Junkosiowy szał 9 Zatracenie

background image

Z dedykacją dla AjAj. Specjalne akcje for you,

żebyś mi już nie marudziła...

Junkosiowy szał

9. Zatracenie

Był coraz bliżej... Czułam już jego słodki oddech na swoich ustach.

Ostatkiem sił powstrzymywałam się przed przylgnięciem do niego, całym
swoim c

iałem, do czego dodatkowo zachęcało mnie jego spojrzenie. Nie ma dla

mnie ratunku –

huczało mi w głowie. Boże, Buddo, Machomecie czy

jakikolwiek inny bogu

, proszę pomóż mi. Choć ten jeden, jedyny raz!

DRRRYŃ... DRRRYŃ... DRRRYŃ... – Zaczęło się wydobywać z kieszeni
spodni Junkiego. Jestem uratowana!!! Nie wiem, któremu z bóstw mam

dziękować, ale przysięgam, że jak się dowiem, to wybuduje pomnik ku jego czci

na środku mojego ogródka!
-

Może odbierzesz? – Bardziej zapiszczałam czy powiedziałam. Spojrzał na

mn

ie gniewnie, ale odsunął się i sięgnął do kieszeni po telefon. Zerknął na

wyświetlacz, po czym zmarszczył brwi i oznajmił:
-

Zaraz wracam, tylko nie uciekaj! Mamy do dokończenia rozmowę – na ostatnie

słowo głupkowato wyszczerzył zęby.

Czy on chce mnie wpędzić do grobu?! Cała zalana potem, łapczywie łapałam

jak największe hausty powietrza, by dotlenić choć trochę swój organizm. Cała

dygotałam... Sama nie wiem, czy to z powodu wysiłku, jaki włożyłam w nie

rzucenie się na niego, czy z podniecenia. Jeżeli za chwilę sytuacja miałaby się

powtórzyć, wiem, że nie dam rady się już opanować! A może po prostu wcale

nie będę próbować? – Myślałam.

Po pięciu minutach wrócił Junki, ale cos nie grało... Brakowało mi na jego
twarzy, tego perfidnego

uśmieszku.

-

Naszą rozmowę dokończymy kiedy indziej – powiedział. Dzwonił mój menager ,

chce zrobić ze mną jakąś wieczorną sesję, będzie tu za moment.
- Eee... O.K. – Uratowana, ufff... – A co to za sesja?

Zapytałam już spokojna.

-

Ta, o której kiedyś ci już opowiadałem. Mam spacerować z dziewczyną o

zmierzchu po ogrodzie. Większej ilości szczegółów nie znam, przejedzie ekipa to

się dowiem.
-

Kto będzie grał twoją dziewczynę? – Zapytałam z przerażeniem widocznym w

oczach i długo nie musiałam czekać na odpowiedź. Sekundę później usłyszałam

z podjazdu głos Magdy!

background image

-

Hej! Cześć Junkoś! – Tak jak wcześniej planowałam Poprosić Junkiego, by

wezwał dla mnie taksówkę bo nie chciałam mu przeszkadzać w pracy, tak teraz

poczułam naglą chęć dopingowania go...

Junki podszedł do barierki tarasu z uśmiechem i przywitał się z koleżanką z

pracy. Ja również uznałam, że należy się przywitać. Podeszłam do

czarnowłosego chłopaka, złapałam go pod ramię, (złapałam? Ja się praktycznie

do niego przykleiłam!) następnie wychyliłam się przez barierkę, tak by pani z

dołu mogła mnie dojrzeć i krzyknęłam:
-

Cześć Madziu! – Hurra... Udało się! Widziałam zdziwienie w jej oczach na

mój widok w tym domu!

Jeżeli zdawało jej się, że dzisiaj będzie miały łatwy

dostęp do mojego przystojniaczka, to zaraz się dowie, że grubo się myliła.

Zeszliśmy na dół, starałam się cały czas trzymać jak najbliżej chłopaka obok

prawie, że się do niego tuliłam by tylko pokazać tej wiedźmie, kto tu jest górą.

Junki przedstawił mnie ekipie jako swoją przyjaciółkę. Tylko przyjaciółkę... No,
ale

zawsze lepsze to niż po prostu znajomą!

Przeszliśmy wszyscy do ogrodu na tyłach domu. Stałam z boku nie chcąc

przeszkadzać w pracy. Kiedy tylko pozwoliłam choć troszkę oddalić się mojemu

gwiazdorowi, nie minęła nawet sekunda, a już wiernie jak piesek, koło jego

boku pojawiała się zakichana modeleczka. Niestety pod tym względem miała

przewagę... W czasie zdjęć to ona była jego partnerką, a nie ja.

Usiadłam na ławce i podziwiałam z daleko swojego księcia z bajki, próbując

omijać wzrokiem pewną osobę. Znów zachwycałam się jego wyglądem, posturą,
ruchami przed obiektywem.

Nie potrafiłam go sobie wyobrazić w innej roli niż

znanej i kochanej gwiazdy. Kiedy Junki tylko znajdywał się przed obiektywem
kamery czy aparatu

jego oczy po prostu lśniły, to był jego świat! Jego życie!

Gdy o tym wszystkim tak myślałam, zrozumiałam, że sama należę do zupełnie

innej rzeczywistości, więc gdzie ja się pcham?! Posmutniałam, nawet nie zdając

sobie z tego sprawy. W tym tez czasie sesja dobiegła końca. Ja natomiast byłam
tak zafrasow

ana swoimi myślami, że nawet tego nie zauważyłam, jak również

faktu, iż Junki stał koło mnie, patrzyłam tylko niewidzącym wzrokiem przed
siebie.
Nagle

poczułam cmoknięcie w policzek i prawie że podskoczyłam

-

Patuś?! O czym tak myślisz? – Zaniemówiłam zaskoczona jego bliskością.

-

Ach nic takiego, zamyśliłam się po prostu – odpowiedziałam z ręką przyłożoną

do policzka, na które spadło przed chwila błogosławieństwo.
-

Ale wydajesz jakąś smutna? Na pewno wszystko dobrze? – Odruchowo się

uśmiechnęłam.
- To na

prawdę nic takiego. A ty już skończyłeś? – Zapytałam zdziwiona, patrząc

na pakującą się ekipę.
-

No wiesz co? Czuję się urażony... W ogóle nie zwracałaś na mnie uwagi

powiedział żartem ze sztucznym grymasem na twarzy.
- Oj, przepraszam

położyłam mu rękę na ramieniu – obiecuję, że się poprawię!

Oboje się zaśmialiśmy, a Junkoś usiadł obok na ławce i objął mnie ramieniem.

background image

Siedziałam zadowolona... Nie! Szczęśliwa! A moje szczęście dopełniał widok

harpii, patrzącej na nas zazdrosnym wzrokiem.
- O której mu

sisz być w domu? – Odezwał się nagle mój towarzysz, wyrywając

mnie z zamyślenia.
-

Nie wiem, a co? Chcesz się mnie już pozbyć? Może jakaś twoja ukochana już

czeka, aż się stracę? – Zapytałam zaciekawiona
-

Nie, nie, co ty mówisz? Przypuszczałem raczej, że to ty będziesz chciała już ode

mnie uciekać.
- Ja? Niby dlaczego?

Zbliżył usta do mojego ucha tak, że czułam jego ciepły

oddech na swoim karku. Momentalnie przeszedł mnie dreszcz.
-

Następnym razem, żaden telefon nie zadzwoni – wyszeptał.

Kiedy dotarł do mnie sens jego słów, zamarłam.

Niedługo po tym, żegnaliśmy się już z ekipą. Wszystkim podawałam dłonie na
„do widzenia”

, zastanawia mnie tylko, dlaczego kiedy żegnałam się z

menagerem, on tak dziwnie mi się przyglądał. No, ale może tylko mi się

zdawało, z resztą to teraz najmniej ważne. Ważniejszy był sposób żegnania się

Junkiego z Magdą. Mina, jaką zareagowała na krótkie „cześć” ze strony

Junkiego była bezcenna i będę ją widzieć przed oczyma jeszcze długo.

Kiedy wypakowany ludźmi i sprzętem samochód ruszył z podjazdu, doszedł do

mnie fakt, iż znów zostałam sam na sam z Junkim. Odwróciłam się by na niego

spojrzeć, ale za mną go nie znalazłam. Rozejrzałam się dookoła, jednak nigdzie

go nie było. Przecież jeszcze chwilkę temu stał tutaj!
- Junki! Junki, gdzi

e jesteś?! – Odpowiedziała mi tylko głucha cisza. Na dworze

zdążyło zrobić się już ciemno, lampy ogrodowe nie były pozapalane, w domu

też w żadnym z pomieszczeń nie paliło się światło... Co jest grane?!
-

Junki! Skończ się wygłupiać! Ja idę do środka! – Zaczynałam się denerwować.

Weszłam do budynku. Chciałam iść z powrotem na taras i tam poczekać na

moją zgubę, ale nie było to takie proste jak początkowo przypuszczałam. W

domu panowały egipskie ciemności, a ja nie mogłam znaleźć nigdzie

włączników światła. Po omacku skierowałam się, a przynajmniej tak mi się

początkowo wydawało, w stronę schodów na piętro. Szłam korytarzem prosto, a

następnie w prawo... Tak na pewno to tędy... Chyba... Przez ten mrok, nie

mogłam się dopatrzeć niczego, co pomogłoby mi się odnaleźć w tym pałacu.

Mrok i ciszę zagłuszało tylko tykanie zegara słyszane w oddali. Powoli, bez

pośpiechu robiłam krok za kroczkiem, stawiałam nogę za nogą, nie chcąc wpaść

na jakieś przedmioty stojące mi na drodze.

Wnet, po swojej prawej usłyszałam za drzwiami jakiś szmer. Ja, ja to ja,

uznałam, że muszę sprawdzić co to. A nóż to Junki coś tam knuje...

Uchyliłam lekko drzwi... Cisza.
- Junki to ty?!

Skończ już! To przestało być śmieszne!

Wchodzę. Pokój rozświetlała tylko delikatna poświata księżyca, wpadająca

przez okno. Przekraczam próg, a rękoma próbuję wymacać po obu stronach

drzwi przełącznika. Nie mogłam żadnego wyczuć.

background image

-

Czy w tym domu są jakieś specjalne skrytki w ścianach na te banalne

urządzonka. Przecież musi się tu jakoś światło zapalać. - Zaczęłam w

ciemnościach rozglądać się po pokoju, za powodem wcześniejszego hałasu.

Przypatrując się przedmiotom oświetlanym blaskiem księżyca, zdaje się, że

rozpoznałam szafę, fotel, szafkę nocną i wielkie łóżko, oznaczało to, iż

znalazłam się w jednej z sypialń.

Zrobiłam kolejne dwa kroki do przodu, po czym poczułam jakiś ruch za sobą.

Gwałtownie się odwróciłam i w tym momencie jakąś czarna postać mnie złapała.
- Aaaaaaaa..... Puszczaj do cholery! Junkiiiiii!!!
- Ciiii... ciiii... to ja! Spokojnie...
Ja dalej

rzucałam się na lewo i prawo, w końcu obje z napastnikiem straciliśmy

równowagę i runęliśmy, na całe szczęście na lóżko. Dopiero, kiedy upadłam, a
na

mnie czarna postać, rozpoznałam swojego napastnika.

-

Junki wariacie! Odbiło ci?! Chcesz, żebym dostała zawału?! Nawet nie wiesz

jak się wystraszyłam, złaź ze mnie w tej chwili, chcę wracać do domu! N

To kompletnie nie było śmieszne, a jakbym cię czymś uderzyła albo... Moje usta

zostały zablokowane przed mówieniem czymś ciepłym. A dokładnie drugim
ustami, osob

y leżącej na mnie. Pomimo całej mojej złości nie byłam w stanie go

odepchnąć. Jego usta jak zwykle były takie miękkie i delikatne a jednocześnie
tak zaborcze.

Oddawałam pocałunki, nie wiedząc do końca co się dzieje.

Pierwszy raz

jakiś mężczyzna tak na mnie działał. Kiedy on był blisko, traciłam

nad sobą panowanie, moje ciało poddawało się dobrowolnie. Zawzięcie

próbowałam zebrać myśli jakoś powstrzymać te rozpędzona maszynę uczuć,

jednak w tej sytuacji nie miałam na to najmniejszych szans. Poddałam się

przyjemności, całkowicie zatracając się w uścisku i pieszczotach ukochanego.

Do AjAj: Niech ci tyle wystarczy bo więcej

kochana mendo nie potrafię ubrać w odpowiednie

słowa! A ty z twoimi kosmatymi myślami i

wyobraźnią nie powinnaś mieć większego

problemu z dopowiedzeniem sobie szczegółów.

Gdy mój umysł, był już w stanie

normalnie funkcjonować, niebo zaczęło się

przejaśniać. Leżałam przytulona do

półprzytomnego Junkiego, obierając głowę
na jego nagim ramieniu

. Wiedziałam, że

powinnam być już od dawna w domu i

wszyscy z pewnością się o mnie martwią,

jednak teraz nie miałam ochoty na szukanie
problemów

oraz rozmyślanie o nich.

Czułam błogość, której powodem był

człowiek leżący obok. Wpatrywałam się w kontur jego twarzy, podziwiałam

każdą zmarszczkę, każde zagłębienie i każda wypukłość, lewą ręką odgarniając

niesforne, czarne kosmyki z czoła. Było mi tak dobrze, że na razie nie chciałam

myśleć, co będzie później. A wiedziałam, że później musi nastąpić i nie będzie

background image

ono łatwe. W dalszym ciągu, wtulając się w ramię ukochanego,

zapamiętywałam każdy najdrobniejszy szczególik jego twarzy.
-

Mam coś przyklejone do nosa? – Zapytał niespodziewanie.

Miałam nadzieję, że śpi. W tej chwili nie miałam odwagi na konfrontację.
- Nie, nie

odpowiedziałam speszona. – Po prostu ci się przyglądałam...

Junki

spojrzał na mnie oraz uśmiechnął się do mnie promiennie. Przekręcił się

na bok, przytulając się do moich pleców swoją gorąca klatka piersiową i objął

mnie ramieniem. Tak wtuleni w siebie odpłynęliśmy w głęboki sen.

Ze snu wyrwał mnie dźwięk telefonu. Otworzyłam oczy, w które

automatycznie poraził mnie blask promieni słonecznych, wbijający się przez

odsłonięte, wielkie okno
-

Gdzie ja jestem? Co ja tu robię? – Próbowałam przypomnieć zdarzenia

wczorajszego wieczoru. –

O Matko, wiem już...

Pomimo faktu, iż wspomnienie tej nocy pewnie będzie do końca życia jednym z
moich przyjemniejszych

, to przerażał mnie fakt tego jak szybko się poddałam.

-

Jak ja mogłam to zrobić? - Pytałam sama siebie. – Przecież my się ledwo

znamy!

Nie mogę uwierzyć w swoje zachowanie!

Przez moje myśli znów zaczęła przebijać się

melodyjka wydobywająca się z telefonu

komórkowego leżącego na poduszce, na której

jeszcze parę godzin temu zasypiał mój
uko

chany. Zerknęłam na wyświetlacz: „Mój

Junkoś”?! Czyj to telefon skoro nie Junkiego?!

Zdecydowałam się odebrać.
- Hallo?!
-

Dzień dobry słoneczko! – Słoneczko?! –

Śniadanie już prawie zrobione, jak będziesz

gotowa zejdź na dół.

Co to miało być? Zaczynam się coraz bardziej

denerwować tą sytuacją.

Rozejrzałam się po pokoju, w końcu pierwszy

raz tak właściwie widziałam go w świetle.

Pokój był przestronny, i wystylizowany w
jasnych kolorach

. Oprócz łóżka stała w nim

szafa, szafka nocna i i fotel, n

a którym teraz leżały dokładnie poskładane moje

ubrania. Po tym

widoku, przypomniało mi się, że przecież ja nie mam nic na

sobie! Odruchowo podciągnęłam kołdrę pod samą brodę.
-

Pati opanuj się! – Rozkazałam. – Wiadomo, sytuacja jest dość specyficzna, ale

sama tego chciałaś!

Nie raz wyobrażałam sobie podobne sceny z Junkim w roli głównej, jednak
nigdy nie

myślałam, o tym co będzie później. Zdecydowałam, że co ma być to

będzie, trzeba się ubrać i zejść na dół. Wstałam z łóżka i sięgnęłam po swoje
rzeczy

. W tym momencie do pokoju z impetem wpadł pan domu. Zatrzymałam

background image

się w pół ruchu. Zawsze myślałam, że takie sytuacje to tylko w filmach się

zdarzają, a teraz sama zareagowałam, jak jedna z zawsze krytykowanych przeze

mnie głupich, głównych bohaterek. Zamiast szybko wrzasnąć na niego, złapać

za kołdrę i się okryć, przycisnęłam tylko kupkę ubrań do siebie i wpatrywałam

się rozszerzonymi oczyma w intruza.

Na całe szczęście Junki był bardziej rozgarnięty. Po paru sekundach szoku

szybko spuścił wzrok i wycofał się za drzwi. Ja momentalnie zaczęłam się w

pośpiechu ubierać. Teraz to już w ogóle nie będę potrafiła na niego spojrzeć, nie

rumieniąc się na twarzy.

Po około pięciu minutach usłyszałam pukanie do drzwi.
- Pati

?! Mogę wejść?

-

Tak trzeba było już za pierwszym razem! – Drzwi się lekko uchyliły, a przez

szparę do pokoju wychyliła się kudłata czarna łeb ze skruszonym wyrazem
twarzy.
-

No, ale przecież nie zobaczyłem niczego, czego bym już nie widział.

ŁUP!... – Największa poduszka jaką miałam pod ręką

odbiła się od drzwi. On ma zdecydowanie za dobry
refleks –

pomyślałam.

Drzw

i znów się uchyliły... Tym razem jednak w szparze

nie pojawiła się twarz nieproszonego gościa, a ręka.

Dokładnie to dłoń trzymająca piękną białą lilię.

Słodziak... – Uśmiechnęłam się w myślach.

Gdy dobra chwilę, w żaden sposób nie reagowałam na
gest przepr

osin, pomalutku w za ręką zaczęła pojawiać

się reszta ciała. Kiedy się tak kajał, z ledwością

powstrzymywałam się od wybuchnięcia śmiechem.

Musiałam jednak dać radę, nie mogłam mu pokazać, że tak łatwo mnie

udobruchać...

Podszedł do łóżka, na którym siedziałam już teraz w pełni ubrana i wyciągnął

rękę z kwiatem w moją stronę. Jej i jak ja mam być dla niego wredna?!
-

Nawet nie wiesz jakie są moje ulubione kwiaty – odezwałam się w końcu.

-

Przepraszam... Jak na razie mi nie powiedziałaś, ale jak tylko powiesz, zaraz

takie dostaniesz

uśmiechnął się szeroko. Czy on wie jak to na mnie działa?!

-

Nie jesteś w stanie tego załatwić, kwitną tylko na przełomie maja i czerwca, i

nie da się ich kupić, trzeba poszukać i zerwać.
- Lubisz stokrotki?

Zapytał.

- Nie. Te

o których mówię, też bywają białe, ale niekoniecznie.

-

No to powiedz, jestem pewien, że dam radę znaleźć te kwiaty jeszcze dzisiaj!

-

Naprawdę nie dasz rady...

-

Spróbujmy, ale jeżeli je zdobędę to będziesz dla mnie cały dzień bardzo miła i

będziesz szczerze odpowiadać na moje wszystkie pytania!
- Zgoda

byłam pewna, że w żaden sposób nie zdobędzie mojego ulubionego

kwiatu, więc byłam gotowa zgodzić się na wszystko.

background image

-

W takim razie czego mam szukać?

- Bzu

odparłam pewna siebie – wiesz co to prawda?

W

łaśnie jego kwiaty kocham najbardziej na świecie, a

szczególnie te najciemniejsze. No i oczywiście jego
zapach...

Junki nagle wydawał się lekko zagubiony. Chyba się

tego nie spodziewał. Jednak po dłuższym zastanowieniu

odparł:
-

Da się zrobić! A teraz choć na śniadanie, do wieczora

będziesz miała swój bukiecik.

Zaskoczona jego powrotem pewności siebie, skierowałam się za nim w stronę
drzwi sypialni.
- Aaa... Zaczekaj moment

wrócił się do łóżka. – Zapomniałaś tego!

Wyciągnął w moją stronę rękę z telefonem, który wcześniej odebrałam.
-

To nie moje, przecież moja komórka rozpadła się na lotnisku!

-

To twój nowy telefon. Ostatnio ci go dałem jak nie miałaś humoru.- Włożył mi

do ręki telefon i ruszył do kuchni. Gdy był już na dole schodów:
-

I nie waż mi się marudzisz czy sprzeciwiać, wystarczy DZIĘKUJĘ!

Zrobiłam naburmuszoną minę i zeszłam na dół do jadalni. Obraz jaki tam

zobaczyłam zszokował mnie. Ogromy stół w jadalni był elegancko nakryty dla
dwóch osób

. W wazonie świeże kwiaty – lilie takie jak ta, którą w ramach

przeprosin przyniósł mi do góry Junki. Na stole kanapki, jajecznica, kawa,
herbata

, owoce i jeszcze cała masa pyszności. Kiedy on to zdążył wszystko

przygotować?
-

Usiądź – odsunął mi krzesło po jednej stronie stołu.

Usiadłam. Sam usiadł na przeciw, cały czas się do mnie uśmiechając. Ja

natomiast byłam trochę speszona i nie miałam odwagi spojrzeć mu w oczy.

Sama nie wiem dlaczego? Nigdy się tak nie zachowywałam w stosunku do
osoby

, z która spędziłam noc.

- Czemu nic nie jesz? Nie smakuje ci? – Sp

ytał zmartwiony.

-

Nie skądże – odpowiedziałam i szybko nałożyłam sobie kanapki na talerz. –

Sam to wszystko zrobiłeś?
-

Skąd! Jak spaliśmy z ogrodu, weszły do domu krasnoludki i wszystko

przygotowały według mojej listy poleceń.
- Ekh...

Przestań bo się zadławię... - Zaniosłam się śmiechem.

-

No! Nareszcie widzę twój uśmiech dzisiaj! – Wstał z miejsca, usiadł na krześle

obok

i złapał mnie za rękę leżącą na stole.

-

Mam nadzieję, że nie żałujesz dzisiejszej nocy? – Co?! Żałować?! Ja?! Nigdy!

Rano byłam trochę oszołomiona, ale nie żałowałam.
-

Jestem lekko zaskoczona tym do czego doszło, – spuścił smutny wzrok na

ziemię – ale na pewno nie żałuję! – Dodałam szybko i odwróciłam się w jego

stronę. Następnie objęłam go za szyję i przyciągnęłam jego twarz do swojej, po

czym złożyłam na jego ustach gorący pocałunek. Kiedy wreszcie się od niego

background image

oderwałam, spojrzałam mu w oczy, a on objął mnie swoimi silnymi ramionami i

mocno przytulił.
-

Kocham cię – szepnął mi do ucha. – Po raz pierwszy mówię to komuś, ale

jestem te

go pewien. Kocham cię.

Za nim zdążyłam coś powiedzieć czy w jakikolwiek sposób zareagować nasze

usta złączyły cię w miłosnym pocałunku.



„Kochaj mnie nieprzytomnie, jak zapalniczka płomień, jak

sucha studnia wodę!

Kochaj mnie namiętnie tak, jakby świat się skończyć miał.”

By Patikujek


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Junkosiowy szał 3 Uśmiech
Junkosiowy szał 8 Siła perswazji
Junkosiowy szał 14 Finał
Junkosiowy szał 4 Ławka
Junkosiowy szał 11 Zdjęcie
Junkosiowy szał 2 Telefon
Junkosiowy szał 13 Przyjaciel
Junkosiowy szał 10 Brat
Junkosiowy szał 6 Torba z zakupami
Junkosiowy szał 5 Ona
Junkosiowy szał 1 Spotkanie
Junkosiowy szał 7 W innym świecie
Junkosiowy szał 12 Jakub
Zatracenie poczucia grzechu
Chiński szał budowy szbybkich dróg i kolei
Ażurowy szal
Szal pani Jesieni, Wychowanie przedszkolne-gotowe scenariusze wraz z kartami pracy

więcej podobnych podstron