164 Dzień 5 (27 marca 1998 r.)
cza, że zamierzam całkowicie wyjść poza swoje profesjonalne ramy i zostać kaznodzieją. Takie stwierdzenie sugeruje zaś, że dyskusje na tematy reform instytucjonalnych muszą także koncentrować się na aspektach moralnych, a nie ograniczać się wyłącznie do spraw ekonomicznych.
Jak można przywrócić moralne podstawy porządku politycznego? W jaki sposób nasze instytucje i politycy mogą odzyskać zaufanie i szacunek niezbędny dla skutecznego funkcjonowania? W jaki sposób można wymyślić, przedstawić i zrealizować współczesny odpowiednik „idei postępu”, która kształtowała myśl filozoficzną XIX i XX wieku? Jak można wymazać zgubny wpływ porządku społecznego tego straszliwego XX wieku? W jaki sposób kultura i cywilizacja Europy Zachodniej oraz Ameryki mogą odzyskać zaufanie swoich instytucji i obywateli?
Reformy polityczne i gospodarcze struktur instytucjonalno-konstylu-cyjnych mogą jedynie w ograniczonym zakresie stanowić rzeczywistą pomoc w odpowiedzi na te fundamentalne pytania. W najlepszym wypadku, tak przynajmniej mnie się wydaje, można zmodyfikować układ instytucjonalny celem ułatwienia autentycznej transformacji wzorów zachowań, która nieuchronnie musi nastąpić.
Proponuję następujący porządek wykładu. W częściach II, III i IV postaram się podsumować trzy poprzednio podjęte przeze mnie próby analityczne. Każda z tych prób powstała na konkretne zapotrzebowanie i z tego względu różnią się między sobą w znacznym stopniu, jeśli chodzi o rozłożenie akcentów. W części V łączę poszczególne argumenty w krytyczną ocenę naszej rzeczywistości politycznej — takiej, jaka istnieje pod koniec XX wieku. W części VI oceniam perspektywy poprawy sytuacji poprzez reformy instytucjonalnych struktur politycznych, czyli za pomocą skutecznych zmian konstytucyjnych. Rozważania w części VII oscylują wokół metaforycznego „kapitału społecznego", który musi być obecny w każdym akceptowalnym porządku moralnym. W końcowej części VIII podejmuję próbę oceny końcowej, ale pozostawiam otwarte najbardziej węzłowe kwestie. Jestem agnostykiem w sprawie tego, czy zachodni ład obywatelski zdoła przetrwać w swej tradycyjnej formie.
II. Rynki, państwa i zakres norm moralnych
Tytuł tej części jest taki sam jak tytuł wykładu, który przygotowałem na spotkanie zorganizowane przez Amerykańskie Towarzystwo Ekonomiczne (American Economic Association) na początku roku 1978 (Buchanan 1978). Zostałem wówczas zaproszony przez Roberta Solowa do udziału w dyskusji panelowej, podczas której każdemu z uczestników zadano pytanie. co uważa za najistotniejsze elementy porządku społecznego.
Mogę jeszcze raz w skrócie powtórzyć swoją wypowiedź, która pozostaje równie aktualna w roku 1998 jak w roku 1978. Moim punktem wyjścia była teza, że ludzie posiadają potencjał moralny, który pozwala im uznać interes innych, a nie tylko swój własny, za motywującą siłę zachowania, jednak potencjał ten jest ograniczony przez liczbę tych innych ludzi, ich bliskość geograficzną i związki z nimi. Moje drugie stwierdzenie było następujące: interakcja polityczna — z konieczności logicznej — dotyczy wszystkich członków opisywanej społeczności politycznej w przeciwieństwie do interakcji prywatnej, która redukuje związki między stronami do dobrowolnie wzajemnie wybranych, w tym również do relacji sprzedawca--nabywca, zachodzących podczas wymiany. Nieuchronnym następstwem tych stwierdzeń jest to, że potencjał moralny danej osoby poddawany jest większym wyzwaniom w interakcji politycznej, czyli kolektywnej, niż w prywatnej, czyli dobrowolnie wybranej. Mówiąc „większe wyzwania", mam na myśli fakt, że jednostka musi dokonać szerszego „skoku moralnego”, aby wyjść poza pole swego własnego wąsko pojmowanego interesu. Ponieważ coraz większy zakres interakcji społecznej ulega upolitycznieniu, a w szczególności gdy pociąga ono za sobą przesunięcie się władzy do bardziej „włączających" społeczności politycznych, potencjał moralny danej osoby może ulec wyczerpaniu, a wtedy może się ujawnić behawioralne wycofanie się do sfery oportunistycznego interesu własnego.
Sugerowałem, że ta cecha współczesnej polityki przejawia się wyjątkowo silnie wtedy, kiedy redystrybucja fiskalna w formie transferu zasiłków finansowanych z podatków wdrażana jest poprzez władzę polityczną dużego okręgu wyborczego. W miarę jak rozrasta się sektor transferów, obywatele będą coraz bardziej skłonni do zachowywania się zgodnego z wąskim interesem swojej własnej grupy, rejonu geograficznego, zawodu, zajęcia czy branży. W rezultacie współczesne państwo opiekuńcze, które byłoby w stanie funkcjonować albo w mniejszych strukturach, albo na niższych poziomach transferów, może załamać się pod naporem żądań transferów w tym sensie, że ich wielkość może przekraczać przychody, jakie skłonni są wygenerować obywatele jako podatnicy. Żądania transferów z jednej stro-