JÓZEFÓW
1 czerwca 1943 r.
Położone na skraju dużych kompleksów leśnych powiatu biłgorajskiego
miasteczko Józefów wraz z okolicznymi wioskami już na przełomie lat 1942/43
stanowiło region odznaczający się dużą aktywnością w rozwoju i działaniu
ruchu oporu na Zamojszczyźnie. W lutym 1943 roku stoczono tam szereg walk
i potyczek z siłami ekspedycyjnymi okupanta. Wiosną tego roku polski ruch
oporu wzmógł uderzenia przeciw świeżo osiedlonym kolonistom niemieckim
oraz rozwinął działania sabotażowo-dywersyjne. Do akcji zaczęły wchodzić
również oddziały partyzanckie mające swe obozy w lasach Janowskich i
Puszczy Solskiej, tak że obszar ten zdobył sobie miano „Rzeczpospolitej
Józefowskiej”.
Śledząc bacznie rozwój sytuacji na tym obszarze hitlerowcy czynili
jednocześnie przygotowania do gwałtownego uderzenia i rozbicia ruchu oporu
oraz pozbawienia go zaplecza. Ich plan przewidywał jednoczesne uderzenie na
Józefów i okoliczne, położone w lasach wioski.
1 czerwca 1943 r. o świcie Niemcy otoczyli wieś Sochy, paląc niemal
doszczętnie wszystkie zabudowania i mordując 183 osoby w tym 53 kobiety i
24 dzieci. Dzieła zniszczenia dokończyły samoloty strzelając z broni
pokładowej i zrzucając bomby zapalające. Tych samych 9 samolotów ostrzelało
również Józefów oraz wieś Pardysówkę. W parę godzin później od strony
Zamościa nadjechał pociąg specjalny, którym przyjechał pododdział policji
niemieckiej liczący około 300 ludzi. Hitlerowcy szybko rozwinęli się w szyk
bojowy i zaatakowali Józefów otaczając go szczelnym pierścieniem – co
sprawiło, że jedynie nielicznym mieszkańcom udało się zbiec do pobliskich
kamieniołomów. Po wtargnięciu do miasteczka hitlerowcy wyłapywali ludność
i po segregacji ustawili pod wysokim murem przykościelnym, co jednoznacznie
wskazywało na przygotowywanie masowego mordu części mieszkańców.
Wieść o tragicznej sytuacji ludności Józefowa szybko dotarła do
znajdujących się w niezbyt dalekiej odległości oddziałów partyzanckich. Na
pomoc ludności ruszyły: stacjonujący w lasach na południowy zachód od
Józefowa oddział AK „Korsarza” (Hieronima Miąca), będący w jego pobliżu
oddział AK „Wara” (Włodzimierza Hascewicza) oraz oddział BCh „Burzy”
(Antoniego Wróbla). Z Puszczy Solskiej od strony Borowca ruszył również na
pomoc oddział GL im. Kotowskiego dowodzony przez „Miszkę Tatara”
(Adamanowa Umera Achmałłę). Połączone siły partyzanckie w liczbie około
200 partyzantów ruszyły szybkim marszem na odsiecz.
Atak prawego skrzydła sił partyzanckich prowadził „Miszka Tatar”, zaś
dowództwo nad lewym skrzydłem objął „Korsarz”.
Partyzancki atak z marszu hitlerowcy chwilowo powstrzymali silnym
ogniem broni maszynowej. Dopiero wprowadzenie na pierwszą linię walki
cekaemów partyzanckich i zdobycie dogodnych pozycji zmusiło Niemców do
zmiany stanowisk i obrony już wewnątrz miasta. „Korsarz” widząc, iż walka
może się znacznie przedłużyć zdecydował się na próbę odcięcia
nieprzyjacielowi odwrotu i zaatakowanie go z tyłu przez wysłany 30-osobowy
oddział partyzantów. W momencie, gdy oddział ten podjął obejście na tyły
nieprzyjaciela – główne siły partyzantów przystąpiły do frontalnego ataku,
wykorzystując maksymalnie ogień broni maszynowej oraz sprzyjający atakowi
teren. „Miszka Tatar” i jego partyzanci wysunęli się do przodu atakując zaciekle
i z pełną brawurą. W pewnym momencie strzelający z erkaemu w biegu
„Miszka Tatar” padł przeszyty kulami wroga. Atak głównych sił partyzanckich
nie załamał się jednak. Najbardziej odważni podrywają się i dopadają do
pierwszych domów. Niemcy cofają się gęsto się ostrzeliwując. Organizują
jeszcze obronę za murem cmentarnym. Trwa ona jednak niedługo – bowiem
partyzantom udaje się zlikwidować ich cekaemistę.
Cekaem ich milknie i hitlerowcy już teraz w pełnym pośpiechu wycofują
się z Józefowa w kierunku Majdana Nepryskiego do oczekującego na nich
pociągu specjalnego, który zaczął im dawać osłonę ogniową z broni
maszynowej i lekkiego działka.
Partyzantom udało się dopędzić i zaatakować koło wsi Morgi grupę
Niemców, którzy uciekli w popłochu, pozostawiając samochód ciężarowy pełen
żywności i żołnierskiego wyposażenia. Po wycofaniu się hitlerowcy szybko
załadowali się do pociągu i odjechali w kierunku Zamościa, zabierając wielu
zabitych i rannych, w tym ciężko rannego szefa gestapo z Biłgoraja Tretweina.
Bitwa została zakończona, a życie wielu mieszkańców Józefowa
uratowane. W bitwie tej poległ jeden z najwspanialszych partyzantów
Zamojszczyzny „Miszka Tatar”, walcząc ramię w ramię z polskimi
partyzantami w obronie małego polskiego miasteczka, tak przecież odległego
od jego ojczyzny i rodzinnych stron.