XLVIII ŚWIATOPOGLĄD PROZY SCHULZA
interpretującego i re-kreującego na nowo zdarzenia realne. Logika obrazowania może też pochodzić z innego jeszcze źródła, którym jest mitologia: wszystkie owe, wspomniane już, „fabuły poronne", rodzące się ni stąd, ni zowąd ze szczególnie udanych metafor czy olśniewających doznań płynących z zewnętrznego świata, otóż wszystkie one niosą w sobie potencję dalszego wzrostu, w myśl przechowywanych w kulturowym środowisku wzorców. Dlatego z niebywałego splątania wizji u Schulza rodzi się zawsze w końcu porządek — bądź statystyczny niejako „porządek świata", któremu majaczliwa rzeczywistość w swych ogólnych zarysach przytwierdza, bądź logika opowieści, której zawiązki znajdziemy w jednym z wielu mitologicznych „archetypów literatury".
U Schulza cały dramat egzystencji streszcza się w może kilkunastu wyrazistych scenach-obrazach, które stanowią swego rodzaju schematy czy stereotypy. Owe stereotypy można wypełniać różnorodną treścią, rozmaicie je ucieleśniać — one same pozostają w miarę trwałe i niezmienne, dość łatwe do zidentyfikowania. Wyobraźnia autora — tak bogata i twórcza w ich obrębie — poza nimi traci całą energię. Jakież to obrazy? Świat widziany oczyma istoty wchodzącej w życie (karakon oglądany przez Nemroda, Tłuja czy przypadkowy włóczęga z Pana — przez małego Józefa itd.), bujna płodność materii (zakupy Adeli z Sierpnia, obrazy ogrodów, tapet, przebudzenia wiosennego — to w ogóle jeden z najczęstszych u Schulza obrazów o ogromnej ilości wcieleń w najrozmaitszej materii — także kulturowej i mentalnej); następnie wymienić należy obraz eksperymentatora przy swoich doświadczeniach (to królestwo Ojca — z jego hodowlą ptaków, wykładem o manekinach, magią elektrotechniki czy, nie mniej tajemniczymi, przedsięwzięciami handlowymi), potem obraz rzeczywistości poddanej groteskowej deformacji, wynaturzeniu (świat zmieniony przez wichurę, Tłuja, Maryśka, włóczęga, Dodo, in-troligator-pies, wszystkie wersje Ojca w jego metamorfozach: w kondora, koguta, kraba, karakona, sępa, także Ojca zarastającego bezładnie włosiem itd.). Kolejny stereotyp to obraz labiryntu w niezliczonych wcieleniach (labirynt rodzinnego domu, domostw przy rynku, miasta, parku, ludzkich wnętrzności, umysłu, tekstu, znaczeń itd.), potem obraz bohatera w chwili euforii, triumfu (najczęściej złudnego); wskazać tu można Ojca przed audytorium złożonym ze szwaczek, Ojca-strażaka, Józefa rozpłomienionego przez „genialną epokę", Józefa na czele armii kukieł z panoptikum. Ojca w gorączce „wielkiego sezonu" itd. Z tym obrazem euforii sąsiaduje, czasem bezpośrednio, obraz klęski: Ojciec poniżony przez Adelę i szwaczki, wypędzony z „ptasiego królestwa”, odchodzący w chorobę i niebyt, Józef odrzucony przez Biankę, emeryt w okowach samotności etc. Wyobrażenie schyłku, upadku koresponduje z motywem rozprzężenia kształtu, dekadencji, korozji czy, innym razem, marzenia sennego. Osobno pojawiają się obrazy (z reguły jedynie sugerowanego) zepsucia, rozwiązłości (tajne druki w jednym z „cynamonowych sklepów" lub w zakamarkach magazynu z materiałami przy ulicy Krokodyli, reklamy w Księdze, perwer-sje Bianki w Wiośnie itd.). I jeszcze jedna para przeciwstawnych obrazów: bezpieczne schronienie (łóżko, pokoik emeryta z Samotnością Ojciec z głową w lufciku od pieca w Komecie, obronny cekhauz z Republiki marzeń czy całe miasto z Ojczyzny) — a z drugiej strony atak żywiołów (wichura, motyw „przywalenia niebiosami", swoista agresja kosmosu w Komecie i wiele innych temu podobnych motywów).
Nie wymieniłem z pewnością wszystkich spośród elementarnych obrazów tworzących świat prozy Schulza12, choć wyliczone powyżej nieomal wyczerpują repertuar, z którego pisarz
12 Obszernie analizuje Schulzowskic obrazy Krzysztof S t a 1 a w książce Na marginesach rzeczywistości. O paradoksach przedstawiania w twórczości Brunona Schulza. Warszawa 1995. rozdz. 3: Architektura Schulzowskiej wyobraźni. (Pierwodruk: On the Margins of Reality. The Paradoxes of Re-presentation in Bruno Schulz s Fiction. Stockholm 1993).