Junkosiowy szał
5. Ona
Od momentu przebudzenia, wizje
wczorajszego wieczoru nie pozwalały mi
jasno myśleć. Cały czas miałam przed oczyma, wydarzenia z parku. Godziny
mijały a ja nie otrząsałam się z letargu. Dzień upływał mi na bujaniu w obłokach
i spra
wdzaniu maila. Moje stany psychiczne potrafiły przejść od euforii do
rozpaczy w czasie paru sekund
, gdy okazywało się, że na moim koncie nie
pojawiła się żadna nowa wiadomość. Na szczęście po chwili dobry humor znów
wracał i mogłam ponownie zamknąć się w świecie wspomnień.
Minął dzień, a ja pomimo tego, że pierwsza i największa fala radości już
minęła, wciąż nie potrafiłam się skupić na normalnym funkcjonowaniu, nawet
moja rodzina zaczęła mi się dokładniej przyglądać. W pewnym momencie,
podczas kolejnej chwili
zatracenia się w świecie marzeń, do rzeczywistości
przywrócił mnie dźwięk dzwoniącego telefonu. Nie mając większej ochoty na
odbieranie, co wiązałoby się z poruszeniem z miejsca, czekałam aż ktoś inny
ruszy swój tyłek. Niestety, wyglądało na to, iż rodzinka też nie miała w planach
podnoszenia słuchawki, tak też w końcu sama ruszyłam w kierunku
hałasującego aparatu.
- Hallo?! –
Odezwałam się po podniesieniu słuchawki.
-
Hallo, można prosić do telefonu Patrycję?
-
Przy telefonie, słucham.
- Aaa... Pati to
ty, nie poznałam cię po głosie. Tutaj Karola... – Właśnie w tym
momencie uświadomiłam sobie, jaki błąd popełniłam odbierając ten telefon.
Wiedziałam, że w końcu zadzwoni. To było nieuniknione, ale ja nie miałam w
tamtym momencie sił, ani ochoty na tłumaczenie się, gdzie zniknęłam
poprzedniego wieczoru.
Podczas gdy ja kombinowałam jak tu wykręcić się z tej
rozmowy, Karolina ciągnęła dalej, jeden ze swoich słynnych monologów.
-
Jestem pewna, że wiesz, po co dzwonię. Musisz mi wyjaśnić, gdzie się wczoraj
stra
ciłaś. – A nie mówiłam? - Byłaś i nagle się rozpłynęłaś. Szukałam cię po
całym pubie i dopiero kiedy zauważyłam, że nie ma twojej torebki zrozumiałam,
iż pewnie poszłaś do domu. Nie martw się, rozumiem cię całkowicie. To
oczywiste, że byłaś zmęczona po podróży, że też nie pomyślałam o tym od razu.
Trzeba mi było powiedzieć, kiedy się umawiałyśmy. Zrozumiałabym... – Aha, na
pewno. Jesliby
chociaż do słowa mnie dopuściła, ale nie mogę być na nią zła, w
końcu w pewnym sensie dzięki niej przeżyłam cudowne chwile. – Oh... Mam
nadzieję, że dotarłaś cało do domu i nie przytrafiły ci się żadne nieprzewidziane
sytuacje – o i to jakie? G
dybyś wiedziała... – No nic, ważne, że dotarłaś do
domu. Jednak chciałam cię zapytać o jeszcze jedną sprawę. Chodzi mi o tego
przysto
jniaka, który przyszedł z tobą wczoraj, Juna. – Wiedziałam, że do tego
dojdzie. Chwila, moment! Juna?! –
Wczoraj też gdzieś nagle zniknął. Może
byliście razem, co? Heh, żartuję tylko. Przecież to nie twój chłopak czy ktoś taki.
- Jasne... – Wrrr... Mam dzisiaj
jakąś dziwnie nieodpartą chęć, by ją udusić
-
W takim razie miałabym prośbę, mogłabyś mi powiedzieć coś więcej na jego
temat? Bo on sam nie był wczoraj zbyt rozmowny, jedyne co udało mi się
wyciągnąć z niego to to, że nazywa się Jun – No i tu się mylisz moja droga,
nawet tego do końca nie wyciągnęłaś. – Dlatego też, pomyślałam, że skoro się
znacie to pewnie wiesz o nim co nieco.
A muszę przyznać, iż Jun naprawdę mi
się spodobał, no ale on taki małomówny, pewnie wstydliwy, dlatego uznałam, że
dobrze będzie pozyskać parę informacji na jego temat od ciebie. No sama wiesz.
Kiedy ma urodziny, czy ma rodzeństwo, jego numer telefonu, no i najważniejsze,
czy ma
dziewczynę? No powiedz, proszę cię.
- Wiesz Karolciu... – Normalnie mam taki silny charakter, dlaczego akurat w
tego typu sprawach musi on być odchylony od normy? Czemu do diaska, nie
potrafię powiedzieć przyjaciółce, że chłopak, którym się interesuje jest mój i nie
zamierzam go nikomu oddawać? – Szczerze mówiąc sama zbyt dobrze nie znam
eee... JUNA, znam
y się głównie z widzenia, więc niewiele mogę ci pomóc.
- Wielka szkoda!
Tak liczyłam, że od ciebie uda mi się czegoś dowiedzieć. No nic,
tak czy inaczej
mam nadzieję, iż się wkrótce znów spotkamy i najwyżej sama
wyciągnę z niego te informacje, a znajdą się na to już odpowiednie sposoby,
sama rozumiesz – W tym momencie nad
głową zapalił mi się ogromny neon z
napisem „Wara od niego”
, szkoda tylko, że Karolina nie mogła go zobaczyć.
-
Pewnie dasz radę – odpowiedziałam tylko głupia...
Miałam ochotę jak najszybciej skończyć tę rozmowę, najwidoczniej jednak nie
było mi to dane.
-
Tak w ogóle, właśnie mi się przypomniało, że wczoraj nie miałyśmy okazji
pogadać o twoich wakacjach, a nawet nie wiesz jak za tobą tęskniłam, kiedy cię
nie było. Zaraz musimy sobie urządzić jakieś babskie pogaduchy. Spotykamy się
u ciebie czy u mnie? –
Nie zdążyłam się jeszcze odezwać a już... – Faktycznie
głupie pytanie, najlepiej u mnie. U ciebie pewnie cała rodzinka w domu, to tylko
by nam przeszkadzali. U mnie rodzice jeszcze nie wró
cili z wakacji, także
będziemy miały spokój. W takim razie czekam na ciebie. Pa – i się rozłączyła.
Stałam osłupiała ze słuchawką w dalszym ciągu przyłożoną do ucha,
zastan
awiając się nie po raz pierwszy, skąd ja wytrzasnęłam taką przyjaciółkę i
jak to możliwe, że przyjaźnimy się już od ponad 10 lat? Trzeba jej jednak
przyznać to, że zawsze mogę na niej polegać i nie raz już pomogła mi wydostać
się z różnych opresji. Nie miałam wyjścia, jeżeli nie chciałam urazić Karolci,
musiałam się zebrać i pójść do niej. Miałam tylko nadzieję, iż nie będzie już
dzisiaj poruszać tematu Junkiego, bo wolałabym w końcu nie wybuchnąć i nie
skrzywdzić jej.
Przebrałam się z moich domowych łachmanów w coś, w czym można się
pokazać na ulicy, wyjęłam z szafy ulubioną torbę, wrzuciłam do niej portfel,
gumy do żucia i pożyczony chwilowo od mamy telefon komórkowy (w razie co,
a ona i tak rzadko z niego korzysta)
, wzięłam do ręki smycz, zawołałam psa oraz
krzyknęłam, że wychodzę i postaram się nie być za późno. Ruszyłam w
kierunku domu
Karoli. Przyjaciółka, dobrze mnie znając, wyczekiwała już w
oknie
. Gdy tylko zbliżyłam się do ogrodzenia, ta machała mi, o mało co nie
wybijając szyby rękoma. Moja kochana wariatka - pomyślałam.
Kiedy weszłam do domu Karoliny, jak zwykle poraził mnie widok wnętrza. Za
każdym razem, gdy tu przychodziłam, miałam wrażenie, jakbym znajdowała się
w muzeum. Na ścianach drogocenne obrazy, na stolikach inne dzieła sztuki,
dom urządzony w jasnych kolorach, gdzie każdy przedmiot miał swoje stałe
miejsce
, wyposażenie z najwyższej półki. Nie wiem jak tutaj uchował się
charakter mojej szalonej znajomej. Dzięki Bogu, że jej pokój jest całkowitym
przeciwieństwem całej reszty domu. Tylko u niej czuję się swobodnie. Kiedy
tam wchodziłyśmy, zauważyłam, iż nic od lat się nie zmieniło. Łóżko nie
zasłane, pościel jak zwykle w jakieś niezidentyfikowane, kolorowe wzorki, pod
oknem, moje ulubione, wielkie pufy,
na półkach wystawa maskotek
przeplatająca się z naszymi zdjęciami w kolorowych ramkach. No może tylko na
kilku półkach doszło trochę książek. Od razu rzuciłam się w stronę ukochanego,
niebieskiego siedziska i poczułam się jak u siebie. To było nasze stałe miejsce
do rozmów
... 2 pufy, moja niebieska w żółte łatki, a jej żółta w niebieskie.
Mimo czasem trudnego do zniesienia c
harakteru Karolci, właśnie uświadomiłam
sobie, że tego mi było trzeba. Tego miejsca i tej osoby naprzeciw. Żałowałam
tylko, że nie mogę opowiedzieć jej o ostatnich wydarzeniach na lotnisku, a
następnie w parku. Jednak wiązałoby się to ze zdradzeniem całej prawdy o
Junkim, a pomimo mego zaufania do przyjaciółki nie chciałam tego robić.
Zostało więc planowane opowiadanie co ciekawszych anegdot z mojego pobytu
u ciotki w Niemczech.
Po jakimś czasie, ze świata plotek, wyrwało mnie
skomleni
e psa. Całkiem zapomniałam, że wzięłam go ze sobą. Spojrzałam na
zegarek i faktycznie była już 23:00. Pies potrzebował wyjść, z reszta ja też, w
końcu mówiłam, że nie będę zbyt późno. Pożegnałam się z Karolą, co nie byo
zbyt łatwe oczywiście i wyszłam.
Wra
cając do domu uznałam, że pójdę dłuższą drogą, by pies się wybiegał.
Dłuższa droga oznaczała około pół godziny spaceru, zamiast 10 minut. Szłam
wolnym tempem,
bez pośpiechu, obserwując pojedynczych ludzi spieszących
się do domów. W pewnym momencie moje spojrzenie przykuła pewna para,
stojąca na rogu ulicy. W pierwszym momencie dziewczyna skojarzyła mi się z
Magdą - dziewczyną mojego brata, chłopaka nie widziałam dobrze, ponieważ
stał tyłem, jednak zdecydowanie nie przypominał Daniela. Idąc cały czas w ich
k
ierunku, coraz bardziej utwierdzałam się w przekonaniu, iż to jest Magda, tylko
co ona by tutaj robiła o tej godzinie i to z obcym facetem. Do tego chłopak nie
pr
zypominał żadnego z jej braci, miał całkowicie inna budowę ciała i fryzurę,
jednak
skądś go znałam, byłam pewna... Szłam tak dalej, dopiero kiedy
znalazłam się kilka metrów od nich, magdopodobna dziewczyna mnie
zauważyła i zdaje się, że momentalnie lekko zbladła. Wtedy nie miałam już
wątpliwości co do tego, iż jest ona tym kim przypuszczałam.
- Cz
eść – powiedziała zmieszana.
Cały czas jednak zastanawiało mnie, kim jest je towarzysz? Wiem, że ponoć
rozstała się z moim bratem, ale mogła poczekać, chociaż kilka dni nim
przygrucha sobie nowego fagasaaaaa...
W tym momencie chłopak odwrócił się i
doznałam szoku...
- Junki! –
Krzyknęłam.
- Pati?! A co ty tutaj robisz? –
Co ja tutaj robię? – Pomyślałam. O to, to chyba ja
powinnam zapytać. - Widzę, że znacie się z Madzią – Madzią?! Wrrr... – Ona
jest modelką, która będzie ze mną współpracowała przy sesji.
Wiedziałam, ze małolata dorabia sobie jako modelka, ale dlaczego musi akurat
współpracować z nim?! Chyba ją powieszę, albo lepiej... Wydłubię jej oczy...
Wybory mojego brata,
to nie mój biznes, ale Junkiego ci nie oddam wiedźmo.
Wychodzi na to, że dobrze robiłam, od zawsze nie mając do niej zaufania...
-
Pati, a skąd wy się z Junkosiem znacie?! – Ehe... ehe... Że jak ona
powiedziała?! Z Junkosiem? Przysięgam, że zginie w ciężkich mękach! Nie no a
teraz się jeszcze na moich oczach kleić do niego będzie. Puszczaj jego ramie
szmato jedna!!!
-
Tak wyszło, że się znamy... – Skoro on nie ma zamiaru nic więcej powiedzieć,
to ja też po sobie nie pokaże jakiejkolwiek zazdrości, ale... – Ale co wy robicie o
tej porze w środku miasta?
-
Zwinęliśmy się szybciej z wieczorku zapoznawczego dla ekipy. Nudnawo tam
jakoś było, woleliśmy pospacerować. Prawda, Junkoś? – O nie, dłużej nie
wytrzymam tego, czy ta dziewucha robi to specjalnie?!
Od zawsze mnie drażniła
swoją pewnością siebie. Do tego, braku prezencji to jej zarzucić nie można:
młoda, zgrabna, o dość ciemnej karnacji, z długimi, falującymi włosami... Jak
przy takiej w kompleksy nie wpaść. Kiedy była z moim bratem to nie miałam
powodów do zazdrości, ale kiedy widzę ją z moim wymarzonym facetem to
niepewność zżera moje, wszystkie wnętrzności. Tak poza tym, dlaczego Junki
nic nie mówi, nie zamierza mi w żaden sposób wyjaśnić tej sytuacji? Wczoraj
mnie całował, a dzisiaj praktycznie ignoruje?! Dobrze, niech tak będzie. Pokażę
mu, że ja też tak potrafię.
- W takim razie ja
już pójdę, nie chcę wam zakłócać tych miłych –
zaakcentowałam - chwil – powiedziałam z uśmiechem na ustach – też muszę już
lecieć, do zobaczenia. – Ruszyłam szybkim krokiem przed siebie. Kiedy
mijałam Junki’ego miałam wrażenie jakby był lekko zaskoczony, jednak pewnie
tylko mi się zdawało.
Drogę do domu prawie przebiegłam, chciało mi się ryczeć. Pomimo tego, że nie
przyłapałam ich przecież na niczym niestosownym, to zbyt dobrze znałam
Magdę. Widziałam jej wzrok, kiedy na niego zerkała... Ona była nim
zainte
resowana i to nie przelotnie. Byłam załamana... Przecież to z góry
przegrana walka, jak mam
walczyć z kimś, kto wygląda tak jak ona?
Kiedy weszłam do domu, na nic już nie miałam ochoty. Odruchowo włączyłam
komputer by sprawdzić pocztę, a następnie miałam zamiar się po prostu położyć
i zasnąć.
Kiedy załogowałam się na swoje konto, zauważyłam 5 nowych maili. Pewnie
znów jakiś spam – pomyślałam.
1. Otwórz darmowe konto bankowe... ble ble ble...
2.
Wygrałeś wycieczkę... – jasne...
3.
Wakacje! Chorwacja za połowę ceny... – jak będzie za darmo to wyjadę...
4. Ubezpieczenie OC... –
daliby już spokój!
Usuń, usuń, usuń, usuń i ...
Ostatni byłam gotowa od razu usunąć, jednak w ostatnim momencie moją
uwagę zwróciły jakieś „krzaczki” w tytule... Otwieram – zdecydowałam.
Dlatego
był taki dziwny. Pewnie myslał, że przeczytałam wcześniej tego maila i
głupio się czuł, że nic dla mnie nie ma... Moje słoneczko kochane. Powinien
wiedzieć, ze ja nic od niego nie chcę, poza samą jego obecnością. Jak to teraz
rozwiązać? Po co tak się unosiłam, przecież oni naprawdę nic nie robili, a ja
zaraz musiałam się wściekać... Głupia, głupia, głupia...
Wiedziałam, że teraz nie mam nawet, co marzyć o zaśnięciu, uznałam, że
dobrze mi zrobi kolejny spacer
dla wyciszenia buzujących we mnie emocji.
Noc by
ła chłodna, ale przyjemnie się szło. Bezwiednie skierowałam się w
stronę miejsca ostatniego spotkania z Junkim i ex mojego brata. Pomimo tego,
że dawałam sobie sprawę, iż na pewno nie stoją tam dalej, czułam lekkie
rozczarowanie, gdy nie
znalazłam wyżej wymienionej dwójki w tamtym
miejscu. Odetchnęłam głęboko i poszłam dalej. Daleko na przedzie, jawiła mi
się jakaś para.
Odbiorca: pati@mail.com
Nadawca: aprilboy@mail.com Temat: „This is me
이게 나야 ”
“
Cześć Pati,
Obiecałem się odezwać, dlatego też piszę w
pierwszej wolnej chwili. Przepraszam, że tak późno,
ale wcześniej nie miałem nawet minuty wolnego.
Teraz właściwie też się spieszę, ponieważ idziemy
całą ekipą na piwo, by się lepiej poznać.
Zapisz sobie mój adres mailowy. Poza tym,
chciałbym Ci coś dać, kiedy uda nam się spotkać.
Pozdrawiam i życzę miłego wieczoru
Lee jun Ki
이준기”
-
Nie no oczywiście, że to nie oni. Co mieliby tu jeszcze robić? – Zapytałam
samą siebie.
Gdy byłam już dostatecznie blisko, by rozpoznać sylwetki ludzi stojących
kilkanaście metrów przede mną, stanęłam jak wmurowana. To byli oni! Stali
przodem do siebie, a J
unki prawdopodobnie coś do niej mówił. Nie miałam
odwagi by podejść bliżej. Po krótkiej chwili, poczułam na sobie wzrok Magdy,
uśmiechnęła się parszywie, jak to tylko ona potrafi, odwróciła wzrok na
Junkosia i... Nie wierzę! Pocałowała go!!!
Dalej, nie jestem pewna
co się stało, do oczu napłynęły mi hektolitry łez,
odwróciłam się na pięcie i zaczęłam biec, najszybciej jak potrafiłam...
Pozdrawiam gorąco moje dwie najwierniejsze fanki i czytelniczki. Mam nadzieję, ze jakoś
wytrzymacie do chwili, aż napisze kolejny rozdział.
Co do Magdy, to pamiętajcie, że ja w rzeczywistości jej wcale nie nienawidzę, tylko
momentami mnie drażni. No i jakoś tak strasznie mnie korciło, zrobienie z niej złego
charakteru.
By Patikujek :)