żeństwo jego najstarszego syna Jakuba z wdową po Ludwiku Hohenzollernie, Ludwiką Karoliną z Radziwiłłów, nie doszło do skutku, jako że w ostatniej chwili zdecydowała się ona oddać swą rękę księciu neu-burskiemu Karolowi Filipowi, „Paryskowi neuburskiemu”.
Sprawcami tego niesłychanego afrontu i nowej przegranej politycznej byli tym razem przede wszystkim Habsburgowie, przeciwko nim też skierowało się oburzenie króla.
Niepowodzenie polityki polskiej w ramach Ligi Sw. i skandal neubur-ski postanowił raz jeszcze wykorzystać Ludwik XIV, który w związku z nową wojną na Zachodzie (1688-1697) zainteresowany był jak najbardziej w osłabieniu głównego swego wroga — cesarza Leopolda I.
Po zerwaniu stosunków polsko-francuskich w roku 1683 dość szybko nastąpiły próby ich wznowienia. Dyskretna misja markiza de Bethune’a w Polsce (1684) była pierwszą tego zapowiedzią. Ostatecznie sprawa wyjaśniona została dopiero jednak w wielkim poselstwie kanclerza Jana Wielopolskiego do Francji w roku 1685, do którego wrócimy jeszcze wielokrotnie. Oznaczało ono wprawdzie uregulowanie stosunków między obu dworami i krajami, jednakże „król-słońce”, nie po raz pierwszy zresztą, odmówił, grzecznie, lecz kategorycznie, wszelkich posiłków francuskich na wojnę z Turcją.
W roku 1689 Polska stała się widownią wielkiej wprost, chociaż nie mającej charakteru oficjalnego, dyplomatycznej ofensywy francuskiej. Do Warszawy przybyło (w różnym charakterze) aż trzech agentów Ludwika XIV, którzy mieli za zadanie oderwanie Rzeczypospolitej od Ligi, pogodzenie jej z Turcją, zorganizowanie nowej dywersji przeciw Brandenburgii, gdzie nowy elektor Fryderyk III stał się znowu, jak przed laty jego ojciec, wrogiem Francji, a także pozyskanie magnaterii polskiej i litewskiej dla nowych planów „króla-słońce”.
Sytuacja z okresu „polityki bałtyckiej” powtórzyła się też i wobec Turcji — pokój między Rzeczpospolitą i Portą stał się conditio sine qua non powodzenia tych nowych zamierzeń dyplomacji wersalskiej. Pracowali nad nim w Stambule posłowie Ludwika XIV, najpierw Girardin, później Chateauneuf de Castagnćres. Bezskutecznie. I tym razem wszystko przekreślił opór Turków.
Konferencja dyplomatyczna w Komarnie (1689), w której brali udział przedstawiciele Turcji (Sulfikar effendi i Aleksander Maurocodrato), Austrii, Wenecji i Polski (wojewoda pomorski Władysław Łoś i podczaszy wieluński Michał Raczyński), nie przyniosła rezultatów. Turcy za podstawę rokowań uznawali zasadę uti possidetis, co było dla Polaków, ze względu na Kamieniec i Ukrainę, nie do przyjęcia.
Ożywione kontakty dyplomatyczne Warszawy ze Stambułem, Bak-czysarajem i Wiedniem, jakie obserwujemy na przełomie lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych, nie przyniosły również jeszcze rezultatu.
Wielki wezyr turecki Kóprulii-Ogłu godził się najwyżej na oddanie, i to* wbrew zasadzie islamu, Kamieńca, ale o reszcie nie chciał nawet słyszeć, a już pretensje Polaków do Mołdawii napawały go nie tylko oburzeniem, ale i ironią.
Nie brakowało jednak przyjaznych gestów. Turcy przypominali Polsce dawną przyjaźń, a główną przeszkodą na drodze do jej osiągnięcia, upatrywali w Kozaczyźnie, którą dla dobra obu państw należy całkowicie zniszczyć! Gdy się to stanie, sułtan na pewno stanie się przyjacielem Polski („Caesar noster Serenissimus tam bonus amicus erit Regni Po-loniae, ąuemadmodum fuerunt priores Imperatores”)M.
W tej sytuacji wysiłki dyplomacji francuskiej okazały się bezskuteczne, a cała polityka chybiona. Ludwik XIV nie dawał żadnych gwarancji, związanie się z nim nie przynosiło Polsce właściwie nic, narażało ją zaś na groźny konflikt jednocześnie z Austrią, Brandenburgią i Rosją. Zestawienie tych trzech państw jest już w końcu XVII w. ogromnie wymowne.
W roku 1690 Sobieski znowu zbliżył się do Austrii, gdyż cesarz Leopold I wyraził zgodę na przyznanie Polsce, po zwycięstwie nad Turkami,. Mołdawii. Ale kampania w Bukowinie (1691) zakończyła się klęską, a wraz z nią runęły ostatecznie wszelkie wielkomocarstwowe plany ekspansji w kierunku Dunaju, gdzie Rzeczpospolita i jej król chcieli znaleźć rekompensatę za straty poniesione na rzecz Rosji na wschodzie.
Pozycja Rzeczpospolitej w Lidze Sw. stawała się z roku na rok coraz słabsza, jednocześnie próby wyjścia z Ligi i z wojny tureckiej kończyły się niepowodzeniem. Ciekawym epizodem w tej grze było niewątpliwie poselstwo tatarskie Derwisz Gasi murzy, które w zamian za pokój separatystyczny i wspólną wojnę z Moskwą ofiarowywało Kamieniec oraz Podole i Ukrainę, a także 100 000 ord krymskich na tę wojnę (1692). Poselstwo spotkało się z dość życzliwym przyjęciem, ale biskup Andrzej Chryzostom Załuski opublikował wówczas „Dyskurs o propozycji posła scytyjskiego”, w którym dyskredytował wszelkie propozycje pokojowe Tatarów i wartość bojową ich wojsk, a ostrzegał przed największym, jego zdaniem, niebezpieczeństwem, jakie może spotkać Polskę — wojną rewindykacyjną z Rosją. Ostatecznie cała sprawa upadła na sejmie.
Mimo to utrzymywano nadal częste kontakty dyplomatyczne polsko--tatarskie (m.in. poselstwo Stanisława Rzewuskiego 1692), ale wszystko bez rezultatów. Partnerzy z Ligi, przede wszystkim Habsburgowie, coraz wyżej cenią Rosję niż Polskę, mimo dwóch nieudanych wypraw kniazia Golicyna na Krym (1687, 1689). Zwycięstwo Piotra I pod Azowem (1696) ostatecznie przesądziło sprawę i Rosja weszła do Ligi Sw. jako nowy, niezwykle ceniony członek (traktat z 8 II 1697).
M Litterae Bassae Supremi Genecralis exercituum Turcicarum ad cancellarium-Poloniae, Ex castris, 10 Sept. 1689, PRO SP 97/20, f. 148.
y
239•