- 1 -
Skłóceni małżonkowie rozeszli się. Dlaczego? - "A bo zanikła, bo już skończyła się między nami miłość" - tak najczęściej odpowiadają. Miłość między nimi nie zniknęła, bo miłości między nimi nigdy nie było. Każde z nich kochało tylko siebie, żadne nie potrafiło kochać współmałżonka.
Wchodząc z wizytą duszpasterską do jednego z bloków spotkałem młode małżeństwo. Z radością mówili o sobie i o ślubie, który miał miejsce kilka tygodni wcześniej. Rok później chwalili się też swoim małym dziecięciem. Trzeciego roku nie zastałem męża - zdziwiony pytam o niego. "Nic ksiądz nie wie? - Odesłałam go do matki" - Jak to "odesłałam?" - pytam dalej i słyszę: "Mąż miał wypadek w pracy. Ma złamany kręgosłup, do końca życia nie stanie na własnych nogach. A więc po co mi taki mąż? Nie mam zamiaru być jego niańką, więc odwiozłam go jego matce - niech się nim opiekuje, to przecież jej syn". - Pomyślałem: zniszczone buty też się wyrzuca z domu...
Ks. Tadeusz Szarek SOLIDARNI Z CHRYSTUSEM ŻYJĄCYM W CIERPIĄCYCH, CHORYCH I UCIŚNIONYCH BIBLIOTEKA KAZNODZIEJSKA 3-4(139) 1997
- 2 -
Ks. Józef Prorok opowiada wydarzenie, ze swoich doświadczeń szpitalnych, które na lata pozostało w jego pamięci. "Na oddziale chirurgicznym leżała pani, która była zawsze pogodna, uśmiechnięta, wydawało się, że choroba jej jest przejściowa. Był taki dzień, kiedy pozostała sama w sali i wtedy opowiedziała o sobie. Dowiedziałem się, że ma pięcioro dzieci i że jest chora nieuleczalnie - lekarz przewidywał jeszcze najwyżej miesiąc życia. Zapytałem, skąd ma tyle pogody? Odpowiedziała, że Pan Bóg "zadał jej taki temat", który miała napisać w swoim czasie, a nie dłuższym. Przyszły dzieci, podjęłam się wychowania. Mężowi opowiedziałam po badaniach lekarskich o możliwości szybkiego rozstania. Prosiłam go, aby wybrał dzieciom dobrą matkę, a dla siebie żonę. Mąż się trochę rozkleił, ale trudno - takie są plany Boże.
To wydarzenie może bardzo pomóc w rozwiązywaniu problemu własnej choroby... Choroba stanowi trudne doświadczenie życia rodzinnego. Do jej przeżywania trzeba się wychowywać właśnie poprzez godne cierpienie domowników i dźwiganie krzyża z poddaniem się woli Bożej.
Ks. Jan Wal SOLIDARNI Z CHRYSTUSEM ŻYJĄCYM W CIERPIĄCYCH, CHORYCH I UCIŚNIONYCH BIBLIOTEKA KAZNODZIEJSKA 3-4(139) 1997
- 3 -
Jeden z księży opisuje swój pobyt w Domu Dziecka: "W moim życiu tak się złożyło, że »zahaczyłem« na dwa miesiące o Dom Dziecka, prowadzony przez Księży Michaelitów. Rozpiętość wiekowa wychowanków była duża: od 1-12 klasy. Najmłodsi bardzo szukali opieki, serdeczności u wychowawców. Widziałem starania, troskę, aby podołać tym oczekiwaniom. Podziwiałem pracujące w kuchni siostry skrytki - ich postawę służby i oddania. Sam doświadczyłem tej troski. Do szkoły wychodziłem o godzinie 5 i już czekało śniadanie. Siostra od godziny 4 była na posterunku rozpalając paleniska pod dużymi kotłami. Były to lata pięćdziesiąte, a więc wśród wychowanków tego domu były sieroty wojenne" (wypowiedź ks. Józefa Proroka).
Ks. Jan Wal SOLIDARNI Z CHRYSTUSEM ŻYJĄCYM W CIERPIĄCYCH, CHORYCH I UCIŚNIONYCH BIBLIOTEKA KAZNODZIEJSKA 3-4(139) 1997