Ro
zd
zi
ał
I
II
: Me
re
d
ith
Pi
er
ce
-
h
is
to
ri
a na
p
is
an
a pr
ze
ze
m
n
ie
b
y m
o
n
al
is
a0
0
42
**Damon**
- Czy jest coś o czym powinienem wiedzieć? - zapytał Stefan jak tylko
Meredith zamknęła za sobą drzwi
- W przeciwieństwie do ciebie, ja rano nie traciłem czasu zajmując się
układaniem swoich włosów i zająłem się rzeczami naprawdę ważnymi -
odparłem z dumą, patrząc w jego stronę z uśmiechem
- Wyjaśnisz o co chodzi, czy mam zgadywać? - zapytał mój dalej
nieświadomy niczego brat, krzyżując ręce na piersiach przez co
przekręciłem jedynie oczami
- Patrząc na to jak zareagowała Meredith wiedziałem, że nie odpuści.
Jest uparta jak mało kto, za to ja miałem w zanadrzu dwa pomysły -
powiedziałem przechodząc obok niego w kierunku barku - Po pierwsze -
ustawiłem przed sobą kryształową szklaneczkę, po czym chwyciłem
Ro
zd
zi
ał
I
II
: Me
re
d
ith
Pi
er
ce
-
h
is
to
ri
a na
p
is
an
a pr
ze
ze
m
n
ie
b
y m
o
n
al
is
a0
0
43
za karafkę - mogłem ją zamknąć na klucz w pokoju co byłoby
wyjątkowo... - zacząłem szukać odpowiedniego słowa
- Brutalne, nieetyczne, niemoralne? - zabrał głos Stefan
- Nudne - odparłem mrużąc oczy, a następnie nalałem do szklanki whyski -
albo pozwolić jej, by dostała to czego chce tylko, że na moich warunkach -
przeszedłem obok niego siadając na kanapie
- Na twoich warunkach?. To bardzo ciekawe zważywszy, że Meredith
w dalszym ciągu ma księgę Petrovy - spojrzał na mnie czekając na dalsze
wyjaśnienia
- Chyba, że masz znajomą czarownicę, która może opóźnić te korki
z magii, aż do czasu, gdy znajdziemy inne rozwiązanie - wyjaśniłem
podnosząc do góry szklaneczkę w geście zwycięstwa
- Rozumiem, że Bonnie zgodziła się, ponieważ ty ją o to poprosiłeś? -
zrobił kilka kroków w moją stronę
- Nie - odparłem kpiąco - powiedziałem, że to twój pomysł. Bycie dobrym
to twoja działka, ja wolę pozostać przy swoim - rzuciłem wypijając
kolejnego łyka
- Zastanawiałeś się może co będzie, kiedy Meredith się o tym dowie? -
zapytał Stefan
- I tu właśnie pomaga posiadnie tylko jednej czarownicy w mieście -
szybko odpowiedziałem ukazując mojemu niedowierzającemu bratu,
że wiem co robię - Kto miałby jej niby o tym powiedzieć? - wstałem z sofy
podchodząc do brata - Zapamiętaj, najlepsze kłamstwo to takie, które
uchodzi ci na sucho - odparłem z uśmiechem
Ro
zd
zi
ał
I
II
: Me
re
d
ith
Pi
er
ce
-
h
is
to
ri
a na
p
is
an
a pr
ze
ze
m
n
ie
b
y m
o
n
al
is
a0
0
44
**Meredith**
Podjechałam pod Mysic Grill parkując samochód niedaleko wejścia.
Siedząc na miejscu kierowcy obróciłam się za siebie, widząc leżącą
na tylnich siedzeniach księgę. Nie chciałam, by wpadła w niepowołane
ręce, dlatego sięgnęłam po nią chowając ją pod swój fotel. Jak gdyby nigdy
nic wysiadałam z auta zamykając za sobą drzwi, a następnie pewnym
krokiem ruszyłam w stronę pubu.
Przekraczając próg lokalu rozejrzałam się na boki dostrzegając siedzącą
przy jednym ze stolików Rebekah. Zawahałam się, czy powinnam tutaj
zostać?. Dałam słowo, że nie będę bagatelizować wampirzycy,
ale wiedziałam, że teraz nie mogę już zawrócić. Nie bacząc na nią
podeszłam do lady. Nie minęła nawet minuta, a pojawiła się kelnerka
przyjmując zamówienie, które składało się z tosta oraz soku
pomarańczowego, po czym zniknęła z zasięgu mojego wzroku.
- No proszę, najwidoczniej kazali ci się trzymać ode mnie z daleka skoro
już mnie ignorujesz - usłyszałam za plecami lekceważący głos wampirzycy
- Swoją drogą nie liczyłam, że tak szybko dasz się porozstawiać po kątach.
Najwidoczniej przeszłość niczego cię nie nauczyła - dodała testując moją
cierpliwość
- Nie ignoruję cię Rebekah - odparłam obracając się w jej stronę - i nie daję
się rozstawiać po kątach, po prostu nie sądzę, że mamy o czym w tej chwili
rozmawiać - spojrzałam znowu przed siebie próbując dostrzec gdzieś
kelnerkę z moim jedzeniem
- A może jest inny powód?, czy tylko miałam wrażenie, że jak mnie tutaj
zobaczyłaś to miałaś ochotę od razu wyjść? - uśmiechnęła się jakby
zdawała sobie sprawę, że moje zachowanie wynika dokładnie z innego
powodu
- Muszę cię rozczarować, nie ma - odpowiedziałam dosadnie starając się
zachować powagę
Ro
zd
zi
ał
I
II
: Me
re
d
ith
Pi
er
ce
-
h
is
to
ri
a na
p
is
an
a pr
ze
ze
m
n
ie
b
y m
o
n
al
is
a0
0
45
Znowu nie wiedziałam co się ze mną dzieje. Starałam się opanować własne
emocje, ale zamiast tego pogarszałam jedynie całą sytuację. Rebekah miała
rację. W pierwszej chwili, kiedy ją zobaczyłam pojawiło się w moim
umyśle pytanie, które od razu postanowiłam zignorować. Jednocześnie
karcąc się w myślach, że śmiałam o tym w ogóle pomyśleć.
- Daj spokój znamy się trochę, więc zadaj mi wreszcie to pytanie, które
tak bardzo cię interesuje - spojrzała na mnie znudzona, odchylając się
na krześle do tyłu
- Jakie znowu pytanie, kompletnie nie wiem o co ci chodzi?! - odparłam
kpiąco krzyżując ręce na piersiach, ale wampirzyca nie miała zamiaru dać
za wygraną
- Dokładnie wiesz jakie - zarzuciła mi nieszczerość - Nie wierzę,
że nie interesuje cię gdzie przebywa Klaus?!, a więc... - kontynuowała
pomimo tego, że nie wyrażałam chociaż cienia zainteresowana tym
co chciała powiedzieć - ...dalej przebywa w Nowym Orleanie rozlewając
tony niewinnej krwi, zapewne tylko dlatego, że ma zły humor.
Zastanawiam się, ile czasu trzeba żeby miasto zniknęło z mapy?. Znając
mojego brata liczyłabym raczej w tygodniach niż miesiącach, a ty jak
sądzisz? - zadała pytanie czekając na moją reakcję
- Dlaczego każdy musi myśleć, że mnie to obchodzi?! - zapytałam
ze zdenerwowaniem dosiadają się do niej - Naprawdę nie ma dla mnie
żadnego znaczenia, że gdzieś tam w Nowym Orleanie Klaus morduje
niewinnych ludzi zatracając się w tym tak bardzo, że znowu
najprawdopodobniej stłumi swoją ludzką część - wyjaśniłam dając się
ponieść własnym emocjom - On tylko... - czułam, że zabrnęłam za daleko,
dlatego tym razem dodałam znacznie spokojniej - po prostu wyjechał
zostawiając mnie tutaj, bo tak mu było wygodniej - dopiero teraz dotarło
do mnie co powiedziałam i wiedziałam, że nie ujdzie to uwadze Rebekah
W tym momencie pojawiła się kelnerka stawiając przede mną talerz
z zamówionym jedzeniem oraz szklankę soku. Dźwięk stawianego przede
mną talerza spowodował, że wstałam jak oparzana od stolika przez
co wszystkie oczy siedzących w pubie ludzi spoczęły na mnie.
Ro
zd
zi
ał
I
II
: Me
re
d
ith
Pi
er
ce
-
h
is
to
ri
a na
p
is
an
a pr
ze
ze
m
n
ie
b
y m
o
n
al
is
a0
0
46
- A więc o to chodzi - odpowiedziała z rozbawianiem w głosie wampirzyca
- Znam mojego brata jak mało kto. Sama wylądowałam kilka razy
ze sztyletem w trumnie, a zatem jeśli myślisz, że to nic nie znaczy,
że nadal żyjesz to zapytaj swoich przyjaciół, bo mało kto po spotkaniu
z Klausem pozostaje przy życiu - dodała patrząc cały czas na mnie
- Klaus nie dba o nic ani o nikogo, bo tak mu jest łatwiej, a tym bardziej
o mnie. Sama nie wiem, dlaczego w ogóle o tym z tobą rozmawiam,
w każdym razie straciłam apetyt - powiedziałam wzburzona kładąc kilka
dolarów na stoliku
- Sama w to nie wierzysz, ale wmawiaj sobie co chcesz. To chyba tyle
odnośnie pójścia na łatwiznę, co? - usłyszałam głos wampirzycy, kiedy
obróciłam się do niej plecami, ale nic więcej nie odpowiedziałam, jedynie
pospiesznie wyszłam z lokalu
Podbiegłam do auta wsiadając do środka. Miałam wrażenie, że zaczynam
dostawać ataku paniki. Mój plus momentalnie przyspieszył, a serce zaczęło
mocniej uderzać. Nie mogłam nawet nabrać tchu, bo powietrze zdawało się
być dużo cięższe niż jeszcze przed paroma minutami. Wiedziałam jedno,
że nie miało to znaczenia co mówiła Rebekah, ale denerwowało mnie to,
że miała całkowitą rację. Ukrywałam sama przed sobą pewne rzeczy, które
teraz do mnie wracały, a im bardziej starałam się je ignorować tym coraz
większy wpływ miały na moje życie.
Siedziałam tak jeszcze przez chwilę z zamkniętymi oczami.
Wsłuchując się w miarowe uderzenia mojego serca. Powoli podniosłam
powieki, po czym spojrzałam na zegarek dostrzegając, że dobiegła godzina
piętnasta. Nie mogłam uwierzyć, że siedziałam w samochodzie dobrą
godzinę!.
Wiedziałam jedno, że coś jest ze mną nie tak i miało to związek z moimi
szalejącymi emocjami. Pospiesznie wyciągnęłam z torebki malutki notesik,
starając się wypisać na kartce wszystkie te emocje, które akurat teraz
odczuwałam: kłamstwo, gniew, bezsilności, nienawiść, ból, stratę i coś
czego się obawiałam... poczucie pustki. Zamknęłam pospiesznie notes
Ro
zd
zi
ał
I
II
: Me
re
d
ith
Pi
er
ce
-
h
is
to
ri
a na
p
is
an
a pr
ze
ze
m
n
ie
b
y m
o
n
al
is
a0
0
47
zastanawiając się, czy to w ogóle był dobry pomysł, ale musiałam to jakoś
rozszyfrować.
Niestety nie miałam teraz czasu na głębszą analizę. Odpaliłam silnik
wyjeżdżając na główną drogę, w kierunku domu Bonnie. Wiedziałam,
że teraz muszę się skupić jedynie na księdze, bo inaczej nic z tego
nie wyjdzie.
**Damon**
- Masz coś? - zapytałem przeglądając kolejną stronę jednej
z ksiąg pozostawionych przez czarownicę
- W księdze Pierwszej Petrovy niczego nie ma - odparł z rezygnacją Stefan
- i nie sądzę, że znajdziemy tu cokolwiek. Jeżeli przez tyle lat
czarownicom nie udało się znaleźć sposobu na ochronę Meredith
to niestety obawiam się, że nam również się to nie uda - dodał
zastanawiając się nad czymś
- Niestety w tym wypadku muszę podzielić twój pesymizm - odłożyłem
trzymaną przez siebie księgę na bok, po czym sięgnąłem za następną -
Prędzej zginie niż stąd wyjedzie - powiedziałem lekko zdenerwowany
- Czy w przeciągu ostatnich dni zauważyłeś może coś dziwnego
w zachowaniu Meredith? - zadał pytanie Stefan, zmieniając temat
- Nie, a ty? - zadziwiony spojrzałem w jego stronę
- Sam nie wiem, wydaje się niespokojna, czasem impulsywna - położył
otwartą księgę na kolanach
- Może trochę, ale fakt, że jesteś głównym daniem każdego wampira
w mieście nie przyprawia o zadowolenie. Jest człowiekiem,
już zapomniałeś jak to jest, kiedy nie możesz kontrolować swoich emocji
Ro
zd
zi
ał
I
II
: Me
re
d
ith
Pi
er
ce
-
h
is
to
ri
a na
p
is
an
a pr
ze
ze
m
n
ie
b
y m
o
n
al
is
a0
0
48
tylko jesteś zmuszony czuć to co aktualnie czujesz? - spytałem, choć tak
jak na niego spojrzałem, dotarło do mnie, że nie trafiłem z tym pytaniem
Mój brat chyba jako nieliczny wampir wolał dołować sam siebie i swoje
otoczenie niż wyłączyć swoje człowieczeństwo. No cóż każdy żyje jak
chce.
- No właśnie kieruje się emocjami! - wtrącił, jakby znalazł rozwiązanie
całej zagadki
- Myślisz, że to może mieć związek z tym co powiedział Elijah? -
zapytałem chcąc poznać co o tym sądzi
Niestety, ten fakt cały czas nie dawał mi spokoju i chętnie poznałbym
wreszcie odpowiedź na to jaką cenę będziemy musieli ponieść
za przywrócenie Meredith do życia. Jeżeli tylko taką, że będzie bardziej
impulsywna i zdecydowana to chyba jakoś to przeżyję.
- Nie mam zielonego pojęcia, ale to musi mieć jakieś znaczenie. Jej emocje
są wzmocnione, jakby... - odpowiedział skupiony intensywnie nad czymś
myśląc
- Jakby była wampirem, to chciałeś powiedzieć? - spytałem lekko
zdziwiony, przenosząc swój wzrok na niego
- Coś w tym rodzaju, będzie trzeba ją obserwować. Zadzwonię do Eleny,
by miała na uwadze zachowanie Meredith - Stefan wstał z kanapy,
po czym wyciągnął telefon wystukując numer do swojej dziewczyny
Siedziałem tak jeszcze trochę na kanapie zastanawiając się nad tym
wszystkim, ale pewne było, że niczego nie wymyślimy. Po kilku minutach
Stefan wrócił do pokoju, a ja w tym momencie przechyliłem szklaneczkę
wypijając ostatniego łyka Burbona.
- Wychodzę! - krzyknąłem zakładając kurtkę
- Nie sadzę, byś w Grillu znalazł dostateczną odpowiedź na wszystkie
pytania - od razu włączył się Stefan rozszyfrowując dokąd mogę się udać
Ro
zd
zi
ał
I
II
: Me
re
d
ith
Pi
er
ce
-
h
is
to
ri
a na
p
is
an
a pr
ze
ze
m
n
ie
b
y m
o
n
al
is
a0
0
49
- Robisz się coraz zabawniejszy, ale nie rób tego więcej,
bo ci nie wychodzi - odpowiedziałem nie dając za wygraną, a następnie
wyszedłem na dwór
Uderzyłem w kieszenie kurtki w poszukiwaniu kluczyków do samochodu.
Dopiero teraz przypomniałem sobie, że sam oddałem je Meredith, ale czy
dla wampira pokonywanie dużych odległości miało jakieś znaczenie?.
Czy miało to jakiekolwiek znaczenie dla mnie?, skoro mogłem w każdej
chwili zmienić się w kruka i po prostu tam polecieć?.
**Meredith**
Podjechałam pod dom Bonnie parkując samochód po przeciwległej
stronie drogi. Siedząc w dalszym ciągu na miejscu kierowcy wyciągnęłam
spod fotela księgę Petrovy. Oparłam twardą okładkę o kierownicę
zaglądając do środka. Cały czas nie mogłam zrozumieć, dlaczego teraz
odczytuję ją bez problemów, a wcześniej potrzebowałam do tego światła
księżyca. Miałam jedynie nadzieję, że szybko uda mi się to wyjaśnić.
Z moich rozmyślań wyprowadził mnie dźwięk dobiegających z oddali
głosów. Mogłam stracić wszelkie wampirze zdolności, ale Moc w dalszym
ciągu krążyła w moich żyłach umożliwiając mi rzeczy, które były
niedopuszczalne dla zwykłego śmiertelnika. Nie musiałam się nawet
obracać, za siebie, by usłyszeć głos Caroline, Bonnie i Eleny, która właśnie
skończyła rozmawiać przez telefon. Trzymając księgę w dłoniach
wysiadłam z samochodu podchodząc do dziewczyn.
- Jesteś pewna, że nadal tego chcesz? - zapytała Bonnie niedowierzając,
że na własne życzenie znowu się w to pakuję
- Niczego w życiu nie byłam bardziej pewna - odpowiedziałam w pełni
przekonana
Ro
zd
zi
ał
I
II
: Me
re
d
ith
Pi
er
ce
-
h
is
to
ri
a na
p
is
an
a pr
ze
ze
m
n
ie
b
y m
o
n
al
is
a0
0
50
- Czy to nie było tak, że do przeczytania tej księgi potrzebne jest światło
księżyca, czy jakoś tak? - odezwała się Caroline, kiedy Bonnie wyciągnęła
klucze do domu, a następnie przekręciła zamek
- W zasadzie to tak - powiedziałam jak tylko znalazłyśmy się w salonie -
ale dzisiaj otworzyłam księgę i wszystko wyglądało normalnie. Sądzę,
że z moją śmiercią zaklęcie po prostu przestało działać - odparłam kładąc
księgę na stoliku do kawy
- Nie musicie się nikim przejmować, mojego taty i tak nie ma! - krzyknęła
z kuchni Bonnie, po czym pojawiała się ze szklankami i kartonem soku -
Chińszczyzna czy pizza? - zadała szybko kolejne pytanie
- Jakbyś nie wiedziała - zażartowała Elena siedząc na kanapie
- Próbowałaś może, kiedyś wyczarować pizzę? - zapytała żartobliwie
Caroline przysiadając się do mnie
- Od kiedy wynaleziono telefon?. Już tego nie robię... - rzuciła
z rozbawieniem w głosie dziewczyna, przez co każda z nas zaczęła się
śmiać - ...pizzeria? - odezwała się czarownica odchodząc od nas,
by w spokoju złożyć zamówienie
Miałam wrażenie, że moje mięśnie się rozluźniły. Czułam się tutaj
spokojna, pewna tego, że jestem wśród przyjaciół i właśnie tak powinno
być prawda?. Nie chciałam nikogo zadręczać swoimi problemami mieli
ich dość sporo przez ostatnie lata, by zajmować się jeszcze mną. Byłam
wdzięczna Bonnie, że zgodziła się pouczyć mnie magii.
- Meredith? - usłyszałam głos Eleny - Wszystko w porządku? - spojrzała
na mnie, po czym przeniosła swój wzrok porozumiewawczo na Caroline
- Tak, oczywiście - odparłam i w zasadzie tylko tyle udało mi się
powiedzieć, gdy w drzwiach pojawiła się Bonnie - Pizza będzie
do dwudziestu minut - oznajmiła siadając obok Eleny
- Dzięki Bogu - wypaliłam, przez co wszystkie spojrzały na mnie -
No co?, jestem człowiekiem. Potrzebuję jedzenia - wytłumaczyłam
Ro
zd
zi
ał
I
II
: Me
re
d
ith
Pi
er
ce
-
h
is
to
ri
a na
p
is
an
a pr
ze
ze
m
n
ie
b
y m
o
n
al
is
a0
0
51
- Nic nie jadałaś przez cały dzień? - zapytała ze zdziwieniem Elena
- Prawie. Pojechałam do Grilla na śniadanie, ale była tam Rebekah... -
zaczęłam tłumaczyć
- Czy ona nie może się gdzieś zamknąć i nie niszczyć ludziom życia?.
Ciekawe co ona tam robiła? - wtrąciła z oburzeniem w głosie Caroline -
W porządku już milczę - podniosła ręce na znak poddania się
- Nie, czemu to jest dobre określenie - zgodziłam się z wampirzycą -
Była tam żeby zepsuć mi poranek, przez co straciłam apetyt - wyjaśniłam
nie chcąc wdawać się w szczegóły
- A nie mówiłam! - wskazała na mnie - Zmieniając trochę temat - Caroline
ponownie przeniosła swój wzrok na mnie - jak się mieszka w rezydencji
Salvatorów? - zapytała z zaciekawianiem
- Nader spokojnie, chyba, że rozmowa schodzi na temat tego jak mnie
uratować przed... wszystkimi - odparłam po chwili z lekką ironią -
Jest dużo alkoholu i krwi, ale za to żadnego jedzenia. Przed moim
przyjazdem chyba nie wpadało tam zbyt dużo ludzi, prawda? - zapytałam
patrząc po trójce przyjaciółek
- Nawet jeżeli wpadali to raczej już z stamtąd żywi nie wychodzili -
powiedziała pod nosem Caroline - No co, dobrze wiesz, że nie chodzi
mi o Stefana - spojrzała na Elenę
Założę się, że jakbym sama tego nie przeżyła to nie byłabym w stanie
zrozumieć zachowań Damona. Wyłącznie własnych uczuć było czymś
dobrym, o ile znało się w życiu tylko to co było w nim złe i co
doprowadzało cię do takiego obłędu, że nie widziało się sensu normalnego
życia. Sama zrobiłam to raz, pozbyłam się uczuć. Było w tym coś
niezwykłego, poczucie niesamowitej wolności, a przy tym brak
jakichkolwiek ograniczeń, ale również coś co mówiło mi, że jeżeli
ponownie ich nie włączę to już nigdy nie odczuję niczego dobrego.
Będę tkwić w pustce, której nigdy niczym nie będę w stanie wypełnić
poza złością i gniewem.
Ro
zd
zi
ał
I
II
: Me
re
d
ith
Pi
er
ce
-
h
is
to
ri
a na
p
is
an
a pr
ze
ze
m
n
ie
b
y m
o
n
al
is
a0
0
52
Pomimo panującej wrzawy i wymiany zdań pomiędzy dziewczynami
w mojej głowie zapanowała cisza, wyłączając wszystkie głosy wokoło
mnie. Było to jak efekt dejavu z dzisiejszego poranka w pubie. W tym
momencie Bonnie położyła trzymany w dłoniach telefon na niedużym
stoliku stojącym przed nią, przez co mój wzrok w okamgnieniu utkwił
na nim. Czarownica chwyciła następie za leżącą na stoliku księgę kładąc
ją na swoich kolanach.
- Meredith tu niczego nie ma! - powiedziała przekartkowując strony,
a jej głos zaczął przebijać się przez panującą dookoła mnie ciszę
- To nie możliwe, jeszcze przed paroma minutami wszystkie strony były
zapełnione literami - wytłumaczyłam nie dowierzając w to co widzę -
Mogę ją zobaczyć? - zapytałam, po czym wstałam z kanapy wyciągając
ręce w kierunku wiedźmy
- Skąd go masz? - zapytała dziewczyna z ożywieniem w głosie
przyglądając się zawieszce w postaci księżyca, która wisiała na mojej szyi
prezentując się w całej okazałości
- Ten naszyjnik?, czy to ważne?. To tylko zwykły talizman na szczęście -
wytłumaczyłam wracając na swoje miejsce, jednocześnie uciekając
od pytających spojrzeń dziewczyn
Pamiętam jak wzrok Rebekah utkwiły na naszyjniku, a więc musiał mieć
jakieś znaczenie. Zapewne jakbym wiedziała o tym wcześniej, to nigdy
bym go nie wyciągnęła ze szkatułki. W miedzy czasie Bonnie wstała z sofy
podchodząc do szafki z książkami, gdzie jeden cały rząd był wypełniony
starymi rozsypującymi się tomami.
- Ten naszyjnik nazywa się światłem księżyca, więc nic dziwnego,
że pomimo panującego dnia mogłaś odczytać pismo z tej księgi - wyjaśniła
kładąc otwartą księgę na stoliku przede mną
Trzymając wisiorek zaciśnięty w dłoni pochyliłam się do przodu.
Zaczęłam uważnie przyglądać się rysunkowi, który wyglądał identycznie
jak mój naszyjnik.
Ro
zd
zi
ał
I
II
: Me
re
d
ith
Pi
er
ce
-
h
is
to
ri
a na
p
is
an
a pr
ze
ze
m
n
ie
b
y m
o
n
al
is
a0
0
53
- Jest taki podobny - odezwałam się mówiąc sama do siebie
- On nie jest podobny - wtrąciła Bonnie - To jest dokładnie ten sam
naszyjnik - powiedziała z całą stanowczością - Należał do Tati Petrovy.
Został stworzony przez Czarownice Ayana, aby chronić dziewczynę.
Jego blask miał za zadanie odbijać Moc, aby nie była wyczuwalna przez
wampiry, wilkołaki i inne stworzenia mogące jej zagrozić - wyjaśniła
nie patrząc nawet do księgi
- Czy ktoś mi w takim razie może wytłumaczyć jak naszyjnik mający
z jakieś milion lat znalazł się u Meredith? - zapytała ze zdziwieniem
Caroline
Wiedziałam, że nie muszę nawet odpowiadać na to pytanie, bo odpowiedź
była prosta i od razu sama cisnęła się na usta. Wystarczyło tylko poczekać.
- O mój Boże Meredith masz go od Klausa, prawda? - spojrzała na mnie
z poruszeniem czarownica
- Czy to ma jakieś znaczenie skoro wyjechał? - zapytałam - Dzięki temu
wiemy przynajmniej dwie rzeczy. Po pierwsze, mogę odczytywać księgę
nawet w dzień, a po drugie jestem bezpieczna, czy nie waśnienie tego
wszyscy chcieli? - zadałam szybko kolejne pytanie nie rozumiejąc o co im
znowu chodzi
Miałam wrażenie, że cokolwiek powiem, cokolwiek zrobię zawsze będzie
coś nie tak. Chcieli mnie ochronić to przynajmniej mieli jeden problem
z głowy.
- Meredith, czy nie pomyślałaś, że jeżeli Klaus ci go dał to musi mieć jakiś
powód? - zapytała spokojniej Elena siadając na brzegu kanapy, aby być
bliżej mnie - Co jeżeli chciał żebyś odczytała księgę? - zadała szybko
kolejne pytanie
- Jeżeli wiedział, że naszyjnik ma takie znaczenie to, dlaczego nic
wcześniej nie zrobił tylko dał mi go teraz, kiedy wyjechał? - zapytałam
cały czas przyglądając się zawieszce
Najwidoczniej wisiorek był nie tylko amuletem na szczęście.
Ro
zd
zi
ał
I
II
: Me
re
d
ith
Pi
er
ce
-
h
is
to
ri
a na
p
is
an
a pr
ze
ze
m
n
ie
b
y m
o
n
al
is
a0
0
54
- Dlaczego Klaus miałby dbać o bezpieczeństwo Meredith? - zapytała
przerywając ciszę Caroline
Na słowa wampirzycy przez moją twarz przebiegł szybki uśmiech
zadowolenia. Liczyłam tylko, że żadna z dziewczyn tego nie zauważyła.
- Nie wiem, może jest mu do czegoś potrzebna. Nie zapominajmy, że krew
Meredith jest źródłem jej Mocy nie tylko dla niej samej, ale również dla
każdego wampira - spojrzała na mnie uważnie Bonnie
- To nie miałoby żadnego sensu - wtrąciłam starając się połączyć wszystko
w całość - Mam naszyjnik i księgę, ale cały czas jestem tutaj w Mystic
Falls, a nie w Nowym Orleanie - wytłumaczyłam nie widząc żadnego
powiązania
Pewne było to, że jeżeli Klaus oddał mi naszyjnik to faktycznie musiało
to coś oznaczać, ale co?. Co takiego chciał mi przekazać i czemu nie mógł
mi tego powiedzieć wcześniej?.
- Skąd wiesz, że Klaus jest w Nowym Orleanie? - zapytała nagle Elena
rzucając pospieszne spojrzenia swoim przyjaciółką
- Od Rebekah - rzuciłam nie sądząc, że jest to w tym momencie istotny
szczegół
Nie mniej moja odpowiedź sugerowała o czym rozmawiałam dzisiejszego
popołudnia z Rebekah. W tym czasie do drzwi zadzwonił dzwonek,
a Bonnie wstała z kanapy zostawiając nas same w pokoju.
- Co, by mu dawało to, że rzeczywiście jestem w stanie odczytać księgę?. -
cały czas nie mogłam przestać o tym myśleć - Przeglądałam ją tysiące
razy, nie ma w niej nic, tylko stek bzdur, których sama nie jestem w stanie
do końca zrozumieć - powiedziałam obawiając się, że coś mi po raz
kolejny umyka
Niespodziewanie w mojej głowie usłyszałam ciche pytanie
podświadomości. Czy nie powinnam się zacząć martwić jak wytłumaczę
Damonowi ten naszyjnik i fakt, że zaczęłam go nosić zanim dowiedziałam
się jakie ma znaczenie?.
Ro
zd
zi
ał
I
II
: Me
re
d
ith
Pi
er
ce
-
h
is
to
ri
a na
p
is
an
a pr
ze
ze
m
n
ie
b
y m
o
n
al
is
a0
0
55
- Kto ma ochotę na kawałek? - zapytała Bonnie pojawiając się w drzwiach
z dwoma kartonowymi opakowaniami pizzy
- Umieram z głodu - odezwałam się sięgając do pudełka leżącego najbliżej
mnie, spychając równocześnie niewygodne pytanie najdalej jak tylko
mogłam
- Dalej jesteś pewna, że chcesz się uczyć magii? - zapytała Elena
przełykając kolejny kęs
- Naszyjnik może i zapewnia mi bezpieczeństwo, ale nie sprawia, że mogę
się czuć całkowicie bezpieczna. Nie chcę używać Mocy żeby się mścić
i nie chcę jej wykorzystywać w sposób jaki robiła to Tatia, ale jeżeli może
pomóc w przyszłości walce ze złem, to tak chcę się nauczyć ją
kontrolować - wytłumaczyłam
- Mam nadzieję, że sobie poradzę z tymi zaklęciami - odpowiedziała
Bonnie, po czym przeniosła swój wzrok na mnie - Księga była
w posiadaniu czarownic przez setki lat. Nawet ich język ewoluował przez
taki długi okres czasu. Może to trochę potrwać zanim ją odczytam -
wyjaśniła, a ja w dalszym ciągu nie mogłam uwierzyć w to co słyszę -
Jakkolwiek na to patrząc najlepszą osobą do rozszyfrowania księgi byłaby
oczywiście osoba, która praktykowała ten rodzaj Mocy - dodała po chwili
- Wybacz, ale jedyną osobą, która mogłaby to zrobić była Tatia, ale jest
raczej niedostępna, bo po prostu nie żyje - odpowiedziałam ze sarkazmem
lekko zdenerwowana całą sytuacją
Jakoś wczoraj trudne, czy skomplikowane zaklęcia nie stanowiły
najmniejszego problemu, a dzisiaj było całkowicie inaczej.
Rozemocjonowana ścisnęłam mocniej zęby przeglądając księgę. Po prawej
stronie dostrzegłam interesującą notatkę, która moim zdaniem mogła być
przydatna.
- Wg księgi nawet kogoś takiego jak Tatię można przywrócić do życia,
ale jedynie w miejscu skupienia Magii, a w zasadzie to nie do życia -
zaczęłam tłumaczyć starając się połączyć słowa w całość - ale do
utrzymania jej ducha pomiędzy dwoma światami, życia i śmierci -
Ro
zd
zi
ał
I
II
: Me
re
d
ith
Pi
er
ce
-
h
is
to
ri
a na
p
is
an
a pr
ze
ze
m
n
ie
b
y m
o
n
al
is
a0
0
56
wskazałam na narysowaną klepsydrę zapominając, że tylko ja jestem
w stanie ją zobaczyć
- O nie, nie, nie, nie będziemy nikogo przywoływać do życia, a tym
bardziej Tati - od razu zaprotestowała wiedźma
- W porządku - wzięłam duży wdech powietrza, po czym zamknęłam
księgę kładąc ją na stoliku - zostawię ją u ciebie, ale postaraj się z niej coś
odczytać to naprawdę dla mnie bardzo ważne - powiedziałam znacznie
spokojniej starając się jakoś na nią wpłynąć
Poczułam się w tym momencie jak Katherine, która uciekała się
do różnego rodzaju sztuczek. Potrafiła być miła, kiedy naprawdę czegoś
chciała, ale gdy to nie skutkowało zawsze znajdowała się jakaś inna
możliwość, na zasadzie jak nie prośbą to groźbą. Chwilowo i ja nie
miałam żądnych skrupułów, by skorzystać z tej metody, choć trochę
zaczęło mnie to przerażać.
- Wg księgi działanie Mocy opiera się na emocjach, więc może
spróbujemy coś z tym zrobić, znasz jakieś zaklęcia? - zapytałam
z opanowaniem w głosie, doprowadzając się do porządku
- Może spróbujmy zaklęcia lokalizacji - spojrzała na mnie czarownica,
a ja pokiwałam przecząco głową oznajmiając, że nie wiem o co jej chodzi -
żeby odnaleźć odpowiednią osobę czarownica potrzebuje krwi osoby
spokrewnionej z tym kogo poszukuje, może u ciebie wystarczą jedynie
silne emocje - wytłumaczyła
- Zatem spróbujmy - odparłam, po czym wzięłam duży wdech powietrza
starając się odprężyć
Zamknęłam oczy starając się odnaleźć Damona.
Ro
zd
zi
ał
I
II
: Me
re
d
ith
Pi
er
ce
-
h
is
to
ri
a na
p
is
an
a pr
ze
ze
m
n
ie
b
y m
o
n
al
is
a0
0
57
**Damon**
Dzięki wielkie za wampirze zdolności. Nie minęło nawet dziesięć
minut, a już szedłem po głównej ulicy prowadzącej do Mystic Grill.
Po kilku minutach przekroczyłem próg lokalu mijając obsługującego
stoliki Matta, po czym usiadłem na krześle barowym przy ladzie.
- Co podać? - pojawiła się kelnerka
- Nie trzeba, ja się tym zajmę - odezwał się Matt zbywając dziewczynę
- Świetnie, ale sam się obsłużę - wstałem z krzesła wyciągając z za baru
butelkę whisky oraz niedużą szklaneczkę
- Damon, co ty tu robisz?. Czy przypadkiem nie szukacie sposobu
na uratowanie Meredith? - zapytał niedowierzając, że mnie tu widzi
- Widzisz, odpowiedź jest prosta po prostu taki sposób nie istnieje -
nalałem do szklanki alkoholu, a chłopak w między czasie zabrał mi całą
butelkę odstawiając ją za siebie
- Na pewno jest jakieś rozwiązanie - powiedział nie poddając się
Zastanawiałem się jak on to robi, skąd bierze tyle optymizmu?. Dzięki
niemu dotarło do mnie, że w dalszym ciągu pozostanę pesymistą. W życiu
nie ma szczęśliwych zakończeń. Zawsze jest tylko cisza przed burzą.
Momenty, którymi należy się cieszyć, bo nie wiadomo jak długo jeszcze
mogą potrwać. Wiedziałem, że nie ma żadnej innej możliwości niż
pilnowanie Meredith, aby nie stała jej się krzywda.
- Cześć - usłyszałem za plecami, po czym obok mnie usiadł Alaric
- Ty nie w szkole? - zapytałem zdziwiony
- Stary, czy ty wiesz która jest godzina? - popatrzył na mnie kiwając
przecząco głową - Gdzie Meredith? - zapytał po chwili zamawiając czarne
espresso
Ro
zd
zi
ał
I
II
: Me
re
d
ith
Pi
er
ce
-
h
is
to
ri
a na
p
is
an
a pr
ze
ze
m
n
ie
b
y m
o
n
al
is
a0
0
58
Musze przyznać, że jak przestał pić stał się zbyt porządny. Kto,
by wiedział która jest godzina i jakie to ma znaczenie?. Dla mnie już
dawno temu przestało to mieć jakąkolwiek wartość.
- Bierze korki u Bonnie - odparłem z niezadowoleniem
- Co jest? - zapytał widząc moją nietęgą minę
Matt widząc, że nie zamierzam nic przy nim mówić wysłał znaczące
spojrzenie w stronę Alarica, a następnie zwinął się gdzieś na zaplecze.
- Masz czasami tak, że niektóre rzeczy w twojej głowie wyglądają
znacznie lepiej niż w rzeczywistości? - zapytałem udzielając w pewnym
sensie odpowiedzi na zawarte przez niego pytanie
- Chodzi ci o Meredith? - spojrzał na mnie, a kiedy nic nie odpowiedziałem
dodał - Wydusisz to z siebie, czy faktycznie będzie ci trzeba więcej polać,
byś zaczął wreszcie mówić? - zażartował
- Szczerze nie nawiedziłem tego, kiedy Meredith była z Klausem, ale nie
tylko przez wzgląd na to, że zmienił ją w wampira, ale przede wszystkim
na to, że miał coś czego ja mieć nie mogłem. Wiedziałem, że zrobię
wszystko, by ją uratować, ale liczyłem, że kiedy tak się stanie ona dalej
pozostanie wampirem tylko, że tym razem cała zabawa przypadnie mnie -
wytłumaczyłem opróżniając do końca całą szklaneczkę z whisky
**Meredith**
Pospiesznie otworzyłam oczy nie chcąc już dłużej słuchać tego co miał
do powiedzenia Damon.
- Meredith, wszystko w porządku? - zapytała Bonnie chwytając za moją
dłoń
Ro
zd
zi
ał
I
II
: Me
re
d
ith
Pi
er
ce
-
h
is
to
ri
a na
p
is
an
a pr
ze
ze
m
n
ie
b
y m
o
n
al
is
a0
0
59
- Tak - odpowiedziałam kiwając przy tym twierdząco głową, starając się
w żaden sposób nie dać po sobie poznać, że coś jest nie tak
Nie mniej czułam strach trzęsąc się wewnętrznie. To nie mogła być
prawda.
- Udało ci się?, Co widziałaś - zapytała z entuzjazmem w głosie Caroline
- Widziałam Damona - wzięłam duży wdech powietrza - był w Mystic
Grill rozmawiał z Mattem, a później z Alarickiem - wyjaśniłam
- O czym rozmawiali? - zadała kolejne pytanie Elena
- W zasadzie to o niczym szczególnym - skłamałam
- Przynajmniej wiemy, że działanie twojej Mocy odwzajemniają twoje
emocje, a przede wszystkim więź z daną osobą - wyjaśniła Bonnie,
a ja uśmiechnęłam się smutno w jej stronę
Nie wiem jak dalej przebiegła rozmowa Damona z Alarickiem i trochę
żałowałam, że nie posłuchałam tego do końca. Niestety czas pędził jak
szalony. Dobiegała godzina dwudziesta. Odruchowo spojrzałam za okno
widząc księżyc rzucający swoją jasną poświatę.
Bonnie może i mogła mnie uczyć magii, ale te lekcje nie wyglądały tak jak
tego oczekiwałam. Nie wiem czemu, ale czułam, że muszę się nauczyć
korzystać z mojej Mocy jak najszybciej. Niestety jeżeli to będzie odbywać
się w takim tempie to prędzej nastanie zima, niż ja nuczę się czegokolwiek.
- Chyba na dzisiaj tego wystarczy, wyglądasz na wyczerpaną - powiedziała
Bonnie spoglądając na mnie - Pomożecie mi z tymi kartonami? - zapytała
po chwili, przez co Caroline od razu chwyciła za puste kartony po pizzy,
a Elena za stojące nieopodal szklanki po soku
Trzy przyjaciółki powoli zniknęły w kuchni pozostawiając mnie samą
w pokoju. Odruchowo spojrzałam na leżącą przede mną księgę Petrovy.
W mojej głowie pojawiła się pewna natarczywa myśl. Starałam się ją
zignorować, ale tym razem było to silniejsze ode mnie. Wiedziałam,
że nie powinnam tego robić, ale nikt nie pozostawił mi wyboru.
Otworzyłam pospiesznie księgę, cały czas obserwując, czy żadna
Ro
zd
zi
ał
I
II
: Me
re
d
ith
Pi
er
ce
-
h
is
to
ri
a na
p
is
an
a pr
ze
ze
m
n
ie
b
y m
o
n
al
is
a0
0
60
z dziewczyn nie nadchodzi, po czym wyrwałam jedną ze stron. Bacznie
rozglądając się i upewniając, że nikt niczego nie zobaczył, złożyłam
niedbale kartkę na cztery części chowając ją do tylniej kieszeni jeansów.
- Mam nadzieję, że nie będziecie mi miały tego za złe - krzyknęłam
z pokoju starając się opanować drżenie w moim głosie - , ale zadzwonił
Damon, chce żeby wróciła szybciej do domu - stanęłam w progu łączącym
kuchnię z korytarzem
- Nie, nic się nie stało - powiedziała trochę niepewnie Elena spoglądając
w moim kierunku
- Bonnie raz jeszcze dziękuję, że zajmiesz się księgą naprawdę bardzo tego
potrzebuję - rzuciłam rozentuzjazmowana, ubierając swoją kurtkę
- Meredith wiesz, że będziesz musiała powiedzieć Damonowi o naszyjniku
- przypomniał mi czarownica
- Tak pamiętam, załatwię to jak wrócę - odpowiedziałam choć kompletnie
teraz się nad tym nie zastanawiałam, odsuwając od siebie ten problem
najdalej jak tylko mogłam - To do jutra - dodałam na odchodne kierując się
od razu w stronę drzwi, nie dając już dojść do głosu nikomu więcej
Przyznaję, że chciałam stamtąd wyjść najszybciej. Nie czekając na kolejną
wymianę zdań pod tytułem, czy dobrze się czuję, czy ze mną wszystko
w porządku i czy znajdziemy sposób jak cię uratować.
Wsiadłam pospiesznie do samochodu odpalając silnik. Zamiast odczuwać
strach i przerażenie, czułam się raczej podekscytowana. Może w tym co
chciałam zrobić nie było niczego dobrego, ale za to dokładnie wiedziałam
co chcę osiągnąć. Włączyłam radio dodając gazu.
Wg księgi przywrócenie Tati mogło się odbyć tylko w miejscu
sprzężenia Magii, a w całym Mystic Falls znałam tylko jedno takie
miejsce. Rebekah miała rację, przeszłość była wystarczającą lekcją
Ro
zd
zi
ał
I
II
: Me
re
d
ith
Pi
er
ce
-
h
is
to
ri
a na
p
is
an
a pr
ze
ze
m
n
ie
b
y m
o
n
al
is
a0
0
61
jaką odebrałam od życia, dlatego dałam sobie słowo, że już nigdy nikt nie
będzie mi mówił co mam robić.
Trzymając jedną rękę na kierownicy, drugą chwyciłam za wisiorek
ściskając go mocniej przez co na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Ogień
rozbłysnął w moim sercu sprawiając, że znowu poczułam się żywa.
Damon miał rację, ja też nie chciałam stracić tego co miałam wcześniej.
W tym momencie żałowałam jedynie tego, że nie zdążyłam zapytać
Bonnie co oznacza napis na odwrocie naszyjnika, nie mniej liczyłam na to,
że za niedługo sama się tego dowiem.
Ciąg dalszy nastąpi...