przez najzaciętszych naszych nieprzyjaciół. Jednak rozdział pomiędzy chrześcianami jest wielkićm złem, opóźniającym wielkie dzieło zbawienia, jeżeli nie wstrzymującem go nawet zupełnie. Biada więc sektom, które podarły szatę calolkaną. Gdyby nie one, świat cały byłby już chrześciańskim.
Inną jeszcze przyczyną niweczącą to fałszywe posłannictwo missyonarzy ewangelickich, jest wzgląd na stopień moralności jego organów. Kie wznoszą się ich cnoty nigdy wyżej nad pogańską uczciwość, a są słahemi i nedznemi narzędziami ku wszelkiemu u-siłowaniu, wymagającemu wyższej świątobliwości. Missyonarz, który świętemi śluby nie skrępował w sobie najsilniejszego z pociągów, zostanie zawsze niższym od swego powołania, i w końcu stanie się śmiesznym lub występnym. Wiadomy owoc missyi angielskich w Taiti; każdy apostoł slawszy się libertynem, nawet się tego nie zapierał, a zgorszenie rozniosło się po całej Europie 1).
Go może robie missyonarz, nie Boskiej, ale ludzkiej nauki, wśród narodów barbarzyńskich, i oddalony od wszelkiej zwierzchności i od wszelkiego wsparcia, jakieby mógł znaleść w opinii publicznej: co on pocznie sam z sercem swojem i namiętnościami, które ma do zwalczenia? To, co zrobili jego towarzysze w Taiti. Najlepszy z liczby tych wysłańców, ina za cały obowiązek, (otrzymawszy inissyą od władzy cywilnej), pójść zamieszkać dom wygodny z żoną i dziećmi, i miewać kazanie filozoficzne do poddanych pod opieką armat swojego monarchy. Prawdziwych atoli prac a-postolskicli nigdy się nie ośmielą dotknąć, ani końcem małego palca.
Trzeba jeszcze rozróżnić niewiernych ucywilizowanych od niewiernych w stanie zupełnej ciemnoty. Tym ostatnim można powiedzieć wszystko co się podoba, ale szczęściem błąd do nich odzywać się nie ośmiela. Co do pierwszych, rzecz się ma zupełnie inaczej; posiadają oni dosyć wiadomości, ażeby nas znowu u-mieli rozróżniać. Gdy lord Macartnej miał wyjeżdżać ze sławnem swojem poselstwem, król angielski prosił Papieża o kilku uczniów z propagandy, posiadających język chiński, a Papież pośpieszył z zaspokojeniem tego życzenia. Kardynał Borgia, naówczas naczelnik propagandy, z swej strony upraszał lorda Macartnej, aby korzystając ze sposobności, zalecił w Pekinie missye katolickie. Poseł przyrzekł to chętnie i wywiązał się z przyrzeczenia, jak człowiek tego rodzaju powinien, ale jakież było jego zdziwienie, gdy usły-
1) Słyszę mówiących, że od niejakiego czasu rzeczy się odmieniły nalep” sze w Taiti. Nie rozbierając taktów, które może czcze tylko przedsta” wiają pozory, powiem jedynie: „Cóż nam przyjdzie z tych wątpliwych podbojów protestantyzmu na jakićj niedostrzegalnej wysepce południo” wego oceanu, jeżeli on w Europie chrześcianizm podkopuje ?‘ł