18 Dzień 1 (23 marca 1998 r.)
la ekonomia polityczna. Każdy obserwator może spełniać wszelkie kryteria naukowca ekonomisty, a zarazem każdy z nich może przedstawić, po części zdeterminowany historycznymi doświadczeniami, niepowtarzalne, własne pojmowanie i własną interpretację badanych zjawisk.
Problem osiągnięcia naukowego konsensu wśród analityków rzeczywistości społeczno-ekonomiczno-politycznęj jest dodatkowo utrudniony wskutek względnego znaczenia rozszerzenia badania na „inne światy” niż • te, o których wiadomo, że istnieją. Dla fizyka najtrudniejsza część zadania polega na wyjaśnieniu rzeczywistości takiej, jaka jest, bez zwracania uwagi na struktury alternatywne. Natomiast dla przedstawiciela nauk społecznych. z powodu przyjętego założenia, że rzeczywistość społeczna jest sama w sobie bardziej wytworem człowieka niż elementem natury, siłą motywującą do zmian jest perspektywa, iż rzeczywistość ta może być przebudowywana lub poprawiana w celu stworzenia „lepszego” świata. Z tego względu prace analityczne muszą bardziej się skupiać na badaniu tego, co jest przeciwieństwem istniejącej rzeczywistości, przy koniecznym zachowaniu świadomości, że różnice w interpretacji będą większe w pierwszym niż w drugim stadium poznania.
I oto mam już za sobą wstępne rozważania, które można by nazwać uwagami filozoficznymi i które wyjaśniają, dlaczego Profesor Musgrave i ja podczas ustalania planu niniejszego sympozjum zdecydowaliśmy się rozpocząć od oddzielnych wykładów, aby każdy z nas określił, jakie czynniki wpłynęły na odmienne kształtowanie się jego wizji czy perspektyw ekonomii politycznej współczesnego społeczeństwa. Chciałbym tu wyraźnie podkreślić, że obaj jesteśmy czynnymi ekonomistami naukowcami w całym znaczeniu tego określenia, choć nasze wizje rzeczywistości społe-czno-ekonomiczno-politycznej pozostają zasadniczo odmienne. Warte podkreślenia jest również to. że żaden z nas nie podchodzi do tej problematyki z pozycji ideologicznych w potocznym rozumieniu tego słowa. Żaden z nas nie rozpoczyna swej analizy od z góry założonych pozycji polityczno-filozoficznych i żaden z nas nie był blisko związany z określoną partią polityczną. z jakimś ruchem czy kultem.
Dlaczego więc nasze wizje się różnią? Aby udzielić choćby częściowej odpowiedzi na to pytanie, proponujemy wyodrębnienie i określenie w trakcie tych wykładów tego. co obecnie uważamy za czynniki sprawcze, obejmujące pochodzenie i źródła zdarzeń, osoby, doświadczenia i idee, którym retrospektywnie każdy z nas przypisuje największą wagę.
II. Pochodzenie
Nie będę zbytnio wchodził w szczegóły swojej biografii, gdyż szersze jej omówienie zawarłem w swoich esejach autobiograficznych, zatytułowanych Better Tlmn Plowing (Lepsze niż orka) (1992). Niemniej jednak konieczna jest pewna wzmianka celem wskazania, jakie wczesne wpływy miały największe znaczenie dla ukształtowania się moich poglądów.
Pochodzę z rodziny szkocko-irlandzkiej. Wszyscy znani mi przodkowie byli potomkami fali emigrantów z Irlandii Północnej do Ameryki w połowie XVIII wieku. Sto lat wcześniej przesiedlili się oni ze Szkocji. Większość południowo-wschodnich obszarów Stanów Zjednoczonych hyła początkowo zaludniana przez tych twardych, zdecydowanie prezbiteriańskich i niepohamowanie niezależnych Szkotów-Irlandczyków.
Urodziłem się i wychowałem na tzw. Górnym Południu w stanie Tennessee — regionie, który stanął po stronie Konfederatów w wojnie secesyjnej w latach sześćdziesiątych XIX wieku, ale który nigdy nie był społecznością plantatorów. Nie można tu pominąć wpływu wojny secesyjnej na postawy ludzi tego regionu. Szczerze mówiąc, dorastałem jako członek społeczności pokonanej w wojnie, która wciąż pozostawała w pamięci moich dziadków. W tym historycznym kontekście jakiekolwiek silniejsze sentymenty nacjonalistyczne, takie jak bezwarunkowa lojalność czy wierność rządowi federalnemu, uważane byłyby niemal za zdradę, a jeżeli chodzi o mnie, to nie istniało przynajmniej poczucie prawdziwej wspólnoty z resztą kraju. Heglowska idea [..duch świata" — przyp. red.j, wcielająca się w państwo, byłaby w odniesieniu do Stanów Zjednoczonych czymś dla mnie obcym niezależnie od wybranej kariery zawodowej.
Istotna była nie tylko ogólna postawa ludzi Południa wobec władzy rządu federalnego, lecz także doświadczenie historyczne mojej rodziny. Mój dziadek ze strony ojca został wybrany na najwyższy obieralny urząd stanowy — gubernatora Tennessee — podczas powstania ludowców (postępowców) na początku lat dziewięćdziesiątych XIX wieku. Ludowcami nazywali siebie ci. którzy przeciwstawiali się elicie władzy wschodniego wybrzeża, rozbójniczym baronom, potentatom handlowym i spekulantom, którzy —