- 1 -
Jeden z więźniów obozu w Dachau napisał pewnego dnia taki list:
"Kochana matko i ojcze, gdy dziś piszę te słowa, serce mi pęka z bólu. Jestem w obozie. Patrzę na moich kolegów - wychudniętych, zgłodniałych.
Widzę, jak oczy ludzkie rozszerzają się widząc pajdę chleba. Wczoraj miałem okazję przez chwilę zobaczyć kilku moich kolegów w bunkrze głodowym. Płakałem widząc ich bezradność, ich twarze wołające SOS - dajcie chleba, bo umieramy".
Przeczytam wam, drogie dzieci jeszcze jeden list. Pisze go do mamy. Człowiek, w pierwszych dniach po opuszczeniu domu rodzinnego: "Droga Matko, nie wiem, jak zacząć ale wiem, że wiele modliłaś się za mnie, bo nie mogłaś ze mną dać sobie rady. Nie smakował mi twój chleb, uciekałem z domu, mówiłem wobec swoich kolegów, że moja matka jest zacofana - lekceważyłem Ciebie, matko - wybacz mi to - a dziś tak bardzo chciałbym zjeść pajdę chleba, który piekłaś swoimi rękami. Dziś jestem głodny Twojego chleba".
Ks. Gościniak H., Chleb dający życie, BK 5 /1987/, s. 275
- 2 -
W jednej z parafii poznańskich, na zakończenie Tygodnia Miłosierdzia procesja z darami podczas Mszy św. dla dzieci była inna niż zwykle. Każdej niedzieli dzieci przynoszą hostię i komunikanty oraz wino i wodę, które kapłan przemienia w Ciało i Krew Chrystusa, a także przynoszą zebrane ofiary pieniężne na cele parafialne.
Tym razem przyniesiono do ołtarza jeszcze inne dary. I tak np. przedstawiciele klasy II przynieśli pocztowy przekaz pieniężny, bo na katechezie składali do wspólnej skarbony pieniądze z własnych oszczędności przeznaczając je dla biednych. Pani katechetka wysłała je do księdza biskupa, który jest odpowiedzialny za pomoc potrzebującym w naszej Ojczyźnie. Klasa III - przyniosła odzież i zabawki dla biednych dzieci. Klasa IV - 5 kg jabłek, bo oni w tygodniu Miłosierdzia odwiedzali chorych w parafii, zanosząc im owoce i słodycze upieczone przez mamy. Przyniesione do ołtarza jabłka po Mszy św. też zanieśli chorym. Gdy odbierałem od dzieci dary, pomyślałem sobie, że to tak samo, jak w pierwszych wiekach chrześcijaństwa. Wtedy też przynoszono na Mszę św. najróżniejszą żywność. Po Mszy św. chrześcijanie zasiadali do wspólnej uczty, zwanej agape, a takie zanosili jedzenie do domów chorych i ubogich.
Ks. Buczkowski G., Wy dajcie im jeść, BK 3-4 /1989/, s.172
- 3 -
Podczas drugiej pielgrzymki do Polski Ojciec Święty na Błoniach Krakowskich ogłosił błogosławionym Rafała Kalinowskiego. Rafał był obdarzony wieloma zdolnościami. W młodym wieku ukończył studia wyższe i został inżynierem, posiadał stopień oficerski, przed nim rysowała się wielka życiowa kariera. Ale on nie był karierowiczem. W 1863 roku, mając zaledwie 28 lat, zastanawia się, co wybrać: z jednej strony życie łatwe i przyjemne, byle tylko nie sprzeciwiać się carskiej władzy, a z drugiej wybucha Powstanie Styczniowe, Ojczyzna potrzebuje ofiar, odwagi, siły! Kalinowski staje po tej drugiej stronie. Po upadku powstania zostaje skazany na śmierć, a po usilnych staraniach zamieniono karę śmierci na syberyjską zsyłkę. Po powrocie z Sybiru uświadomił sobie, że ludzka wielkość, szczęście zamyka się w prawdzie, którą przybliżył nam Jezus Chrystus: "nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje". Na resztę swojego życia zamknął się w klasztorze karmelitańskim służąc ludziom w konfesjonale. Ojciec Rafał pisał wówczas do swojej siostry: Bóg się cały nam oddał za nas, jakże mam nie poświęcić się Bogu?"
Ks. Oleksy Cz., Krew Przymierza, BK 5 / 1985/, s. 266
- 4 -
W książce Piotr i Urszula są opisane przygody dzieci przygotowujących się do spotkania z Chrystusem w pierwszej Komunii św. Urszula po przyjęciu. Chrystusa do swojego serca, tak opowiada mamie o tej chwili: "Mamo, ja przyjmując Pana Jezusa nie czułam nic niezwykłego... tak, jak bym miała w ustach kawałek chleba. A myślałam, że Komunia święta to coś nadzwyczajnego:" Mama uśmiecha się i mówi: "Jesteś trochę zapominalska, Urszulko. Mówiłam wam przecież, że Pan Jezus jest całkowicie ukryty pod postacią chleba, że przyjmując Go czujemy tylko smak i, kształt chleba..." - "Mamusiu, ja pamiętałam o tym. Ale tak jakoś mi się wydawało, że to będzie coś nadzwyczajnego. Teraz już rozumiem, że Pan Jezus chce być całkowicie ukryty, chce, by nie działo się nic niezwykłego, żebyśmy Mu wierzyli, że jest w opłatku. Ja w to wierzyłam i bardzo, bardzo Mu dziękowałam".
Nie tylko mała Urszula nie mogła się pogodzić, że Chrystus stał się zwyczajnym chlebem. Podobne zakłopotanie przeżyli mieszkańcy Palestyny, kiedy Jezus mówił im, że pod postacią chleba da im swoje Ciało do spożycia. Podobny niepokój przeżywa i dzisiaj wielu ludzi. Poeta francuski, Alfred de Musset; wołał w swoim wierszu:
"Skrusz to sklepienie, co kryje Cię w niebie, Kędy wzrok ziemski dosięgnąć nie może. Podnieś zasłonę i pokaż nam Siebie - Ty sprawiedliwy, wiekuisty Boże!
Wtedy zobaczysz, jak ogarnie ziemię Wiara płomienna miłością rozgrzana. Wtedy z ufnością całe ludzkie plemię Padnie przed Tobą, Boże, na kolana!"
Czy ma rację poeta francuski, który pisze: "Skrusz to sklepienie, co kryje się w niebie"? (dialog z dziećmi). - Przecież Pan jest tak blisko. Stał się chlebem, abyśmy się Nim karmili. Ewangelia opowiada, że Jezus wziął chleb i powiedział: "Bierzcie, to jest Ciało moje" (III. czyt.). Słowa te słyszycie na każdej Mszy św. Wypowiada je Chrystus przez kapłana. Czy przyjmujemy zaproszenie Chrystusa, który prosi: "Bierzcie, to jest Ciało moje"?
Ks. Stanisław Iłczyk „TWOJA CZEŚĆ CHWAŁA..." BK 88
- 5 -
Wśród wspomnień kard. Etchegary z jego prywatnej wizyty w Chinach na początku 1980 r. znajdujemy wstrząsające zdarzenie z czasów tzw. „rewolucji kulturalnej". W jednej z wiosek żołnierze rewolucji wpadli do kościoła, zniszczyli cale wnętrze, przede wszystkim ołtarz, tabernakulum zastrzelili wieloletniego proboszcza. Potem zgromadzili przy kościele wszystkie dzieci szkolne. Wysypano na ich oczach z puszek konsekrowane hostie i kazano dzieciom pojedynczo podchodzić i pluć na stos komunikantów. Dzieci spojrzały na siebie, ale żadne z nich nie ruszyło się z miejsca. Wreszcie po długim oczekiwaniu pewna dziewczynka wyszła z szeregu i zbliżyła się do stosu konsekrowanych hostii. Nikt się nie spodziewał że ona zdobędzie się na świętokradztwo. Dziewczynka zawahała się, wśród widzów rosło napięcie. W pewnym momencie dziewczynka uklękła pochyliła się nisko nad hostiami i zaczęła językiem zlizywać komunikanty i spożywać je, aby je uchronić przed zbezczeszczeniem. Gdy żołnierze to zobaczyli, otwarli ogień do bezbronnego dziecka. Hostie zarumieniły się świeżą krwią młodocianej męczenniczki. Z krwią Chrystusa zmieszała się krew małej Chinki która swym bohaterskim czynem umocniła wiarę prześladowanej wspólnoty katolickiej.
Mieszkańcy wioski przetrwali szczęśliwie wszystkie prześladowania i nigdy nie wyparli się rzymskokatolickiej wiary (Ks. F. Grudniok, Kochać kapłaństwo).
Dzisiaj, w uroczystość Bożego Ciała, przychodzimy do świątyń, by na nowo i głębiej uświadomić sobie przymierze zawarte w Ciele i Krwi Chrystusa. Chińska dziewczyna przypieczętowała je swoją krwią, lctóra zlała się z Jezusowym Ciałem, utajonym w małej hostii. Pieczęcią naszego przymierza jest prawdziwa wiara wyznawana w dziękczynieniu za cud Boskiej Miłości, który wciąż trwa i udziela się w Eucharystii.
Ks. Jan Wnęk PRZYMIERZE W CIELE I KRWI CHRYSTUSA BK 91
- 6 -
W czasie wojny domowej w Hiszpanii przywieziono do szpitala polowego ciężko rannego żołnierza. Po udanej operacji lekarze wyrokowali temu żołnierzowi duże szanse powrotu do zdrowia. Był tylko jeden problem - ten żołnierz nie chciał przyjmować w szpitalu żadnego pokarmu. Pielęgniarki i siostry zakonne próbowały wszystkich sposobów, aby nakłonić go do jedzenia, ale na próżno. Żołnierz ciągle odmawiał wzięcia czegokolwiek do ust. Jeden z przyjaciół tego żołnierza podejrzewał, że jego kolega bardzo tęskni za swoim rodzinnym domem. Dlatego ofiarował się, że pójdzie do domu rodzinnego tego żołnierza i przyprowadzi jego ojca. Kiedy przyszedł do jego domu i opowiedział rodzicom co dzieje się z ich synem, ojciec zaraz gotowy był do drogi. W tym czasie matka upiekła bochenek chleba, który zapakowała i przesłała synowi. Ranny żołnierz ucieszył się bardzo widokiem swego ojca, lecz ciągłe nie chciał jeść. Wtedy jego ojciec powiedział do niego: - Synu przyniosłem ci chleb z domu, który upiekła dla ciebie twoja matka. Na te słowa rozpromieniła się twarz żołnierza. - Moja mama upiekła dla mnie chleb? Dajcie mi zaraz kawałek! Od tego momentu ranny żołnierz zaczął normalnie jeść i wkrótce wrócił do pełnego zdrowia.
KS. MARIAN BENDYK ŻYĆ EWANGELIĄ - A -
- 7 -
Opowiadał mi dziadek o swoich losach w niewoli francuskiej, kiedy w czasie I wojny światowej jako żołnierz armii niemieckiej z byłego zaboru pruskiego pracował przy robotach ziemnych w jakimś francuskim miasteczku. Głód go skręcał niemiłosierny, a przy tym był zmuszony niejako patrzeć na siedzącą naprzeciw starą Francuzkę, która objadała się chlebem z masłem. Na żadne prośby nie reagowała spoglądając nienawistnie na żołnierzy wroga. Gdy jednak dziadek przeżegnał się i zawołał „katolik", to na chwilę zniknęła, a gdy wyszła z domu, rzuciła do rowu zawinięty cały kawał chleba.
Ten chleb stał się wymownym znakiem, przemówił jakby głosem wspólnej wiary, jakby gdzieś daleko pragnął sięgnąć do ewangelicznego dzielenia się chlebem. Nie tylko do prawdy, że trzeba być dobrym jak chleb, ale że "Skosztujcie i zobaczcie, jak dobry jest Pan" - "Ja jestem chlebem życia", "Bierzcie i jedzcie, to jest Ciało moje".
Ks. Marcin Taisner EUCHARYSTYCZNE ORĘDZIE BIBLIOTEKA KAZNODZIEJSKA 5-6(134) 1995
- 8 -
Wyobraźcie sobie takie wydarzenie: Dwaj chłopcy wtargnęli do domu staruszki i kierowani żądzą spełnienia dobrego uczynku, posprzątali jej mieszkanie. Nie opanowali się...
Albo inna sytuacja: Dyrektor szkoły stawia rodzicom problem: Co robić, aby młodzież się mniej uczyła? Godzinami siedzą w czytelni, od nauczycieli domagają się więcej klasówek, a dyskoteki puste...
Uśmiechamy się. Nie potrzeba wiele wysiłku, żeby się denerwować, leniuchować, nie uczyć się, ale czy człowiek wtedy jest wolny? Ile trzeba wysiłku, pokonywania słabości, przymuszania się, aby być dobrym, mądrym, opanowanym - czy to jest niewola?
Porozmawiajmy o wolności - powiedział ksiądz na katechezie. Wybuchła wrzawa: "Kościół ogranicza wolność. Tego nie wolno, tamto zabronione - same zakazy, cała ich litania. I ksiądz chce mówić o wolności?"
Pewna klasa odwiedziła klasztor Sióstr Karmelitanek. Dziewczęta nie kryły podziwu dla sióstr, ale też użalały się nad nimi, że się zamknęły do końca życia za kratkami. Wtedy jeden z chłopców powiedział: Zastanawiam się, kto tu jest za kratą, kto jest zamknięty, a kto na wolności. One czy my?
Kto jest naprawdę wolny? - Uzależnieni od narkotyków czy alkoholu, krzyczący na koncertach, połykacze "pornusów", zanurzeni w subkulturę - czy zakonnica ofiarująca swą wolność Chrystusowi? Czy wolność mierzy się tym, że możemy iść do kina, ładnie się ubrać, uwolnić się od rodziców i Kościoła, zapalić papierosa?
W jednej z piosenek zespół "Budka suflera" śpiewa tak:
"Z pozoru własną drogą idziesz sam...
Nie jesteś znów taki wolny, jakbyś chciał... Ktoś pilnuje twych myśli i snów co krok, Ktoś próbuje ulepić cię znów jak wosk, Ktoś być może już dawno cię wziął na cel,
Ktoś handluje twym życiem, czy chcesz czy nie... O twoją wciąż skórę idzie gra".
Pomyśl o tym, komu oddasz swoją wolność, bo od tego zależy, czy będziesz naprawdę wolnym człowiekiem czy niewolnikiem.
Ks. Ireneusz Folcik - DAR Z WOLNOŚCI BIBLIOTEKA KAZNODZIEJSKA 3-4(138) 1997
- 9 -
Pisarz święty chce przypomnieć ludziom, że zależność od Boga nie jest niewolą, że w Bogu przed człowiekiem otwierają się wspaniałe perspektywy, bo Bóg jest glebą i ziemią rodzinną człowieka. Te perspektywy ukazuje Ewangelia słowami Chrystusa: "Ja jestem chlebem żywym, który zstąpił z nieba... Chlebem, który Ja dam, jest Ciało moje za życie świata... Kto spożywa moje Ciało i pije Moją krew ma życie wieczne, a Ja go wskrzeszę..."
- Trwa we Mnie... - Będzie żył przeze Mnie... - Będzie żył na wieki... Chrystus pokazuje, jak zaspokoić głód nieśmiertelności, jakie są skutki przyjęcia Jego słowa i Jego Ciała i Krwi. To nie jest niewola, ale otwarcie drogi do celu i ostatecznego sensu. Tę prawdę tak opisuje ks. Henel: "Chleb życia dajesz wszystkim, siebie samego otwierasz dla tych, którzy drżą w niepokoju. Twój pokój syci nas... Twoja mądrość pozwala się wziąć... Twoja miłość pozostała w przebaczeniu, które czeka..."
Ks. Ireneusz Folcik - DAR Z WOLNOŚCI BIBLIOTEKA KAZNODZIEJSKA 3-4(138) 1997
- 10 -
Pewien ksiądz ze wzruszeniem wspomina, jak przez 18 lat mieszkał w domu sióstr zakonnych "przez ścianę" z Panem Jezusem. Cieszył się, bo nawet w nocy wystarczyło przypomnieć sobie: jestem "sąsiadem" Pana Jezusa...
Ks. Ludwik Warzybok - DAR JEZUSOWEJ MIŁOŚCI BIBLIOTEKA KAZNODZIEJSKA 3-4(138) 1997
- 11 -
Kiedyś mała dziewczynka dała mi dobrą odpowiedź: zabrakło jej kwiatów w koszyczku, a ona przykładała dłonie do serca i jeszcze milej uśmiechając się, tę miłość z małego serca posyła w kierunku monstrancji... Ona dobrze pamiętała, dla Kogo sypie te kwiaty i jej serce... A ty o czym myślisz, kiedy idziesz w procesji Bożego Ciała...?
Ks. Ludwik Warzybok - DAR JEZUSOWEJ MIŁOŚCI BIBLIOTEKA KAZNODZIEJSKA 3-4(138) 1997
- 12 -
Kilka tygodni po zakończeniu letnich wakacji, na katechezie, jedna z dziewcząt prawie nieprzytomnym wzrokiem wpatrywała się w małego, pluszowego misia. Taka zwykła zabawka, którą za niewielkie pieniądze można kupić w kiosku. Po katechezie poprosiłem, aby chwilkę została i zapytałem, czy coś jej w głowie pozostało z tego, o czym mówiliśmy. W ogóle nie wiedziała, o co chodzi... Ożywiła się dopiero, kiedy spytałem, skąd ma tego misia. Z błyskiem w oczach powiedziała, że dostała go od chłopaka poznanego na wakacjach. I tu nagle język jej się rozwiązał! Potrafiła z niezwykłym ożywieniem podczas kilku minut przerwy wyrzucić z siebie tyle radości i szczęścia. Były tam spacery, rozmowy, cudowne listy. Kiedy później wracałem do tej rozmowy, nie mogłem zrozumieć, jak w tych paru minutach można było zawrzeć tak wiele. Podczas rozmowy cały czas ściskała pluszowego misia, patrząc od czasu do czasu na niego tak, jakby to nie był misiu. Przerwa się skończyła, skończyły się też moje zajęcia w szkole. Może właśnie dlatego ten nieszczęsny misiu stał mi przed oczyma przez całą drogę do domu.
Po co o tym mówię dzisiaj, gdy Kościół rozważa jeden z największych cudów, jakie Bóg w swej szczodrobliwości ofiarował człowiekowi? Otóż dzisiaj, kiedy tamto wydarzenie pomału okrywa już zasłona czasu, pozostaje po nim jednak pewna refleksja. Dla tej dziewczyny - i tylko dla niej - mały, pluszowy miś miał przedziwną moc przywoływania rzeczywistości, która była zupełnie poza nim. Dlaczego właśnie on, a nie na przykład inna rzecz? Bo dostała go od osoby, która nie była obojętna jej dziewczęcemu sercu. Rzecz, przedmiot miał moc uobecniania wydarzeń, które zaszły w jej życiu. Były to, co prawda, tylko wspomnienia, czyli przywoływanie czasu minionego. Cała rzecz działa się w jej głowie, no i chyba - co zupełnie zrozumiałe - w sercu. I w tym momencie zacząłem się zastanawiać. Jeżeli zwykła, ludzka miłość ma taką siłę, to co dopiero miłość Boga do człowieka, o której można powiedzieć, że jest nieskończona!? Przecież i my wpatrujemy się w pewne "rzeczy", widząc w nich oczami wiary, przepojonej miłością, "Coś" zupełnie innego.
Od prawie dwóch tysięcy lat każdy kapłan podczas sprawowania Najświętszej Ofiary wypowiada w imieniu Jezusa słowa, które On sam kiedyś powiedział: "To czyńcie na moją pamiątkę". Powiedział je Ten, który "do końca nas umiłował", który z prawa miłości uczynił naczelną zasadę swojego Królestwa. Nieskończona miłość, która kazała Mu powiedzieć Wszechmogącemu Ojcu: "Oto ja, poślij mnie". Poślij, mimo iż wiem, że odrzucą, że wyśmieją, że... ukrzyżują. Poślij mnie, gdyż w ten sposób czytelniejsza stanie się miłość, jaką masz ku rodzajowi ludzkiemu. To właśnie ta przeogromna miłość sprawia, że powtarzane w imieniu Jezusa słowa mają moc uobecniania tych wydarzeń, które Mistrz chciał, aby po wieki były uobecniane.
Ks. Jan Kasztelan - DUCH ŚWIĘTY A EUCHARYSTIA BIBLIOTEKA KAZNODZIEJSKA 5-6(140) 1998
- 13 -
Gdybyś pokazał dwuletniemu braciszkowi suche ziarno i powiedział mu: "W nim jest ukryte życie" - popatrzyłby wtedy na ciebie z niedowierzaniem... Nawet może powiedzieć, że go okłamujesz.
Co możesz wówczas zrobić? - "Słuchaj, braciszku! Przyniosę ziemię. Włożę ją do doniczki. Patrz, teraz umieszczę suche - niby "nieżywe" - ziarenko w ziemi. Trochę musimy poczekać". A pewnego ranka zawołasz braciszka: "Popatrz! Ziemia się otworzyła i wyrasta zielone źdźbło". A co za radość was ogarnie, gdy na łodydze ukaże się kłos i potem ziarna w nim. I w ten sposób pomogłeś młodszemu braciszkowi odkryć prawdę o ukrytym życiu w uśpionym, niby nieżywym ziarnie.
Dariuszu, Agnieszko... - każdy z was stoi tutaj tak bardzo blisko tak wielkiej, żywej Obecności! Na zewnątrz "uśpiony", "suchy" kawałek chleba. Na imię mu: Eucharystia, Komunia św., Chleb z nieba. Tak go nazwał sam Jezus ukryty pod tą białą postacią chleba. Jest tam życie Chrystusa, Syna Bożego. W tym Chlebie jest życie ponad wszelkie życie - Życie Boga. Dlatego nasi praojcowie śpiewali: "Jezusa ukrytego mam w Sakramencie czcić, wszystko oddać dla Niego, Jego miłością żyć".
Skąd się u nich brała taka mocna wiara w żywą, ukrytą obecność Pana Jezusa w Najśw. Sakramencie?
Ks. Janusz Szajkowski - DUCH ŚWIĘTY A EUCHARYSTIA BIBLIOTEKA KAZNODZIEJSKA 5-6(140) 1998
- 14 -
Jezus to człowiek dla ludzi". - Myślę o tym sformułowaniu Karla Bartha i pytam siebie: A ja? Człowiek Jezusowy? Jego uczeń, który w )ego imię przychodzi dziś do kościoła?
"Spałem i śniłem, że życie jest radością, ocknąłem się i zrozumiałem, że życie jest służbą, zacząłem służyć i przekonałem się, że służba jest radością" - napisał R. Tagore. Trzeba więc zapytać: Ku jakim horyzontom zmierzają wysiłki ludzi, jakie cele chcą osiągnąć przez walkę, pracę, ofiarę, modlitwę? Ku czemu zmierza człowiek-pielgrzym drogą świata i historii?
Ludzkie drogi różnią się od siebie. Cele bezpośrednie ludzi nie tylko są odmienne, ale czasem zgoła przeciwstawne. Ale cel ostateczny jest zawsze ten sam. Nasze serce szuka szczęścia! Chrześcijanin wie, powinien wiedzieć, że można je odnaleźć w Bogu, ale trzeba ku Niemu iść we wspólnocie służąc ludziom. Czy więc wiemy i pamiętamy że samotni są zranieni, mniej ufają i nie chcą mądrych lekarzy, ale serca? Skoro tak, to jak pisze ks. A. Henel: "Tego, co ucieszy, nie odkładaj na jutro - ani pojednania, ani wyjaśnienia, ani pocieszenia, ani podtrzymania, ani rozweselenia... Jutro może być pochmurno, niezręcznie, a przecież szkoda byłoby słońca, które mogło rozjaśnić mroczne życie... Z tym, co boli, poczekaj do jutra: ze słowem, które zada ból, z odejściem, które coś zniszczy, z podpisem, który coś przekreśli... aż wystygnie gniew, aż ucichnie strach, aż wzejdzie słońce... Na to, co boli, jest zawsze czas".
W uroczystość Najświętszego Ciała i Krwi Pańskiej przypominamy sobie, że wspólnota Eucharystii nie ma charakteru sentymentalnego ani symbolicznego, ani sztandarowo-procesyjnego, ale jest rzeczywistym i wspólnym kroczeniem do tego samego celu.
Ks. Ireneusz Folcik - UDZIAŁ W CIELE CHRYSTUSA BIBLIOTEKA KAZNODZIEJSKA 5-6(136) 1996
- 15 -
Jaki sport jest w naszym kraju najpopularniejszy? Lekka atletyka? Kolarstwo? Boks? Chyba jednak piłka nożna! Czy lubicie oglądać transmisje z meczów piłkarskich? Ligowych czy międzynarodowych? Czy ktoś już oglądał mecz na stadionie? Kto bardziej interesuje się piłką nożną: chłopcy czy dziewczynki? ,(możliwość dialogu z dziećmi)
Wyobraźmy sobie, że oglądamy właśnie transmisję meczu. W jednej z drużyn następuje zmiana i na boisko wchodzi nowy zawodnik. Po czym rozpoznamy, w której drużynie będzie grał? Oczywiście - po kolorze jego koszulki. Zawodnicy każdej drużyny noszą jednakowe stroje i po tym odróżniamy ich od zawodników drużyny przeciwnej. Jeśli któryś z nich ubrałby koszulkę przeciwnika, wówczas kibice mieliby kłopoty z identyfikacją graczy, a i dla samych zawodników byłoby to niemałym utrudnieniem.
Moglibyśmy znaleźć wiele innych sytuacji, w których używanie znaków rozpoznawczych jest bardzo ważne, np. malowanie symboli na samolotach, wciąganie bandery na maszt statku, informowanie kierowców o niebezpieczeństwie przez znaki drogowe...
A teraz powiedzcie mi, czy my, chrześcijanie, mamy jakiś znak rozpoznawczy? Oczywiście, jest nim krzyż! A co jeszcze oprócz krzyża?
Ks. Rafał Czerniejewski - UDZIAŁ W CIELE CHRYSTUSA BIBLIOTEKA KAZNODZIEJSKA 5-6(136) 1996
- 16 -
W przedwojennej Polsce lat trzydziestych młody absolwent gimnazjum udaje się (potocznie rzecz ujmując) "w świat". Jako że pochodzi z zamożnej rodziny, będzie uczył się dalej na uniwersytecie w Heidelbergu, w Niemczech. Ma tam studiować filologię romańską. Jest dobrze ułożonym młodzieńcem. Jednak nękają go mieszane uczucia, związane z tak odległą i samotną podróżą a nade wszystko wielką niewiadomą. Kiedy żegna się z matką, oprócz błogosławieństwa otrzymuje wysuszoną kromkę chleba. Stanowi ona coś w rodzaju talizmanu, który ma go przed ewentualnym głodem bądź innym nieszczęściem chronić. Mimo dużej dozy sceptycyzmu do niezwykłego podarunku, chowa go przez szacunek dla własnej matki.
Nie traktuje jednak poważnie przestrogi, kryjącej się pod niepozorną kromką wysuszonego chleba. Mając bardzo dobre warunki podróży oraz mieszkając w akademickim mieście na właściwej swej klasie pensji, traktuje myśl o ewentualnym niedostatku jak farsę. Jako że jest rzutkim, inteligentnym człowiekiem - szybko wkręca się w wir akademickich zajęć. Człowiek światły nie wierzy przecież w symbole czy przesądy! Tak więc przy pierwszej sprzyjającej okazji wyrzuca suchą kromkę, która to zaśmiecała jego podróżny kufer.
Połowa lat trzydziestych niesie ze sobą narastający, faszystowski terror w całej Rzeszy. Nasz Bogumił (takie bohater ma imię) wciągnięty zostaje w niebezpieczną grę i trafia tam, gdzie jest miejsce dla nieprawomyślnych. Tajna policja - Gestapo, po licznych przesłuchaniach osadza młodzieńca w bawarskim obozie zagłady. Prysnął mit o dalszej nauce. Ciężka fizyczna praca, głód i beznadziejność towarzyszy każdego dnia. Kiedy powalony znużeniem zasypia na swej pryczy, pojawia mu się we śnie scena pożegnania, poprzedzająca wyjazd do Niemiec. Widzi jakby na jawie tę niepozorną kromkę chleba, którą dała matka. Czuje przez sen nawet zapach. Nagła pobudka, którą ogłosił obozowy kapo, przerwała nocną sielankę. Przychodzi szara rzeczywistość. Jednak myśl o chlebie nie daje spokoju. Wraca jak bumerang. Wraca również widok małej kromki. Kiedyś bez wartości - dziś byłaby bezcennym darem. Ów prosty kawałek czerstwego chleba nabiera dziś innego wymiaru. Głębokie zamyślenie.... Dwie gorące łzy płyną po wychudłej już twarzy młodzieńca. Gdyby tak mógł cofnąć czas....
...
Nie chcemy Bożego pokarmu, jesteśmy bowiem syci pokarmem rozkrzyczanego świata, tak jak nasz bohater - student Bogumił.
Nasz młodzieniec znalazł się na bardzo ostrym zakręcie życia. Może po raz pierwszy i ostatni. Odarto go z tego co posiadał: własnej tożsamości, możliwości rozwoju umysłowego a nade wszystko chleba. Stał się numerem obozowym - nawet nikt nie pamięta którym. Jego pragnienie było niezwykle prozaiczne: śnił po nocach o białym, pachnącym słońcem chlebie, który kiedyś zaśmiecał podróżną torbę, był kojarzony przez "światłych" ludzi tylko z gasnącą tradycją, a może nawet zabobonem. Niestety, marzenia są nierealne... Pozostaje zimna prycza, wrzask kapo, czerniejący ziemniak w wodnistej, obozowej zupie - Gdyby tak mógł cofnąć czas....
W codziennej, szarej rzeczywistości spotykamy wielu studentów, a później więźniów Bogumiłów. Dramaty szpitalnych agonii rozpalają w duszy człowieka głód chleba, który z nieba zstąpił. Rachunki sumienia, przy nadmiarze czasu spędzanego w więziennej celi, przypominają słowa: "Bierzcie i jedzcie, to jest ciało moje..."Choroba, nieszczęście spowodowane może porzuceniem przez ukochaną osobę, utrata dorobku materialnego całego życia, ożywia pragnienie zjednoczenia z Chrystusem. Powie ktoś, że lepiej późno niż wcale, że niezbadane są wyroki boskie, że takie było przeznaczenie.... To prawda, że pozwolił nam decydować o sobie. Dał nam bowiem wolną wolę: kochać lub miłością wzgardzić. Kochać Boga, jednoczyć się z Nim w Eucharystii - nigdy nie jest za dużo.
Autor historii Bogumiła nie przewidział zakończenia. Może i on otrzyma swą upragnioną kromkę pachnącego słońcem chleba, lecz... gdyby tak mógł cofnąć czas...
Ks. Piotr Gołaski - CHLEB - CHLEB, KTÓRY Z NIEBA ZSTĄPIŁ BIBLIOTEKA KAZNODZIEJSKA 5-6(142) 1999
- 17 -
"Chleba i igrzysk" żądali starożytni Rzymianie, a każdy boski cezar starał się to żądanie spełnić, by zapewnić sobie dobre nastroje wśród ludu. Podobnie i dzisiaj ludzie dają się zwodzić sensacjom, atrakcjom, wyszukanym rozrywkom i obietnicom dobrobytu. W minionych czasach nie byli, a i obecnie nie są gotowi przyjąć prawdziwego cudu, jakim jest "Chleb z nieba".
Jakże szybko mogą się zmieniać ludzkie nastroje! Dopiero co chcieli chleba, i Jezus dał im go. A teraz mówią: "Trudna jest ta mowa. Któż jej może słuchać."
Ks. Adam Kalbarczyk - DO KOGÓŻ PÓJDZIEMY? BIBLIOTEKA KAZNODZIEJSKA 5-6(142) 1999
- 18 -
Ojciec Slawko Barbaric w jednej ze swoich książek przytacza takie świadectwo aktora... Wychowałem się w wierzącej rodzinie. Moja praca zawodowa trochę mnie oddaliła od Boga. Kiedy reżyser zaproponował mi rolę Jezusa w sztuce "Oto człowiek", ogarnął mnie lęk, ale zacząłem przygotowania. Czytałem Ewangelie, rozmawiałem z księżmi i zakonnicami. Rosła moja fascynacja osobą Chrystusa. Za tę rolę otrzymałem później główną nagrodę. Byłem dumny, ale zaczęła mnie nurtować pewna myśl: Gdybym ja był Jezusem - nie umarłbym za tych ludzi. Stało się dla mnie jasne, że nie rozumiem Jezusa i tego co dla mnie uczynił.
Pomyślałem: Gdybym na ludzkich twarzach w czasie spektaklu nie widział żadnego wzruszenia, gdyby ludzie wychodzili z tej sztuki, jak wychodzą w trakcie Mszy św. z kościoła, to ja nie chciałbym być aktorem! Ja za takich ludzi, dla których moja ofiara nic by nie znaczyła, nie byłbym gotów umrzeć na miejscu Jezusa. Zrozumiałem, że On umarł ż czystej miłości, bez żadnej korzyści dla siebie i bez stawiania nam warunków. I umarłby za nas na nowo, gdyby zaszła potrzeba, choć jesteśmy tacy, jacy jesteśmy. Został umęczony i zabity, bo ludzie nie mogli znieść Jego miłości. Ukrzyżowali Go, a On wybaczał, kochał, myślał o matce, uczniu, łotrach...
Ta śmierć, męka i zmartwychwstanie Jezusa odnawia się w każdej Mszy św. Dlaczego zachowujemy się obojętnie i ospale, jakby się nic nie wydarzyło? Dlaczego przychodzimy i odchodzimy puści i zamknięci? Dlaczego nam jest wszystko jedno, pozostajemy zimni i odporni na radość spotkania z Nim i z tymi, za których On umiera? - To jest obraźliwe dla Jezusa, który nas kocha i za nas się ofiaruje. Dzisiaj, w uroczystość Najświętszego Ciała i Krwi Chrystusa, jest dobra okazja, by o tym pomyśleć.
Dla wielu ludzi ważniejsze jest wypełnienie obowiązku "bycia na Mszy św." niż pytanie jak ją przeżyć, by spotkać się z Chrystusem. Przychodzą bez przygotowania, spóźniają się, stają daleko od ołtarza, bo Msza św. wydaje się nudna i za długa. To przynosi katastrofalne skutki.
Ks. Ireneusz Folcik - EUCHARYSTIA NAJPIĘKNIEJSZĄ SZKOŁĄ ŻYCIA BIBLIOTEKA KAZNODZIEJSKA 5-6(142) 1999
- 19 -
Matka Teresa mówiła: "Krzyż jest znakiem tego, jak Chrystus bardzo nas umiłował, a Eucharystia znakiem, jak bardzo kocha nas dzisiaj." Nauczmy się tego, aby Msza św. była dla nas życiem i aby nasze życie było mszą. Kilka praktycznych wskazówek...
- Najpierw uznaj swój grzech i uznaj Boże miłosierdzie. Akt żalu na początku Mszy św., gdy jest świadomy i osobisty, stanowi zawsze nowy początek. Ten, kto zauważa zaniedbanie i żałuje za nie, jest na dobrej drodze.
- Znak krzyża, który czynisz na czole, ustach i piersiach ma być obietnicą, że będziesz rozmyślał nad słowem Boga, głosił Go innym i wprowadzał w czyn.
- W czasie ofiarowania ucz się, jak być chlebem dla innych, bo kto nie chce być darem i nie przyjmuje darów, jest nieszczęśliwy, bo musi być samotny.
- Podczas przeistoczenia skłoń się głęboko przed Tym, "który idzie w imię Pańskie", przynosi zbawienie, daje siebie i zaprasza: "Bierzcie i jedzcie, abyście mieli życie pełne... i aż na wieki..."
- Przed Komunią św. proś: "Powiedz tylko słowo, a będzie uzdrowiona dusza moja". Chodzi o uzdrowienie naszej wiary, nadziei i miłości. A potem przyjmij Jezusa i pozostań z Nim.
- "Idźcie w pokoju Chrystusa"- to najpiękniejsze zadanie, jakie człowiek może otrzymać: być zwiastunem Chrystusowego pokoju. Idźcie i rozsiewajcie pokój dzisiaj i zawsze w rodzinach, miejscach pracy, nauki, odpoczynku i cierpienia, w domach, szkołach, koszarach, na ulicach i stadionach.
Niech wasze życie będzie wędrówką z Jezusem jak procesja na Boże Ciało. Wędrówka do domu Ojca!
Ks. Ireneusz Folcik - EUCHARYSTIA NAJPIĘKNIEJSZĄ SZKOŁĄ ŻYCIA BIBLIOTEKA KAZNODZIEJSKA 5-6(142) 1999
- 20 -
Najbliższą katechezę po uroczystości Bożego Ciała katechetka przeznaczyła na rozmowę z dziećmi, jak to było na procesji... Chciała szczególnie znaleźć odpowiedź na pytanie: Czy Pan Jezus jest z tej procesji zadowolony? Dzieci skoncentrowały swoją uwagę na ołtarzach. Usiłowały wzajemnie przelicytować się, który ołtarz był najpiękniejszy - że właśnie ten, ustawiony przed ich domem. Monika mówiła z zapałem: Nasz był najpiękniejszy, bo było najwięcej kwiatów. Jej tatuś ma uprawę pięknych kwiatów, które wozi aż do Warszawy na targ. I z dumą oświadczyła, że tatuś wszystkie kwiaty dał gratis, i to najpiękniejsze, najdroższe. A Jacek twierdził, że ich ołtarz był najwspanialszy, bo były aż trzy obrazy Matki Bożej w pięknych ramach: na dole Matka Boża Licheńska, wyżej - Ostrobramska (bo dziadek przed wojną mieszkał w Wilnie) i najwyżej Matka Boska Częstochowska.
Dzieci dyskutowały z Jackiem, że to nie tak, bo przecież to Święto Pana Jezusa, ale on bronił się, że przecież Matka Boska jest najbliżej Pana Jezusa... Beata upierała się, że ich ołtarz był najpiękniejszy, bo jej tatuś jest stolarzem i zrobił piękny tron dla Pana Jezusa, cały był pozłacany, a kolumny miały aż po dwa metry. Ale Jurek był przekonany, że wygra, bo powiedział: W naszym ołtarzu była fotografia Pana Jezusa... Dzieci szybko zareagowały, że wtedy przecież nie było fotografii, ale Jurek upierał się, że to był obraz, ale tak prawdziwy, jak fotografia...
Po tej dyskusji o ołtarzach katechetka postawiła dzieciom trudne pytanie: Jak myślicie? Po co Pan Jezus, który mieszka w naszych kościołach w tabernakulum, chce wychodzić na ulice, na drogi, dlaczego wędruje między naszymi domami, jakby zaglądał do okien, jakby chciał wszystkich poodwiedzać i jak to w pieśni śpiewamy:
"Zagrody nasze widzieć przychodzi i jak się Jego dzieciom powodzi".
Ks. Ludwik Warzybok - WYCHODZI NA ULICE, BO TĘSKNI ZA NAMI! BIBLIOTEKA KAZNODZIEJSKA 5-6(142) 1999
- 21 -
W czasie procesji Bożego Ciała widzimy na samym początku pana kościelnego, który niesie krzyż. Widzimy panie i panów niosących chorągwie - kolorowe, haftowane, z szarfami. Za nimi idą dziewczynki w bieli - rzucają kwiaty i mówią: "święty, święty, święty", a potem chłopcy z dzwoneczkami w ręku. Widzimy wreszcie księdza pod baldachimem, niosącego monstrancję.
Tłumy ludzi, okna domów przystrojone dywanikami i świętymi obrazkami. Wszędzie palą się świece - więcej niż na choince.
Nie widzimy tylko samego Pana Jezusa. Ukrył się w białym opłatku.
Klęka przed Nim papież, klękają kardynałowie, biskupi, księża, pan profesor, pan doktor, który pisze recepty po łacinie, pan inżynier, który buduje domy, pani w pomarańczowym fartuchu, która zamiata ulice, pan listonosz, który wszedł z torbą do kościoła, jakby miał list do samego Pana Boga. Wszyscy klękają.
Jaki niezwykły jest Pan Jezus. Chociaż Go nie widać, idzie z Nim razem ogromna procesja ulicami miasta.
Chociaż Go nie widzimy - na samą tylko myśl, że jest z nami, chcemy być lepsi.
Ks. Jan Twardowski - Współczesna Ambona - Kielce 1985 Rok XIII Nr 2
- 22 -
"zadatek życia wiecznego"
Żyjemy na naszej planecie Otoczeni wiecznością.
Rozciąga się przed nami i za nami,
Patrzy na nas milionami oczu z kart historii.
Patrzy na nas miliardami gwiazd we wszechświecie. Królem wieczności jesteś Ty, Panie Boże. Mówimy do Ciebie TY
Jak gdybyś był jednym z nas,
A przecież jakiegokolwiek słowa użyjemy - Imię Twoje jest ponad wszelkie imię Żadne nie wypowie Twej Istoty.
Jesteś dla nas wielką Tajemnicą... Twoim dziełem tajemnica życia,
Które nam dajesz i odbierasz i znów dajesz. Wprowadzasz nas w Twoje własne życie. Cudu tego nikt z nas nie pojmuje,
Gdy witamy Cię, każdy w swoim sercu, Kiedy spożywamy Ciebie - Pokarm Z Ziarna, które obumarło na Golgocie, Aby wciąż na nowo szczepić życie,
Co nie będzie miało nigdy końca, A zaczyna się już tu na ziemi
W małym krążku chleba, w kropli wina, Które nazywamy DZIĘKCZYNIENIEM.
A. W. M. - EUCHARYSTIA Współczesna Ambona - Kielce 1990 Rok XVIII Nr 2
- 23 -
Częściej spotkamy się z inną karykaturą chrześcijaństwa i wiary katolickiej: udział we Mszy św. - niepełny lub płytki - który nie ma wpływu na indywidualne i społeczne życie codzienne, aż dochodzi do tego, że to życie zaprzecza deklarowanej i demonstrowanej wierze. Znany socjolog, prof. Edmund Wnuk-Lipiński, mówił (TP 44/96) o "katolikach nawykowych", że "podlegają zjawisku kto wie czy nie bardziej niepokojącemu z punktu widzenia podstawowej misji Kościoła: wyraźnemu oddzieleniu tzw. życia codziennego i stosowanych w nim reguł od odświętnego uczestnictwa w praktykach religijnych. Społeczcństwo wyniosło z PRL-u doświadczenie «schizofrenii społecznej». Co innego mówiło się publicznie, a co innego - prywatnie. Zjawisku temu podlegała zdecydowana większość z nas i z czasem ludzie przywykli do owego schizofrenicznego świata. Niektórzy, z braku innych doświadczeń, gotowi byli mniemać, iż jest to norma, naturalny porządek życia i rozsądnego postępowania. Ta gotowa struktura poznawcza dzisiaj wypełniona bywa zupełnie inną treścią. Bowiem dzięki temu doświadczeniu możliwe jest godzenie całkowicie sprzecznych postaw: np. gorliwe praktyki religijne i czytanie tygodnika «Nie»; populistyczny antyklerykalizm i chodzenie na procesje Bożego Ciała; chrzczenie dzieci i posyłanie ich do pierwszej Komunii, a zarazem głosowanie na partię, która sprzeciwia się ratyfikacji konkordatu; okradanie lub oszukiwanie bliźnich, a zarazem rzucanie na tacę datków na biednych; wysłuchiwanie listów pasterskich o grzesznym antysemityzmie i uprawianie-przynajmniej werbalnie - antysemityzmu. Zasady sobie, a życie sobie - tego nauczyliśmy się w PRL-u i to doświadczenie znaczna większość Polaków przeniosła na życie w nowej rzeczywistości".
Ks. Michał Czajkowski - CHRYSTUS NASZYM POKARMEM Współczesna Ambona 1997
- 24 -
Po Mszy świętej, w której rozdawałem Komunię świętą pod dwiema postaciami, podeszła do mnie była moja uczennica.
Miała bardzo smutną twarz i łzy w oczach. Zapytała wprost z jakąś wielką pretensją nabrzmiałą żalem: Dlaczego w Komunii wino nadal zostało takie samo, kwaśne? Dlaczego się nic nie zmieniło? Ja bym chciała, żeby się zmieniło!
Ja też bym chciał! Każdy z nas by chciał. To jest właśnie tajemnica naszej wiary. "Albowiem według wiary, a nie dzięki widzeniu postępujemy". To nie tylko w Celince, ale w każdym człowieku istnieje to pragnienie "widzenia". Tęsknota za oczywistością, marzenie o tym, by tak bezpośrednio dotknąć Chrystusa, jak kiedyś Tomasz. By w Eucharystii doświadczyć Go zmysłami, przynajmniej, by ten chleb i to wino po przeistoczeniu były inne, inaczej smakowały, miały inny wygląd. A tymczasem chleb i wino pozostają dla oczu, ust i rąk - tylko chlebem i winem. Bóg jest ciągle niewidzialny.
Tymczasem w człowieku rodzi się poczucie niedosytu. Człowiek chciałby dotknąć Tego, Który jest dla niego wszystkim. "Gdybym choć raz mógł go dotknąć - mówi Zdzichu, człowiek nieuleczalnie chory, przykuty do łóżka od 15 lat, głęboko wierzący i praktykujący. - Gdybym mógł Go zobaczyć, życie moje, takie jakie jest, byłoby najwspanialszym życiem pod słońcem".
Tak, pozostaje tylko wiara! Mamy jednak nadzieję, że przyjdzie kiedyś taki dzień, że zobaczymy Go "twarzą w twarz". Zobaczy Go Celinka, zobaczy Go Zdzichu, zobaczysz Ty, zobaczę ja, ale to już nie będzie wiara. To będzie niebo!
Ks. Teodor Szarmurk w Materiały Homiletyczne - Z GWIAZDĄ EWANGELIZACJI W TRZECIE TYSIĄCLECIE - C - Tarnów 2000 Cz.3
- 25 -
W czasie oblężenia Pampelony przez Saracenów zapanował w niej straszny głód. Ludzie zaczęli jeść szczury, trawę, a nawet skórę. Wśród innych mieszkańców miasta przebywała w nim wdowa imieniem Felicitas, matka dwojga małych dzieci. Bogobojna, cicha i cierpliwa, znosiła ten głód mężnie, ale gdy popatrzyła na dzieci, które prosiły o odrobinę chleba, to krajało się jej serce. Kiedy dzieci blade jak ściana, wyciągały do niej ręce, prosząc o kawałeczek chleba, to prawie odchodziła od zmysłów. Ale miłość matki jest silniejsza niż śmierć. Któregoś dnia, gdy dzieci błagały ją o pokarm, matka otworzyła swoje żyły i karmiła maleństwa ciepłą krwią swojego serca.
Ustało oblężenie, minął głód, ale wyczerpały się siły żywotne matki. Pewnego dnia znaleziono ją martwą na progu swego domu. Zarząd miasta kazał umieścić nad wejściem do jej domu taki napis: "W tym domu mieszkała Felicitas, która własną krwią żywiła swoje dzieci i zachowała je od śmierci głodowej".
Ks. H. KIEMONA Tobie cześć, chwała s. 85 Materiały Homiletyczne Maj/Czerwiec nr 157.
- 26 -
Stara legenda mówi, że Aniołowie, ofiarując Koronę królewską Piastowi, zostali przez niego gościnnie obdarzeni chlebem, którego miał w obfitości. Wysłańcy Boży, błogosławiąc podany im chleb, przełamali go z praojcem naszych królów na znak Opatrzności, że w Polsce nigdy chleba nie zabraknie. Faktycznie, nie zabraknie tego chleba nie tylko na pożytek ciała, ale i na posilenie duszy. Chleba na posilenie duszy jest w naszych spichlerzach, w naszych tabernakulach dość. Chrystus zawsze czeka. Potomkowie Piasta schną z głodu. Chleba jest dużo. Pamiętajmy, że w pierwsze piątki i soboty miesiąca kapłani czekają na nas w konfesjonałach, a Chrystus czeka na ołtarzu. On pragnie posilić naszą duszę tym pokarmem z nieba.
Ks. H. KIEMONA Tobie cześć, chwała s. 87-88 Materiały Homiletyczne Maj/Czerwiec nr 157.
- 27 -
Do lasu na terenie Niemiec idzie pędzony przez gestapowców odział polskich więźniów. Idzie na ciężką pracę, wrzaski strażników, szczekanie psów, bolesne krzyki bitych ludzi - to wszystko zlewało się w jeden chór, przejmujący trwogą i wzruszeniem, od którego drętwiały głowy i serca. Nagle w ten piekielny zgiełk wszedł, niby pozdrowienie z innego świata, srebrny, delikatny dźwięk dzwonka. To niemiecki ksiądz z pobliskiej parafii szedł z Komunią św. do chorego. W jednej chwili cały oddział więźniów - Polaków - upadł na kolana. Widząc to ksiądz, udzielił im, błogosławieństwa Najświętszym Sakramentem. Najpierw zdumienie, - potem wściekłość opanowała strażników. Zaczęli bić i szczuć ich psami, ale żadna siła nie zdołała tych ludzi poderwać z kolan... Ksiądz pobłogosławił ich Najświętszym Sakramentem drugi raz. Zaczęli strażnicy grozić księdzu, że go zastrzelą. Po raz trzeci pobłogosławił ich i poszedł do chorego. Dopiero gdy zniknął za zakrętem, więźniowie podnieśli się i udali w dalszą drogę.
Po wyzwoleniu uczestnik tego zdarzenia - inżynier z Wielkopolski - odszukał tego księdza i odwiedził go, by mu podziękować, bo wierzył, że otrzymane wówczas błogosławieństwo pomogło mu przetrwać ciężkie dni niewoli. Ksiądz przyjął go bardzo serdecznie. Pamiętam o tym zdarzeniu. Miał je opisane w swoim pamiętniku. A na końcu opowiadania dopisał: „Nie może zginąć lud, który żywi taką cześć do Najświętszego Sakramentu”.
Ks. Okliński S., Święto wdzięczności i radości, BK 5(96) /1976/, s. 304
- 28 -
Jezus to człowiek dla ludzi". - Myślę o tym sformułowaniu Karla Bartha i pytam siebie: A ja? Człowiek Jezusowy? Jego uczeń, który w Jego imię przychodzi dziś do kościoła?
"Spałem i śniłem, że życie jest radością, ocknąłem się i zrozumiałem, że życie jest służbą, zacząłem służyć i przekonałem się, że służba jest radością" - napisał R. Tagore. Trzeba więc zapytać: Ku jakim horyzontom zmierzają wysiłki ludzi, jakie cele chcą osiągnąć przez walkę, pracę, ofiarę, modlitwę? Ku czemu zmierza człowiek-pielgrzym drogą świata i historii?
Ludzkie drogi różnią się od siebie. Cele bezpośrednie ludzi nie tylko są odmienne, ale czasem zgoła przeciwstawne. Ale cel ostateczny jest zawsze ten sam. Nasze serce szuka szczęścia! Chrześcijanin wie, powinien wiedzieć, że można je odnaleźć w Bogu, ale trzeba ku Niemu iść we wspólnocie służąc ludziom. Czy więc wiemy i pamiętamy że samotni są zranieni, mniej ufają i nie chcą mądrych lekarzy, ale serca? Skoro tak, to jak pisze ks. A. Henel: "Tego, co ucieszy, nie odkładaj na jutro - ani pojednania, ani wyjaśnienia, ani pocieszenia, ani podtrzymania, ani rozweselenia... Jutro może być pochmurno, niezręcznie, a przecież szkoda byłoby słońca, które mogło rozjaśnić mroczne życie... Z tym, co boli, poczekaj do jutra: ze słowem, które zada ból, z odejściem, które coś zniszczy, z podpisem, który coś przekreśli... aż wystygnie gniew, aż ucichnie strach, aż wzejdzie słońce... Na to, co boli, jest zawsze czas".
W uroczystość Najświętszego Ciała i Krwi Pańskiej przypominamy sobie, że wspólnota Eucharystii nie ma charakteru sentymentalnego ani symbolicznego, ani sztandarowo-procesyjnego, ale jest rzeczywistym i wspólnym kroczeniem do tego samego celu.
Ks. Ireneusz Folcik - UDZIAŁ W CIELE CHRYSTUSA BIBLIOTEKA KAZNODZIEJSKA 5-6(136) 1996
- 29 -
Dekret soborowy o życiu i posłudze z naciskiem podnosi, że żadna społeczność chrześcijańska nie mogłaby być zbudowana, gdyby nie miała korzenia i podstawy w sprawowaniu Najświętszej Eucharystii; od niej zatem trzeba zacząć wszelkie wychowanie do ducha wspólnoty. Wobec tego Eucharystia, a szczególnie Ofiara Mszy Św. powinna stać się węzłem jedności Ludu Bożego przez wspólne, sakrementalne przeżywanie tajemnic zbawienia.
Eucharystia ma więc stać się dla nas ogniskiem, w którym nabierają sensu i życia wszystkie cnoty i umiejętność świętości. Eucharystia sprawia, że Chrystua i ludzie tworzą pełen tajemniczy, ale rzeczywisty związek, w którym wartości ludzkie i Boskie wzajemnie się przenikają. Obecność Chrystasa tyle razy przez liturgię nam przypominana, powinna nas przybliżyć do świętych tajemnic. S Angela Truszkowska, pierwsza felicjanka, w medytacji przez siebie napisanej, wyznaje: Dziwiłam się i pojąć nie mogłam, jak ludzie mogą wychodzić z kościoła, gdy Bóg jest na ołtarzu.
Ks. Pająk R. OCD, Dialog miłości BK 2-3 /1967/, s. 204
- 30 -
W czasie procesji Bożego Ciała widzimy na samym początku pana kościelnego, który niesie krzyż. Widzimy panie i panów niosących chorągwie - kolorowe, haftowane, z szarfami. Za nimi idą dziewczynki w bieli - rzucają kwiaty i mówią: "święty, święty, święty", a potem chłopcy z dzwoneczkami w ręku. Widzimy wreszcie księdza pod baldachimem, niosącego monstrancję.
Tłumy ludzi, okna domów przystrojone dywanikami i świętymi obrazkami. Wszędzie palą się świece - więcej niż na choince.
Nie widzimy tylko samego Pana Jezusa. Ukrył się w białym opłatku.
Klęka przed Nim papież, klękają kardynałowie, biskupi, księża, pan profesor, pan doktor, który pisze recepty po łacinie, pan inżynier, który buduje domy, pani w pomarańczowym fartuchu, która zamiata ulice, pan listonosz, który wszedł z torbą do kościoła, jakby miał list do samego Pana Boga. Wszyscy klękają.
Jaki niezwykły jest Pan Jezus. Chociaż Go nie widać, idzie z Nim razem ogromna procesja ulicami miasta.
Chociaż Go nie widzimy - na samą tylko myśl, że jest z nami, chcemy być lepsi.
Ks. Jan Twardowski - Współczesna Ambona - Kielce 1985 Rok XIII Nr 2
- 31 -
Jeden z księży francuskich (L. Evely) zorganizował wycieczkę dla dzieci. Przed wyjściem wysłuchały one Mszy świętej i przyjęły Komunię świętą. Każde z dzieci miało z sobą pakunek z żywnością na cały dzień. Ksiądz zaproponował, by złożyły wszystko razem, a potem podczas obiadu i podwieczorku każdy wziąłby tyle, ile byłoby mu potrzeba. Niestety, dzieci na tę propozycję zaczęły potrząsać głowami. Żadnemu z nich nie chciało się rozstać z przygotowanymi przez mamę smakołykami. Wydawało się im, że inne nie mają tak dobrych kanapek i ciastek. A przecież przed chwilą przyjęły Komunię świętą. Ten sam Pan Jezus był w ich duszach. Stanowili jedną Bożą rodzinę. Gdybyście wy urządzili wspólną wycieczkę, mam nadzieję, nie byłoby tak śmiesznej przygody.
Ks. S Klimaszewski MIC Ewangelia w życiu dziecka Rok C Wyd. Księży Marianów Warszawa 1988