- 1 -
Posłuchajcie bardzo ciekawego wydarzenia, które kiedyś opowiadał misjonarz z Afryki. Pewnego razu podróżował pociągiem i modlił się z brewiarza, kapłańskiego modlitewnika. W brewiarzu miał piękny obrazek Matki Bożej. Obok niego w przedziale siedział Murzyn, który uważnie przypatrywał się raz misjonarzowi, raz obrazkowi. Nie wytrzymał w swej ciekawości i zadał modlącemu się kapłanowi pytanie: "Kto to jest? Czy to twoja żona?" Przeczącym ruchem głowy odpowiedział, że nie. "A może to jest twoja siostra?" - ciągnął dalej rozmowę nieznajomy.
"Nie" - krótko odpowiedział misjonarz. "A więc, kto to jest?" - nie dał za wygraną. "To jest moja Matka" - odpowiedział duchowny. "Twoja Matka?" - zdziwił się z niedowierzaniem podróżny. Przecież Ty wcale nie jesteś do niej podobny!" Pociąg wjechał w tym momencie na stację. Misjonarz pożegnał towarzysza podróży. Pytania brzmiały mu jeszcze w uszach, a zdziwienie zawarte w słowach: "przecież ty wcale nie jesteś do niej podobny", nie dawało mu spokoju.
A może uczynimy to słowami wierszyka? Dziś w naszym imieniu uczyni to (dać do nauczenia jakiemuś dziecku wcześniej) ... Gdy spotkamy się na katechezie, podyktuję wam ten wierszyk do zeszytu.
"Chodźmy z Maryją łamać przeszkody.
Każdy z Nią silny i każdy młody.
Chodźmy z Maryją w tę przyszłość nową,
Choćby bolesną, choćby cierniową.
Gdy Ona z nami - wygramy sprawę
Wiedź nas swą ręką, Maryjo - Ave".
Ks. Kotlarz K. TChr, Czy jesteś do niej podobny?, BK 5 / 1986/, s. 263-264
- 2 -
Francja to taki kraj jak Polska, tylko że trochę większy. Od Francji dzielą nas trzy kraje spójrzcie teraz na mapę. /przeźrocze - "Mapa Europy"/. Właśnie tutaj leży Francja. Na pewno ktoś z was słyszał o tym kraju. Kto z was słyszał? Francja jest teraz krajem bogatym i pięknym. Jednym z miast tego kraju jest miasto Lourdes. /przeźrocze - Miasto Lourdes/. Do tego miasta przyjeżdża dużo ludzi, aby się modlić. Tam właśnie prawie 140 lat temu ukazała się 14 - letniej dziewczynce, Bernardecie, Matka Boża. Bernardetka szła do lasu po drzewo na opał, usiadła aby odpocząć. Wtedy w grocie ukazała się jej Matka Boża /przeźrocze - Grota Lourdes z figurką Matki Bożej/. Bernardetka była tak szczęśliwa z tego wydarzenia, że przychodziła tam 18 razy i tyle samo razy ukazywała się jej ta Piękna Pani
- jak nazywała Maryję. W jeden z tych dni, gdy ją widziała zapytała: jakie jest Jej imię, ale musiała pytać kilka razy, gdy? odpowiedzi nie było. Za trzecim razem Maryja odpowiedziała Bernardecie: Jestem Niepokalane Poczęcie". I zaraz potem znikła z oczu dziewczynki. Słowa te były trudne i Bernadetta ich nie rozumiała, ale aby ich nie zapomnieć powtarzała je przez całą drogę do domu.
Jakie imię wyjawiła Matka Boża Bernardecie ? /Odpowiedź zapisuję na kartce dużymi literami i umieszczam na tablicy/. Potem wyjaśniono Bernardecie, że imię Niepokalane Poczęcie - to Matka Boża, którą ona tak bardzo kocha. Posłuchajcie teraz słów, jakie usłyszała Berndetta od Matki Bożej przy grocie. /Nagranie/."Ja, która mówię do ciebie, którą widzisz jako kobietę, jako dziewczynę z twego rodzaju, jestem Niepokalanym Poczęciem".
- 3 -
Przybliżmy sobie dziś postać Maryi. Niech nam w tym dopomoże widzenie św. Bernadetty z Lourdes. "W tym świetle ktoś stoi. Jest to jakaś młoda pani, wytworna i pełna uroku. Śnieżnobiała suknia, drogocenny płaszcz biały, spadający aż do kostek. Spod welonu wymyka się kilka jasnokasztanowych kędziorów. Niebieski, dość szeroki pasek zwiesza się aż do kolan. Błękit jest jak żywy, że patrzenie na niego sprawia rozkosz aż do bólu. Najbardziej uderzający szczegół spostrzega Bernadeetta dopiero na końcu, a mianowicie, że piękna Pani jest boso. Wąskie małe stopy wyglądają jak z kości słoniowej albo z alabastru"
/F. Werfel, Pieśń o Bernadetcie/. Stojąc tak sam na sam, Bernadetta znowu zaczyna rozmowę z Panią. Jakże to ważne, jakże konieczne poznać wreszcie Jej imię. Tylko pod tym warunkiem księża, którym powtarzała Jej zlecenia, zbudują Jej kaplicę. Dlatego też odzywa się tak śmiało: <Czy Pani nie byłaby tak łaskawa powiedzieć mi, kim jest?> Pytanie zadaje trzy razy z wielką ufnością i natarczywością. Pani składa ręce, oczy ku niebu i w powstanie antycznego Magnifcat wyjawia swoją tajemnicę: Jestem Niepokalane Poczęcie /F. Trochu - Bernadetta Soubirous/.
Ks. Tulin S. COr, Człowiek doskonały, BK 5-6 /1990/, s. 271
- 4 -
Jarosław Kiśluk w wierszu pt. „Wyznanie w pewnym sensie stara się odzwierciedlić taki stan adwentowej duszy:
Idę jak niewidomy! Wmawiam sobie, że jest noc, Noc ciemna. Ciemność otula mnie szczelnie. Na tyle, że czuję jej lepki dotyk na twarzy...! Idę z trwogą w sercu. I nie zastanawiam się, czemu tak jest! Lecz coraz mocniej. Niepewność dobija się do wrót serca. By opanować całe ciało... Powoli Z obawą Lecz z dziwnym uporem Stawiam pierwszy krok! W ciernie. Czuję czyjąś obecność, robi się jaśniej! Dzień - myślę Rozpoznaję Towarzysza drogi ,I przymrużam olśnione oczy Przyzwyczajone do ciemności pod łuskami...
Robi się jaśniej, rozpoznaję drogę widzę dalej - gdy czuję obecność, gdy wiem, nie jestem już sam. Oto konkluzja przemyśleń poety. W drodze trzeba mieć pewnego przewodnika.
Ks. Czesław Oleks NIEPOKALANA DZIEWICA PRZEWODNICZKĄ CZŁOWIEKA W DRODZE BK 88
- 5 -
Niemiecka autorka Gertruda von le Fort napisała przed laty bardzo głębokie studium o duszy kobiecej. Ta filozofia kobiecości kończy się uznaniem tego, że w praktyce ideał wiekuistej niewiasty został przez Boga urzeczywistniony w Niepokalanej Bogarodzicy. Jest jeszcze bowiem jedna myśl, która ciśnie się do głowy, gdy stajemy w zachwycie przed Niepokalaną. Wielkość maryjnego posłannictwa mierzona jest przede wszystkim sercem. Z tej prawdy wyciągamy nieodparty wniosek, że i o wielkości kobiety, ale także i o jej najgłębszym upadku decyduje serce. Jej wielkość moralna jak i jej upodlenie zależą od tego, w jakim stopniu korzysta ona z tej potężnej władzy swojej duszy, jaką jest serce, uczucie. Można tak jak Maryja całe swoje serce, głębię swych uczuć oddać na wyłączną własność Boga i służyć Mu w dziewictwie aktem nieustannego fiat. Można też tak jak wiele naszych wspaniałych i świętych matek oddać swoje serce i bogactwo uczuć na służbę rodzinie, swoim najbliższym i być dla nich podporą i pomocą. Ale można te i serce zaadresować pod niewłaściwy adres i zagubić się zupełnie. Jakie wtedy potrzeba opieki Niepokalanej, aby życia nie poplątać. Niech wiec Niepokalana stanie się dzisiaj Patronką serc kobiecych.
My nie szukamy w naszych matkach modelek. Szukamy w nich istot, które sprawią, że ten brutalny i twardy świat przez ich życie i miłość stanie się piękniejszy. My chcemy, by nasze siostry i dziewczyny wygrywały konkursy piękności nie tylko na estradach. Niech one pomogą nam wygrać życie, by było ludzkie i piękne. Bo my wzorów kobiecej piękności nie musimy szukać tylko na konkursach. Widzimy ją tak często w naszych kościołach w tym rozmodleniu naszych staruszek i babć. Widzimy tę piękność w przygarbionych od zmęczenia sylwetek kobiet wracających z siatkami zakupów do domu. Widzimy ją w uśmiechu szczerym siostry tulącej do siebie kalekie dziecko. Takie piękno nas urzeka. Bo piękno, to przecież dobroć.
Ks. Leon Praczyk COr NIEPOKALANA - ODWIECZNY IDEAŁ KOBIECEGO POWOŁANIA BK 91
- 6 -
Opowiadają o niderlandzkim malarzu czasów baroku Pawle Rubensie, postanowił kiedyś namalować portret swojej żony. Był już wówczas starszym człowiekiem i cenionym artystą, a żonę miał sporo młodszą od siebie. Przez kilka dni zamykał się w swojej pracowni, do której nikomu nie pozwalał zaglądać. Kiedy obraz został ukończony i pachniał jeszcze farbą, pierwszą osobą, która go obejrzała, była żona malarza. Patrząc na płótno, zaczęła płakać. Bo zamiast swojej młodej twarzy zobaczyła siebie samą, starszą o dwadzieścia lat, ze zmarszczkami i kosmykami siwych włosów wystających spod nakrycia głowy. Zrozumiała, że w przyszłości zapewne tak będzie wyglądać. Podobno Rubens miał do niej wtedy powiedzieć: "Nie płacz, moja droga. Będę cię zawsze kochać tak jak teraz. Dla mnie pozostaniesz najpiękniejsza".
Ks. Śniegocki J. Z książki IDŹCIE I NAUCZAJCIE
- 7 -
W latach pięćdziesiątych naszego stulecia wielką popularność zyskała amerykańska aktorka Marylin Monroe. Wówczas była jedną z najsłynniejszych gwiazd światowego kina: reżyserzy zabiegali o to, aby zechciała zagrać rolę w ich filmach, a właściciele wytwórni filmowych zgadzali się na wypłacanie jej bardzo wysokich honorariów. Z czasem sława Marylin zaczęła jednak przygasać: pojawiły się inne, młodsze, również utalentowane dziewczyny. Znana gwiazda ekranu nie umiała pogodzić się z tym faktem. Okoliczności jej śmierci nie zostały do końca wyjaśnione. Wiadomo tylko, że samobójstwo popełniła w stanie głębokiej depresji, zażywając nadmierną ilość środków nasennych. Zmarła w 1962 roku, mając 36 lat.
Ks. Śniegocki J. Z książki IDŹCIE I NAUCZAJCIE
- 8 -
Opowiadał pewien ksiądz mieszkający w Warszawie, że któregoś zimowego wieczoru zadzwonił telefon stojący na jego biurku. Było już po dziesiątej. Ksiądz podniósł słuchawkę. Usłyszał drżący z niepokoju kobiecy głos: "Czy to ksiądz proboszcz Przepraszam, że niepokoję o tak późnej porze, ale mój mąż poczuł się bardzo źle. Obawiam się, że nie przeżyje nocy. Mąż choruje od kilku tygodni; żadne lekarstwa już nie pomagają. Czy ksiądz mógłby przyjść z Komunią św. i wysłuchać jego spowiedzi" Ksiądz proboszcz poprosił o podanie nazwiska i adresu oraz obiecał, że będzie u chorego za kwadrans. Nazwisko wydało mu się znajome: gdzieś je słyszał lub czytał w gazecie. A ponieważ z plebanii do tego domu nie było daleko, postanowił, że pójdzie pieszo. Zresztą trudno byłoby znaleźć taksówkę późnym wieczorem. Założył futro, bo było bardzo zimno. Potem otworzył boczne drzwi kościoła i z tabernakulum wyjął małą hostię - Pana Jezusa ukrytego pod postacią białego opłatka. Włożył ją do torebki, którą powiesił na szyi.
Gdy wyszedł na ulicę, poczuł, że na dworze jest duży mróz - chyba z piętnaście stopni. Ostatnie autobusy miejskie mijały go prawie puste; o tej porze ludzie już spali: tylko w niektórych oknach paliły się jeszcze światła. Padał drobny śnieg: w podmuchach wiatru płatki śniegu kotłowały jak na karuzeli i opadały na ziemię. Po kilku minutach dotarł pod wskazany adres. Wszedł na trzecie piętro starego, przedwojennego jeszcze domu. Odnalazł mieszkanie chorego. Nacisnął guzik dzwonka. Drzwi otworzyła starsza, siwa pani, zapraszając do środka.
Ksiądz powiesił futro w przedpokoju, zdjął czapkę i wszedł do pokoju oświetlonego nocną lampką stojącą przy łóżku chorego. Leżący na nim człowiek poruszył się, próbował wstać lub usiąść, ale zabrakło mu sił. Mężczyzna był blady, oddychał z trudem; podziękował księdzu, że zechciał odwiedzić go o tak późnej porze. Cichym głosem oznajmił, że pragnie się wyspowiadać. Ksiądz rozejrzał się po pokoju. Przy ścianach umieszczone były wysokie aż po sufit regały, na których, jak żołnierze podczas porannego apelu, stały książki. Było ich wiele: polskie, angielskie, niemieckie, rosyjskie. Dopiero wtedy ksiądz uświadomił sobie, że jest w gabinecie słynnego profesora, którego nazwisko znali ludzie w różnych krajach świata. Teraz ten wielki uczony był słaby jak małe dziecko. Przedtem, gdy przychodził na wykład na uniwersytet, wszyscy studenci z szacunkiem wstawali na jego powitanie. Teraz chciał uklęknąć na podłodze, by uczcić Pana Jezusa w małej hostii, którego ksiądz proboszcz przyniósł do jego domu, ale nie miał już siły tego zrobić. W jego oczach błyszczały łzy. Potem zaczął się spowiadać; była to spowiedź po wielu latach. Chory mówił z wielkim wysiłkiem, a gdy skończył, ksiądz udzielił mu rozgrzeszenia. Potem wyjął z haftowanej torebki białą hostię, w której ukryty był Pan Jezus; po przyjęciu Komunii św. profesor był bardzo spokojny, bo wiedział, że Pan Bóg odpuścił mu wszystkie jego grzechy, i cieszył się z tego jak dziecko, które zgubiło się w wielkim lesie, ale później znalazło drogę i szczęśliwie wróciło do domu.
W kilka dni później ksiądz przeczytał w gazecie nekrolog, czyli wiadomość o śmierci znanego profesora. Pomyślał, że warto było pójść tamtego dnia spać później niż zwykle, odbyć spacer w mroźną noc, żeby potrzebującego pomocy chorego pojednać z Panem Bogiem. Bo każdy człowiek może obrazić Boga, czyli popełnić grzech. Jeżeli jednak żałuje tego, co zrobił, Pan Bóg mu przebaczy, daruje złe uczynki, zapomni o nich. Tak jak ojciec przebacza swemu dziecku i już więcej nie gniewa się na nie.
Ks. Śniegocki J. Z książki IDŹCIE I NAUCZAJCIE
- 9 -
Do św. Bernarda, wielkiego czciciela Matki Najśw., przyszedł kiedyś do spowiedzi pewien mężczyzna. Wyznał on w trakcie spowiedzi, że bliski jest rozpaczy, jego grzechy są bowiem tak wielkie, iż wątpi czy Pan Jezus mu je odpuści. Wtedy św. Bernard pouczył go w ten sposób: - Może Pan Jezus nie będzie chciał przebaczyć ci twoje grzechy, ale na pewno przebaczy ci je, gdy poprosi Go o to Jego Matka Maryja. Przecież anioł Gabriel powiedział Jej przy zwiastowaniu, że jest pełna łaski. Ten argument przekonał tego rozpaczającego człowieka. Od tej pory stał się on wielkim czcicielem Maryi.
KS. MARIAN BENDYK ŻYĆ EWANGELIĄ - A -
- 10 -
W Hiszpanii, w pewnej miejscowości znajduje się stara figura Matki Bożej. Jest ona dziwnie ukształtowana. Najśw. Panna nie stoi prosto, jak to zwykle bywa, ale jest pochylona ku przodowi. Pobożność tamtejszych ludzi tak to wytłumaczyła: Przed wiekami tutejsza dziewczynka uwiła wianek z polnych kwiatów i chciała w dowód swojej miłości do Niepokalanej położyć go na Jej głowie. Była jednak za mała, aby to uczynić. Stawała na palcach, wyciągała, jak mogła najwyżej, swoje rączki, ale wciąż bezskutecznie. I wtedy figura pochyliła się, aby dziecko mogło łatwo swój kwietny dar złożyć na skroniach Maryi.
Maryja pochyla się nad garnącymi się do Niej.
Ks. Lesław JEŻOWSKI MARYJA NASZĄ PRZEWODNICZKĄ NA DRODZE DO ZBAWIENIA Materiały Homiletyczne Nr 138 Rok A/B - Kraków 1993
- 11 -
Pomaga ludziom w dążeniu do świętości
Prawdę tę opisuje książka zatytułowana: Tradycje maryjne w moim domu (1997 r.) Powstała ona ze świadectw pisanych przez polskie kobiety, matki. Piszą o swoich domach, rodzinach, w których żyją i cieszą się obecnością Maryi w ich ogniskach domowych. Same tytuły świadectw mówią bardzo wiele, jak: "Umiłowanie Matki Bożej wszczepione w wieku dziecięcym zaowocowało w latach dojrzałości"; "Moje życie małżeńskie i rodzinne jest naznaczone znakiem nieba, Maryja w naszym domu jest Matką, do Niej zwracamy się z każdą prośbą"; "Dopiero osobiste dramaty życiowe i ogrom cierpienia, skierowały mnie ku Bogu i Matce Bożej"; "W domu rodzinnym w każdy niedzielny poranek budził nas śpiew mamy:» Zacznijcie wargi nasze, chwalić Pannę świętą...«"; "Najlepsza z Matek nade mną czuwa".
Jedna z matek w sposób dobitny wypowiedziała swoją wiarę: "Zaprosiliśmy Ją do naszego domu i chcemy, aby została z nami - dobra i czuwająca, my także chcemy czuwać, aby nie zgubić się we współczesnym świecie". Dalej wyznaje: "Kiedy w moim życiu »zapadła ciemność« grzechu, zaczęłam szczególnie wracać do treści zasłyszanej i zapamiętanej przed laty pieśni, która sławi Maryję, Matkę Boga i wszystkich ludzi. A także wtedy, gdy czuję, że zaniedbuję się w praktykach religijnych, a szczególnie w modlitwie. Słowa tej pieśni uczą mnie, że zawsze mogę wrócić do Boga, jeśli tylko tego zapragnę, wrócić za wstawiennictwem Jego Matki..." Pisze dalej, że pewnego dnia pragnęła wypowiedzieć swoją wdzięczność wobec Matki Bożej. Chciała podziękować za zdanie matury i dostanie się na wyższe studia. Poszła zatem do Częstochowy. Podczas pielgrzymowania rozbudziła w sobie wartości religijne. Od tego czasu co roku idzie na Jasną Górę. Rodzinę swoją tak przedstawia: "W naszym pokoju wisi na ścianie najpiękniejszy z możliwych wizerunek Matki Bożej Częstochowskiej. Jej oblicze jest spokojne, wyrozumiałe i kochające. Zaprosiliśmy Ją do naszego domu tego dnia, w którym założyliśmy rodzinę i chcemy aby pozostała z nami - dobra i czuwająca, My także chcemy czuwać, aby nie zagubić się we współczesnym świecie pseudowartości i pseudokultur. Z Nią i dzięki naszemu Jej zawierzeniu ufamy, że będzie to na pewno możliwe".
Ks. Ireneusz Oliwkowski - „BĄDŹ POZDROWIONA, PEŁNA ŁASKI" BIBLIOTEKA KAZNODZIEJSKA 5-6(139) 1997
- 12 -
Jest taki zbiór opowiadań znanego włoskiego pisarza Giovanni Guareschi pt. "Don Camillo i jego trzoda". Autor opisuje tam życie wiejskiego proboszcza i jego duszpasterskie kłopoty. Jedno z opowiadań tej dowcipnej i pełnej wdzięku książki nosi tytuł: "Brzydka Madonna". W głównym ołtarzu wiejskiego kościółka, gdzie Don Camillo jest proboszczem, stoi figura Matki Bożej. Figura ta jest prymitywnie wykonana z palonej gliny, pomalowana w pstrokate kolory, a przy tym tak niemiłosiernie ciężka, że ubliża wszelkim odczuciom piękna. Zapobiegliwy duszpasterz usiłował usunąć ją z centralnego miejsca, ale jego "owieczki" do tego nie dopuściły. "Brzydka to brzydka Madonna - mawiali ludzie - ale nasza i niech pozostanie tam, gdzie stała." Biedny proboszcz z bólem poddał się temu wyrokowi, ale ciągle myślał o tym, jakby postawić na swoim. Zbliżało się święto Wniebowzięcia, w której tamtejszym zwyczajem urządzana była procesja maryjna. Na ten dzień Don Camillo zamówił rozklekotany wózek, którym miano w procesji obwozić figurę Madonny. Przy biciu dzwonów procesja ruszyła w ostrym tempie po najgorszych brukach fasady. Wierni dziwili się trochę, że proboszcz zmienił trasę i że tempo procesji jest zbyt szybkie. Ale szli wytrwale z gromkim śpiewem na ustach. Nagle śpiew się urwał a z kilkuset ust wydobył się okrzyk trwogi: „O Madonna, Madonna". Oto silniej podrzucony na wyboistej drodze posąg Madonny pękł w połowie i rozsypał się. Nagle oczom zebranych ukazał się dziwny obraz. Spod kupy rozbitych kawałów gliny, spod pstrych kolorów wyłoniła się przecudna statua Matki Bożej, wykonana w srebrze, zdobiona drogimi klejnotami. Wszyscy osłupieli ze zdziwienia. Ksiądz nie mógł przez chwilę wydobyć głosu. Przecież stał się wyraźny cud. Z wielkim nabożeństwem przeniesiono przemienioną figurę Matki Boskiej do kościoła. O całym zajściu proboszcz napisał do Kurii Biskupiej. Wkrótce nadeszło stamtąd wyjaśnienie, że sto lat temu pewien zamożny człowiek kazał sporządzić drogocenny posążek Bogarodzicy i ofiarował go kościołowi tej parafii. Później w czasie zamieszek rewolucyjnych posążek starannie ukryto, by uratować go przed rabusiami. Gdy nastał spokój sądzono, że posążek zaginął bezpowrotnie. I oto teraz przypadkiem ów drogocenny i przepiękny posążek Maryi został odnaleziony.
Głębszy sens tej opowieści nietrudno wskazać. O zewnętrznym wyglądzie Maryi nic nie możemy powiedzieć. Zapewne była piękna. W pięknie i blasku zewnętrznym jawiła się duszom wybranym. Św. Bernadetta, która dostąpiła łaski widzenia Niepokalanie Poczętej Dziewicy, mówiła, że jest tak piękna, iż chciałoby się umrzeć, aby Ją zobaczyć. Ale nie piękno zewnętrzne stanowi o chwale i wyniesieniu Maryi, ale Jej piękno wewnętrzne. A w tym przywilej Niepokalanego Poczęcia.
Ks. Wiesław Wilk - CAŁA PIĘKNA JESTEŚ, MARYJO Współczesna Ambona - Kielce 1990 Rok XVIII Nr 4
- 13 -
Jako swych naśladowców zobowiązuje nas Maryja do wierności wobec łaski dziecięctwa Bożego, jaką otrzymaliśmy na chrzcie św., abyśmy z dnia na dzień stawali się doskonalszymi, świętszymi.
Tak rozumiał swe powołanie św. Maksymilian Kolbe, wielki sługa Niepokalanej. "Niepokalana - pisał - oto nasz Ideał. Samemu do Niej się zbliżyć, do Niej się upodobnić, pozwolić, aby Ona opanowała nasze serca i całą naszą istotę". Był świadom, że tylko świętość może zadowolić Niepokalaną, dlatego z miłości do Niej i z Jej pomocą postępował wciąż w świętości i czystości serca. Często mawiał: "Dla Niepokalanej trzeba się poświęcić, w swoim »fiat« na Jej wolę trzeba mieć coś z owego Jej »fiat« z Nazaretu, które rozstrzygnęło o losach świata". Św. Maksymilian wnikając na modlitwie w sens dogmatów maryjnych rozumiał, że istota doskonałego nabożeństwa do Niepokalanej polega na tym, by oddać się Jej tak, jak Ona oddana jest Bogu, tzn. "bezgranicznie". To słowo "bezgranicznie" było ulubionym jego słowem, ciągle je powtarzał i starał się je realizować. Św. Maksymilian był rzeczywiście bezgranicznie zjednoczony z Niepokalaną. Stale o Niej myślał, ciągle o Niej mówił, dla Niej został "starty na proch". Uważał, że wola Maryi powinna być naszą wolą (W = w). Ustawicznie zastanawiał się jakby na jego miejscu postąpiła Niepokalana. Jej powierzał każdą chwilę, każdy czyn.
Gdy pewnego razu leżał chory, poprosił współbrata zakonnego, aby wziął jego zegarek i okulary, i położył je u stóp figurki Niepokalanej. Zdumionemu bratu wyjaśnił: "Zegarek symbolizuje mój czas, okulary pracę, bo bez nich nie mogę pracować".
Idąc za programem życia św. Maksymiliana przypomnijmy na końcu przynajmniej niektóre jego wskazówki, które i w naszym życiu winny znaleźć miejsce i zastosowanie:
- Muszę być świętym jak największym! Bez takiej decyzji trudno ruszyć z miejsca na drodze do świętości.
- Z góry wykluczam grzech śmiertelny lub powszedni dobrowolny. Jeżeli dotąd nie trzymałem się tego postanowienia, to teraz gorącością wynagrodzę czas stracony.
- Nie opuszczę żadnego zła bez naprawienia go, i żadnego dobra, które bym mógł zrobić, powiększyć lub w jakikolwiek sposób się do niego przyczynić,
- Czyń co czynisz, a zawsze spokojnie i z miłością. Zachowaj porządek, a porządek się zachowa; w każdym zajęciu ma być najpierw przygotowanie, potem działanie, wreszcie konkluzja.
- Pamiętaj zawsze, że jesteś rzeczą i własnością Niepokalanej - bezwzględną, bezwarunkową, bezgraniczną, nieodwołalną. Jesteś narzędziem w Jej ręku, więc czyń tylko to, co Ona chce.
- Wszystko mogę w tym, który mnie umacnia przez Niepokalaną. To mnie ocali przed małodusznością.
Najpierw cały dla siebie, a tak cały dla wszystkich! Inaczej mówiąc najpierw życie wewnętrzne, potem apostolstwo, bo apostolstwo jest wylewem kontemplacji. Im wyższa świętość osobista, tym bardziej skuteczna jest akcja apostolska.
Ks. Wiesław Wilk - CAŁA PIĘKNA JESTEŚ, MARYJO Współczesna Ambona - Kielce 1990 Rok XVIII Nr 4
- 14 -
Być może znany nam jest zbiór opowiadań włoskiego pisarza Giovanni Guureschi pt. Don Camillo i jego trzoda. Jedno z opowiadań nosi tytuł: Brzydka Madonna. Otóż w głównym ołtarzu wiejskiego kościółka, gdzie Don Camillo jest proboszczem, znajduje się figura Matki Bożej. Figura prymitywnie wykonana z palonej gliny, pomalowana w pstrokate kolory, a przy tym niezwykle ciężka, jednym słowem - ubliża wszelkim kanonom piękna. Drażni swym wyglądem zapobiegliwego proboszcza, który chce ją usunąć z centralnego miejsca, ale ludzie się temu sprzeciwiają: "Brzydka to brzydka Madonna, ale nasza i niech stoi tam gdzie stała" - mówili. Biedny proboszcz musiał się z tym zgodzić, ale ciągle myślał, co by tu zrobić, żeby dopiąć swego. Otóż zbliżała się Uroczystość Wniebowzięcia, z którym była związana tradycyjna procesja. Don Camillo zamówił na ten dzień rozklekotany wózek, którym miano obwozić w procesji figurę Madonny. Przy dźwięku bijących dzwonów procesja ruszyła szybko po najgorszych brukach osady. Wierni dziwili się, że proboszcz zmienił tradycyjną trasę procesji i że jej tempo było niezwykłe. Szli jednak wytrwale ze śpiewem na ustach. Nagle śpiew się urywa i słychać okrzyk: "O Madonna, o Madonna". Otóż silnie wstrząsany na wyboistej drodze posąg Madonny pękł w połowie i rozsypał się. Nagle oczom zebranych ukazał się dziwny obraz. Spod rozbitych kawałków gliny i pstrych kolorów wyłoniła się przecudna statua Matki Bożej, wykonana w srebrze, zdobiona drogimi klejnotami. Wszyscy osłupieli ze zdziwienia, a i ksiądz nie mógł przez chwilę wydobyć z siebie głosu. Przecież stał się wyraźny cud. Z wielkim nabożeństwem przeniesiono figurę Matki Bożej do Kościoła. Don Camillo o całym zdarzeniu powiadomił Kurię Biskupią. Wkrótce nadeszło wyjaśnienie, że sto lat temu pewien zamożny człowiek kazał wykonać drogocenną statuę Matki Bożej i ofiarował ją kościołowi w tej parafii. Później w czasie zamieszek rewolucyjnych statuę starannie ukryto, by ją uratować przed rabusiami. Gdy nastał spokój, sądzono, że posążek zaginął bezpowrotnie. I oto całkiem przypadkowo piękna statua Matki Bożej została odnaleziona.
Ks. Jan Siedler Bóg przygotowuje do przyjęcia zbawienia w Materiały Homiletyczne - Z GWIAZDĄ EWANGELIZACJI W TRZECIE TYSIĄCLECIE - C - Tarnów 2000 Cz.1
- 15 -
Pięknie wyraża to w formie poetyckiej M. Quoist:
„Mój najpiękniejszy pomysł to moja Matka.
Brakowało mi Matki, więc uczyniłem Ją.
Matka moja nazywa się Maryja - mówi Bóg.
Jej dusza jest przeczysta i pełna łaski.
Jej ciało jest dziewicze i cała jest tak świetlana, że gdy byłem na ziemi,
Nigdy nie mogłem się Jej dość napatrzeć, dość nasłuchać,
Nigdy dość powiedzieć...
A potem - mówi Bóg - zrobiłem to i dla moich braci - ludzi.
Żeby mieli w niebie Matkę, prawdziwą, wziętą spośród nich z ciałem i duszą. Moją Matkę...”
Ks. Oleksy Cz., Maryja sprzymierzeńcem Boga w dziele pojednania BK 5(115) /1985/, s. 269-271