Alexandra Ivy Związany przez ciemność rozdział 2

background image

Rozdział drugi

Jaelyn nigdy nie była zaskakiwana. Nigdy.

Była Łowczynią. Czujnym, ostrym jak brzytwa wojownikiem z tak wielkimi

umiejętnościami, że została zwerbowana przez Addonexus (wampirzy odpowiednik black
ops

1

), a zaledwie tydzień po tym została wyłączona z gry. Nawet ze swoimi naturalnymi

umiejętnościami była nieustannie szkolona latami, zanim pozwolono jej wstąpić do tajnego
związku. Tropienie, broń, sztuki walki, wojny psychologiczne i najnowsza technologia
(łącznie z tym, że jest w stanie włamać się do systemu komputerowego klasy wojskowej)
zostały jej wpojone z brutalną skutecznością w ciągu ostatnich pięćdziesięciu lat.

Ale ten cholerny Sylvermyst spowalniał ją i trzymał stale krok za sobą. Chciała

wierzyć, że to była jakaś mistyczna, elfia bzdura. Ostatecznie jedynym słabym punktem
wampirów była magia, a ponieważ wierzono, że Sylvermyści wyganiani zostali wraz ze
swym mistrzem, Mrocznym Lordem, nie uczono jej nigdy, jakich nikczemnych sztuczek
może użyć Ariyal, korzystając z ładnej buźki.

To by wyjaśniało, jak udało mu się uciec z celi wyłożonej żelazem, po tym jak miała go

uwięzić. I jak mógł ją złapać, wyrwać spod ochrony i przenieść przez portal na tą opuszczoną
wyspę. I jak mógł zagarnąć jej usta w pocałunku, który wyłączył jej mózg i większość
zdolności motorycznych. Jego usta były cudownie ciepłe, domagające się odpowiedzi i na
jedną szaloną chwilę pozwoliła ponieść się przyjemności przepływającej przez nią aż po
czubki palców. To była tylko chwila, gdy rzeczywiście skłaniała się ku wielkiej pokusie jego
ciała, ale wyrwała się spod dziwnego czaru.

Och…cholera. To nie był czar.

To było dobre, staromodne pożądanie, które zapłonęło między nimi od pierwszego

wstrząsającego dotyku. A może to było od chwili, gdy poczuła jego bogaty, pierwotny zapach,
który był kombinacją ziół i czystej męskiej siły. Nie miało znaczenia kiedy i jak. Mogła nie
zostać przeszkolona do radzenia sobie z czarną, elfią magią, ale była do cholery pewna, że
wyćwiczono ją w kontrolowaniu podstawowych instynktów. Nie ma to jak kilka razy surowo
ukarać młodego wampira, by nauczyć go, jak skupić się na interesach.

Z niskim sykiem szarpnęła głowę w bok, wyciągając kły w kierunku jego gardła. Ariyal

przeklinał odskakując do tyłu, jego wspaniałe brązowe oczy rozszerzyły się, gdy uświadomił
sobie, jak łatwo mogła rozpruć jego ciało.

- Cholera.

1 nazwa operacji, która jest utajniona przez rząd ze względu na jej wysoką wagę.

background image

- Znajdź kogoś innego do zabawy, wróżko – ostrzegła, spoglądając na niego z dumą,

pomimo tego, że obecnie była przykuta do głupiej ściany. I, o tak, pomimo iż niemal usychała
się z pragnienia jego pocałunków. – Gryzę.

- Sylvermyst – poprawił ją, jego wzrok zatrzymał się na jej opuchniętych wargach. – A

ja się odgryzam.

Myśl o jego idealnych, białych zębach zaciskających się na jej szyi spowodowała

niebezpieczny dreszcz wzdłuż kręgosłupa. Cholerna wróżka. Zacisnęła dłonie po bokach,
pozwalając paznokciom wbić się w dłonie. Ból był najszybszym sposobem na odzyskanie
kontroli nad ciałem.

- Co zamierzasz ze mną zrobić?

Uśmiechnął się z niegodziwym rozbawieniem, wyczuwając lód w jej słowach.

- To zależy od ciebie.

Zmrużyła oczy.

- Myślisz, że ja będę targować się z tobą o moją wolność?

Wyciągnął rękę i przesunął smukłym palcem po zagłębieniu szyi.

- Mamy zamiar się tego dowiedzieć, czyż nie?

- Przestań – warknęła obnażając kły.

- Nie lubisz być dotykana?

- Lubię – rzuciła lekceważące spojrzenie na jego nieprzyzwoicie piękną twarz. – Ale nie

przez ciebie.

- Kłamiesz – szepnął, śmiejąc się z własnej zdolności do odczytywania oszustwa

innych.

Zacisnęła usta.

- Powiedz, czego chcesz ode mnie?

- Czego chcę? – brązowe oczy zalśniły pierwotnym pożądaniem. – Chcę, by twoje

twarde, wyrzeźbione ciało leżało nagie na łóżku, bym mógł spróbować jego każdego
idealnego cala.

Jej paznokcie wbiły się głębiej, krew spływała po dłoni.

- Nigdy.

- Dobrze – jego niski głos drażnił jej skórę jak pieszczota. – Kiedy będę nagi, mogłabyś

użyć swoich uroczych ust i owinąć je wokół mojego…

background image

- Czekasz, że zaoferuję ci seks w zamian za moje uwolnienie? – przerwała mu

gwałtownie.

Jego spojrzenie na chwilę przeniosło się na jej piersi opięte materiałem.

- Och, zamierzam cię uwolnić – podniósł wzrok i napotkał jej lodowate spojrzenie. –

Ale musisz zasłużyć na wolność.

Prychnęła.

- Czy młodzi mężczyźni wszystkich gatunków wolą używać insynuacji seksualnych,

zamiast racjonalnie porozmawiać, gdy są w towarzystwie kobiet?

- To nie były insynuacje, dziecinko – wycedził. – To były obietnice.

Zmusiła się, aby wytrzymać jego szyderczy wzrok z zimną obojętnością, choć mogła

tylko sobie życzyć, żeby to była prawda. Cholera, była Łowczynią, a nie więdnącą dziewicą,
która bała się dotyku mężczyzny. Nawet jeśli to przyprawiało ją o dreszcze przyjemności. Jej
obowiązkiem było użyć dowolnej metody niezbędnej do uzyskania wolności i zakończenia
swojej misji.

Koniec i kropka.

- Zadam ci konkretne pytanie. Pozwolisz mi odejść, jeśli ci się oddam?

Znieruchomiał zaskoczony jej szczerym pytaniem.

- A jeśli powiem tak?

- To wbrew zasadom. Ale…

- Jakim zasadom?

- Łowcy nie mogą pozwalać sobie na intymną zażyłość z ofiarami.

- Sensowne, jak sądzę.

Skrzyżował ręce na szerokiej piersi udając, że jest bardziej ciekawy niż

podekscytowany jej propozycją. Prymitywna, zarozumiała wróżka.

- Co, jeśli nie byłbym twoją ofiarą?

- Intymność jest ogólnie odradzana.

Jego wzrok starał się przeniknąć jej lodowaty wyraz twarzy, jakby wyczuwając

mroczne, druzgocące wspomnienia, które unosiły się na obrzeżach jej pamięci.

- Odradzana?

- Seks jest niepotrzebnym rozproszeniem uwagi w najlepszym przypadku, a śmiertelną

pomyłką w najgorszym.

background image

Przechylił głowę na bok słysząc te wyćwiczone słowa, światło świec wydobyło

bogactwo kasztanowych odcieni z luźnych pasm jego włosów. Jaelyn zacisnęła zęby,
porażona gwałtowną potrzebą przeczesania palcami ich satynowej długości. Jego usta uniosły
się w powolnym, szelmowskim uśmiechu.

- Wyczuwam twój głód.

- Oczywiście, że wyczuwasz. Minęły dni, odkąd jadłam - jej lodowata wymówka

uratowała jej dumę, ale to nie zdołało ukryć irytującej reakcji jej ciała. – Chociaż jestem
bardziej bliska śmierci z nudów niż z głodu, jeśli mnie wkrótce nie uwolnisz. Będziemy
negocjować czy nie?

Ariyal zachichotał ani na moment nie dając się oszukać. Sukinsyn.

- Będziemy.

- Za seks?

Potrząsnął głową, jego wzrok dokonał powolnego, intymnego przeglądu jej sztywnego

ciała.

- Kiedy zechcę cię na swoją kochankę, Jaelyn, nie będziesz w stanie ukryć się za

pozorami, że jest to jakaś cholerna wymiana.

Jego ostrzeżenie było dla niej jak ciepły miód, topiący kolejną warstwę jej lodowatej

obrony. Ach, to byłoby tak łatwe zamknąć oczy i wyobrazić sobie jego smukłe palce
muskające jej nagą skórę, jego umięśnione ciało wciskające ją w pobliski materac oraz jego
usta szukające tych erogennych miejsc, których istnieniu próbowała zaprzeczyć. Co gorsza,
uświadomiła sobie, że była rozczarowana…rozczarowana, iż nie zamierzał wykorzystać jej
ciała jako wymiany za wolność.

Boże, musiała uciec od tego człowieka. Im szybciej, tym lepiej.

- Więc czego chcesz?

Jego wzrok skrzyżował się z jej lodowatym spojrzeniem.

- Twoich umiejętności jako Łowcy.

- Jako Łowcy?

Wzruszył ramionami.

- Mówiąc bardziej szczegółowo, jako tropiciela.

Nie była obrażona. Co ją to obchodzi, że on jest bardziej zainteresowany jej szkoleniem

na wojownika, niż kobiecymi wdziękami? Być faktycznie pożądaną jako kobieta…

To było szaleństwo. Obłęd.

background image

Tak. To było właśnie to.

- Chcesz mnie, by znaleźć Tearlocha? – zapytała przez zaciśnięte zęby.

- Tak.

- Czy nie powinieneś być jakimś księciem? – zakpiła.

Zadziwiający cień bólu błysnął w jego brązowych oczach.

- Jestem.

- Więc nie powinieneś korzystać z umiejętności polowania jednego ze swoich sług?

Z niespokojnym wzruszeniem ramion Ariyal odwrócił się i zaczął przemierzać

wyłożoną mozaikowymi kafelkami podłogę, jego płynne, pełne gracji ruchy przypominały, że
pod jego kpiącym sposobem bycia krył się zabójczy drapieżnik. Jeden z bardzo niewielu,
którzy mogliby dorównać jej siłą i sprytem.

Dotarł do bezcennego gobelinu pokrywającego odległą ścianę, jego wzrok przez chwilę

spoczął na wyszytym wyobrażeniu Morgany le Fey usadowionej na koniu, prowadzącej armię
elfów w jakieś dawno zapomnianej wojnie, zanim odwrócił się i rzucił do niej marszcząc
brwi.

- Nie byłoby problemu, jeśli to tylko Tearlochem musiałbym się martwić – mruknął. –

Niestety to najmniejszy z moich problemów.

Jaelyn przypomniała sobie chwile w mroźnej jaskini, zanim nieoczekiwanie pojawił się

współplemieniec Ariyala. W tym czasie Laylah (dżin mieszaniec) była zajęta zabijaniem
Mariki (chorej psychicznie wampirzycy mającej na celu stanie się matką lub być może
straszną królową małżonką Mrocznego Lorda, który miał się odrodzić), podczas gdy ulubiony
mag Mariki, Sergei, usuwał unieruchamiające zaklęcie, jakim było otoczone dziecko, które
odnalazła Laylah, ukryte między wymiarami. Jego starania wykazały, że to nie było jedno
dziecko, ale dwoje. Chłopiec i dziewczynka.

Nie było wielkim zaskoczeniem, że w środku zamieszania Tearloch zdołał uchwycić

maga, który trzymał dziewczynkę i zniknąć z nim przez portal, zanim ktokolwiek mógł go
zatrzymać.

- Masz na myśli jego towarzysza? – zapytała wydymając usta. Nienawidziła magów.

Paskudne robactwo. - Wampiry są niezdolne do wyczuwania magii. Jeśli Sergei ukrywa się z
twoim współplemieńcem, będę bezużyteczna w tropieniu go.

Ariyal machnął lekceważąco ręką.

- Jeśli są nadal razem, wiem dokładnie, gdzie znaleźć Sergeia. Byłem z Mariką

wystarczająco długo, aby poznać jej oddanego maga. On to drobnostka, jest taki
przewidywalny.

background image

Irytacja zakłuła ją w serce na przypomnienie, że Ariyal kiedyś zaoferował swoją

lojalność pięknej wampirzycy, która słynęła z nienasyconej żądzy. Czyżby zaoferował jej coś
więcej niż lojalność? I dlaczego, do cholery, to ma dla niej jakieś znaczenie?

- Więc czego potrzebujesz ode mnie? – warknęła.

- Jestem Sylvermyst.

- Tak, mam służbowe notatki.

Uniósł brwi widząc jej popsuty nastrój.

- Czy robiłaś notatki, bo nie jestem najpopularniejszym demonem w dzielnicy?

- Chciałam sprawdzić wszystko na własną rękę – wyszczerzyła kły. – Potrzebujesz

mnie, bym cię zabiła i wybawiła z twojej niedoli?

Przybliżył się do niej, zatrzymując poza jej zasięgiem.

Sprytna wróżka.

- Właściwie dziecinko, chcę, byś utrzymała mnie przy życiu.

Ariyal patrzył, jak Jaelyn zmrużyła oczy prawdziwie zamieszana.

- Mówiłeś, że nikt nie może nas tu znaleźć – przypomniała mu, jej oczy zamknęły się,

gdy bez wątpienia używała swoich zmysłów Łowcy w celu przeszukania ogromnego,
zniszczonego pałacu i całej dużej wyspy. Mruknęła pod nosem przekleństwo z bólem
otwierając oczy i Ariyal łatwo mógł odgadnąć, że wirujące mgły ograniczyły jej moce. Były
prawdziwym wrzodem na tyłku. – Czy na wyspie jest wróg?

Wciągnął głęboko powietrze, jego ciało natychmiast stwardniało od przejmującego

zapachu kobiecej mocy. Przeszył go dreszcz. Co takiego było w tej kobiecie? Miała język
żmii, temperament ciężarnej harpii, a co najgorsze, była cholerną pijawką. Ale nie miał
wątpliwości, że sprawiała, iż płonął.

- Nie, jesteśmy zupełnie sami - powiedział, niechętnie odsuwając na bok bujne fantazje,

które groziły zniweczeniem jego planów na ten dzień. – Choć tak bardzo chciałbym tu zostać
i się zabawić, to jednak muszę znaleźć Tearlocha, zanim będzie mógł wskrzesić Mrocznego
Lorda. Gdy opuszczę mgły, będę celem każdego przeklętego demona, który zechce zawiesić
moją głowę jako trofeum na ścianie.

- Jestem Łowczynią, nie magiem – zakpiła. – Nie umiem czynić cudów.

Westchnął. Cholera, powinien wynegocjować seks.

background image

- Jest tylko garstka demonów, które ośmielą się spróbować wyzwać mnie i większość,

które mogę pokonać nawet jeśli mają przewagę liczebną.

Wydała dźwięk sugerujący niesmak.

- Arogant.

- Nie, to jest szczera prawda – spojrzał jej prosto w oczy. – I jestem skłonny przyznać,

że nie jestem niezniszczalny. Nie pozwolę, by powstrzymała mnie duma od wynajęcia kogoś
do ochrony moich pleców, podczas gdy będę zajęty zatrzymaniem apokalipsy.

- Co sprawia, że myślisz, iż nie wsadzę ci noża w plecy, zamiast ich chronić?

Doskonałe pytanie.

Nie całkiem tak doskonałe, jak kwestionujące to, dlaczego do cholery nie złożył tej

kretyńskiej oferty na samym początku. To prawda, był odpowiednikiem Kim Dzonga wśród
świata demonów, ale posiadł umiejętność podróżowania bez przyciągania niechcianej uwagi.
I nie chełpił się mocą do pokonania wszystkich, lecz kilku niezwykłych wrogów. Przy
odrobinie szczęścia mógł odnaleźć Tearlocha i dziecko, zanim w ogóle ktokolwiek
zorientowałby się, co się dzieje. Ostatnią rzeczą, jakiej potrzebował, było ciągnięcie ze sobą
dzikiej wampirzycy, która rozpraszała go na poziomie komórkowym. Ale myśl o odejściu bez
niej, lub co gorsza, pozwoleniu jej po prostu odejść, była nie do przyjęcia.

- Dlatego dobrzy faceci tak obrzydliwe troszczą się o swój honor – jej usta wygięły się

w szyderczym uśmiechu. – Kiedy dasz słowo, nie będziesz mógł go złamać. - Jej piękna
twarz była nieprzenikniona, gdy stała w tym pełnym grozy bezruchu, jaki tylko wampir
potrafił osiągnąć. - Zapomniałeś o jednej ważnej kwestii.

- To jest?

- Dałam słowo Wyroczni, a co ważniejsze, Addonexus już zapłacił za moje usługi. Do

nich należy moja lojalność – oczy koloru indygo zalśniły lodem, skrywając namiętność, która
płonęła wewnątrz. Świetnie. Wiedział, że ona tam jest, tylko czeka na niego. – Przynajmniej
do czasu, aż wykonam pracę.

Doszedł do siebie po ostrzeżeniu. Powód, dla którego władcy świata demonów

zainwestowali pieniądze i wysiłek, aby wynająć Łowcę do uwięzienia go, był jeszcze jedną
sprawą, dla której nie zamierzał tracić głowy. Jeśli nie miał zamiaru dać się złapać, to jakie to
miało znaczenie?

- Praca zakończyła się z chwilą, gdy wciągnąłem cię przez portal – poinformował ją i

sięgnął ręką, by owinąć kosmyk czarnych włosów wokół palca. – Wygrałem i teraz jesteś w
mojej mocy.

Szarpnęła głową do tyłu i Ariyal stłumił jęk wywołany dotykiem chłodnego jedwabiu

jej włosów przesuwających się po jego skórze. Sama myśl o byciu nago z Jaelyn dosiadającą
go i hebanową grzywką przesuwającą po jego piersi wystarczyła, by boleśnie stwardniał.

background image

- Nie wygrasz, dopóki nie umrę – syknęła.

- Teraz to byłoby tylko stratą – jego zamyślony wzrok zawisł na pełnych wargach, które

mogły wysłać człowieka do raju. – Przyjmij moją ofertę Jaelyn, i uczyń nas oboje
szczęśliwymi.

Gdyby nie posiadał wyostrzonych zmysłów potężnego elfa, nie uchwyciłby

rozszerzenia jej oczu, czy słabego drżenia nozdrzy, gdy wyczuła zapach jego pożądania.

- Nie.

- Wtedy pozostaniesz moim więźniem.

- Nie możesz wiecznie trzymać mnie w niewoli.

Nie mógł powstrzymać uśmiechu na jej całkowitą arogancję. Typowa pijawka.

Nie, nie typowa, szeptał głos w tyle głowy. Nawet pomiędzy wampirami była…

zdumiewająca. Wyjątkowa.

- Może uda ci się uwolnić z łańcuchów, ale nie uciekniesz z Avalon – wskazał głową na

gęste mgły, które były widoczne przez mocno zacienione okno. – I jest coś jeszcze, co
powinnaś wiedzieć.

- Co?

- Czas płynie inaczej wewnątrz mgieł.

Zmarszczyła brwi z łatwością wyczuwając prawdę w jego ostrzeżeniu.

- Jak inaczej?

- To nigdy nie jest stałe – przyznał. To była jego teoria, że mgły stworzone przez

Morganę były podobne do tych, które prowadziły między wymiary, a których używał dżin do
swoich podróży.

To by wyjaśniało, dlaczego czas biegł tu inaczej niż w świecie zewnętrznym.

– Może minęło kilka godzin odkąd dotarliśmy do Avalon, a może kilka tygodni.

- Dlaczego więc przeniosłeś nas tutaj? – zapytała sfrustrowana. – O ile wiesz, Sergei ma

wskrzesić Mrocznego Lorda.

Wzdrygnął się. Ta kobieta była zbyt młoda, by pamiętać Mrocznego Lorda i jego hordę

obrzydliwych sługusów. W przeciwnym razie nigdy by nie mówiła o jego powrocie, jak
gdyby był niczym więcej niż niedogodnością.

- Będziemy wiedzieć, jeśli bramy piekła zostaną otwarte – zapewnił ją oschle. – A to

było jedyne miejsce, gdzie mogłem ukryć cię przed twoimi kolegami pijawkami.

Za późno zdał sobie sprawę z tego, co właśnie ujawnił.

- Zaryzykowałeś koniec świata po to tylko, by wziąć mnie jako zakładnika?

background image

Gwałtownie odwrócił się, by ukryć zdenerwowanie i zaczął chodzić wpatrując się w

drzwi, które prowadziły do pomieszczeń kąpielowych. Skrzywił się, gdy zdał sobie sprawę,
że płytkie baseny były jeszcze wypełnione pachnącymi wodami. Morgana żądała, by używali
ich do mycia jej seksualni niewolnicy przed pójściem z nią do łóżka.

- Mówiłem ci, że potrzebuję kogoś, by mnie chronił – warknął, a jego głos stał się

niespodziewanie surowy.

- Nie masz plemienia wałęsającego się po okolicy?

- Ono przyciąga ten rodzaj uwagi, którego staram się uniknąć.

- I?

Odwrócił się i spotkał z jej niedowierzającym spojrzeniem.

- I nie mam.

Łańcuch zabrzęczał, gdy postawiła niecierpliwy krok naprzód, wyczuwając, że jest nie

do końca szczery.

- Tak, masz.

- Cholera, to jest irytujące – mruknął.

- Wypuść mnie.

Nie ma szans, do cholery. Jego wzrok musnął twarde linie jej ciała. Była jak elegancki

chart. Same mięśnie i wdzięk. I była jego. Otrząsnął się z niepokojących myśli koncentrując
się na prawdzie, że mógłby zaspokoić tą dziwaczną, obłędnie irytującą atrakcyjną osobę.

- Nie jestem do końca pewien, czy szaleństwo Tearlocha jest odosobnionym

przypadkiem.

Była wdzięcznie rozkojarzona.

- Myślisz, że to zaraźliwe?

- Nie, ale zasłony między światami są przerzedzone, zwiększając szansę Mrocznego

Lorda na opanowanie umysłów innych – żałował, że nie zapobiegł atakowi ciemności na
serce Tearlocha. Tak, był wspaniałym księciem, czyż nie? – I niestety, niemożliwe jest
wykrycie jego wpływu do momentu, aż będzie za późno.

Dziwne emocje ożywiły jej przepiękną twarz, zanim gwałtownie odwróciła się i zaczęła

wpatrywać w odległy gobelin.

Sympatia?

Nie, to cholernie nieprawdopodobne. Nie z jej zimnym sercem Łowcy.

background image

- Skąd wiesz, że jakiś Jedi nie kontroluje mojego umysłu? – zakpiła, udowadniając

obojętność.

- Wampiry są odporne na takie sztuczki - warknął. - Nie mówiąc już o tym, że jesteś

zbyt irytująco uparta dla Mrocznego Lorda, by się z tobą męczyć.

Zacisnęła usta.

- Nie.

- Nie jesteś uparta?

- Nie, nie zgadzam się na twoją propozycję.

Ruszył ku niej i nie zważając na niebezpieczeństwo, chwycił ją za ramiona zmuszając

do zmierzenia się z jego gniewnym spojrzeniem.

- Jesteś gotowa pozostać tu uwięziona jako mój jeniec?

Przechyliła podbródek.

- Tak.

- Dlaczego? – odszukał oczy w kolorze indygo. – Bo jestem diabelskim Sylvermystem?

- To jeden z wielu powodów.

- A inne?

- Nie chcę stać z boku, podczas gdy ty będziesz zażynać niewinne dziecko.

Jego palce wbiły się w jej ciało, zanim zmusił się, by złagodzić uchwyt. Logicznie rzecz

biorąc rozumiał, że była nieśmiertelnym wampirem, któremu miał szansę skopać tyłek, ale
górował nad jej smukłą postacią i nie mógł zignorować faktu, jakie kruche kości czuł pod
palcami.

Czy to nie było popieprzone?

- To nie dziecko – zazgrzytał zębami. – To naczynie stworzone przez Mrocznego Lorda.

- To jest jeszcze do ustalenia.

Warknął. Co miał zrobić, aby przekonać świat demonów, że dziecko miało jeden i tylko

jeden cel? Pozwolić Tearlochowi i Sergeiowi zniszczyć ten wymiar?

- Dobrze - wychrypiał. – Co, jeśli obiecam ci, że tylko przechwycę dziecko i wrócę z

nim tutaj, gdzie mogę je chronić?

Nie chciała się zgodzić. Przewidywalne.

- Nawet gdybym była na tyle głupia, by ci zaufać, a nie jestem, nadal mam umowę z

Wyroczniami.

background image

Jego ręce prześledziły linię ramion i zjechały w dół po gładkich mięśniach. Jego ciało

napięło się pod chłodnym dotykiem jej kremowej skóry.

- Nie wierzę, że mogłabyś dostarczyć mnie Komisji – powiedział, jego głos pogrubiał.

Zesztywniała, ale dziwne, że nie odsunęła się z dala od jego powolnego dotyku.

- Dlaczego nie mogłabym?

- Ponieważ nie mogłabyś znieść, że mnie zniszczysz.

Wydała z siebie dźwięk obrzydzenia.

- Nie mogę się zdecydować, czy jesteś po prostu arogantem, czy samobójcą.

- Doświadczenie – szelmowski uśmiech wykrzywił jego usta, a ją przyprawił o drżenie.

– Wiem wystarczająco dużo o kobietach, by rozpoznać, kiedy jakaś desperacko pragnie
mojego dotyku.

Stanęła krok dalej, jej twarz miała wyzywający wyraz.

- Zdecydowanie samobójca.

Wciągnął głęboko powietrze, co nie złagodziło jego pulsującej erekcji; następnie

wymamrotał przekleństwo i skierował się ku drzwiom.

Do diabła z tym.

Było oczywiste, że Jaelyn miała pozostać niechętnym do współpracy wrzodem na tyłku.

- Nie mam na to czasu.

- Dokąd idziesz?

Jego krok nawet się nie zachwiał.

- Mam rzeczy do zrobienia, ludzi do odwiedzenia.

- Kiedy wrócisz?

Skierował się do drzwi, opierając się impulsowi, by obejrzeć się przez ramię. Ona

będzie tam na niego czekała, kiedy on rozprawi się z Tearlochem.

- Pytanie, dziecinko, brzmi, nie, kiedy wrócę – drażnił się – ale, czy wrócę.

Gonił go grzechot łańcuchów, przez który przebijał się niski, bez wątpienia kobiecy syk

furii.

Niech cię cholera.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Alexandra Ivy Związany przez ciemność rozdział 8
Alexandra Ivy Związany przez ciemność rozdział 11
Alexandra Ivy Związany przez ciemność rozdział 4
Alexandra Ivy Związany przez ciemność rozdział 9
Alexandra Ivy Związany przez ciemność rozdział 12
Alexandra Ivy Związany przez ciemność rozdział 3
Alexandra Ivy Związany przez ciemność rozdział 1
Alexandra Ivy Związany przez ciemność rozdział 7
Alexandra Ivy Związany przez ciemność rozdział 10
Alexandra Ivy Związany przez ciemność rozdział 13
Alexandra Ivy Związany przez ciemność rozdział 6
Alexandra Ivy Związany przez ciemność rozdział 5
Alexandra Ivy Strach przed ciemnością rozdział 2
Alexandra Ivy Strach przed ciemnością rozdział 1
Alexandra Ivy Strach przed ciemnością rozdział 3
Cynthia Eden Związani przez krew Rozdział 1 2
Cynthia Eden Związani przez krew Rozdział 1 4
Cynthia Eden Związani przez krew Rozdział 1 3

więcej podobnych podstron