Meredith Pierce historia napisana przeze mnie Rozdział II

background image

Ro

zd

zi

I

I:

Me

re

d

ith

P

ie

rc

e

-

h

is

to

ri

a na

p

is

an

a pr

ze

ze

m

n

ie

b

y m

o

n

al

is

a0

0

24

**Meredith**

Na dworze panowała ciemność i jedynie światło rzucane przez

księżyc zdawało się dodawać mi odrobinę otuchy. Odeszłam już kilka
przecznic od rezydencji Pierwotnych wampirów trzymając pod ręką dość
dużą, a zarazem ciężką księgę Pierwszej Petrovy oraz maleńkie drewniane
pudełeczko z biżuterią.
Nieprzerwanie szłam przed siebie zastanawiając się, dlaczego
nie posłuchałam Eleny i nie poprosiłam, by na mnie poczekała?. Niestety
jak zawsze musiałam postawić na swoim. Idąc po opustoszałej drodze
byłam coraz bardziej przestraszona otaczającą mnie ciszą, gdy nagle
za moimi plecami usłyszałam jakiś szelest. Momentalnie się zatrzymałam,
a następnie obróciłam za siebie, ale nikogo tam nie było. Stałam tak
jeszcze przez chwilę spoglądając w mrok i obserwując każdy krzak,
za którym wydawało mi się czaić niebezpieczeństwo.

background image

Ro

zd

zi

I

I:

Me

re

d

ith

P

ie

rc

e

-

h

is

to

ri

a na

p

is

an

a pr

ze

ze

m

n

ie

b

y m

o

n

al

is

a0

0

25

W takich momentach, kiedy przerażenie zdawało się ściskać moje gardło
swoją niewidzialną ręką przypominałam sobie, że na powrót jestem słabym
człowiekiem.

Przycisnęłam do siebie mocniej księgę Petrovy tworząc z niej

pewnego rodzaju tarczę, a gdy tylko chłodny wiatr owiał moją twarz
odruchowo ścisnęłam mocniej trzymaną w prawej dłoni szkatułkę.
Wzięłam kilka wdechów chłodnego powietrza starając się dojść do siebie
i właśnie w tej chwili jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki wszystko
przestało mieć jakiekolwiek znaczenie. Strach odszedł tak szybko jak się
pojawił. Pozostała jedynie pustka, która przypomniała mi dni, kiedy byłam
wampirem. Potrafiłam wtedy wyłączyć emocje, których nie chciałam czuć.
Odsuwałam je od siebie jak najdalej tylko mogłam, choć zdawałam sobie
sprawę, że pewnego dnia, prędzej czy później powrócą ze zdwojoną siłą.
W tym przypadku miałam wrażenie, że było tak samo. Stojąc nieruchomo
na środku chodnika zamknęłam oczy uczepiając się jedynej emocji, której
akurat teraz potrzebowałam. Moja pewność siebie wróciła na swoje
miejsce. Nie miałam zielonego pojęcia co się ze mną dzieje. Od samego
początku, gdy powróciłam do życia miałam wrażenie, że nie panuję nad
własnymi emocjami. Raz były intensywne jakbym nie była sobą, a czasem
były tak ludzkie, że doprowadzało mnie to do szału.

Starając się dojść do siebie przeniosłam swój wzrok na trzymane

w dłoni drewniane pudełeczko. Włożyłam księgę Petrovy pod ramię,
a następnie delikatnie dotknęłam drewnianej faktury. Zdawało mi się,
że mogę poczuć pod palcami każde, nawet najdrobniejsze zagłębienie
wydrążone przez dłuto. Nie byłam pewna czy powinnam je znowu
otworzyć. Walcząc sama ze sobą uchyliłam delikatnie wieczko. W tym
momencie uśmiech powrócił na moją twarz, ponieważ każdy pojedynczy
naszyjnik przywracał wspomnienia, które zamiast wywoływać u mnie
wściekłość pozostawiały jedynie smutek. Nie chciałam o tym wszystkim
tak myśleć, ale nie mogłam zaprzeczyć, że to właśnie teraz czułam.
Bez wątpienia moją uwagę przykuł naszyjnik, który z pewnością do mnie
nie należał. Chwyciłam za srebrny łańcuszek podnosząc go do góry.
Zawieszka była zrobiona na kształt ażurowego księżyca otaczającego
niebieski kamień. Miałam wrażenie, że już go kiedyś widziałam,

background image

Ro

zd

zi

I

I:

Me

re

d

ith

P

ie

rc

e

-

h

is

to

ri

a na

p

is

an

a pr

ze

ze

m

n

ie

b

y m

o

n

al

is

a0

0

26

ale nie mogłam sobie przypomnieć dokładnie gdzie. Patrzyłam jak
zaślepiona w barwne oczko wyglądające niczym droga mleczna
z miliardem gwiazd na swojej drodze. Nie miałam pojęcia skąd się tu
w ogóle wziął?, czy był to przypadek?, a może Rebekah się pomyliła?.
Tysiące pytań zdawało się pojawiać w mojej głowie, choć tak naprawdę
nie zdziwiłabym się jakby to było zamierzone działanie Klausa. Jeżeli
w ten sposób chciał mnie przeprosić za swoje zachowanie to chyba trafił
na niewłaściwą osobę. Pokiwałam przecząco głową czując się tym
całkowicie urażona, a drugiej wściekła, że nie mogę po prostu zawrócić
i powiedzieć mu to prosto w twarz.

Niestety z moich rozmyślań wyprowadził mnie ponownie

dobiegający do moich uszu odgłos szeleszczącego za moimi plecami
drzewa. Przeraziło mnie to tym razem do tego stopnia, że łańcuszek
wyśliznął się z moich palców wracając ponownie na swoje miejsce
do szkatułki. Nie czekając ani chwili dłużej zamknęłam drewniane pudełko
rzucając się od razu do biegu.

**Damon**

Stałem przy kominku wsłuchując się w odgłosy palącego drewna,

natomiast mój brat siedział na kanapie intensywnie nad czymś myśląc.
Od momentu, kiedy udało nam się wydedukować pewne informacje
dotyczące Meredith żaden z nas się nie odezwał. Było to więcej niż pewne,
że będzie trzeba podjąć jakieś kroki, aby zapewnić ochronę Meredith
oraz całego Mystic Falls. W mojej głowie pojawił się pewien pomysł,
choć byłem pewien, że nikomu może on się nie spodobać. Nie mniej
postanowiłem przedstawić go jak tylko dziewczyny wrócą z powrotem
do domu. Akurat jak na zawołanie do moich uszu dotarł odgłos
parkującego na podjeździe samochodu, a po kilku minutach główne drzwi
rezydencji otworzyły się.

background image

Ro

zd

zi

I

I:

Me

re

d

ith

P

ie

rc

e

-

h

is

to

ri

a na

p

is

an

a pr

ze

ze

m

n

ie

b

y m

o

n

al

is

a0

0

27

Obróciłem się za siebie z trochę wymuszonym uśmiechem na twarzy

starając w jakiś sposób ukryć przed Meredith jak bardzo sytuacja jest
poważna. Niestety ku mojemu zaskoczeniu dostrzegłem tylko Elenę
trzymającą w swoich dłoniach papierowe torby, które po sekundzie
postawiła na podłodze. Dziewczyna spoglądała niepewnie to na mnie
to na Stefana jakby sama nie wiedziała jak ma nam o czymś powiedzieć.

- Gdzie jest Meredith? - zapytałem ze zdenerwowaniem w głosie oczekując
jak najszybszych wyjaśnień z jej strony

- Damon musisz mi uwierzyć. Naprawdę starałam się ją odwieść od tego
pomysłu - zaczęła mówić niepewnie Elena robiąc kilka kroków w naszą
stronę

- O czym ty mówisz, czyli od czego? - zadałem zdziwiony szybko kolejne
pytanie

Nie wiem czemu, ale przez moje myśli przeszło tylko jedno miejsce,
w którym nie chciałem widzieć Meredith. Czemu ona nigdy nie może
pomyśleć o konsekwencjach swoich działań?. Obawiałem się, że chyba
nigdy nie poznam odpowiedzi na to pytanie.

- Meredith wpadła dzisiaj na pewien pomysł. Uważa, że możemy
wykorzystać jej zdolności do ochrony całego miasta. Poprosiła zatem
Bonnie o pomoc w nauce magii - powiedziała nie przerwanie patrząc
na mnie jakby chciała się upewnić, że ze mną wszystko w porządku

- Po pierwsze powiedz, że się nie zgodziłyście - od razu wtrąciłem - , a po
drugie to dalej nie tłumaczy, dlaczego nie widzę mojej dziewczyny razem
z tobą!, czy przypadkiem nie miałaś jej odwieść z powrotem do domu? -
zarobiłem dwa kroki w jej stronę

- Pozwolisz mi dokończyć? - zapytała Elena zatrzymując mnie w pół kroku

- Damon - dołączył do niej mój brat starając się opanować moje
zachowanie

Spojrzałem jedynie w jego stronę ze zdumionym wyrazem twarzy.
Najwidoczniej mój braciszek był zbyt przewrażliwiony na punkcie swojej

background image

Ro

zd

zi

I

I:

Me

re

d

ith

P

ie

rc

e

-

h

is

to

ri

a na

p

is

an

a pr

ze

ze

m

n

ie

b

y m

o

n

al

is

a0

0

28

dziewczyny. Jakby nie mógł odpuścić, przecież wiedział, że nigdy bym jej
nie skrzywdził.

- Bonnie powiedziała Meredith, że się zgodzi, choć sama jeszcze nie wie
jak. Nigdy wcześniej nie miała do czynienia z tak olbrzymią magią.
Nie mniej powiedziała, że musi zapoznać się z drugą księgą Pierwszej
Petrovy - dziewczyna założyła grzywkę za ucho uciekając ode mnie
wzrokiem

- Zaraz, my nie mamy drugiej księgi Petrovy. Meredith też jej nie miała
to znaczy, że poszła do... - zaczął mówić Stefan, kiedy chwyciłem za swoją
skórzaną kurtkę

- Dokładnie. Poszła tam gdzie nie powinna, czyli do blond pomylonej
wampirzycy oraz psychopatycznego braciszka numer dwa. Myślałem,
że ten rozdział mamy już zamknięty, kiedy pozbyliśmy się głównego
problemu. Najwidoczniej pewne rzeczy się nie zmieniają i nie mówię
tu o roku - uśmiechnąłem się ironicznie, a następnie wziąłem duży wdech
powietrza idąc w kierunku drzwi wyjściowych - Kiedy mnie tu nie będzie,
bo będę ratował damę z opresji wykorzystajcie wspólnie ten czas. Będzie
miło jeśli wytłumaczysz Elenie, dlaczego każdy pomysł Meredith kończy
się otarciem o śmierć - spojrzałem w ich stronę rzucając cierpki uśmiech,
po czym wyszedłem na ganek zamykając za sobą drzwi

Lata mogły lecieć, ale to nie oznaczało, że Meredith zmieniła się

chociaż trochę od naszego ostatniego spotkania. Zawsze była porywcza,
a jak coś sobie wbiła to tej swojej ślicznej główki to nie było możliwości,
by odwieść ją od tego pomysłu. Wziąłem wdech świeżego powietrza
skupiając całą swoją energię na odnalezieniu dziewczyny.

background image

Ro

zd

zi

I

I:

Me

re

d

ith

P

ie

rc

e

-

h

is

to

ri

a na

p

is

an

a pr

ze

ze

m

n

ie

b

y m

o

n

al

is

a0

0

29

**Meredith**

Przebiegłam dwie ulice, ale obciążona ciężarem księgi nie byłam

w stanie biec dalej. Zatrzymałam się starając nabrać tchu. Nerwowo
wciągnęłam z kieszeni telefon próbując dodzwonić się do Damon, ale cały
czas pojawiał się komunikat - po za zasięgiem.

Rozejrzałam się dookoła, ponieważ niezmiennie towarzyszyło mi uczucie,
że ktoś obserwuje mnie z ukrycia.

- Jest tam ktoś? - zawołam głośniej, ale nikt się nie odezwał

Obróciłam się ponownie przed siebie i wtedy zobaczyłam jakiegoś
chłopaka stojącego kilka kroków przede mną.

- Kim jesteś?. Potrzebujesz pomocy? - zadałam kolejne pytanie starając się
opanować swój strach

Nieznajomy w wampirzym tempie znalazł się przy mnie, a moje serce
zdawało się podskoczyć mi, aż do gardła. Oczywiście taka reakcja wcale
nie działała na moją korzyść. Krew w moich żyłach zaczynała szybciej
płynąć, puls przyspieszać, a wszystko to działało na wampira jak magnez.

- To nie ma żadnego znaczenia kim jestem, a pomocy to raczej ty będziesz
za chwilę potrzebować - odparł znudzonym głosem pewny swojej
przewagi nade mną - Jestem po prostu ciekaw czy to prawda? -
nie spuszczając do tej pory swojego wzroku z moich przerażonych oczu
spojrzał na moje gardło

- Czego? - zapytałam starając się ugrać choć odrobinę czasu

- Że twoja krew to źródło niespotykanej mocy. Na początku myślałem,
że to jakieś kłamstwo. Nie mniej postanowiłem to sprawdzić osobiście -
powiedział, po czym jego twarz zaczęła się zmieniać odsłaniając ostre kły

background image

Ro

zd

zi

I

I:

Me

re

d

ith

P

ie

rc

e

-

h

is

to

ri

a na

p

is

an

a pr

ze

ze

m

n

ie

b

y m

o

n

al

is

a0

0

30

- To sprawdzaj gdzie indziej - usłyszałam pewny głos Damona, który
jednym ruchem wyrwał przeciwnikowi serce z klatki piersiowej

Ciało wampira zaczęło momentalnie schnąć, po czym opadło
nieprzytomnie na chodnik.

- A nie, nie możesz, bo już jesteś martwy! - dodał złowrogo spoglądając
na nieruchome truchło

- Damon! - rzuciłam cały czas się trzęsąc

- Jesteś cała? - zjawił się przy mnie w wampirzym tempie biorąc moją
twarz w swoje dłonie jakby faktycznie chciał się upewnić, że ze mną
wszystko w porządku

- Skąd on się tu wziął?, przecież nikt nie wie, że tu jestem! - popatrzyłam
zdziwiona w jego błękitne oczy

- Lepiej stąd chodźmy - odpowiedział, choć myślami zdawał się być
tysiące kilometrów stąd - Jedno tego rodzaju spotkanie na dzień
w zupełności mi wystarcza - dodał, a później wyciągnął telefon dzwoniąc
do Szeryf Forbes

Nie miałam nawet ochoty nasłuchiwać na jaki temat rozmawiają. Starałam
się w między czasie połączyć pewne wątki, ale miałam wrażenie, że coś
mi ucieka. Przeniosłam swój wzrok na Damona widząc jak rozgląda się
na boki. Zbyt dobrze go znałam, by wiedzieć, że nie mówi mi w tej chwili
całej prawdy.

- Chodźmy stąd, chcę już wrócić do domu - powiedziałam, gdy tylko
zakończył rozmowę chowając telefon do kieszeni

background image

Ro

zd

zi

I

I:

Me

re

d

ith

P

ie

rc

e

-

h

is

to

ri

a na

p

is

an

a pr

ze

ze

m

n

ie

b

y m

o

n

al

is

a0

0

31

**Stefan**

- To moja wina! - powiedziała Elena chodząc nerwowo po pokoju - Damon
ma rację, jeżeli coś się stanie Meredith to będzie wyłącznie moja wina -
obróciła się w moim kierunku, a następnie usiadła obok mnie na kanapie

- Nie - powiedziałem starając się ją uspokoić - To nie jest twoja wina -
przytuliłem dziewczynę - Musisz wiedzieć, że Meredith zawsze miała
skłonności do pakowania się w kłopoty i wcale nie mam na myśli
wyłącznie mojego brata - na moje słowa lekko się ode mnie odsunęła

- Co chcesz przez to powiedzieć? - zapytała Elena starając się uzyskać
więcej szczegółów

- Odkąd poznałem Meredith w 1864 roku miałem wrażenie, że jest w niej
coś osobliwego, niespotykanego - wróciłem do wspomnień z tamtego
okresu - Czasami wyglądało to tak jakby nie zależało jej na własnym
życiu. Jakby nie dostrzegała w nim niczego cennego, żadnego powodu
dla którego warto, by było żyć - zacząłem się nad tym wszystkim
zastanawiać pogrążając we własnych rozmyślaniach

- Na Katherine raczej nie miała co liczyć - dorzuciła dziewczyna czując
jeszcze większą pogardę wobec wampirzycy

- Masz rację - położyłem swoją dłoń na jej - Musisz wiedzieć, że Meredith
pomagała w Mystic Falls wszystkim ludziom, dla których ty czy ja nie
widzielibyśmy już żadnej nadziei. Czuła ich ból, smutek, samotność,
przygnębienie. Pomimo tego czego doświadczała w swoim własnym życiu
nigdy nie traciła nadziei, dostrzegała dobro nawet tam gdzie go nie było.
Kiedyś ją o to zapytałem i wiesz co mi odpowiedziała?. Powiedziała,
że lepiej jest „zapalić świeczkę niż narzekać na ciemność”, te kilka słów
pomimo tylu lat wypaliły się w mojej pamięci na zawsze - spojrzałem
na Elenę

- Pomyślałeś teraz o Damonie, prawda? - uśmiechnęła się smutno

background image

Ro

zd

zi

I

I:

Me

re

d

ith

P

ie

rc

e

-

h

is

to

ri

a na

p

is

an

a pr

ze

ze

m

n

ie

b

y m

o

n

al

is

a0

0

32

- Przy Meredith się zmienił. Widziała w nim coś co nie pozwalało jej się
poddać. Nadzieję, którą ja powoli traciłem myśląc, że mój brat już nigdy
się nie zmieni. Mam wrażenie, że Damon nie zdaje sobie czasem sprawy
z tego jak wielkie ma szczęście. Myślę, że właśnie to miał na myśli
mówiąc, że pomimo tylu lat Meredith się nie zmieniła. Ona zawsze
odnajdzie dobro tam gdzie go nie ma, nawet za cenę własnego życia -
wyjaśniłem

Nie zdążyłem nic już więcej powiedzieć, ponieważ drzwi wejściowe
otworzyły się, a do środka wszedł Damon razem z całą i bezpieczną
Meredith.

**Meredith**

Nie odzywając się do siebie po jakiś dziesięciu minutach wróciliśmy

razem do rezydencji Salvatorów. Obserwując Damona jedynie kontem oka
widziałam coraz to większe zdenerwowanie na jego twarzy.

- Dlaczego musisz być taka odważna, a zarazem głupia i lekkomyślna?! -
wyrzucił z siebie wyprzedzając mnie o krok, gdy tylko przekroczyliśmy
próg głównego salonu

- Może dlatego, żeby taka sytuacja nie musiała mieć już nigdy więcej
miejsca! - powiedziałam głośniej zdziwiona, że nie potrafi zauważyć
prawdziwego powodu mojego postępowania - Staram się tylko pomóc,
a dobrze wiesz, że to jest jedyne wyjście! - położyłam księgę oraz
szkatułkę na stoliku

- O czym mówicie?, co się stało? - zapytała Elena wstając z kanapy

- Może zapytaj Meredith. Zapewne nie pominie żadnego istotnego
szczegółu - zrzucił na mnie całą winę Damon nalewając whisky
do szklanki

background image

Ro

zd

zi

I

I:

Me

re

d

ith

P

ie

rc

e

-

h

is

to

ri

a na

p

is

an

a pr

ze

ze

m

n

ie

b

y m

o

n

al

is

a0

0

33

Elena ze Stefanem spojrzeli na mnie oczekując wyjaśnień.

- W drodze powrotnej zaatakował na mnie jakiś wampir. Na szczęście
w porę pojawił się Damon i mnie uratował - streściłam najszybciej
jak tylko mogłam

- Dziękuję, że to zauważyłaś - rozpostarł szeroko ramiona - Wiecie co
mnie najbardziej zastanawia? - zmienił szybko temat - Skąd ten wampir
wiedział, gdzie cię znaleźć? - ponownie przeniósł swój wzrok na mnie -
Naprawdę dziwny zbieg okoliczności nie sądzisz? - upił łyczek ze szklanki
bacznie mnie obserwując

- Damon - upomniał go Stefan dając bratu znak, że przesadza

Miałam wrażenie, że młodszy Salvatore dużo szybciej zdał sobie sprawę
z tego do czego chce nawiązać Damon.

- Powiem ci dokładniej, bo przynajmniej jedno z nas musi być bardziej...
obiektywne - powiedział całkowicie ignorując Stefana - Jest tylko jedyna
osoba, która wiedziała, że żyjesz i zwiała z Mystic Falls jak tylko
nadarzyła się okazja, kogoś ci to przypomina?! - zrobił kilka kroków
w moją stronę

- Klaus?, co on ma z tym wspólnego? - zapytałam zdziwiona spuszczając
przy tym wzrok na podłogę - Nie zrobiłby tego. Nie wierze w to - dodałam
po chwili z całą stanowczością

Dopiero w tym momencie dotarło do mnie, że Damon mnie podpuścił
chcąc sprawdzić jak zareaguję i patrząc po jego minie byłam pewna,
że nie takiej odpowiedzi oczekiwał. Niestety moje zachowanie mówiło
samo za siebie.

- Pozwól, że ci przypomnę, że to przez niego stałaś się wampirem, a może
już o tym zapomniałaś? - ujął dobitnie jakby chciał ukazać mi pewną rzecz,
o których zdawałam się już nie pamiętać

- Nie, nie zapomniałam, ale jego już tu nie ma. Wyjechał i nigdy nie wróci!
- odpowiedziałam trochę za mało przekonująco niż bym tego chciała
albo za mało niż by tego wszyscy ode mnie oczekiwali

background image

Ro

zd

zi

I

I:

Me

re

d

ith

P

ie

rc

e

-

h

is

to

ri

a na

p

is

an

a pr

ze

ze

m

n

ie

b

y m

o

n

al

is

a0

0

34

Moje słowa brzmiały tak jakbym tego bardziej żałowała niż się z tego
cieszyła. Sama nie wiedziałam co się ze mną dzieje. Objęłam się
ramionami starając się uspokoić, ale zdawało mi się to wcale nie pomagać.

- To chyba nie ma żadnego znaczenia skoro ty nigdy się nie poddajesz,
prawda? - dodał Damon dolewając oliwy do ognia

W ten sposób udowodnił, że słyszał całą moją rozmowę z Pierwotnym
zanim ten opuścił Mystic Falls. Poczułam się jak w potrzasku, ale tym
razem postanowiłam dać upust swoim emocjom.

- Wiesz co, masz rację! - podniosłam głos - Nigdy się nie poddaję,
bo jeżeli bym to zrobiła to dzisiaj, by mnie tu nie było! - powiedziałam,
a następnie spojrzałam w stronę Damona dając mu do zrozumienia,
że moja determinacja zawsze działała w dwie strony - Co zamierzacie
zrobić? - zapytałam obracając się w kierunku Stefana

Miałam wrażenie, że zareagowałam zbyt ostro, ale czułam, że w tym
zachowaniu jestem sobą. Kimś silnym, odważnym, pewnym swojej
przewagi i nie znoszącym żadnego sprzeciwu. Mogło się to komuś
nie podobać, ale jakoś wcale mnie to nie obchodziło.

- Ochronimy cię. Będziesz bezpieczna, na pewno znajdziemy jakiś sposób
- odparł młodszy Salvatore starając się mnie uspokoić

Uśmiechnęłam się sama do siebie. Wiedziałam co to tak naprawdę
oznaczało, że ponownie wróciłam do punktu wyjścia.

- Nie dacie rady. Znowu jestem człowiekiem, ale tym razem nie ma koło
mnie kilkunastu czarownic, które dbałyby o moje bezpieczeństwo.
Chyba już wiecie, że moja krew ściągnie do Mystic Falls każdego
wampira. Dzisiaj mieliśmy tego przykład, że to już się dzieje! -
popatrzyłam na każdego po kolei

- W razie czego wyjedziemy z Mystic Falls - usłyszałam za sobą głos
Damona, przez co w okamgnieniu spojrzałam w jego kierunku

- Nie wiem, czy to jest dobry pomysł - odezwała się Elena - Nie możemy
działać pochopnie - dodała szybko

background image

Ro

zd

zi

I

I:

Me

re

d

ith

P

ie

rc

e

-

h

is

to

ri

a na

p

is

an

a pr

ze

ze

m

n

ie

b

y m

o

n

al

is

a0

0

35

- Myślę, że musimy to jeszcze przedyskutować. Może w księdze Petrovy
jest coś co pozwoli Bonnie znaleźć jakieś inne rozwiązanie - wtrącił Stefan

Słuchałam tego co każde z nich mówiło, ale wiedziałam, że nigdy
nie zapewnią mi do końca bezpieczeństwa. Czułam się znowu tak jak
kiedyś, kiedy sama nie mogłam podejmować własnych decyzji. Już raz
podporządkowałam się i przez to zrujnowałam swoje własne życie
wyjeżdżając z Mystic Falls w 1864 roku.

- Nie mam zamiaru nigdzie wyjeżdżać! - na moje słowa wszyscy zamilkli -
Uciekłam przed wszystkimi wystarczająca ilość czasu, ale tym razem
dosyć tego. Jeżeli chce mnie zabić Klaus, czy ktokolwiek inny to proszę
bardzo, bo ja nigdzie się stąd nie wybieram! - widziałam ich zdziwienie
na twarzach - Więc albo zaakceptujecie mój wybór albo znajdę jakiś inny
sposób - głos mi zadrżał, ale wiedziałam, że tym razem chcę postawić
na swoim

Nie czekając na żadne protesty wzięłam księgę Petrovy oraz pudełko
ze stolika, a następnie ruszyłam do pokoju, który dzieliłam razem
z Damonem. Położyłam rzeczy na szafce nocnej. Zrezygnowana usiadłam
na łóżku, po czym odchyliłam się do tyłu kładąc na miękkiej pościeli.
Przymknęłam na chwilę powieki. Właśnie tego potrzebowałam, choć
odrobiny ciszy w tym dniu. Zmęczenie zaczynało mnie dopadać i niczego
teraz bardziej nie pragnęłam niż snu, gdy do moich uszu dotarł trzask
otwieranych, a następnie zamykanych drzwi.

- Kto, by powiedział, że aż tak potrafisz postawić na swoim. Myślałem,
że stara Meredith powróciła na dobre, a tu taka niespodzianka - usłyszałam
bagatelizujący głos Damona - Dobrze się czujesz? - usiał obok mnie,
a ja w tym momencie otworzyłam oczy - Dalej jesteś obrażona? - dodał
po chwili nie widząc żadnej reakcji z mojej strony

- Tak - odparłam urażona - Wiem, że dla was może się to wydawać dziwne
- momentalnie usiadłam na łóżku - ale całe moje życie to jedna wielka
ucieczka. Już raz zgodziłam się, by ktoś inny podjął za mnie decyzję
i przez to straciłam ciebie - powiedziałam spoglądając w jego błękitne oczy
- Więc jeśli chcesz mnie odwieść od mojego pomysłu to wiedz, że i tak

background image

Ro

zd

zi

I

I:

Me

re

d

ith

P

ie

rc

e

-

h

is

to

ri

a na

p

is

an

a pr

ze

ze

m

n

ie

b

y m

o

n

al

is

a0

0

36

z niego nie zrezygnuję - wstałam z łóżka czując jak cały czas targają mną
sprzeczne emocje

- Czy wiesz, że jakbym się tam nie zjawił to już by było po tobie? -
powiedział, a ja obróciłam się w jego stronę nie wiedząc o co mu może
chodzić - Twoje życie nie należy już wyłącznie do ciebie Meredith. Chcesz
bezpieczeństwa dla wszystkich, ale wiedz, że a ja chcę go tylko dla ciebie -
znalazł się przy mnie w wampirzym tempie przykładając swoją dłoń
do mojego policzka - Nikt inny mnie nie obchodzi, więc postaraj się
nie pakować w kłopoty. Przynajmniej mniej niż zawsze albo dopiero,
gdy ja będę w pobliżu - przekręcił oczami powodując delikatny uśmiech
na mojej twarzy

- Obiecuje - odparłam patrząc mu w oczy zanim zdążył mnie pocałować

Wszystko co do tej pory czułam: gniew, złość odeszło na dobre. Damon
miał rację powinnam przestać podchodzić do wszystkiego tak jak kiedyś.
Niestety tak długo tkwiłam w przeświadczeniu, że jestem pozostawiona
samej sobie, że ciężko mi było zapomnieć o przeszłości. Miałam jedynie
nadzieję, że ta pustka dawnego życia już nigdy do mnie nie powróci.

- I przestań wierzyć wampirom. Wiem co mówię - objął mnie w tali
przyciągając do siebie - Uznaj mnie za najlepszego eksperta w tej
dziedzinie - dodał lekko się przy tym uśmiechając

- Chodzi ci o Rebekah? - zapytałam zdziwiona nie podzielając jego
entuzjazmu

- Ona jest niebezpieczna i zdrowo szurnięta. Lepiej trzymaj się od niej
z daleka - skomentował

- Dalej mówimy o Rebekah, czy może o kimś innym?. Po pierwsze
niczego złego, by mi nie zrobiła, a po drugie mam już dość kłócenia się
o Klausa - powiedziałam odchodząc od niego

- Jak mam się nie martwić skoro chciałaś, by został w Mystic Falls? -
zapytał wracając do czegoś, co nie miało już żadnego znaczenia

background image

Ro

zd

zi

I

I:

Me

re

d

ith

P

ie

rc

e

-

h

is

to

ri

a na

p

is

an

a pr

ze

ze

m

n

ie

b

y m

o

n

al

is

a0

0

37

- Nie mam pojęcia czemu to powiedziałam! - dodałam zdenerwowana
czując, że zaczyna mi się kręcić w głowie

Damon momentalnie znalazł się przy mnie łapiąc w swoje ramiona,
po czym położył mnie na miękkiej pościeli. Najwidoczniej zmęczenie
dawało mi się we znaki dużo mocniej niż bym przypuszczała.

- Powiem ci dlaczego to powiedziałaś, bo znowu jesteś sobą - oznajmił
spokojnie leżąc po przeciwległej stronie łóżka - i w każdym widzisz dobro
- spojrzał ze smutkiem w moje oczy - Jakby mało mi było jednorożców
i kolorowych tęczy przy Stefanie i Elenie - dorzucił obrażonym tonem
głosu kładąc się na plecach

- Dobro widzę w tobie i to mi w zupełności wystarcza - odpowiedziałam
mając na wpół otwarte powieki

**Damon**

Widziałem jak powoli zamknęła swoje oczy zapadając w głęboki

sen. Nie chciałem jej w żaden sposób zbudzić. Wyglądała na strasznie
wyczerpaną. Miałem jakiś żal sam do siebie, że zareagowałem zbyt
napastliwie. Denerwowało mnie to co słyszałem i to, że chciała, by ten
dupek został w Mystic Falls mimo tego co zrobił. Nie mniej ona wybrała
mnie i wciąż była przy mnie.
Trudno jest się nauczyć dbać o kogoś, kto dba o ciebie znacznie mocniej
niż byś mógł się tego spodziewać. Kochałem ją dokładnie za to kim była.
Gdyby nie ona nigdy nie dowiedziałbym się czym jest prawdziwe
szczęście. Pocałowałem ją w czoło, a następnie wstałem z łóżka idąc
w kierunku łazienki.

background image

Ro

zd

zi

I

I:

Me

re

d

ith

P

ie

rc

e

-

h

is

to

ri

a na

p

is

an

a pr

ze

ze

m

n

ie

b

y m

o

n

al

is

a0

0

38

**Meredith**

Czując się już całkowicie wyspana otworzyłam szeroko oczy.

Okno było otwarte na oścież wpuszczając do środka ciepłe powietrze.
Przeciągnęłam się leniwie obracając na lewą stronę łóżka, ale zamiast
zobaczyć obok siebie Damona dostrzegłam jedynie puste miejsce.
Usiadłam spoglądając na zegarek. Dobiegała godzina 11.00. Nie mogłam
uwierzyć, że tak długo spałam. Wstałam szybko z łóżka stając na równe
nogi.

- Damon? - zawołałam, ale odpowiedziała mi jedynie cisza

Podeszłam do stojących niedaleko toreb z zakupami. Wyciągnęłam z nich
białą bluzkę zapinaną na guziki, jasne jeansy oraz beżową skurzaną kurtkę.
Było widać, że Caroline zna się na zakupach jak mało kto. Uśmiechnęłam
się sama do siebie czując, że dzisiejszy dzień będzie dużo lepszy niż
wczorajszy. Nie bacząc na nic przełożyłam rzeczy przez ramię kierując się
w stronę łazienki.

Po jakiś trzydziestu minutach byłam gotowa. Przejrzałam się jeszcze tylko
w lustrze poprawiając makijaż oraz nakręcając włosy na lokówkę. Pewnym
krokiem ruszyłam w stronę drzwi wyjściowych. Chwyciłam za klamkę
i już miałam wyjść, gdy zatrzymałam się w pół kroku. Mój wzrok
momentalnie powędrował w kierunku szafki nocnej. Podeszłam do niej
wyciągając z drewnianej szkatułki naszyjnik w kształcie księżyca.
Trzymałam go jeszcze przez chwilę w dłoni, po czym zapięłam na szyi.
Może nie powinnam tego robić, ale postanowiłam potraktować naszyjnik
jako amulet na szczęście. Nikt nigdy go nie widział, a więc nie musiałam
się martwić, że ktoś o niego zapyta. Trzymając księgę Petrovy pod
ramieniem zeszłam do salonu.

- Halo, jest tu ktoś? - zawołałam stając w progu - Chyba żartujecie -
powiedziałam na głos, po czym wyciągnęłam z kieszeni telefon pisząc
SMS-a do Eleny - Czy możemy się zaraz zobaczyć u Bonnie?. Będę miała
ze sobą księgę. M

background image

Ro

zd

zi

I

I:

Me

re

d

ith

P

ie

rc

e

-

h

is

to

ri

a na

p

is

an

a pr

ze

ze

m

n

ie

b

y m

o

n

al

is

a0

0

39

Nie czekając nawet minuty otrzymałam odpowiedź - Jesteśmy w szkole,
możemy się tam spotkać o 16. Do zobaczenia
- schowałam telefon
do kieszeni

Spojrzałam na zegarek dobiegała godzina dwunasta. Co w takim

razie miałam robić przez tak długi okres czasu?. Postanowiłam poczekać,
aż ktoś wreszcie wróci do rezydencji. Jeżeli w ten sposób Damon
ze Stefanem rozumieli moją ochronę to byłam w stanie na to przystać.
Podeszłam do barku nalewając sobie odrobinę whisky do kryształowej
szklaneczki, a następnie usiadłam na jednym z foteli. Upiłam łyczek
odstawiając szklankę na stolik. Chwyciłam za leżący niedaleko pilot
do wieży włączając muzykę na pełny regulator.

muzyka

Czas mijał, ale nikt się nie pojawiał. Zaciekawiona wzięłam wisiorek

w palce zaczynając go dokładnie oglądać. Oprócz ładnego wyglądu
zdawało się nie być w nim nic wyjątkowego. Obróciłam go dostrzegając
jakiś napis. Z pewnością była to łacina, natomiast napis brzmiał

Si enim vult aliquid iustus eam

. Nie miałam pojęcia co to znaczy,

ale postanowiłam rozszyfrować tą zagadkę na własną rękę.
Chwyciłam za księgę Petrovy całkowicie zapominając, że jej strony
widoczne są wyłącznie w świetle księżyca. Zdziwiłam się, gdy po jej
otwarciu moim oczą ukazały się litery. Nie czekając na nic przejrzałam
kilka stron, na których często pojawiały się takie słowa jak

motus,

libertatem, opem

, co oznaczało emocje, wolność, moc. Postanowiłam

odłożyć księgę na stół mając nadzieję, że Bonnie będzie mi to wszystko
w stanie jakoś wytłumaczyć.

Siedziałam tak jeszcze przez chwilę w samotności, gdy nagle niewiadomo
skąd pojawił się obok mnie Stefan. Chwycił za leżący na stoliku pilot,
po czym podrzucił nim nonszalancko w górę, przez co przedmiot zrobił
pełny obrót wokół własnej osi. Bez słowa usiadł na drugim fotelu ściszając
muzykę.

background image

Ro

zd

zi

I

I:

Me

re

d

ith

P

ie

rc

e

-

h

is

to

ri

a na

p

is

an

a pr

ze

ze

m

n

ie

b

y m

o

n

al

is

a0

0

40

- Co robisz? - zapytał zaciekawiony

- Kontempluję - odparłam popijając whisky - Wiesz co, przestało
mi to smakować - dodałam, po chwili odstawiając szklankę na stolik

- Gdzie jest Damon? - zadał ze zdziwieniem kolejne pytanie

- Nie wiem, myślałam, że jest z tobą - odpowiedziałam bez zastanowienia

- Wszystko w porządku? - zmienił nagle temat - Wczoraj wydawałaś się
być rozdrażniona. Mógłbym powiedzieć, że zachowywałaś się jak nie ty -
dorzucił starając się nawiązać rozmowę

- Przysięgam ci Stefanie, że to na pewno byłam ja. Wiem, że wszystko
co robicie, robicie dla mojego dobra, ale nie możecie podejmować za mnie
wszystkich decyzji - wyjaśniłam

- Masz rację, nie ma niczego lepszego niż wolna wola, ale pakowanie się
w kłopoty to już inna sprawa - odparł pocierając czoło - Meredith nie jesteś
już wampirem. Nie ważne jak bardzo szlachetne były powody, dla których
poszłaś do Rebekah, to dalej nie zmienia faktu, że byłaś w
niebezpieczeństwie. Nie zapominaj, że nie jesteś z tym wszystkim sama.
Pomożemy ci, tylko musisz nam zaufać - starał się wytłumaczyć coś
o czym dobrze wiedziałam, ale było to jeszcze zbyt trudne do zrobienia

Już miałam coś odpowiedzieć, gdy główne drzwi się otworzyły.

- Damon, jak miło że zaszczyciłeś nas swoją obecnością - powiedział
głośniej Stefan

- Wiesz jak to jest. Dużo rzeczy do załatwienia i miało czasu. Za to widzę,
że wy w między czasie założyliście jakiś klub dyskusyjny - rzucił
uśmiechając się szelmowsko, po czym usiadł na kanapie mając w zasięgu
wzroku zarówno mnie jak i swojego brata

Oczywiście jak zawsze lubił mieć ostatnie słowo w całej dyskusji.

- Więc co, wracamy do punktu wyjścia, dalej będziecie mnie przekonywać,
że wszystko co robię, robię źle, a ja będę upierać się przy swoim? -
zapytałam spoglądając na obu braci

background image

Ro

zd

zi

I

I:

Me

re

d

ith

P

ie

rc

e

-

h

is

to

ri

a na

p

is

an

a pr

ze

ze

m

n

ie

b

y m

o

n

al

is

a0

0

41

- Nie wszystko jest takie złe, jakby tak było to zabroniłbym ci się ze sobą
spotykać - na jego słowa uśmiechnęłam się kiwając przecząco głową

- Skąd pewność, że Bonnie będzie ci w stanie pomóc - ponownie zwrócił
na siebie moją uwagę Stefan

- Nie mam pojęcia, ale jest w końcu czarownicą, a z tego co pamiętam
to one zawsze mając coś w zanadrzu. Coś takiego pomiędzy trzymaniem
cię z dala od niebezpieczeństwa, a pozbawianiem twojego życia
najmniejszego sensu - powiedziałam czerpiąc z własnego doświadczenia

- Czy nie mówiłem dzisiaj, że kocham moją dziewczynę?! - puścił do mnie
oczko Damon zgadzając się z moją opinią

- Dajcie spokój - zrezygnowany Stefan wstał z kanapy nie dając sobie rady
ani ze mną ani ze swoim bratem

- Nie chcę być powodem nowej kłótni, dlatego pójdę zjeść coś do grilla.
Patrząc na godzinę to będzie coś z rodzaju śniadanio-lunchu. Uprzedzam,
że później jestem umówiona z Eleną i Caroline u Bonnie, więc
nie czekajcie z kolacją - uśmiechnęłam się chwytając za księgę Petrovy

- Nie możesz zjeść coś tutaj?. Później cię odwiozę - powiedział Damon
znajdując się przy mnie w wampirzym tempie jednocześnie torując
mi drogę w stronę drzwi

- Może następnym razem zadbajcie o to, by coś było w tej lodówce
do zjedzenia - spojrzałam na niego z udawanym wyrzutem - Nie musisz
mnie podwozić, poradzę sobie - dorzuciłam z opanowaniem w głosie

- Musisz chyba odświeżyć słownik, bo u mnie słowo „poradzę sobie”
ma całkowicie inne znaczenie niż u ciebie. Za pierwszym razem miałaś się
nie pakować w kłopoty i skończyło się to tak jak zawsze - nie dawał
za wygraną

- Przecież obiecałam - odparłam całując go na pożegnanie, a następnie
ruszyłam w stronę drzwi

- Meredith! - zawołał za mną, przez co momentalnie obróciłam się w jego
stronę - Dzisiaj tobie bardziej się przydadzą - w dwóch palcach podniósł

background image

Ro

zd

zi

I

I:

Me

re

d

ith

P

ie

rc

e

-

h

is

to

ri

a na

p

is

an

a pr

ze

ze

m

n

ie

b

y m

o

n

al

is

a0

0

42

do góry kluczyki do swojego samochodu, po czym rzucił je w moim
kierunku

- Dzięki - odparłam łapiąc je do ręki

Opuściłam rezydencje wychodząc na dwór. Patrząc na to, że nie miałam
już tego super wampirzego przyspieszenia samochód był teraz idealnym
środkiem lokomocji. Niebieskie camaro z opuszczonym dachem stało
zaparkowane na podjeździe. Z uśmiechem podeszłam do auta wrzucając
księgę na tylnie siedzenie. Zajęłam miejsce po stronie kierowcy odpalając
silnik.

Świat dzisiaj rzeczywiście wydawał się całkiem inny. Był lepszy, znacznie
bardziej wyrazisty. Czułam się tak jak kiedyś, jakbym mogła przenosić
góry i morza jednocześnie. Nie byłam małą przestraszoną dziewczynką,
ale kimś kto dokładnie wie czego oczekuje od życia i do czego dąży.
Nic nie mogło mi stanąć na drodze. Chęć nauczenia się zaklęć z księgi
Petrovy było moim jedynym priorytetem i to niezależnie od tego jaką ceny
miałabym za to zapłacić.

Ciąg dalszy nastąpi...


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Meredith Pierce historia napisana przeze mnie Rozdział IV
Meredith Pierce historia napisana przeze mnie Rozdział I
Meredith Pierce historia napisana przeze mnie Rozdział VI
Meredith Pierce historia napisana przeze mnie Rozdział V
Meredith Pierce historia napisana przeze mnie Rozdział VII
Meredith Pierce historia napisana przeze mnie Rozdział III
Meredith Pierce Nieopisana historia Rozdział II
Meredith Pierce Nieopisana historia Rozdział II
Meredith Pierce Nieopisana historia Rozdział VII
Meredith Pierce Nieopisana historia Rozdział III
Meredith Pierce Nieopisana historia Rozdział XXX
Meredith Pierce Nieopisana historia Rozdział XV
Meredith Pierce Nieopisana historia Rozdział XIV
Meredith Pierce Nieopisana historia Rozdział XVIII
Meredith Pierce Nieopisana historia Rozdział XX
Meredith Pierce Nieopisana historia Rozdział IV
Meredith Pierce Nieopisana historia Rozdział V
Meredith Pierce Nieopisana historia Rozdział XXXI
Meredith Pierce Nieopisana historia Rozdział XIII

więcej podobnych podstron