102 Dzień 3 (25 marca 1998 r.)
laną przez „wypośrodkowanych” (statystycznych) wyborców zgodnie z zasadą większości. Osoby z dochodami poniżej średniej preferowałyby oczywiście alternatywę wysokich podatków i wysokich subsydiów, podczas gdy osoby z dochodami powyżej średniej wolałyby alternatywę z niskimi podatkami i niskimi subsydiami. Jednakże dialog polityczny dotyczyłby ^ w większym stopniu poziomu ogólnej redystrybucji, jaka mogłaby być zastosowana poprzez system fiskalny, niż tego na jaką pomoc „zasługują" lub „nie zasługują" grupy beneficjantów pomocy lub grupy płatników podatków. Tego typu system nie pozwoliłby na pojawienie się tego, co Anthony de Jasay nazwał „państwem masowego rozdawnictwa" (de Jasay 1985). Dzięki, temu nie byłoby politycznej huśtawki między zmieniającymi się koalicjami oraz grapami lub osobami w zróżnicowany sposób korzystającymi lub tracącymi. Ponadto można by było zapobiec znacznym stratom społecznym poprzez wyeliminowanie zachęt do inwestowania w dążeniu do fiskalnie korzystnego lub uniknięcia fiskalnie niekorzystnego potraktowania.
Przy wprowadzeniu podatku liniowego bez zwolnień, odpisów, wyłączeń i kredytów oraz z równymi co do wielkości subsydiami na głowę mieszkańca nadal może występować pewna skłonność w systemie alokacji budżetowych do preferowania transferów zamiast podnoszącego efektywność finansowania dóbr powszechnego użytku. Jednak dopiero eliminacja celowych funduszy budżetowych, dyktowana przez wszelkiego rodzaju ograniczenia powszechności, doprowadziłaby z pewnością do odbudowy szacunku dla współczesnych funkcji demokracji, których wiarygodność doznała znacznego uszczerbku w ciągu XX wieku.
Mniej „włączające" programy redystrybucji fiskalnej można by zakwalifikować jako <7«a.ęi-powszechne, przy czym określenie, kto spełnia kryteria odbiorcy transferów, nie mogłoby być dokonywane przez wprowadzanie korekt w indywidualnym zachowaniu lub na podstawie politycznej afiliacji. Transfery dla ludzi starszych (każdy kiedyś się zestarzeje) przynajmniej częściowo spełniają te kryteria.
VII. Ku instytucjonalnej rzeczywistości
Omówiłem wpływ skuteczności możliwych ograniczeń konstytucyjnych na wykonywanie władzy politycznej, które wychodzą poza znane zasady prawa wyborczego. Argumentowałem za tymi dodatkowymi ograniczeniami, korzystając z wysoce uproszczonych modeli analitycznych. W końcowej części swego wykładu proponuję zejść na ziemię i spróbować przynajmniej częściowo odnieść tę analizę do instytucjonalnej rzeczywistości współczesnych zachodnich demokracji.
Omówiłem ograniczenia konstytucyjne z punktu widzenia zarówno zasad czy procedur podejmowania kolektywnych wyborów, jak i potencjalnych rezultatów, jakie mogą się pojawić bez względu na zasady podejmowania decyzji. Pierwszą sprawą, na którą chciałbym zwrócić uwagę, próbując odnieść naszą analizę do rzeczywistości, jest to, że oba rodzaje ograniczeń istnieją we współczesnych systemach demokratycznych i odgrywają istotną rolę w znacznym ograniczaniu politycznej dyskryminacji, a co za tym idzie — w zmniejszaniu marnotrawstwa zasobów społecznych poprzez redukcję zapotrzebowania na inwestycje w rentę polityczną. Innymi słowy, przedstawione tutaj proste modele analityczne prezentują — może trochę przesadnie — efekty tego, co nazywam „naturalną'’ dyskryminacją wbudowaną w system większościowy.
Rozważmy najpierw procedury lub zasady. Działania rządu nie są jedynie wynikiem procesów polegających wyłącznie na głosowaniu większościowym w parlamencie. We wszystkich strukturach działania kolektywne pojawiają się jako wynik skomplikowanego środowiska instytucjonalnego, które można by najlepiej ująć jako modele bardziej ponad-większośeiowe niż większościowe. Dobry przykład stanowią Stany Zjednoczone. Przy istnieniu dwuizbowego parlamentu, wecie egzekutywy i przy niezależnej władzy sądowniczej każde działanie kolektywne wymaga w tym kraju czegoś więcej niż poparcia większości. Europejskie systemy parlamentarne, w których kolektywne decyzje są podejmowane przez rządy zorganizowane przez partie polityczne — pojedynczo lub w ramach koalicji — najbardziej przypominają podręcznikowe modele rządów większości. Lecz nawet w' tym wypadku działania wymagają czegoś więcej niż jedynie poparcia większości.
Jeśli jednak zwrócimy uwagę na sprawy związane z zakresem, a zwłaszcza na obecność lub brak norm powszechności, to system amerykański wyda się nam bardziej narażony na krytykę, biorąc pod uwagę przeprowadzoną wyżej analizę. Działania kolektywne mogą wyrażać interesy określonej koalicji i być podejmowane jako rewanż za poparcie między grupami nacisku lub interesu bez jakiegoś głębszego celu lub związku poza tym