luect i nełiuu w stuzDie strategu, czyn strategii wiek dojrzały
do innych dziedzin aktywności) powiedzenia: „Wojna potrzebuje pieniędzy, jeszcze raz pieniędzy i cały czas pieniędzy”31. Von Moltke, von der Goltz czy sukcesor von Moltkego na stanowisku szefa sztabu, Alfred Schlieffen32, tworzyli wraz z innymi świetną szkołę niemiecką przełomu stuleci. Szkołę być może nazbyt świetną, swoim poziomem bowiem kazała wierzyć niemieckim politykom początku XX wieku, że potęga militarna ma służyć nie tylko obronie i bezpieczeństwu, lecz także może być słusznie wykorzystana jako narzędzie agresji i trwałej ekspansji. Nie pierwszy i nie ostatni raz politycy tak myślący byli w błędzie.
31 Zob. w: G. Chaliand, op. cit., s. 1002 i n.
32 Schlieffen, przekonany zwolennik wojny błyskawicznej, był autorem słynnego planu strategicznego okrążenia Francji przez Belgię i wzięcia jej w kleszcze. W 1940 r. Hitler zrealizował skutecznie ów plan (ibidem, s. 1026 i n.).
III. Druga wojna światowa
Przełom XIX/XX wieku przynosi kolejną „zmianę dekoracji” dla myśli i praktyki strategicznej. Tym razem nie jest ona tak radykalna jak ta wywołana przez wojny napoleońskie sto lat wcześniej. Chodzi raczej o wzbogacenie „dekoracji” niż ich wymianę. Jest to jednak wzbogacenie na tyle istotne, iż warte wyodrębnienia w ramach przyjętej konstrukcji pracy. Podłoże nadchodzących wojen, a będą to wojny światowe, będzie niesłychanie złożone i wyodrębnienie jednego czynnika - geopolitycznego - jest dość arbitralne. Nie jest to jednak czynnik nowy; wojny o terytorium toczono „od zawsze”. Nowe było uczynienie zeń przedmiotu badań naukowych, próba stworzenia wokół niego nowej dyscypliny „naukowej”, a wszystko po to, aby „naukowo” uzasadnić ekspansję terytorialną prowadzoną za pomocą wojny. Geopolityka zaczęła wyznaczać cele polityce, ta zaś strategii.
Fenomen dwóch wojen światowych jest naturalnie znacznie bogatszy, ciekawszy i nie da się zredukować do geopolityki. Jego źródeł należy się doszukiwać przede wszystkim w zjawisku, które wyraźnie zaznaczyło się w czwartej ćwiartce XIX wieku i które zaczęło rozsadzać porządek międzynarodowy ustanowiony po zakończeniu wojen napoleońskich na kongresie wiedeńskim (1815) z późniejszymi modyfikacjami. Chodzi naturalnie o imperializm. Właśnie koniec XIX wieku był świadkiem brzemiennej w długofalowe konsekwencje zmiany układu sił: wzrostu nowych potęg (Stanów Zjednoczonych, Niemiec, Japonii, Włoch) oraz słabnięcia (Austro-Węgry) lub stagnacji pozycji dotychczasowych mocarstw (Wielka Brytania, Francja). Tej ewolucji układu sił dodawały dynamiki zarówno czynniki polityczne (nacjonalizm, liberalizm), jak i ekonomiczne (rozwój kapitalizmu przemysłowego, fala innowacji technologicznych, w których Niemcy stają się lepsi od Brytyjczyków, internacjonalizacja kapitału itd.). Już w drugiej połowie tego okresu porządek międzynarodowy trzeszczy pod wpływem powstań narodowych, rewolucji politycznych, wojen dwustronnych. Kongres berliński w 1885 roku uważany jest często za zakończenie podziału świata, w ramach którego mocarstwa starały się łapczywie zapewnić sobie terytoria zamorskie, mające jakieś znaczenie ekonomiczne. Nie wszyscy zdążyli skorzystać na tym w stopniu zaspokajającym ich apetyty. Dotyczyło to przede wszystkim „późno przychodzących” Niemiec. To właśnie one wykazują największy dynamizm rozwojowy w Europie w końcowym okresie tak zwanego pax Britcmnica. Na przełomie XIX i XX wieku stosunki międzymocarstwowe przypominają według określenia jednego z historyków „walkę gangów ulicznych”. To