LXVI światopogląd prozy Schulza
od nich się zdystansować, jest przez nie ukształtowana, jest nimi, co oznacza także — iż treść symboliczna obejmuje to, co ciemne, dwuznaczne, zatajone nawet przed samym podmiotem przeżyć. To, co w obrazach istotne, wymyka się rozumowi, odsyła bowiem wprost do Tajemnicy Bytu. Nic dziwnego, że twórczość Schulza i jego antropologia filozoficzna tak przypadły do gustu Witkacemu: ten przecie także poszukiwał Tajemnicy, dostępnej tylko za pośrednictwem metafizycznego przeżycia, wspartego emocjami artystycznej, filozoficznej czy religijnej natury, niesprowadzalnej zaś do potocznego życiowego sensu ani logicznego dyskursu20.
I jeśli nawet Witkacy zbyt bezceremonialnie wpisuje idee drohobyckiego pisarza w swoje kategorie filozoficzne, to generalna jego intuicja jest słuszna: poetyzacja, artystyczne opracowanie zwykłych zdarzeń ma zawsze u Schulza metafizyczny sens, jest formą komentarza do „zadanego wersetu". Bohater opowiadań nie może nic sobie wyjaśnić pojęciowo, może tylko rozumieć i odczuwać analogie form i struktur, zatem do pierwiastkowych obrazów-objawień dopisuje następne, a fabułę własnego życia konfrontuje z mitologią. W ten sposób, niepostrzeżenie, egzegeza łączy się u niego z kreacją.
O idei twórczości mówi u Schulza przede wszystkim trzyczęściowy Traktat o manekinach, dzieło, od którego autor jakby trochę się dystansuje, wkładając je w usta starego Jakuba — ojca bohatera. W istocie doktryna to „kacerska”, powiada bowiem Jakub, że przywilej stwarzania przysługuje nie tylko Bogu-De-miurgowi, lecz wszystkim istotom obdarzonym duchem. Tyle że Bóg stwarza na wieczność i „solidnie", człowiek zaś kocha się w „tandecie”, a jego kreacje mają krótki żywot. Można to rozumieć tak, iż boskie kreatury nie znają rozdwojenia na materię i formę, byt przedmiotowy i sens, lub raczej: że to rozdwojenie
20 por. S. I. Witkiewicz, Twórczość literacku Brunona Schulza (w:| Bez kompromisu, op. cii., s. 189-191.
narzucić im mogą jedynie ludzie-interpretatorzy, nie sięga ono jednak głębszej istoty; boska intencja wciela się w świat zmysłowy bezkonfliktowo. Inaczej z twórczością człowieka, która jest zawsze walką idei z tworzywem. Boskie twory są same z sobą identyczne, ludzkie zaś mają charakter znakowy, odsyłają zatem poza siebie, swą ograniczoność przeciwstawiają całości Bytu, są w samej swej istocie problematyczne, a także tajemnicze — bo nie wiadomo nigdy, ile w nich intencji kreatora, ile niepodległego „głosu materii”, ile wreszcie treści przemyconych bezwiednie bądź z nieświadomych sfer psychiki twórcy, bądź z osobowości odbiorcy-interpretatora.
Idealnym przykładem na taki ludzki twór jest dla starego Jakuba manekin —jako istota niepełna, skonstruowana do odgrywania jednej tylko roli, ufundowana na sprzeczności pomiędzy ideowym postulatem a materialną podstawą, tworzywem. Takim „manekinem” jest nie tylko kukła, ale także — postać literacka, a Jakuba „kacerska doktryna” to — w ogólnych zarysach — teoria twórczości artystycznej. „Manekiny” u Schulza rozumieli krytycy zazwyczaj dosłownie, był to zresztą dość popularny w owych czasach motyw literacki (by wspomnieć choćby Bal manekinów Brunona Jasieńskiego czy szereg utworów wierszem i prozą Debory Vogel). Mało kto spośród odbiorców zwrócił uwagę, że twórca Sklepów cynamonowych nadaje temu słowu sens znacznie szerszy, metaforyczny:
— Nic o tych nieporozumieniach ucieleśnionych, nie o tych smutnych parodiach, moje panie, owocach prostackiej i wulgarnej niepowściągliwości — chciałem mówić, zapowiadając mą r/ccz o manekinach. Miałem na myśli coś innego.
Tu ojciec mój zaczął budować przed naszymi oczyma obraz tej wymarzonej przez niego generalia aequivoca, jakiegoś pokolenia istot na wpół tylko organicznych, jakiejś pseudowegetacji i pseudofauny. rezultatów fantastycznej fermentacji materii.
Były to twory podobne z pozoru do istot żywych, do kręgowców, skorupiaków, członkonogów. lecz pozór ten mylił. Były to w istocie istoty amorfne, bez wewnętrznej struktury, płody imitatywnej tendencji matę-