie było niczego co byłoby mnie
w stanie przestraszyć. Nie czułam żadnego lęku. Czułam się za to

1

Śmierć jest początkiem nigdy końcem. Pomiędzy życiem i śmiercią, pomiędzy niebem i piekłem ukaż się ty,

której ziemia została naznaczona krwią.

background image

Ro

zd

zi

I

V

: Me

re

d

ith

P

ie

rc

e

-

h

is

to

ri

a na

p

is

an

a prz

ez

e

m

n

ie

b

y

mo

n

al

is

a0

0

64

niezniszczalna, silna i pewna siebie. Znowu miałam to czego tak bardzo
mi brakowało. Cichy uśmiech satysfakcji przemknął przez moją twarz.

Z chwilą, gdy wypowiedziałam ostatnie słowo ogień zniknął tak

samo szybko jak się pojawił. Spojrzałam przed siebie widząc stojącą
przede mną dziewczynę, wyglądającą dokładnie tak jak Elena czy
Katherine.

- Gdzie ja jestem? - zapytała zdezorientowana

- W Mystic Falls - odpowiedziałam - Potrzebuję twojej pomocy, a ty mi
w tym pomożesz - oznajmiłam z całą stanowczością nie okazując przy tym
najmniejszych emocji

- No proszę, nasza mała Meredith nareszcie dorosła - rzuciła cynicznie
Tatia, uśmiechając się w moją stronę - Czas najwyższy - dodała szybko

- Jeżeli w ten sposób ma się toczyć nasza rozmowa, to nie widzę żadnego
sensu trzymania cię tutaj. Z wielką przyjemności po raz kolejny odeślę cię
tam skąd pochodzisz, czyli do piekła, czy gdziekolwiek się tam znajdujesz
- szybko zareagowałam, starając się aby mój głos zabrzmiał wystarczająco
obojętnie

- Równie dobrze spędzenie z tobą tych kilku minut mogłabym nazwać
wystarczającym piekłem, aż dziw że twoi przyjaciele jeszcze z tobą
wytrzymują - odgryzła się Petrova krzyżując ręce na piersiach

Prawda była tak, że nie miałam zielonego pojęcia jak odesłać ją
z powrotem, ale przecież ona o tym nie wiedziała. Postanowiłam
wykorzystać jej własną broń przeciwko niej samej.

- Jak sobie chcesz. Szkoda tylko, że straciłam swój czas - wzięłam duży
wdech powietrza, po czym spojrzałam na kartkę starając się coś
powiedzieć, gdy wreszcie Tatia nie wytrzymała

- Stój, zaczekaj! - wyrzuciła niezadowolona dając za wygraną

- W porządku, zobaczmy najpierw co wiesz - powiedziałam, utrzymując
z nią cały czas kontakt wzrokowy - Może na początek powiesz mi coś
na temat tego naszyjnika - chwyciłam za łańcuszek pokazując go Tati

background image

Ro

zd

zi

I

V

: Me

re

d

ith

P

ie

rc

e

-

h

is

to

ri

a na

p

is

an

a prz

ez

e

m

n

ie

b

y

mo

n

al

is

a0

0

65

- Mój naszyjnik - wyjąknęła naburmuszona - Chyba nie powinno mnie
dziwić, że go masz. W każdym razie zatrzymaj go, ja już go nie potrzebuję.
Może tobie przyniesie więcej szczęścia - rzuciła złośliwym uśmiechem
w moją stronę

Nie rozumiałam tego jak może czuć się tak pewna siebie. Nie żyła, była
jedynie duchem, którego przywołałam. Była niczym, a pomimo tego
nie traciła nic ze swojej złośliwości.

- Masz rację, już ci się nie przyda skoro jesteś... martwa - odpowiedziałam
szyderczo - Dobrze wiem, że należał do ciebie - wyjaśniłam zdradzając,
że już co nie co wiem na temat naszyjnika, a jej informacje jak do tej pory
są dla mnie bezwartościowe

- To więc dobrze wiesz, że miał zamiar ochraniać mnie przed wszystkimi
którzy mi zagrażali - odparła, a następnie przymrużyła oczy dodając -
Kto ci go dał Klaus czy Damon? - zapytała czekając na moją reakcję

- Powiesz mi o nim wreszcie coś więcej? - dopytywałam się udając,
że nie usłyszałam jej pytania - czy rzeczywiście mam dojść do wniosku,
że jesteś całkowicie bezużyteczna - odegrałam się na niej czując rosnący
gniew

- Jesteś wściekała, to dobrze - powiedziała w dalszym ciągu uważnie mi się
przyglądając - Zatem popraw mnie jeżeli się mylę, masz go od Klausa,
prawda?. Zresztą to logiczne, inaczej byś się tak nie denerwowała -
spojrzała z rozbawieniem w moją stronę - Uśmiechnij się Meredith, ty, ja,
Katherine i Elena jesteśmy do siebie takie podobne. Pomimo tylu stuleci
ciągle popełniamy te same błędy. W najgorszym wypadku zawsze możesz
kochać ich obydwu - powiedziała próbując wyprowadzić mnie
z równowagi

- Wybacz, ale nie jestem tobą - odpowiedziałam dosadnie nie dając
wciągnąć się w te jej gierki - Ja nie manipuluję, nie wykorzystuję,
ani nie grożę osobom, na których mi zależy - wyjaśniłam czując odrazę,
że śmiała przyrównać mnie do siebie

background image

Ro

zd

zi

I

V

: Me

re

d

ith

P

ie

rc

e

-

h

is

to

ri

a na

p

is

an

a prz

ez

e

m

n

ie

b

y

mo

n

al

is

a0

0

66

- Nikt nie jest bez winy Meredith. Nawet ty ze swoim kryształowym
sercem nie powinnaś lekceważyć ciemności. Pochłonie cię dużo szybciej
niż przypuszczasz, ale nie dlatego, że się jej obawiasz, ale dlatego, że jej
potrzebujesz - wypowiedziała te słowa z taką mocą, że aż poczułam
dreszcze na całym ciele

Sama nie wiedziałam co o tym myśleć. Zrobiłam krok do tyłu, gdy

w tym momencie Tatia zrobiła coś czego się nie spodziewałam. Znalazła
się przy linii okręgu w iście wampirzym tempie, ale natrafiła na
niewidzialną przeszkodę. Dopiero teraz zrozumiałam, dlaczego do jej
przywołania potrzebowałam skupienia Mocy. Okrąg był dla niej niczym
klatka trzymająca w środku niebezpieczną zwierzynę. Zdezorientowana
spojrzała na moją zaskoczoną twarz, na której po sekundzie pojawił się
uśmiech.

Teraz wiedziałam, że jej słowa nic nie znaczyły, a miały jedynie zamiar
zdekoncentrować mnie.

- Czy to nie zabawne? - dodałam dręcząc ją - Jesteś tutaj, ale nie możesz
wyjść - rzuciłam stojąc od niej jakieś niecałe pół metra - i właśnie to
sprawia, że jesteś moim idealny wyjściem z całej tej sytuacji - zrobiłam
kilka kroków w stronę Tati, a następnie zatrzymałam się przed samą linią -
Muszę przyznać, że twoja udręka sprawia mi niesamowitą radość -
spojrzałam jej w oczy czując ciepło rozpływające się po moich żyłach -
A teraz powiesz mi co tak naprawdę oznacza napis na naszyjniku -
powiedziałam zmieniając ton na bardziej oschły

Stałyśmy tak przez chwilę w milczeniu wpatrując się w siebie nawzajem,
gdy dziewczyna z blednącym uśmiechem obróciła się do mnie plecami,
odchodząc kilka kroków.

- Jeśli czegoś chcesz po prostu to weź - westchnęła, ponownie spoglądając
w moją stronę

- Co to ma niby znaczyć? - zapytałam zadziwiona

- To znaczy, że nie jesteśmy takie jak czarownice. Nie potrzebujemy ksiąg,
ani zaklęć. Nasz Moc opiera się na naszych emocjach, więc jeśli czegoś

background image

Ro

zd

zi

I

V

: Me

re

d

ith

P

ie

rc

e

-

h

is

to

ri

a na

p

is

an

a prz

ez

e

m

n

ie

b

y

mo

n

al

is

a0

0

67

chcesz Meredith to po prostu to weź - wytłumaczyła jakby to było takie
proste

Oczywiście nie mogłam jej do końca zaufać, tak jak i nie mogłam
całkowicie odrzucać tego co mówiła. Niestety znajdowałam się teraz
w takim położeniu, że miałam innego wyboru.

- Nauczysz mnie tego - powiedziałam krótko i treściwie cały czas
analizując słowa jakie padły z ust Pierwszej Petrovy - nauczysz mnie
korzystać z tej Mocy - spojrzałam zdecydowanie w jej stronę

- A co ja niby będę z tego miała? - zapytała krzyżując ręce na piersiach

- Cichą satysfakcję, że pomimo swojego nędznego życia zrobiłaś wreszcie
coś dobrego? - przyjęłam niewzruszony wyraz twarzy

- Zważywszy na to, że jesteś tutaj sama, jestem skłonna uwierzyć, że nikt
nie wie o tym, że przywróciłaś mnie z powrotem. Zawsze wiedziałam,
że masz w sobie ogień Petrovy - dodała z uśmiechem odchodząc ode mnie
kilka kroków - Naprawdę jestem z ciebie dumna - popatrzyła znowu
w moją stronę

Byłam w tym momencie mocno zmieszana. Słysząc jej słowa od razu
powinnam zaprotestować, ale nie zrobiłam tego. Coś mnie ukuło w sercu.
Nie mogłam sobie przypomnieć, kiedy ktoś ostatnio powiedział, że jest
ze mnie dumny. To co powiedziała Tatia napełniło mnie szczęściem,
którego nawet nie wiedziałam, że pragnę. Nie musiałam nic dodawać,
ani odpowiadać. Dobrze wiedziała, że jej słowa odebrałam właśnie tak jak
tego chciała. Nagle poczułam się winna.

- Nie łączy nas nic, oprócz tego, że doprowadziłaś do mojej śmierci.
Już ci mówiłam, nie jestem taka jak ty i nigdy nie będę! - powiedziałam
z wyrzutem

- Jeżeli faktycznie tak by było, to nigdy byś się tutaj nie zjawiła. Masz
medalion, a pomimo tego chcesz nauczyć się korzystać z Mocy, a zatem
Meredith, dlaczego?, co takiego ukrywasz? - zapytała głośniej
z zaciekawieniem

background image

Ro

zd

zi

I

V

: Me

re

d

ith

P

ie

rc

e

-

h

is

to

ri

a na

p

is

an

a prz

ez

e

m

n

ie

b

y

mo

n

al

is

a0

0

68

- Nic co powinno cię obchodzić - odpowiedziałam beznamiętnie,
nie wdając się w dalszą rozmowę na ten temat, a następnie ruszyłam
w kierunku parkingu

- Nie uciekniesz od tego Meredith!, ani przed swoją przeszłością, ani przed
przyszłością. Wcześniej czy później będziesz musiała zaakceptować to co
czujesz! - krzyknęła za mną Tatia

- W porządku - zatrzymałam się w pół kroku, po czym odwróciłam się
w jej stronę - A ty postaraj się nie oddalać za daleko. Jeszcze
nie skończyłyśmy - uśmiechnęłam się pozostawiając Petrovą samą ze sobą
na polanie

Wiedziałam, że Tatia zapamięta wszystkie moje dzisiejsze

potknięcia, a więc i ja sama powinnam je zapamiętać, by takie sytuacje
nie miały już więcej miejsca. Najważniejsze jednak było to, że nie mogła
przekroczyć okręgu, była uwięziona. Ja natomiast wiedziałam, że nikt,
nigdy nie może dowiedzieć się co takiego dzisiaj zrobiłam.

Wyszłam na opustoszały parking wsiadając do auta. Myślałam,
że spotkanie z Tatią będzie nie lada wyczynem, ale teraz czekała mnie
dużo gorsza rozmowa. Wsadziłam kluczyk w stacyjkę odpalając silnik,
a po chwili wyjechałam z parkingu kierując się w stronę rezydencji
Salvatorów.

**Damon**

Siedziałem na kanapie widząc dobiegającą na zegarze godzinę

dwudziestą drugą. Zastanawiałem się co tak długo można robić?.
Mógłbym przysiąc, że prawie przez cały dzień nie widziałem Meredith,
a przecież była moją dziewczyną. Plusem w tym wszystkim było natomiast
to, że przebywając z Eleną, Meredith była całkowicie bezpieczna.
Choć czy przebywanie z Eleną, która przyciąga do siebie każde

background image

Ro

zd

zi

I

V

: Me

re

d

ith

P

ie

rc

e

-

h

is

to

ri

a na

p

is

an

a prz

ez

e

m

n

ie

b

y

mo

n

al

is

a0

0

69

niebezpieczeństwo można nazwać jakąś pociechą?. Niestety nie było mi
dane dalej zastanawiać się nad tym faktem, ponieważ z moich rozmyślań
wyciągnął mnie dzwonek mojego telefonu. Liczyłem, że będzie to
Meredith, ale szybko doszedłem do wniosku, że się przeliczyłem.
Na wyświetlaczu widniało imię Bonnie.

- Tu telefon Damona Salvatore - rzuciłem najzabawniej jak tylko mogłem,
podchodząc w między czasie do barku - W czym mogę pomóc mojej
ulubionej czarownicy - zażartowałem z uśmiechem na ustach, nalewając
sobie whisky, po czym ze szklaneczką w dłoni ponownie usiadłem
na kanapie

- Czy ty możesz choć raz zachować powagę?! - odezwała się z reprymendą
w głosie dziewczyna

- Wierz mi w interesie nas wszystkich będzie lepiej żebym pozostawał
w dobrym humorze. Chyba nie dzwonisz tylko po to żeby powiedzieć,
że mój cudownie ułożony plan zawiódł przez ciebie?! - zapytałem
zmieniając odrobinę ton na bardziej poważny

- Spokojnie. Meredith niczego nie podejrzewa, choć nie jestem pewna,
czy okłamywanie jej to odpowiednia droga, aby zapewnić jej ochronę -
powiedziała z wahaniem Bonnie

- Wszystko co doprowadza do bezpieczeństwa Meredith jest dla mnie jak
najbardziej na plus. Zatem jeżeli dzwonisz do mnie tylko, dlatego aby
zadręczać mnie swoimi wyrzutami sumienia to podam ci na to złoty
środek. Pogódź się z tym Bonnie, tak jak ja to zrobiłem i wiesz co?,
od razu żyje się lepiej - powiedziałem wypijając kolejny łyk whisky

W tym momencie do salonu wszedł Stefan. Niby to pod pozorem
wyciągnięcia jakiejś książki z komody, zaczął przysłuchiwać się toczącej
rozmowie. - Brawo braciszku, pomyślałem obserwując go. Lepiej było
od razu usiąść naprzeciwko mnie niż bawić się w tę maskaradę.

- Do twojej wiadomości Damon dzwonię tylko, dlatego aby powiedzieć ci,
że udało mi się odczytać kolejną stronę księgi. Zapewne o tym nie wiesz,
ale mamy dzisiaj pełnię - wtrąciła uszczypliwą uwagę dziewczyna

background image

Ro

zd

zi

I

V

: Me

re

d

ith

P

ie

rc

e

-

h

is

to

ri

a na

p

is

an

a prz

ez

e

m

n

ie

b

y

mo

n

al

is

a0

0

70

kontynuując swoją wypowiedź - Otóż jak się okazuje krew Meredith
dla wampirów i wilkołaków ma różne znaczenie. Wampirom daje siłę,
ale wilkołakom oprócz tego pozwala na nie przechodzenie przemiany
podczas pełni - wyjaśniła robiąc dłuższą pauzę - Damon słyszysz mnie? -
zapytała po chwili

- Zaraz, chcesz powiedzieć, że aktualnie oprócz niesamowitej ilości
wampirów chcących wysuszyć Meredith do ostatniej kropli krwi są jeszcze
jakieś wilkołaki?! - zapytałem z niedowierzaniem w głosie, opierając
łokcie na kolanach - To nie może być prawda, Meredith nic o tym
nie wspominała - dodałem poirytowany

- Możliwe, że sama o tym nie wiedziała. Była non stop pod opieką
czarownic nie musiała się martwić o swoje bezpieczeństwo - podrzuciła
Bonnie

- Jeżeli opieką nazywasz trzymanie cię pod kluczem 24h przez 150 lat,
to powinnaś zmienić słownik - odpowiedziałem mając cały czas wrogi
stosunek do czarownic

- Nie mniej sądzę, że kwestie odnośnie bezpieczeństwa Meredith mamy
na jakiś czas z głowy, ale lepiej żeby ona sama ci to już wyjaśniła - dodała
tajemniczo, po czym rozłączyła się, pozostawiając mnie z własnymi
myślami

- Co?, Bonnie? - powtórzyłem głośniej, ale dziewczyna już więcej się
nie odezwała

Byłem wkurzony. Nie rozwiązaliśmy jeszcze jednego problemu,

a już pojawił się kolejny. Rzuciłem ostentacyjnie telefonem na stolik
stojący przede mną, a następnie wypiłem do końca całą zawartość
szklaneczki. Nie zdążyłem nawet przedyskutować tego problemu z bratem,
gdy drzwi wejściowe otworzyły się i do środka weszła Meredith.
Jak gdyby nigdy nic ściągnęła kurtkę wieszając ją na wieszaku.
Jej zachowanie nie dawało mi cały czas spokoju. Jeszcze wczoraj wpadła
tutaj naładowana jak burza, a dzisiaj była oazą spokoju.

- Wszystko w porządku? - zapytałem

background image

Ro

zd

zi

I

V

: Me

re

d

ith

P

ie

rc

e

-

h

is

to

ri

a na

p

is

an

a prz

ez

e

m

n

ie

b

y

mo

n

al

is

a0

0

71

- Tak, jestem tylko zmęczona - odparła siadają na kanapie

- Dzwoniła Bonnie - odezwał się w końcu mój brat, podchodząc do nas
bliżej

- Odczytała kolejne strony księgi - wtrąciłem - Niestety, jak zawsze nie jest
to nic dobrego, tak dla odmiany - powiedziałem wstając z sofy,
a następnie postawiłem pustą szklankę na stoliku

- Co takiego powiedziała? - zapytała spokojnie dziewczyna bez żadnych
emocji w głosie

Widziałem, że stara się być opanowana, choć jej oczy błyszczały
z podniecenia. Słuchała tego co mieliśmy jej do powiedzenia, ale miałem
wrażenie, że myślami była gdzieś bardzo daleko stąd. Postanowiłem zatem
bacznie ją obserwować. Normalnie gdybym nie wiedział, że jest
człowiekiem powiedziałbym, że jako wampir wyłączyła swoje emocje
bądź też pierwszorzędne je kontroluje. Niestety jeśli o to chodziło to do
głowy przychodziła mi tylko jedna osoba, która była do tego zdolna,
Katherine. Tylko, że Meredith nie była Katherine. Najwidoczniej istniał
inny powód, dlaczego zachowywała się w ten sposób.

- Poinformowała nas, że twoja krew działa nie tylko na wampiry, ale i na
wilkołaki, będziemy musieli znaleźć jakiś sposób... - zaczął tłumaczyć mój
brat, po czym przerwał w pół słowa zauważając, że Meredith go nie słucha
- Meredith wszystko w porządku? - zapytał Stefan siadając obok
dziewczyny na kanapie

- Tak - odparła pewna siebie - Nigdy wcześniej nie zaatakował mnie żaden
wilkołak, więc nie sądzę żeby którykolwiek z nich wiedział jak wielkie
znaczenie ma dla nich moja krew - wytłumaczyła nader spokojnie -
Nie mniej uważam, że problem z wampirami również mamy z głowy -
dodała wstając z sofy

- Zgadza się, Bonnie wspomniała coś, kiedy do nas zadzwoniła -
wyjaśniłem opierając swoje dłonie o bezgłowie kanapy

background image

Ro

zd

zi

I

V

: Me

re

d

ith

P

ie

rc

e

-

h

is

to

ri

a na

p

is

an

a prz

ez

e

m

n

ie

b

y

mo

n

al

is

a0

0

72

W tym momencie Meredith sięgnęła za srebrny łańcuszek wiszący na jej
szyi.

- Ten naszyjnik należał wcześniej do Pierwszej Petrovy - powiedziała
ukazując srebrną ażurową zawieszkę w kształcie księżyca - Stworzyła
go dla niej jakaś wiedźma. Tatia nosząc go na szyi mogła być pewna,
że nie zaatakuje ją żadna nadprzyrodzona istota. Była bezpieczna tak jak
ja teraz - spojrzała na mnie, uciekając po chwili wzrokiem

- Dlaczego wcześniej nic o tym nie wiedzieliśmy?, nie było o nim mowy
w księdze Petrovy? - zapytał Stefan przyglądając się naszyjnikowi

- Ponieważ nie wiedzieliśmy, że w ogóle istnieje. Dopiero, kiedy Bonnie
zobaczyła go u mnie przypomniała sobie, że widziała podobny naszyjnik
w jednej ze swoich ksiąg. Jak się później okazało był to ten sam wisiorek.
Najwidoczniej fakt o jego istnieniu został pominięty w księdze dla
bezpieczeństwa Tati - wyjaśniła logicznie Meredith spoglądając na nas

**Meredith**

Wiedziałam, że jakoś przebrnęłam przez pierwszą część pytań.

Niestety po wzroku Damona, wiedziałam, że chce poznać odpowiedź
na jeszcze jedno pytanie. Czułam się winna, że założyłam naszyjnik zanim
jeszcze dowiedziałam się jakie miał znaczenie. Znowu w mojej głowie
pojawiło się pytanie, czy naszyjnik naprawdę znalazł się tam
przypadkowo?.

- Jeżeli jak do tej pory nie było o nim żadnych informacji to skąd w takim
razie znalazł się u ciebie? - zapytał Damon uważnie mi się przyglądając

Nie wiedziałam co powiedzieć. Prawda prowadziła tylko do kolejnych
pytań, na które sama nie potrafiłam znaleźć odpowiedzi. Dlaczego cała ta
sprawa wzbudza we mnie tyle sprzecznych emocji?, dlaczego moje życie

background image

Ro

zd

zi

I

V

: Me

re

d

ith

P

ie

rc

e

-

h

is

to

ri

a na

p

is

an

a prz

ez

e

m

n

ie

b

y

mo

n

al

is

a0

0

73

kręci się non stop dookoła jednej i tej samej osoby?. W tym momencie
moje serce zaczęło uderzać z niesamowitą prędkością, po czym uspokoiło
się pozostawiając mnie całkowicie odprężoną.

- Znalazłam go w szkatułce, którą wręczyła mi Rebekah - odpowiedziałam
zgodnie z prawdą

- Raczej powinnaś powiedzieć, że masz go od Klausa - na te słowa Stefan
z zainteresowaniem spojrzał w stronę brata

- Tak, masz rację Damon - odparłam bez najmniejszego skrępowania -
mam od Klausa, przeszkadza ci to? - zapytałam podchodząc kilka kroków
w jego stronę - Może uważasz, że nie powinnam go nosić? - zadałam
kolejne pytanie, uważnie mu się przyglądając

Cała rozmowa przypominała mi dzisiejsze spotkanie z Tatią. Czułam tą
samą siłę z jaką była w stanie się jej sprzeciwić.

- Meredith powinnaś pamiętać, że jeżeli Klaus oddał ci naszyjnik to na
pewno będzie chciał czegoś w zamian - powiedział młodszy Salvatore,
starając się wyjaśnić mi na czym polega problem

- Może tak, a może nie - wtrąciłam - Wiem tylko tyle, że jestem
bezpieczna i tylko to się dla mnie liczy. Najwidoczniej musicie mi w tym
wypadku zaufać, wiem co robię - powiedziałam spokojniej próbując
załagodzić całą sytuację, choć w ogóle mi się to nie udawało

- W porządku - pierwszy odezwał się Stefan całkowicie wyprowadzając
mnie z tym z równowagi

Spojrzałam od razu na Damon, który tylko niepewnie przytaknął bratu.

Wiedziałam, że jeżeli chcę, aby Tatia nauczyła mnie kontrolować

Moc to nikt nie może podejrzewać, że coś jest ze mną nie tak. Bałam
świadoma tego, że od mojego powrotu do świata żywych coś się we mnie
zmieniło. Byłam człowiekiem z wampirzym emocjami. Chyba tak to
najłatwiej było w tym momencie wytłumaczyć, a może Tatia faktycznie
miała rację i popadałam w ciemność?. Nie mniej, postanowiłam
rozszyfrować to na własną rękę.

background image

Ro

zd

zi

I

V

: Me

re

d

ith

P

ie

rc

e

-

h

is

to

ri

a na

p

is

an

a prz

ez

e

m

n

ie

b

y

mo

n

al

is

a0

0

74

- Przepraszam - powiedziałam skruszona - chyba faktycznie jestem
przemęczona - zażartowałam starając się rozładować sytuację - Lepiej
będzie jeśli się położę - wskazałam ręką w kierunku schodów na piętro

**Damon**

- Tak, faktycznie wydajesz się być wyczerpana - odparłem niepewnie
przyglądając się Meredith, która po chwili ruszyła w kierunku sypialni

- Nie ma go w Mystic Falls, a dalej nami manipuluje - powiedziałem
zdenerwowany, gdy usłyszałam trzaśnięcie drzwi w moim pokoju

- Damon, nie wiemy o co w tym chodzi - odparł mój brat cały czas nad
czymś intensywnie myśląc, po czym usiadł na jednym z foteli stojących
nieopodal okna

W tym czasie podszedłem do barku nalewając do dwóch kieliszków
alkoholu. Miałem wrażenie, że ta rozmowa bez tego się nie obędzie.
Jedną szklaneczkę bez słowa podałem Stefanowi, a z drugą w dłoni
usiadłem na takim samym fotelu obok niego. Upiłem łyka w końcu się
odzywając.

- Nie mów, że wierzysz w tą całą oznakę współczucia. Niby, dlaczego
Klausowi miałoby zależeć na pomocy nam? - zapytałem czując coraz
to większą złość

- Sądzę, że jakby chodziło o nas to Klaus nie kiwnąłby nawet palcem,
ale tu chodzi o Meredith. Dobrze wiemy, że ona okręciła go sobie dookoła
palca, albo jest coś o czym jeszcze nie wiemy. Nie mniej co innego mnie
teraz martwi - strapiony upił łyka bursztynowego płynu ze szklaneczki

- Mnie również - odparłem - Zachowanie Meredith. Wczoraj była
wściekła, a dzisiaj wydawało się, że stara się kontrolować swoje emocje,

background image

Ro

zd

zi

I

V

: Me

re

d

ith

P

ie

rc

e

-

h

is

to

ri

a na

p

is

an

a prz

ez

e

m

n

ie

b

y

mo

n

al

is

a0

0

75

co nie za bardzo jej wyszło - spojrzałem w stronę brata, aby sprawdzić,
czy on również to zaobserwował

- Może ona faktycznie ma rację Damon i jest w tym trochę naszej winy -
zamyślił się, po czym popatrzył na mnie - Może rzeczywiście skupiliśmy
się na jej bezpieczeństwie tak bardzo, że teraz musimy dać jej więcej
swobody - powiedział, choć ja kompletnie tego nie rozumiałem, nie mniej
postanowiłem mu nie przerywać - Spójrz na to w tę stronę, jeżeli naszyjnik
naprawdę ma takie zdolności o jakich mówiła Meredith to nic jej nie grozi.
Sądzę, że musimy poobserwować ją trochę, a jeżeli to nic nie da to
będziemy musieli skontaktować się z Elijah. Sam powiedział,
że konsekwencje przywrócenia Meredith będą widoczne również dla nas -
wyjaśnił będąc przy tym cały czas opanowany, czego ja nie mogłem
powiedzieć o sobie

- Jeżeli ktoś w ogóle wie, gdzie on się znajduje - wypaliłem, opróżniając
dzisiejszego wieczora już drugą zawartość szklaneczki

**Meredith**

Leżałam na boku zatopiona w miękkiej pościeli starając się zasnąć,

ale pomimo tego, że miałam zamknięte oczy cały czas mi się to nie
udawało. Moje myśli gnały przed siebie rozpamiętując wydarzenia
dzisiejszego wieczora.

Nie mogłam uwierzyć, że tego dokonałam.

Żałowałam jedynie tego, że to Tatia była akurat tą osobą, która mogła mi
pomóc. Niestety dobre intencje Bonnie były w tym momencie mało
pomocne. Czułam się z tym źle wiedząc, że nie mogę o tym nikomu
powiedzieć, ale skoro wszyscy robili tak wielkie zamieszanie wokół
mojego naszyjnika to wolałam nie wiedzieć jak zareagowaliby
na wiadomość o przywróceniu Petrovy do życia.

background image

Ro

zd

zi

I

V

: Me

re

d

ith

P

ie

rc

e

-

h

is

to

ri

a na

p

is

an

a prz

ez

e

m

n

ie

b

y

mo

n

al

is

a0

0

76

Wydawałoby się, że teraz moim jedynym problemem będzie

wymyślenie idealnego sposobu na widywanie się z nią. Na szczęście
miałam z tym związany pewien pomysł, który musiałam tylko wprowadzić
w życie.

W tym momencie drzwi pokoju otworzyły się i do środka wszedł

Damon. Spojrzał na mnie, a ja przytrzymałam jego wzrok na sobie.

- Rozczarowuję cię, prawda? - stwierdziłam zasmucona

- Nie, to nie tak - odpowiedział z opanowaniem w głosie, po czym usiadł
na łóżku

- Kłamiesz - odparłam śmiało patrząc w jego błękitne oczy

- Powiedzmy, że raczej martwię się o ciebie. Nie chcę by stała ci się jakaś
krzywda - wyjaśnił z troską w głosie

- Zapominasz, że radziłam sobie sama już przed przyjazdem do Mystic
Falls. Potrafię się o siebie zatroszczyć, nie jestem małą dziewczynką -
poinformowałam, gdy Damon położył się na boku tuż obok mnie

Dopiero, gdy to powiedziałam zdałam sobie sprawę ze znaczenia swoich
słów. Miałam wrażenie, że opiekując się mną, Damon chce mi
wynagrodzić czas spędzony bez niego. Sądziłam, że nie powinien tak
do tego podchodzić. Nie pamiętał mnie, a więc nie był odpowiedzialny
za to co wydarzyło się w przeszłości.

- Wiem - powiedział tylko pokrótce -, ale pozwól, że tym razem to ja
zatroszczę się o ciebie - na jego słowa uśmiechnęłam się, czując jak moje
powieki stają się coraz to cięższe - Musisz mi zaufać - dodał po chwili,
zakładając za moje ucho, opadający na policzek niesforny kosmyk włosów

Ciepły dotyk jego dłoni na moim policzku działał jak lekarstwo
na zmęczony umysł. Wszystko co złe przepadło. Podciągnęłam się
na łóżku przytulając do Damona. Kiedy objął mnie swoim ramieniem
poczułam się spokojna, odprężona i bezpieczna. Naprawdę, nie musiał
robić nic więcej niż po prostu być przy mnie.

background image

Ro

zd

zi

I

V

: Me

re

d

ith

P

ie

rc

e

-

h

is

to

ri

a na

p

is

an

a prz

ez

e

m

n

ie

b

y

mo

n

al

is

a0

0

77

- W życiu nie ma nic równie trudnego do zdobycia i równie łatwego
do stracenia jak zaufanie - nawet nie wiem czemu to powiedziałam,
ale to tyczyło się również i mnie

Ukrywając pewne fakty sama wystawiałam na próbę to czym jest

zaufanie. Niestety nie miałam wyboru, musiałam szybko nauczyć się
kontrolować Moc. Nigdy nie wiadomo, kto tym razem może zaatakować
mnie czy moich przyjaciół.
Nie mniej tym postanowiłam zająć się od jutra, a dzisiaj potrzebowałam
solidnej dawki snu. Miałam wrażenie, że tylko dzięki Damonowi uda mi
się zasnąć dzisiejszej nocy.

Ciąg dalszy nastąpi...


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Meredith Pierce historia napisana przeze mnie Rozdział I
Meredith Pierce historia napisana przeze mnie Rozdział VI
Meredith Pierce historia napisana przeze mnie Rozdział V
Meredith Pierce historia napisana przeze mnie Rozdział VII
Meredith Pierce historia napisana przeze mnie Rozdział II
Meredith Pierce historia napisana przeze mnie Rozdział III
Meredith Pierce Nieopisana historia Rozdział IV
Meredith Pierce Nieopisana historia Rozdział VII
Meredith Pierce Nieopisana historia Rozdział III
Meredith Pierce Nieopisana historia Rozdział II
Meredith Pierce Nieopisana historia Rozdział XXX
Meredith Pierce Nieopisana historia Rozdział XV
Meredith Pierce Nieopisana historia Rozdział XIV
Meredith Pierce Nieopisana historia Rozdział XVIII
Meredith Pierce Nieopisana historia Rozdział XX
Meredith Pierce Nieopisana historia Rozdział V
Meredith Pierce Nieopisana historia Rozdział XXXI
Meredith Pierce Nieopisana historia Rozdział XIII
Meredith Pierce Nieopisana historia Rozdział XXXIV

więcej podobnych podstron