60 Teoria i praktyka badań jakościowych
dań. Postrzegane z tej perspektywy, badania jakościowe mogą być używane do zaznają, mienia się z miejscem badań, zanim zacznie się poważne dobieranie próby i liczenie.
Pogląd ten jest wyrażony w cytacie z jednego ze starszych tekstów. Zauważcie, autorzy odnoszą się do „niepoliczalnych danych” - sugerując, że to dane ilościowe stanowią pod tym względem standard:
Przeglądanie niepoliczalnych danych może być dość pomocne, jeśli jesl prowadzone systematycznie w trakcie badań, a nie odkładane na koniec analiz statystycznych. CZęsto pojedyncze zdarzenie do-strzeżone przez obserwatora może stać się kluczem do zrozumienia konkretnego zjawiska. Jeśli ha-dacz społeczny uświadomi to sobie w momencie, kiedy może jeszcze dodać do swego materiału czy też zbadać dogłębniej własne dane, które zdążył już zgromadzić, może to znacząco wzbogacić ja-kość jego wniosków [Sclltiz i in., 1964, s. 435, podkr. D.S.J
Mimo „przyjaznego” spojrzenia autorów na kwestię używania „niepoliczalnych* danych, zakładają oni, że „analizy statystyczne” stanowią podstawę badań. Podobny punkt widzenia można odnaleźć w innym, późniejszym o ćwierćwiecze, ilościowo nastawionym tekście:
Badania terenowe są w swej istocie kwestią zanurzenia się w zbiorze naturalnie przebiegających (_| wydarzeń, dokonywanego po to, by uzyskać wiedzę o danej sytuacji z pierwszej ręki [Singleton i in. | 1988,111].
Zauważcie zaakcentowanie „zanurzania się” i jego implicite określany kontrast z późniejszymi, bardziej zogniskowanymi badaniami. Podkreślone jest to w dalszym identyfikowaniu przez autorów badań jakościowych i terenowych z „rozpoznawaniem" i „opisem” (tamże, s. 296) i ich aprobatą dla używania badań terenowych wtedy, „kiedy wie się relatywnie mało o przedmiocie badań” (tamże, s. 298-299).
Zastrzeżenia te mają pewną podstawę, biorąc pod uwagę fakt, że badania jakościowe są - z definicji - bardziej nastawione na długie, opisowe narracje niż na produkowanie tabel statystycznych. Problem, który się wtedy pojawia, polega na tym, jak badacz radzi sobie z kategoryzowaniem opisywanych wydarzeń czy działań.
Problem ten bywa określany czasami jako problem rzetelności. Według Hammers-ieya rzetelność:
Odnosi się do konsekwencji, z jaką poszczególne stwierdzenia są przypisywane do tej samej kategorii przez różnych badaczy lub przez tego samego obserwatora w różnych sytuacjach [ 1992, s- 67].
Kwestia konsekwengi w tym działaniu jest szczególnie istotna również dlatego że, z powodu braku miejsca, wiele studiów jakościowych dostarcza jedynie krótkich, przyciągających uwagę, wycinków z danych. Jak odnotował Bryman w odniesieniu do typowych studiów opartych na obserwaqi:
Rzadko dostępne są notatki terenowe lub rozszerzone transkrypcję wywiadów; byłyby one bardzo pomocne dla czytelnika, który mógłby wyrazić swoje własne odczucia na temat perspektywy, jaką przyjmują badani [1988, a. 77].
Co więcej, nawet jeśli działania ludzi są nagrywane lub filmowane, a następnie dokonuje aę transkrypcji tych zapisów, rzetelność interpretacji tych transkrypcji może być znacząco osłabiona przez zaniedbanie zapisania pozornie trywialnych, lecz często bar-daoznaczących pauz, wchodzenia sobie w słowo lub ruchów ciała. Na przykład przepro-
wadzono ostatnio studium dotyczące konsultacji medycznych, które miało pokazać, czy pacjenci chorzy na raka rozumieli, że ich choroba jest Śmiertelna. Kiedy początkowo badacze przesłuchiwali taśmy z konsultacji szpitalnych, odnosili czasami wrażenie, że nie ma na nich śladu, by do pacjentów docierało to, co lekarze, często ostrożnie, mówili o ich rokowaniach. Jednakże, kiedy taśmy zostały ponownie przepisane, okazało się, że pacjenci wypowiadali się bardzo oszczędnie („tak” lub, dużo częściej, „mm"), by zaznaczyć, że docierają do nich te informacje. Podobnie, lekarze uważnie śledzili milczenie pacjentów i powtarzali swoje diagnozy (zob. C!avarino i in., 1995).
Niektórzy badacze jakościowi uważają, że troska o rzetelność obserwacji pojawia się jedynie w tradycji badań ilościowych. Ponieważ to, co nazywają „pozytywistycznym” punktem widzenia, nie dostrzega różnicy między światem przyrodniczym a społecznym, więc tylko oni mogą domagać się rzetelnych pomiarów życia społecznego. Dla odmiany, twierdzi się, że skoro uważamy, iż życie społeczne cały czas się zmienia, nie ma sensu troszczyć się o to, czy nasze narzędzia badawcze umożliwiają dokonanie dokładnych pomiarów (np. Marshall, Rossman, 1989).
Zajęcie takiego stanowiska wykluczałoby wszelkie systematyczne badania, gdyż oznacza ono, iż nie możemy zakładać istnienia żadnych stałych właściwości świata społecznego. Jednakże, jeśli zgodzimy się, że takie właściwości istnieją, to czemuż inne prace nie miałyby ich powielić. Jak twierdzą Kirk i Miller:
Badacze jakościowi nie mogą już dłużej pozwalać sobie aa opieranie się w kwestii rzetelności na mglistych przesłankach. Podczas gdy mocną stroną badań terenowych jest zdolność do oceny prawdziwości twierdzeń, ich wyniki nic będą (rozsądnie) brać pod uwagę tego, że nie zwraca się specjalnej uwagi na rzetelność. W kwestii oceny rzetelności to na badaczu-natikowcu spoczywa obowiązek dokumentowania swych działań [1986, s, 72],
Drugi rodzaj krytyki badań jakościowych odnosi się do tego, jak pewne są wyjaśnienia, które badania te przynoszą. Są one czasami nazywane kwestią anegdotyzmu. która ujawnia się w sposobie pisania raportów z badań jakościowych. Polega ona na przywoływaniu kilku wymownych „przykładów” odnoszących się do danego zjawiska bez podejmowania żadnych wysiłków analizowania mniej jasnych (lub nawet opozycyjnych) danych (Silverman, 1989a). Problem ten opisał bardzo jasno Biyman:
W badaniach jakościowych pojawia się tendencja do anegdotycznego podejścia do używania danych w powiązaniu z wyjaśnieniami czy wnioskami. Krótkie rozmowy, wycięte zmeustrnkruryzowa-nych wywiadów, [—J są używane jako dowody na poparcie poszczególnych twierdzeń. Stwarza to podstawy do niepokoju o reprezentatywność czy też ogólność, której miałyby dostarczać takie fragmenty [1988, s, 77].
Stawianie zarzutu „anegdolyzmu” pozwala kwestionować trafność większości badań jakościowych. „Trafność" to słowo będące synonimem prawdy (zób. rozdz. 8). Czasami można wątpić w trafność danego wyjaśnienia, ponieważ badacz w ogóle nie próbuje zmierzyć się z przypadkami, które pokazują coś zupełnie przeciwnego do tego, co on sam twierdzi. Czasami także głębokie zanurzenie się w „teren", tak typowe dla badań jakościowych, prowadzi do koncetracji na kwestii rzetelności interpretacji badacza dotyczących .jego” plemienia czy organizacji. Lub też czasami wymagania redaktorów czasopism, by coraz bardziej skracać własne teksty, sprawia, że badaczowi nie pozostaje nic innego, jak tylko używać „wymownych" przykładów - ooś podobnego zdarza się