14 POLOWANIE NA POTWORY MORSKIE które wziąłem za brednie. To niemożliwe, myślałem, by w ujściu tej małej rzeki były takie wielkie ryby. Upewniał, naprzykład że złowiono czerwoną makrelę, ważącą przeszło 80 funtów, i że on sam niedawno wyciągnął na brzeg dżeka o wadze 60 funtów. Tyle kursuje po świecie rybackich historyj, mniej lub więcej przesadzonych, że z czasem — jak zresztą wszyscy rybacy z nie-łicznemi wyjątkami — zacząłem je przyjmować z rezerwą, z wielką rezerwą. Ale się z tern nie zdradziłem. Czyż nie przyjechałem do tej dziury tylko po to, by sprawdzić, ile prawdy kryje się w podobnych twierdzeniach?
— Hm, Griffiths, a dokąd płynąć?
— W górę rzeki, panie.
Ta wskazówka mnie nie przekonała, gdyż zdawało mi się, że więcej ryb może być w ujściu, ale, nie znając tych wód, musiałem się zdać na mego przewodnika. Porwaliśmy więc za łopatki, zastępujące wiosła, i zaczęliśmy przepychać czółno przeciw prądowi, zmierzając ku miejscu, które, jak mnie objaśnił Griffiths, nazywało się Broad Water 1).
Tymczasem pierwsze brzaski wypełzły na niebo i przez nasycone miazmiatami mgły poranne dojrzałem, że niski lewy brzeg całkowicie znikał pod mangrowemi zaroślami, a na prawym, jak daleko oko sięgało, ciągnęły się bagniste, trawą porosłe grunta. Moczary te, zajmujące około 80 000 akrów — jedne z największych na Jamajce — są królestwem moskitów, stanowiących prawdziwą plagę krajów podzwrotnikowych. Dobrze brzegów nie widzieliśmy; było za ciemno. Zrobiwszy z milę drogi przeciw prądowi, dotarliśmy do miejsca, gdzie rzeka niespodziewanie się rozszerzała, podchodząc z lewej strony do Lacovia, a z prawej odgałęziając się od głównego koryta i przedzierając dolinami ku łańcuchowi gór Santa Cruz.
Gdy mijaliśmy brzegi, dochod .y mnie ciągle pluski i sykliwe, ssące szmery, wydawane przez niezliczone
Szeroka woda.