176 Dzień 5 (27 marca 1998 r.)
jako obywatele nie będą sobie ufać — i jako obywatele, i jako polityczni przedstawiciele — dopóty ani polityka, ani gospodarka nie będą efekty wnie •" funkcjonować.
Ład moralny, który jest uznawany za klasyczno-liberalny ideał, mógł być w zasięgu możliwości na początku XX wieku, ale czy jest on osiągalny pod koniec stulecia, wydaje się rzeczą wielce problematyczną. Koncepcja kapitału wysuwana przez ekonomistów — przynajmniej jako metafora — może być pomocna w zrozumieniu tej sprawy. Kapitał jest nagromadzoną wartością produkującą odsetki przez dłuższy okres. Ważny jest również fakt, iż tworzenie kapitału jest samo w sobie zajęciem czasochłonnym, kapitał jest bowiem gromadzony przez dłuższy czas dzięki wyrzeczeniom. Utworzony kapitał może zostać bardzo szybko zniszczony, natomiast jego odtworzenie nie jest możliwe w krótkim czasie. „Kapitał społeczny”, widoczny zarówno w normach zachowań, jak i w postawach społecznych, uległ bez wątpienia znacznej erozji w ciągu XX wieku. Niezależnie od transformacji instytucjonalnej, niezbędnej do tworzenia bodźców do odnowy, musi równolegle zaistnieć odradzanie się ducha i poczucia wspólnego celu przez społeczeństwo mających swobodę wyboru obywateli. Przywoływanie przez Ronalda Reagana ideału amerykańskich purytanów jako „świetlistego miasta na wzgórzu” musi stać się czymś więcej niż. romantycznym snem.
VIII. Wnioski
Powinienem chyba zakończyć ten wykład przykładem popisowej retoryki. Przedstawiłem zarówno diagnozę, jak i receptę, co było moim podstawowym zadaniem. Ale końcowy akord mojej wypowiedzi zabrzmiałby fałszywie. gdybym choćby w najmniejszym stopniu wywołał wrażenie, iż nowe stulecie rozpocznie się od istnienia prężnej społeczności międzynarodowej złożonej z samodzielnych państw narodowych, konkurujących ze sobą na uporządkowanych rynkach i wewnętrznie charakteryzujących się stabilnym i bezpiecznym porządkiem społeczno-politycznym, w którym obywatele zachowają szerokie prawo swobodnego wyboru wśród różnych możliwych zachowań i w którym wszystkie rządy będą funkcjonować jako instrumenty w rękach obywateli, a nie jako poszukujące korzyści i eksploatujące społeczeństwo koalicje.
Nowe stulecie nie zacznie się w taki sposób ani też obywatele państw narodowych nie zastosują tych wzorców porządku społecznego jako wyznaczników zachowań prywatnych czy społecznych. Przeciwnie, wiek XXI zacznie się od ponad miarę rozrośniętych sektorów publicznych, a rządy staną wobec żądań i roszczeń społecznych niemożliwych do spełnienia z powodu niemożności uzyskania odpowiednich przychodów podatkowych. a nawet nie sprostają wymaganiom niezbędnego minimum w zakresie materialnej bazy egzystencji wielu obywateli. Przedstawiciele polityczni nie zdobędą publicznego zaufania i szacunku, co doprowadzi do jeszcze większej deprawacji władz politycznych, wypływającej zarówno z motywacji wewnętrznej, jak i z procesu samoselekcji.
Nie wydaję mi się. bym dostrzegał jakąkolwiek iskierkę odrodzenia mo-ralno-etycznego. (Przypominam sobie, że kilkadziesiąt lat temu istniał ruch o nazwie „remilitaryzacja moralna". A gdzież jest jego współczesny odpowiednik?) Możliw-e, że deprawacja ujawniona przy okazji skandali Clintona zrodzi w końcu tak wielką odrazę moralną, że umożliwi ona zatrzymanie historycznego procesu degeneracji moralnej. Robert Fogel. wybitny znawca historii gospodarczej i laureat Nagrody Nobla, którego idee zasługują na uwagę, przewiduje wprost, że znajdujemy się u progu okresu wielkich wstrząsów religijnych. Możliwe. Zwłaszcza społeczeństwa zachodnie wydają się być wrażliwe na prądy filozoficzne skupiające uwagę społeczną na „większych sprawach" i na „innych światach". Jednak tego typu ruchy mogą oznaczać równie dobrze stabilizację i odrodzenie, jak i katastrofę. Ponadto zagraża nam anarchia plemienna jako alternatywa obecnego stanu rzeczy wobec ciągłego braku jakiejkolwiek formy przebudzenia moralnego.
Jednak żeby nie popaść w zbytni pesymizm co do obecnej sytuacji i do kierunków możliwych zmian, pragnę zwrócić Państwa uwagę na to, gdzie dotąd się znajdowaliśmy. Tak jest. ogólnie rzecz biorąc, było to straszne stulecie. Ale wyobraźmy sobie cofnięcie się o 25 lat, czyli do roku 1973, a więc do czasu przed pojawieniem się jakichkolwiek oznak, że zimna wojna może zbliżać się do końca. Nigdy nie udawało się nam przewidzieć, że zimna wojna zakończy się w sposób pokojowy do roku 1998 i że prawie wszędzie swobody obywatelskie będą poszerzane w miarę poprawy sytuacji gospodarczej. Kto wie, może jednak nie zauważamy perspektyw lepszego światowego porządku społeczno-gospodarczo-politycznego. lepszego, niż można by sobie obecnie wyobrazić nawet w najśmielszych snach.